Amerykanie nie zaskakująNiby Amerykanie nie zaskoczyli rynków a jednak dolar się umacniał. Pytanie, czy nie jest to raczej kwestia słabości europejskiej waluty. Znów wzrost płac przekracza inflację, więc chociaż statystycznie stajemy się bogatsi.
FED nie zaskoczył
Wczorajsza decyzja Federalnego Komitetu Otwartego Rynku zgodnie z oczekiwaniami była tylko formalnością. Jest to odpowiednik Rady Polityki Pieniężnej w USA. Rynki co prawda dokupiły po decyzji trochę dolara, uzyskując najsilniejszego dolara względem euro od marca. Brzmi to, jakby wydarzyło się coś bardzo ważnego, ale trzeba pamiętać, że byliśmy już blisko tych poziomów. Od połowy lipca dolar umacnia się względem euro, a po tej decyzji ruch ten po prostu był kontynuowany. Powodem są znacznie lepsze perspektywy Stanów Zjednoczonych względem strefy euro. Patrząc na oczekiwania rynków, interesująco może zapowiadać się grudniowe posiedzenie, gdzie szanse na podwyżkę stóp wciąż są spore.
Produkcja przemysłowa bez niespodzianek
Środa była dziwnym dniem na rynku. Z jednej strony dane makroekonomiczne z Polski nie powinny napawać optymizmem. Produkcja przemysłowa spadła w skali roku o 2%, to więcej niż oczekiwali analitycy. Ostatni raz rosła w styczniu, co nie jest korzystną statystyką. Wydawać by się zatem mogło, że będziemy świadkami dalszej słabości polskiego złotego. Wczoraj jednak kurs euro spadł o 6 groszy. Tutaj jednak powodem jest wywiad prezesa NBP, który przykrył tego dnia wszystkie inne sygnały napływające na rynek. W ciągu dnia było co prawda widać krótką korektę po tych danych, ale szybko rynki uznały, że oddalenie dalszych obniżek stóp procentowych jest znacznie ważniejsze dla rynku. Proporcjonalnie złoty zyskiwał do pozostałych walut.
Znowu zarabiamy lepiej
Presja wywołana inflacją przekłada się na wzrosty płac. O ile ceny na razie rosną „tylko 10%” w skali roku, to pensje rosną o 11,9%. Oznacza to, że średnio jako społeczeństwo się bogacimy. Oczywiście należy pamiętać, że dojdzie kiedyś do urealnienia cen energii czy paliw, których wzrosty są obecnie nierynkowo wstrzymane, to może się okazać, że jednak znów pensje rosną wolniej niż inflacja. Dodatkowy problem w tym, że nie zmienia się już zatrudnienie. Oznacza to, że najprawdopodobniej doszliśmy do pewnej stabilizacji na rynku pracy i dalszy spadek bezrobocia nam nie będzie miał miejsca. Biorąc pod uwagę, że są to dane za sierpień i powoli kończą się prace sezonowe, więc możemy niedługo być świadkami wzrostu bezrobocia.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.