EUR troche słabiejInaczej wygląda sytuacja wobec euro, co jest pokłosiem wydarzeń na eurodolarze. Wspólna waluta jest zdecydowanie słabsza od dolara, choć wciąż wystarczająco mocna, by drożeć wobec złotego. Robi to jednak znacznie mniej spektakularnie, samo łapanie dołka w połowie stycznia trwało znacznie dłużej, osiągając wyższą amplitudę. Ostatecznie udało się wybronić minimum na poziomie 4,515 zł, co jest o tyle istotne, że w tych okolicach historycznie mamy bardzo ważny pułap, który przeważnie był przekraczany tylko w sytuacjach kryzysowych. Teraz nie jesteśmy w stanie zejść poniżej niego nawet podczas dobrej passy. Dodatkowo w poniedziałek udało się wyłamać korytarz konsolidacyjny, co poskutkowało wystrzałem w górę. W krótkim czasie euro podrożało o blisko 7 groszy, przez co odrobiło już połowę strat z ostatniego trendu spadkowego. Sytuacja w globalnej układance walut zdecydowanie nie będzie wspierać euro (choćby wyłamanie poziomu 1,12 na EURUSD), ale jeszcze mocniej będzie ciążyć naszemu złotemu.
Strefaeuro
Nowy rok, nowy złotyOstatnie 12 miesięcy (mówiąc delikatnie) nie było łaskawe dla krajowej waluty. Otrzymała ona wiele ciosów, które wyprowadziły niektóre kursy na wieloletnie szczyty. Jednak tranzycja w nowy rok to potwierdzenie zmiany trendu, wyglądającego coraz korzystniej z perspektywy złotego.
Kurs euro po dotarciu w połowie grudnia w pobliże 4,64 zł zamknął się w ok. 3-groszowej konsolidacji. Nie trwała ona jednak długo, a zaraz po świętach złoty postanowił przystąpić do akcji, wybijając bez większych problemów wsparcie powyżej 4,61 zł. Obecnie okolice tego poziomu należy przyjąć za istotny opór, jeśli sytuacja na EUR/PLN uległaby zmianie. Na razie nic na to nie wskazuje, a umacniający się PLN gładko spycha kurs na południe. W tej chwili zrobił sobie przystanek przy 4,55 zł, które stało się kluczowym wsparciem. Jeśli rynek zinterpretuje najnowsze dane o inflacji (CPI w grudniu to już 8,6%) jako sygnał potwierdzający ścieżkę zacieśniania monetarnego w Polsce, to może być tylko zebranie sił przed nadchodzącym atakiem na 4,50 zł. Wreszcie działania NBP i RPP można uznać za przynajmniej wyglądające jako antyinflacyjne, co przekłada się również na pozycję złotego.
Jastrzębi FedObraz USD/PLN może nie jest symetryczny w stosunku do EUR/PLN, ale pewne podobieństwa istnieją. Początek osłabienia złotego po pierwszym tygodniu miesiąca, które doprowadziło kurs dolara do grudniowych szczytów w pobliżu 4,12 zł. Jednak „zielony” nie potrafił szczególnie skorzystać na szerokim rynku z coraz bardziej jastrzębiego Fedu (kurs EUR/USD jak zaczarowany wciąż wraca w pobliże 1,13 $), co wreszcie znalazło też przełożenie na parze ze złotym. Po osiągnięciu szczytów nastąpił mocny zwrot i kurs ruszył szybko na południe. Nie zatrzymało go wsparcie w okolicach 4,08 zł, a po niemrawej kontrze byków, niedźwiedzia łapa NBP wyznaczyła grudniowe minima powyżej 4,04 zł. To one stanowią teraz najbliższe wsparcie, którego wybicie może oznaczać próbę ataku na okrągłe 4 zł. Wiele w krótkim terminie zależy od działania RPP, ale warto brać pod uwagę, że marazm na głównej parze walutowej świata nie będzie trwał w nieskończoność, a jeśli na niej dojdzie do gwałtownych zmian, to złoty ruszy po prostu za resztą rynku.
Złoty koniec rokuNie był to łatwy rok dla krajowej waluty. Trwająca pandemia, konflikt na linii polski rząd-UE, rozpędzająca się inflacja, chaotyczne działania i komunikacja RPP oraz NBP. W grudniu można dostrzec zalążki odbudowy pozycji PLN, ale są one wciąż zbyt mało przekonujące, aby uznać, że to już początek trwalszej aprecjacji złotego.
Grudzień na wykresie EUR/PLN zarysował się już prawie w ścieżkę „tam i z powrotem”. Początek miesiąca to zejście poniżej 4,58 zł (w tych okolicach powinniśmy szukać teraz najbliższego wsparcia), następnie szybki marsz na północ (6 groszy w ciągu tygodnia), który zakończył się w pobliżu 4,64 zł. Następnie kurs euro wpadł w ok. 3-groszowy trend boczny, który został wybity dołem w ostatnich dniach. Dolne ograniczenie tej wcześniejszej konsolidacji w okolicach 4,61 zł należałoby teraz przyjąć za najbliższy opór, ponieważ kurs dziarsko ruszył na południe. Jeżeli uda się mu pokonać wspomniane powyżej wsparcie, to otworzy się droga w kierunku 4,54 zł. Za najnowszym umocnieniem złotego (i wiem, jak dziwnie to zabrzmi) może stać RPP i prof. Glapiński. Przyspieszenie posiedzenia Rady (już w najbliższy wtorek) oraz ostatnie wypowiedzi szefa NBP, który przestał rzucać zaklęcia inflacyjne, a jest coraz bliższy poglądów ekonomistów spoza banku centralnego, wskazują, że cykl zacieśniania monetarnego może nabrać rozpędu. Jeżeli podwyżki stóp nie zostaną przykryte dziwnymi wypowiedziami prezesa Glapińskiego (na co wreszcie pojawiła się nadzieja), to krajowa waluta może zacząć nowy rok w dobrej formie.
Wzrost ropy na koniec rokuKońcówka roku nie jest może szczególnie pasjonująca na rynkach, aczkolwiek mamy zadziwiające połączenie wzrostu cen paliw oraz kolejnej fali zachorowań. Albo rynki wiedzą coś więcej, albo ten wzrost cen paliw czeka szybka korekta.
Spadające zapasy ropy
Końcówka roku okazuje się wyjątkowo aktywna dla rynku ropy naftowej. Wczorajsze dane potwierdziły coś, o czym już od dawna mówiono. Na rynku surowca wcale nie jest za dużo. Spadające zapasy w USA są tego dobrym dowodem. To właśnie z powodu tych oczekiwań wczorajsza wycena ropy naftowej kwotowana w USA, testowała poziom 80 dolarów za baryłkę. Nie jest to rekord tego roku, ten wynosi bowiem 86 dolarów, ale należy pamiętać, że grudniowy dołek był delikatnie powyżej 65 dolarów, co pokazuje, że znów jesteśmy blisko szczytów cenowych. Co ciekawe, dzieje się to pomimo sytuacji pandemicznej na świecie.
Euro poniżej 4,60 zł
Podczas gdy wielu analityków spodziewa się interwencji NBP na rynku wraz z upływającym czasem, coraz większa ich liczba powoli zmienia nastawienie. To właśnie ta zmiana powoduje, że nie czekając, interwencje odwracają swoje pozycje walutowe. To z kolei powoduje, że na koniec roku złotówka się umacnia. Dzieje się to nie tylko względem euro, które zeszło dzisiaj poniżej psychologicznej bariery 4,60 zł, ale również względem innych walut. Wyraźny trend widać również na dolarze, który dzisiaj osiągnął najniższe poziomy od pierwszej połowy listopada.
Frank na wyżyny
Rozwój pandemii na świecie powoduje, że inwestorzy coraz bardziej starają się unikać ryzyka. Widać to bardzo dobrze po napływie kapitału na tzw. bezpieczne przystanie. Pod tym hasłem rozumie się rynki, które zdaniem inwestorów dobrze zachowują wartość w trudnych czasach. Ponieważ wielu z nich w to wierzy i inwestuje, to same te inwestycje powodują swoistą samospełniającą się przepowiednię. Nie inaczej jest teraz. Ruch ten na szczęście nie jest na tyle silny, by mimo umocnień złotego kurs franka zdobywał kolejne szczyty, ale w czasie, gdy wszystkie waluty tanieją, frank niestety ostatnimi dniami trzyma wartość.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych,
15:45 – USA – indeks Chicago PMI.
Pandemia znów przyspiesza27 grudnia liczba zachorowań na świecie po raz pierwszy przekroczyła milion przypadków. Stało się to od razu ze sporym zapasem, gdyż sięgnęło 1,44. Rynki na razie nie reagują strachem.
Dobre perspektywy dla Polski
Dzisiaj poznaliśmy wskaźnik wyprzedzający koniunktury wg BIEC (Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych). Wynik 168,1 pkt to drugi najlepszy wynik w historii. Wskaźnik ten uważany jest za parametr pokazujący przyszłe spodziewane rezultaty gospodarki. Obecny wynik sugeruje, że kolejne miesiące powinny charakteryzować się zatem lepszymi wynikami. Ciężko połączyć ten odczyt z obecnym umacnianiem się złotego wobec głównych walut. Tutaj raczej na siłę złotówki wpływa pewne uspokojenie na rynku.
Ropa znów atakuje szczyty
Po tym, jak jeszcze 20 grudnia ropa testowała po raz kolejny dołki w okolicach 70 dolarów za baryłkę, dzisiaj kosztuje już 79 dolarów. Powodem jest stabilizacja na rynku. Co ciekawe, dzieje się to pomimo gwałtownego wzrostu zachorowań na COVID. Wczorajszy dzień był pierwszym, kiedy w USA zanotowano powyżej 500 000 przypadków, poprzedni rekord został jednak pobity o ponad 200 000. Wiadomo, odczyt za 27 grudnia zawiera w sobie prawdopodobnie przesunięcie ze Świąt, ale wygląda przerażająco.
Jen w odwrocie
Japońska waluta pomimo dość dobrych danych traci ostatnimi dniami na wartości. Sprzedaż detaliczna rośnie w skali roku niewiele, bo zaledwie 1,9%, ale to wciąż 0,2% więcej niż oczekiwania. Produkcja przemysłowa wzrosła o 7,2%, co jest wynikiem aż 2,3% wyższym od oczekiwań. Słabiej za to wypadło bezrobocie, które niespodziewanie wzrosło z 2,7% na 2,8%. Nie są to jednak poziomy, którymi należy się specjalnie martwić.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
35% wzrostu na walucie w ciągu doby?Najnowsze umocnienie liry względem głównych walut to jeden z najsilniejszych ruchów na walutach ostatnich lat. Podstawy są co prawda trochę wątpliwe i możemy się spodziewać, że lira przyniesie jeszcze dużo emocji.
Niespodzianka na lirze
Lira turecka nie jest szczególnie popularną walutą. Jednak piszemy o niej, dlatego że pomimo jej wagi dla polskiej gospodarki dzieje się tam ostatnio bardzo dużo. Wczoraj np. prezydent Erdogan na ostatniej konferencji prasowej zapowiedział nowy program mający zachęcić obywateli do inwestowania w lirze. Polegać on będzie na wyrównywaniu strat lokat w lirze względem tych walutowych. Analitycy szybko zwrócili uwagę, że to prosta droga do rozpędzenia drukarek do absurdu. Raz bowiem trzeba będzie wyrównać obywatelom oszczędności i utrata wartości pieniądza może być trudna do zatrzymania. Wątpliwe jest, by czymś takim przejmowano się w kraju, gdzie obniża się stopy procentowe, by walczyć z inflacją. Skoro rozwiązanie to ma spowodować katastrofę, to pewnie lira słabnie? Nic bardziej mylnego. Inwestorzy grający na osłabienie liry wpadli w panikę, obywatele masowo sprzedawali dolara, a kurs liry w ciągu 24h w szczytowym momencie umacniał się o 35%, zawstydzając nawet rynek kryptowalut.
Wraca strach na rynki
Rozwój koronawirusa w wariancie Omikron okazuje się silniejszy, niż dotychczas sądzono. Widać to przynajmniej po przedłużających się restrykcjach w kolejnych państwach. Z perspektywy Polski możemy tego nie odczuwać, natomiast kolejne kraje nakładają bardzo silne obostrzenia. To właśnie one są podstawą do korekty zapotrzebowania na ropę. W rezultacie w poniedziałek baryłka ropy w szczytowym momencie taniała o niemal 4 dolary. Dzisiaj po korekcie w górę wciąż jest 1,5 dolara poniżej piątkowego zamknięcia. Nie zmienia to faktu, że jeszcze we wspomniany piątek dane z USA mówiły o rosnącej liczbie odwiertów, co może sugerować dobre perspektywy dla tego rynku. Długoterminowe ceny kontraktów na ropę są jednak niższe niż obecnie, co wskazuje na oczekiwania stabilizacji cen.
Dobre dane z Polski
Wczoraj poznaliśmy dane na temat produkcji przemysłowej w Polsce. Wzrosła ona o 15,2% w ujęciu rocznym. To nie tylko bardzo dobry wynik, ale również rezultat wyraźnie powyżej oczekiwań wynoszących 8,5%. Jak widać, polska gospodarka ma się zupełnie dobrze, a polityka powodująca osłabienie lokalnej waluty z pewnością jej nie przeszkadza. Po tych danych złoty wczoraj zyskiwał na wartości, a dzisiaj jest najsilniejszy względem euro od środy. Nie można tego samego powiedzieć względem franka, gdyż strach przed Omikronem spowodował kolejne umocnienia tej waluty.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Euro znów atakuje 4,64 złW ostatnim tygodniu bariera 4,64 zł za euro była miejscem, do którego kurs wielokrotnie docierał, ale go nie przekroczył na stałe. Zobaczymy, jak będzie w tym tygodniu, szczególnie że przed świętami może być potencjalnie spokojniej na rynkach.
Średnia płaca powyżej 6000 zł brutto
Piątkowe dane GUS pokazały, że wynagrodzenia w Polsce rosną 9,8%. To jednak zaledwie 2% powyżej inflacji. Nie można zatem mówić o rewolucji w naszych płacach. Dodatkowo skoro taki wynik mieliśmy w listopadzie, to grudniowe dane, wliczając premie, mogą być już dwucyfrowe. W takim scenariuszu do powodów inflacji szybko dołączy presja rosnących płac. W tym samym czasie zatrudnienie wzrosło o 0,7%. Oznacza to, że pracujących w przedsiębiorstwach jest w Polsce już zaledwie 1,5% mniej niż przed pandemią.
Inflacja w strefie euro niemal 5%
Potwierdzają się scenariusze szybszego wzrostu cen w strefie euro. Wynosi on już 4,9%, co jest wynikiem niemal 3% niższym niż w Polsce, ale z drugiej strony wciąż bardzo wysokim. Pokazuje to jednak, jak bardzo globalny jest problem wzrostu cen. Drugim elementem, na który warto zwrócić uwagę, są skutki zastosowanej strategii walki z covidem. Polegała ona na zalaniu gospodarki pieniędzmi. Pozwoliła oczywiście utrzymać poziom PKB na atrakcyjnym poziomie. Nadmiar pieniądza i bardzo niskie stopy procentowe ku rozpaczy polityków wywołują jednak na rynkach dokładnie te procesy, co powinny, zgodnie z podręcznikami makroekonomii. Inwestorzy nie wierzą jednak w podwyżki stóp procentowych w Europie i w piątek masowo przenosili swoje inwestycje za ocean. W rezultacie przez chwilę za jedno euro płacono mniej niż dolara i dwanaście i pół centa.
Obniżki stóp w Chinach
W Państwie Środka doszło do symbolicznej obniżki 1-rocznej głównej stopy procentowej z 3,85% na 3,8%. Jest to stawka, w oparciu o którą rozliczana jest większość kredytów dla przedsiębiorstw. Stawka 5-letnia, na podstawie której rozliczane są kredyty hipoteczne, pozostała na niezmienionym poziomie. Najwyraźniej władze Chin nie chcą opierać rozwoju o sektor nieruchomości, z którym i tak mają duże problemy. Co ciekawe, Chiny nie mają obecnie problemów z inflacją, w związku z czym amortyzowanie słabszej koniunktury gospodarczej obniżką stóp wydaje się zrozumiałym rozwiązaniem.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Euro znów rośnieNiedługo przyszło nam nacieszyć się relatywnie mocniejszą złotówką. Euro znów idzie w górę i wielu analityków zastanawia się, jak daleko ten ruch zajdzie. W tym tygodniu mamy jeszcze dwa najważniejsze posiedzenia banków centralnych. Spotyka się bowiem i EBC, i FED.
Złoty znów w odwrocie
Po przeszło tygodniu oscylowania wokół poziomu 4,60 zł za euro złotówka znów znajduje się w odwrocie. Na rynku nie ma bezpośrednich danych mogących jednoznacznie za to odpowiadać, aczkolwiek ogólny klimat jest wątpliwy. Z jednej strony jest strach przed możliwymi interwencjami walutowymi pod koniec roku. Z drugiej strony mgliste zapowiedzi podwyżek stóp procentowych nie zachęcają inwestorów do lokowania środków w Polsce. Nie może zatem dziwić, że znajdujemy się już na poziomie 4,64 zł za jedno euro.
Rynek pracy na Wyspach
Wielka Brytania po opuszczeniu Unii Europejskiej okazała się mieć kilka problemów, z których wcześniej nie zdawała sobie sprawy. Jednym z nich jest to, że w pewnych zawodach pracowało bardzo dużo obcokrajowców, których nie ma teraz za bardzo kto zastąpić. Dobrze pokazują to dane o liczbie otwartych ofert pracy. Przekracza ona 1,2 miliona, nie znaczy to wcale, że wszyscy mają pracę. Nie ma jej bowiem nadal 4,2% obywateli. Nie posiadają oni jednak chęci podjęcia zatrudnienia w tych zawodach lub też (jak ma to miejsce w przypadku bardzo medialnego problemu kierowców ciężarówek) kwalifikacji potrzebnych do pracy. Dla lepszego oddania skali, gdyby te stanowiska zostały zajęte, bezrobocie wynosiłoby nie 4,2%, a około 1,7%.
Kryptowaluty znów szukają dna
Po ostatnich szczytach wciąż jesteśmy świadkami odwrotu inwestorów od rynku kryptowalut. Najpopularniejsza kryptowaluta świata od szczytu w listopadzie na 68 000 dolarów spadła już ponad 20 000 dolarów i wcale nie musi to być koniec tego ruchu. Część inwestorów boi się powtórki sprzed 4 lat. Wówczas grudniowa przecena trwała realnie cały 2018 rok i zakończyła się spadkiem o około 80% od szczytów. Ryzyko powtórzenia tego scenariusza powoduje, że część inwestorów zamyka pozycje, co tylko pogłębia spadki.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
14:00 – Polska – bilans płatniczy,
14:30 – USA – inflacja producencka.
Ceny rosną nie tylko w PolsceNasze polskie 7,7% inflacji to owszem dużo, ale to wcale nie jest tak, że tylko Polska boryka się z wysoką inflacją. Można by oczywiście powiedzieć, że skoro wszędzie ceny rosną, to nie jest to problem wewnętrzny. Byłoby to słuszne, gdyby nie to, że większość państw wpadło w pułapkę wysokiej inflacji, podobnie jak Polska.
Inflacja w Europie
Piątek potwierdził dane z Niemiec. Inflacja w tym kraju wynosi zgodnie z oczekiwaniami 5,2%. Z kolei inflacja u naszych południowych sąsiadów wynosi 6%. Prognozy dla Czechów wynosiły 6,1%, więc to korzystne odchylenie względem oczekiwań. Pokazuje to, że problem inflacji jest nie tylko naszym problemem. Warto zauważyć, że strefa euro jeszcze nie zaczęła podnosić stóp procentowych, zatem niedługo może być tam naprawdę niewesoło. Chociaż trzeba pamiętać, że wciąż są takie kraje jak Malta, czy Portugalia, które mają inflację poniżej 2%.
Ceny rosną też za oceanem
Inflacja w USA jest obecnie najwyższa od 1982 roku. To prawie 40 lat. Poziom 6,8% jest czymś, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe. Pozostałe dane z USA jednak napawają optymizmem. W rezultacie biorąc pod uwagę presję na wzrost stóp procentowych wywołaną przez rosnące ceny, mamy bardzo dużo powodów, by dolar ponownie umacniał się względem głównych walut. W tym tygodniu mamy posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. O ile decyzja wydaje się pewna i skończymy na obniżaniu programu skupu aktywów o 15 mld dolarów miesięcznie, to interesujący będzie komunikat, który powinien zaadresować obecne problemy.
Kolejne problemy liry tureckiej
Lira turecka ma ostatnio duże problemy. Powody leżą ponownie w polityce monetarnej. W kraju w którym inflacja rośnie powyżej 20% w skali roku obniżane są stopy procentowe. Z jednej strony mamy działania prezydenta, który tylko potwierdza słuszność tej drogi. Z drugiej spanikowanych członków banku centralnego, którzy wiedzą, że nie wykonując poleceń głowy państwa ryzykują co najmniej stanowiskiem. W rezultacie w tym tygodniu spodziewana jest kolejna obniżka stóp procentowych. To z kolei powinno dalej napędzać inflację. Jak tak dalej pójdzie, to w pierwszym kwartale 2022 roku zobaczymy ponad 25% inflacji. Od początku roku lira turecka straciła 77% względem euro. Tak, tam nie powinno być przecinka.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Frank niespodziewanie silnyCo w pewnym stopniu ostatnio niespotykane, swoją siłę pokazuje frank szwajcarski. Widać to przede wszystkim po tym, że deprecjacja waluty Helwetów zatrzymała się mniej więcej w połowie poprzedniego ruchu w górę. Obecna konsolidacja znajduje się piętro wyżej od tej z początku listopada i wiele wskazuje, że za szybko nie wrócimy do tamtych poziomów. Warto zauważyć, że po drodze kurs CHFPLN sięgnął aż do 4,52 zł, co stanowi historyczny szczyt (nie liczą flash crashu ze stycznia 2011 roku). Nigdy wcześniej szwajcarska waluta nie była tak droga w stosunku do naszego złotego. Wiele wskazuje na to, że frank nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Przynajmniej dopóki nie zostanie pokonane wsparcie przy 4,32 zł, wciąż aktualnym scenariuszem pozostaje próba wyjścia na kolejne szczyty.
Nawrót optymizmu na rynekTydzień rozpoczął się od powrotu inwestorów w stronę inwestycji bardziej ryzykownych. Polski złoty odbił się wprawdzie już w zeszłym tygodniu, teraz w górę idą m.in. surowce energetyczne.
Poprawa nastrojów na rynkach
Pomimo rosnącej liczby zachorowań w wielu krajach na świecie na rynkach poprawiają się nastroje. Wzrost optymizmu widać przynajmniej po odbiciu na rynku ropy naftowej. Od początku tygodnia czarne złoto podrożało już 4 dolary za baryłkę, co świadczy o wzroście optymizmu na rynku. W górę poszło też euro względem franka. Para ta jest typowym barometrem nastrojów rynkowych. Im mniej ryzyk na rynkach tym bardziej inwestorzy uciekają z bezpiecznych przystani, co powoduje, że euro odrabia straty względem franka. Ruch ten powoduje, że przy relatywnie stabilnym złotym, względem euro, frank trochę tanieje.
Chiny znów przyspieszają
Nocne dane z Państwa Środka pokazały, że kraj ten mimo pandemii wyraźnie wraca do dawnej chwały. Zarówno eksport, jak i import rosną szybciej od oczekiwań. Wartości tych danych są, jak to często ma miejsce w przypadku Chin, imponujące. Import rośnie o 31,7% a eksport o 22%. Można oczywiście zauważyć, że poprzedni rok był bardzo słaby w covidzie i być może jest to korekta. Problem w tym, że dane zeszłoroczne były bardzo bliskie zera, nie jest to zatem odbicie po spadkach.
Australia nie zmienia stóp procentowych
Dzisiaj w nocy Królewski Bank Australii podjął decyzję w sprawie utrzymania stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Analitycy zwracają jednak uwagę na zmianę w komunikacie do decyzji. Zamiast informacji o potrzebie czekania i cierpliwości decydentów pojawiła się informacja o poprawiającej się sytuacji gospodarczej. W rezultacie inwestorzy zaczęli kupować dolara australijskiego, wierząc, że oznacza to szybszy wzrost stóp procentowych. Waluta Australii poszła w górę po tych danych około 1%.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
11:00 – strefa euro – PKB,
11:00 – Niemcy – indeks Instytut ZEW,
14:30 – USA – bilans handlu zagranicznego.
Z piekła do niebaZ piekła do nieba, tak można skwitować zachowanie złotego na parze z euro. Listopad to porzucenie jakichkolwiek szyków obronnych przez krajową walutę, dzięki czemu wyznaczone zostały 12-letnie szczyty powyżej 4,72 zł. Później nastąpiło pewne odreagowanie (mocno powiązane z obrazem EUR/USD), które nie trwało długo, ponieważ kurs euro ponownie wybił się ponad 4,70 zł. Był to jednak ostatni objaw słabości PLN, który następnie przystąpił do zdecydowanej kontry. W tych ostatnich maksimach można było doszukać się nawet objawów formacji podwójnego szczytu, która zwiastowała trwalszą zmianę trendu w kierunku południowym. Do takowej doszło, a to co krajowa waluta straciła w trzy tygodnie, odzyskała w tydzień. Imponujące odwrócenie sytuacji na EUR/PLN. Obecnie obserwujemy (wydaje się skuteczną) próbę wybicia 4,60 zł. Jeżeli kurs euro nie zatrzyma się w okolicach 4,58 zł, to szybko może dojść do obrony 4,55 zł. Zasadniczo widzę dwa zagrożenia dla realizacji scenariusza dalszego umocnienia złotego. Po pierwsze tak gwałtowny ruch, jak w ostatnich dniach, może wywołać mocną i poniekąd naturalną korektę. W takim wypadku pierwszym kluczowym oporem może się okazać dopiero rejon powyżej 4,66 zł. Po drugie oczekiwana kolejna podwyżka stóp procentowych przez RPP (posiedzenie już w przyszłym tygodniu) połączoną ze zmianą retoryki przez NBP i prezesa Glapińskiego może być już w dużym stopniu zdyskontowana i nie okaże się znaczącym wsparciem dla PLN.
Korekta piątkuW promocjach na Black Friday niespodziewanie wzięła udział ropa naftowa. Surowce ulegały przecenie głównie ze względu na strach związany z pojawieniem się nowego wariantu COVID. Dzisiaj mamy lekkie odbicie, nie zmienia to faktu, że na rynki wrócił strach.
Odbicie od rana
Piątkowa sesja odbywała się pod dyktando paniki. Inwestorzy wycofywali się z ryzykownych biznesów, bojąc się, jakie informacje przyniesie weekend. Brak eskalacji negatywnych informacji o wariancie COVID, zwanym obecnie Omikron powoduje, że dzisiaj od rana widzimy odbicie na wielu rynkach. Dobrze widać to szczególnie na ropie naftowej. Surowiec, kwotowany w USA w piątek, spadł o imponujące 10 dolarów za baryłkę. Dzisiaj rynek dotarł już 4 grosze powyżej piątkowego dołka. Odbicie widać również na walutach. Nie ma go jednak na większości rynków akcyjnych, które dzisiaj rozpoczęły dzień w okolicach zera, utrzymując z grubsza poziomy piątkowe.
Odbicie złotego
Złotówka ma dzisiaj dobry dzień. Kurs oscyluje w okolicach 4,70 zł za euro, co nie jest oczywiście marzeniem Polaków, planujących zagraniczne wyjazdy narciarskie, czy zakupy za granicą. Z drugiej strony w piątek sięgaliśmy 4,72 zł. Odbicie jest mniej widoczne na franku szwajcarskim. W dobie większego ryzyka po raz kolejny inwestorzy postanowili przenieść swoje środki na franka. W rezultacie frank umacnia się względem euro, ustanawiając kolejne maksima kursowe na tej parze od 2015 roku. Jest to bardzo zła wiadomość dla kredytobiorców frankowych. Grupa ta niestety regularnie jest ofiarami negatywnych zmian na rynkach.
Grudniowe posiedzenie RPP
Ostatnia korekta cen surowców powoduje, że wśród członków RPP znów pojawiają się opinie o przejściowym charakterze obecnego wzrostu cen. Gdyby głosy te się utrzymały, moglibyśmy na grudniowym posiedzeniu zobaczyć nawet brak zmian stóp procentowych. Patrząc na stawki WIBOR, rynki spodziewają się, że stopy procentowe będą dalej rosły. W rezultacie brak podwyżek stóp procentowych byłby prawdopodobnie odebrany na rynkach, jako sygnał do wyraźnej przeceny polskiego złotego. Z jednej strony byłaby to korekta pozycji czekających na podwyżki. Z drugiej strony potwierdzenie scenariusza długotrwałej inflacji, a ta z kolei działa negatywnie na kurs waluty.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
"Zielony" traci moc Jeszcze poważniejsza przecena dostrzegalna jest na USD/PLN. Nie powinno to dziwić przy takiej mocy „zielonego” na szerokim rynku. Kurs dolara zaczynał listopad w okolicy 3,94 zł i jeszcze wtedy wszyscy się zastanawiali, czy lub kiedy dojdzie do wybicia okrągłych 4 zł. Z perspektywy czasu takie rozważania należy uznać za śmiech rzeczywistości z oczekiwań. Kurs wystrzelił na północ jak rakieta i nie brał żadnych jeńców. To po prostu historia upadku złotego w przepaść. W ten sposób w 3 tygodnie pokonaliśmy dystans 25 groszy! Zatrzymaliśmy się dopiero lekko poniżej 4,20 zł, wyznaczając równocześnie tegoroczne maksima i najbliższy opór. Na szczęście dla złotego USD na razie wyczerpał paliwo do dalszej aprecjacji i kurs dolara znalazł się obecnie w trendzie bocznym, który od góry ograniczony jest ostatnim szczytem, a od dołu wspierają go okolice 4,16 zł. Jeżeli doszłoby do zejścia poniżej tego poziomu, to możliwy jest marsz w kierunku nawet 4,10 zł. Jednak na ten moment jest to mało prawdopodobny scenariusz. Już szybciej należy spodziewać się wybicia górą, które wtedy może zwiastować próbę podejścia do 4,30 zł (maksima z początku pandemii). Najgorsze w tej sytuacji jest to, że prawie nic nie zależy od złotego, a wiele jest w rękach dolara i to on będzie rozdawał karty. W mojej opinii nawet kolejna podwyżka stóp procentowych w Polsce może mieć żadne albo chwilowe przełożenie na pozycję PLN. Wszystko przez bliską zeru wiarygodność naszej władzy monetarnej. Ma ona jednak w ręku pewne narzędzie, a mianowicie fizyczną interwencję na rynku walutowym. Takowej zresztą dokonał bank centralny pod koniec zeszłego roku, ale wtedy chodziło o osłabienie złotego, dzięki czemu NBP mógł wpłacić większy zysk do budżetu państwa. Przy ogłoszonych właśnie nowych wydatkach rządowych związanych z tarczą antyinflacyjną odwrotny ruch wydaje się coraz mniej możliwy.
Przecena złotegoPrzecena złotego jest w ostatnich tygodniach czymś, co jeszcze chwile temu wydawało się niewyobrażalnym. W tej chwili PLN jest jedną z najsłabszych walut, często przebija go tylko upadła lira, która chyba powinna powoli wypaść z koszyka EM. Kurs euro w 3 tygodnie poszybował o 15 groszy, a wspomnienie 4,57 zł wydaje się teraz ponurym żartem. W ten sposób dotarliśmy w okolice 4,72 zł, tym samym wyznaczając 12-letnie szczyty. Naprawdę znajdujemy się w niezwykłym momencie historii. Nie możemy zrobić nic innego, jak ostatnie maksima uznać za najbliższy opór. Mimo wszystko w ostatnich dniach złoty dostał wreszcie chwilę oddechu, wybijając dołem korytarz wzrostowy i schodząc poniżej 4,67 zł. To właśnie w tym miejscu powinniśmy szukać teraz najbliższego wsparcia. Część ekspertów wiąże ten zwrot ze słowną interwencją prezesa Glapińskiego, który wreszcie zaniepokoił się zachowaniem krajowej waluty. Jednak moim zdaniem zaufanie do naszej władzy monetarnej jest na tak niskim poziomie, że wypowiedzi szefa NBP należy uznać tylko za pretekst do korekty. Korekty, która powinna być czymś wręcz naturalnym przy tak mocnej wcześniejszej przecenie. Wytchnienie nie trwało jednak długo, a doniesienia o nowym wariancie koronawirusa ponownie wysysają kapitał z PLN. Kurs bardzo mocno odbija na północ i jeśli uda mu się wrócić w koleiny wcześniejszego korytarza wzrostowego, to trzeba będzie rozważać wybicie ostatnich szczytów. Wolę nawet nie myśleć i nie spekulować, gdzie może nas to doprowadzić…
Mocne zamknięcie tygodniaJeszcze wczoraj zapowiadało się, że ten tydzień zakończy się relatywnie spokojnie. W wyniku wiadomości o nowej odmianie koronawirusa mamy jednak niespodziewaną promocję na złotego. Zwykle waluty nie brały udziału w Black Friday.
Korekta na dolarze po Święcie Dziękczynienia
Amerykanie świętowali wczoraj i było to widać na parach związanych z dolarem. Żeby było jeszcze nudniej to nawet zwyczajowy punkt programu w czwartki, czyli publikację danych o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych, przeniesiono na środę. Swoją drogą dzięki temu jednemu dniu mniej w danych mieliśmy w środę rekordowo dobry wynik od początku pandemii. Za tydzień jednak będziemy mieć wyjątkowo słaby, bo będzie dzień więcej. Dzisiejszy dzień zaczął się od dość wyraźnej przeceny dolara. Traci na wartości około pół centa na razie. Warto jednak pamiętać, że jesteśmy przed otwarciem rynków za oceanem, więc to się może jeszcze mocno zmienić.
Funt traci mimo danych
Poznaliśmy wczoraj wartość indeksu sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii. Co interesujące, mamy spadki funta pomimo lepszych od oczekiwań danych. Indeks wyniósł 39 punktów, co jest wzrostem o 4 punkty wyższym od i tak optymistycznych oczekiwań. W przypadku takich indeksów ciężko chwycić punkt odniesienia czy to dużo, czy mało. Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to drugi najlepszy rezultat od początku pandemii. Nie zmienia to faktu, że funt jest w lekkim odwrocie w ostatnich dniach. Z drugiej strony w poprzednim tygodniu brytyjska waluta ustanowiła kolejne rekordy wartości względem euro od wyjścia ze struktur unijnych. Korekta po takim wydarzeniu nie jest niczym nadzwyczajnym.
Kolejna panika na giełdach?
Piątkowy poranek rozpoczął się od gwałtownego tąpnięcia na rynkach. Giełdy europejskie otworzyły się 2-3% niżej. Analitycy wiążą to z informacjami o nowej mutacji koronawirusa i potencjalnymi zagrożeniami dla gospodarki. Wraz ze spadkami na giełdach w dół idą też waluty rozwijających się państw. Traci zatem nie tylko polski złoty, ale również czeska korona i forint węgierski. W rezultacie tego ruchu euro ponownie osiągnęło 4,70 zł. Jak to często ma miejsce w sytuacjach silnych emocji, inwestorzy przenoszą swoje środki na franka. Nie może zatem dziwić, że frank znów atakuje poziom 4,50 zł.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Dolar już nie osłabia złotegoOstatnie umocnienia dolara nie pociągnęły za sobą osłabienia polskiej waluty. Złotówka zyskuje na fali spekulacji o działaniach RPP oraz zwykłej realizacji zysków z ostatniego ruchu.
Za oceanem bez zmian
Wczorajsze dane makroekonomiczne publikowane w USA nie były złe. Nie były jednak tak dobre, by uzasadniać pogłębianie ostatnich rekordów, a to właśnie miało miejsce. Dzień zaczął się od zgodnego z oczekiwaniami indeksu instytutu IFO w Niemczech. Następnie poznaliśmy rewizje danych o PKB w USA, która okazała się o symboliczne 0,1% niższa od oczekiwań. Zamówienia na dobra bez środków transportu pokryły się z oczekiwaniami, za to te na dobra trwałego użytku delikatnie spadły. Z drugiej strony odrobinę lepiej od oczekiwań wypadł raport na temat dochodów i wydatków Amerykanów oraz Raport Uniwersytetu Michigan. Jednym słowem odbyło się mniej więcej to, czego oczekiwali analitycy. Ciężko powiedzieć, dlaczego zatem dolar umocnił się o kolejne pół centa względem euro. Najwyraźniej inwestorzy uznali, że dane pozwalają utrzymać korzystny trend dla amerykańskiej gospodarki.
Złoty odzyskuje siły
Polska waluta drugi dzień z rzędu łapie oddech. Opublikowana wczoraj podaż pieniądza, która zresztą rośnie szybciej od oczekiwań, nie jest tutaj raczej odpowiedzialna za żaden istotny element tego ruchu. Najczęściej wskazywana jest realizacja zysków. Skoro euro podrożało o 2,5% w ciągu dwóch tygodni, to wielu inwestorom zaczęły puszczać nerwy i zaczęli sprzedawać chcąc zainkasować dobry zysk. Złotemu pomagają też członkowie RPP, którzy sugerują przyspieszenie wzrostu stóp procentowych.
Nowa Zelandia podnosi stopy
Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami Nowa Zelandia podniosła stopy procentowe. Główna stawka wzrosła z 0,5% na 0,75%. Należy zwrócić uwagę, że powodem podwyżki, podobnie jak w innych krajach jest rosnąca inflacja. W tym wypadku wzrosła ona jednak zaledwie do 4,9%, co na tle innych krajów nie jest jeszcze dramatem. Rynki oczekiwały większej stanowczości, o czym najlepiej świadczy reakcja kursu dolara nowozelandzkiego, który wyraźnie traci względem swojego amerykańskiego kolegi. Co ciekawe, sam Królewski Bank Nowej Zelandii informuje o tym, że w przyszłym roku stopy procentowe powinny osiągnąć tam 2%, a docelowo sięgnąć 3%. Rynki spodziewały się jednak szybszych wzrostów, co spowodowało odwrót od dolara nowozelandzkiego.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Korekta na walutach – Komentarz walutowy z dnia 24.11.2021W silnych ruchach prędzej czy później pojawia się korekta. Nie inaczej było wczoraj wieczorem i dzisiaj rano. Nie do końca wiadomo, z czym ją łączyć, aczkolwiek dla osób zmuszonych kupić walutę jest to z pewnością dobra wiadomość.
Lepsze dane z Polski
Poznaliśmy wczoraj lepsze od oczekiwań dane na temat zarówno sprzedaży detalicznej, jak i produkcji budowlano-montażowej. Biorąc pod uwagę, co dzieje się na rynku nieruchomości, to i tak 4,2% wzrostu produkcji wydaje się nie być tak wysokim wynikiem. Sprzedaż detaliczna rośnie o 14,4%, co z kolei biorąc pod uwagę ilość transferów pieniężnych do gospodarki, nie powinno aż tak dziwić. Dane te pozwoliły wczoraj co najwyżej chwilowo ustabilizować złotego.
Indeksy koniunktury jednak lepsze w Europie
Wczorajsze odczyty indeksów koniunktury nie zszokowały rynków. W Europie mieliśmy zarówno subindeks przemysłowy, jak i usługowy powyżej oczekiwań. Oba znajdują się w przedziale 55-60 pkt, czyli wskazują na wyraźną przewagę optymistów nad pesymistami. W USA oba wyniki również są w tym przedziale, jednak odczyty nie są lepsze od oczekiwań. Przemysłowy wypadł realnie równie, za to usługi prezentują się gorzej. Dane te spowodowały wczoraj drobną korektę na EURUSD, jednakże dzisiaj dolar znów zyskuje.
Chwila oddechu na walutach
Polski złoty po fatalnych dwóch tygodniach w końcu dzisiaj od rana odzyskuje trochę wartości. Problem w tym, że powodem odbicia jest raczej realizacja zysków z dotychczasowego ruchu niż realna poprawa sytuacji. Pandemicznie dalej wyglądamy fatalnie, a patrząc w kalendarz, to jeżeli szybko nie uchwalimy restrykcji, to nie uchwalimy ich wcale. Mało prawdopodobny jest lockdown na najważniejsze święto w kraju. Z drugiej strony euro spadło już z wczorajszych szczytów powyżej 4,72 zł poniżej poziomu 4,68 zł. Dolar potaniał relatywnie niewiele, aczkolwiek poziom 4,17 zł to i tak dużo lepiej niż wczorajsze otarcia o 4,20 zł. Dobrą wiadomość otrzymali kredytobiorcy frankowi, gdzie zamiast 4,50 zł oglądają okolice 4,45 zł. Zmiany wyglądają na duże, ale żebyśmy mogli mówić o stabilizacji, potrzebne by było jeszcze kilka takich dni.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wzrost PKB,
14:30 – USA – zamówienia na dobra,
16:00 – USA – Raport Uniwersytetu Michigan.
Jak słaby może być złoty?Ostatnie dni pokazują, że rynek zmienił wyraźnie zdanie na temat wyceny złotego. Z dnia na dzień polska waluta traci po 1-2 grosze, co jasno wskazuje, że takie tempo nie powinno być długo utrzymane.
Szaleństwo trwa
Poniedziałek był kolejnym dniem odwrotu inwestorów od walut naszego regionu. Z danych makroekonomicznych opublikowano wczoraj tylko sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA. Lepsze dane po raz kolejny doprowadziły do kolejnego umacniania się dolara. To z kolei powoduje odsysanie kapitału z naszej części świata. Rezultatem tego jest słabość nie tylko złotego, ale również innych walut naszego regionu. W rezultacie wczoraj złamano kilka psychologicznych barier na rynku. Euro kosztuje powyżej 4,70 zł. Frank przekroczył granicę 4,50 zł. Funt przebił z kolei 5,60 zł, a dolar wyceniany był niemal po 4,20 zł.
Produkcja przemysłowa w Polsce
Analitycy spodziewali się wyraźnego spowolnienia wzrostu produkcji przemysłowej w Polsce. Jeszcze miesiąc temu był to wzrost o 8,8%, na październik oczekiwania analityków wyniosły zaledwie 5,4%. Faktyczny odczyt wyniósł jednak 7,8%. Jest to zatem jednocześnie wynik wyraźnie lepszy od oczekiwań, ale równocześnie jest to spadek o 1%. Dlaczego analitycy oczekiwali tak dużego spadku? Powodem jest przerywanie łańcuchów dostaw oraz problemy na produkcji wynikające z brakiem towarów. Te jednak nie były aż tak uciążliwe, jak sądzono. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, dane te nie miały jednak większego wpływu na złotego.
Korekta cen surowców
Wraz ze wzrostem zachorowań na COVID w dół idzie nie tylko ropa naftowa. Strach przed lockdownem powoduje, że wyceny innych surowców również spadły od październikowych szczytów. Mowa tutaj zarówno o innych surowcach energetycznych, jak chociażby węgiel czy metale przemysłowe. W dół poszła zarówno stal, jak i miedź. Nie są to jeszcze spadki, które negują wzrosty cen w pandemii. W dłuższym okresie urealnienie cen surowców powinno być bodźcem stabilizującym ceny w gospodarkach. Nie oznacza to oczywiście od razu końca inflacji, po prostu jeden z bodźców słabnie.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
15:45 – USA – indeks PMI dla przemysłu,
16:00 – USA – indeks FED z Richmont.
Euro sięga 4,70Szaleństwo na wyprzedaży złotego trwa nadal. Internetowy żart z inflacji, że nie wszystko jest drogie, bo przecież złoty tanieje, z dnia na dzień staje się bardziej prawdziwy.
Rynek pracy w Polsce
Piątek przyniósł nam dwa ważne odczyty. Z jednej strony wzrost zatrudnienia, który cały czas jest dodatni i wynosi obecnie 0,5% rocznie, potwierdzając stabilizację rynku pracy w pandemii. Z drugiej strony mamy wzrost wynagrodzeń, które nie rosną aż tak szybko, jak oczekiwali analitycy. Wzrost o 8,4% w ciągu roku to owszem nie 8,9%, ale nadal na szczęście więcej niż inflacja. Przynajmniej obecnie. Dane te powinny być niekorzystne dla złotego, jednakże biorąc pod uwagę odchylenie od oczekiwań, nie jest to obecnie znaczący czynnik mający wpływ na złotego.
Polska waluta pod presją
Złotówka od wielu dni, podobnie jak inne waluty naszego regionu, jest pod wyraźną presją. W piątek doszło jednak do kolejnych silnych ruchów. Było to spowodowane dwoma kwestiami. Po pierwsze znaczne umocnienie dolara względem euro po raz kolejny zasysało kapitał z Europy. Po drugie koniec tygodnia powodował, że nie wiedząc, co się wydarzy w weekend, inwestorzy woleli pozostawić środki w bezpieczniejszych walutach. Z tego powodu złoty był wyraźnie w odwrocie, a frank i dolar, uchodzące za bezpieczne przystanie tylko umacniały swoje wieloletnie maksima.
Rozwój pandemii dusi ceny ropy
Gwałtowny wzrost zachorowań ma jeden podstawowy wpływ na rynki walutowe. Boją się one wpływu lockdownu na gospodarkę. To właśnie zamykanie biznesów lub ludzi w domach jest obecnie głównym lękiem inwestorów, który w wielu krajach już teraz się materializuje. Do tego dochodzi okres przedświąteczny, który w handlu zawsze jest wyraźnie bardziej aktywny. Sytuacja ta ma wpływ również na ceny ropy. Potencjał spadku aktywności ekonomicznej oraz ograniczenia w poruszaniu powodują, że długotrwałe prognozy cen ropy spadają, to z kolei powoduje, że ceny ropy od ostatnich szczytów obsunęły się w ciągu dwóch tygodni o ponad 10%.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 – USA – sprzedaż domów na rynku wtórnym.
Siła dolara Kolejny pokaz siły dolara amerykańskiego nie daje wyjścia inwestorom, którzy lokowali kapitał w waluty rynków wschodzących. Dominuje więc wyprzedaż i to nie tylko PLN, ale także innych walut EM, jak CZK czy HUF. Złoty w relacji do euro przebija maksimum z zeszłego roku i dobija dzisiaj do poziomu bliskiego 4,69, który był widziany ostatni raz ponad 10 lat temu podczas kryzysu finansowego. Nie można już wytykać złotemu problemów typu napiętej sytuacji na granicy z Białorusią, czy kolejnych konfliktów z UE. W tym momencie o słabości krajowej waluty decyduje przede wszystkim rynek zewnętrzny. Oczywiście nie można nie wspomnieć o fatalnej wiarygodności naszego banku centralnego. Winny jest przede wszystkim brak odpowiedniej komunikacji z rynkami odnośnie dalszych działań w polityce monetarnej. Do tego jeszcze rok temu prezes NBP przekonywał, że zbyt mocne ruchy na walutach powinny być wstrzymywane i w takim wypadku konieczne są interwencje. Teraz złoty silnie traci, a żadnych działań nie widać. Powód jest prosty i podobny jak przed rokiem, a więc wpłata zysku NBP do kasy państwa, której istotny element stanowi wycena rezerw walutowych. Już wiemy, że budżet zasili solidna kwota. Brawo Panie Prezesie, tylko czy tędy droga? Pamiętajmy, że słaba waluta to również czynnik proinflacyjny. Czy w kontekście wiarygodności na pewno chcemy pójść w ślady Turcji? Bądź co bądź jednak szef NBP zostanie zapewne uznany przez rząd za człowieka, który dba o finanse państwa i wspiera jego plany, a nagrodą będzie kolejna kadencja w fotelu prezesa rodzimego banku centralnego. EUR/PLN jest w silnym trendzie wzrostowym i poziom oporu należy szukać na ten moment na poziomie 4,70.
Wątpliwa interwencja NBP na złotymDolar amerykański nie zwalnia tempa. Kłopotów walut rynków wschodzących ciąg dalszy. EUR/PLN najwyżej od 12 lat, USD/PLN już na poziomie 4,15. Słaby złoty to również czynnik proinflacyjny. Czy załamanie na rynku akcji w USA może przynieść zmianę sytuacji na EUR/USD za sprawą odwracania transakcji carry trade? Funt czeka na decyzję BoE w grudniu.
Dzisiejszej analizy nie można zacząć inaczej, jak od omówienia sytuacji na głównej parze walutowej świata. Ostatnie mocne ruchy w dół wręcz wysysają kapitał z rynków wschodzących, w tym ze złotego. Od prezentacji najwyższej od 30 lat inflacji CPI w USA amerykańska waluta przeszła do zdecydowanej kontrofensywy i w relacji do większości walut dominuje. Nie może dziwić fakt, że nie inaczej jest w przypadku euro, skoro fundamenty w postaci polityki monetarnej są zdecydowanie na innych biegunach. Inwestorzy mocno spekulują, że Fed szybciej rozpocznie podwyżkę stóp procentowych i to nawet jeszcze podczas trwania procesu taperingu. Napędza to spadki EUR/USD, podtrzymywane również wzrostem rentowności amerykańskich obligacji. Pod kątem technicznym wydawało się, że solidnym wsparciem będzie zniesienie Fibo 61,8 pkt w okolice właśnie 1,13. Wczoraj nastąpiło nawet lekkie odbicie od tego poziomu, ale korekta była bardzo krótka, a w tym wypadku decydują fundamenty, a nie technika. O sile dolara analitycy powiedzieli już niemal wszystko w ostatnich dniach, więc może warto spojrzeć trochę od innej strony i poszukać zagrożeń dla kontynuacji umocnienia zielonego. Na pierwszy plan wysunąłbym oczywiście dane makro, które mogą powstrzymać Fed z szybszymi decyzjami odnośnie podwyższania kosztu pieniądza. Jak choćby niższa inflacja, która mogłaby wykazywać stabilizację, czy też np. słabsze tempo wzrostu gospodarczego. Po drugie świat ciągle zmaga się z pandemią, która aktualnie daje o sobie znać na Starym Kontynencie i niewykluczone, że znów uderzy w USA. I po trzecie wcale niemniej ważna rzecz, a więc transakcje carry trade na rynku. Inwestorzy zaciągają kredyty tam, gdzie jest niski procent, by poszukać wyższych stóp zwrotu. Jeśli tanio, to na pierwszy rzut oka pojawia się kredyt w euro. Taki gracz sprzedaje więc euro, kupując inne aktywa, choćby dolara, żeby inwestować w akcje np. z Wall Street. Efekt? Popyt na USD powoduje umocnienie, wyprzedaż EUR spadek kursu. Tyle tylko, że to wszystko do czasu aż trwa hossa na rynku. Jeśli się załamie, wtedy inwestor musi z powrotem kupić euro, by spłacić kredyt. Sytuacja taka była widziana już podczas wybuchu pandemii w kilka miesięcy po jej rozpoczęciu. Nagle obserwowaliśmy spory zwrot EUR/USD właśnie z tego powodu. Niewykluczone, że podobna sytuacja będzie miała miejsce i teraz. Niemniej jednak, podsumowując, fundamentalnie EUR/USD ma szansę zejść do poziomu 1,10.