"Zielony" traci moc Jeszcze poważniejsza przecena dostrzegalna jest na USD/PLN. Nie powinno to dziwić przy takiej mocy „zielonego” na szerokim rynku. Kurs dolara zaczynał listopad w okolicy 3,94 zł i jeszcze wtedy wszyscy się zastanawiali, czy lub kiedy dojdzie do wybicia okrągłych 4 zł. Z perspektywy czasu takie rozważania należy uznać za śmiech rzeczywistości z oczekiwań. Kurs wystrzelił na północ jak rakieta i nie brał żadnych jeńców. To po prostu historia upadku złotego w przepaść. W ten sposób w 3 tygodnie pokonaliśmy dystans 25 groszy! Zatrzymaliśmy się dopiero lekko poniżej 4,20 zł, wyznaczając równocześnie tegoroczne maksima i najbliższy opór. Na szczęście dla złotego USD na razie wyczerpał paliwo do dalszej aprecjacji i kurs dolara znalazł się obecnie w trendzie bocznym, który od góry ograniczony jest ostatnim szczytem, a od dołu wspierają go okolice 4,16 zł. Jeżeli doszłoby do zejścia poniżej tego poziomu, to możliwy jest marsz w kierunku nawet 4,10 zł. Jednak na ten moment jest to mało prawdopodobny scenariusz. Już szybciej należy spodziewać się wybicia górą, które wtedy może zwiastować próbę podejścia do 4,30 zł (maksima z początku pandemii). Najgorsze w tej sytuacji jest to, że prawie nic nie zależy od złotego, a wiele jest w rękach dolara i to on będzie rozdawał karty. W mojej opinii nawet kolejna podwyżka stóp procentowych w Polsce może mieć żadne albo chwilowe przełożenie na pozycję PLN. Wszystko przez bliską zeru wiarygodność naszej władzy monetarnej. Ma ona jednak w ręku pewne narzędzie, a mianowicie fizyczną interwencję na rynku walutowym. Takowej zresztą dokonał bank centralny pod koniec zeszłego roku, ale wtedy chodziło o osłabienie złotego, dzięki czemu NBP mógł wpłacić większy zysk do budżetu państwa. Przy ogłoszonych właśnie nowych wydatkach rządowych związanych z tarczą antyinflacyjną odwrotny ruch wydaje się coraz mniej możliwy.
EUR (Euro)
Przecena złotegoPrzecena złotego jest w ostatnich tygodniach czymś, co jeszcze chwile temu wydawało się niewyobrażalnym. W tej chwili PLN jest jedną z najsłabszych walut, często przebija go tylko upadła lira, która chyba powinna powoli wypaść z koszyka EM. Kurs euro w 3 tygodnie poszybował o 15 groszy, a wspomnienie 4,57 zł wydaje się teraz ponurym żartem. W ten sposób dotarliśmy w okolice 4,72 zł, tym samym wyznaczając 12-letnie szczyty. Naprawdę znajdujemy się w niezwykłym momencie historii. Nie możemy zrobić nic innego, jak ostatnie maksima uznać za najbliższy opór. Mimo wszystko w ostatnich dniach złoty dostał wreszcie chwilę oddechu, wybijając dołem korytarz wzrostowy i schodząc poniżej 4,67 zł. To właśnie w tym miejscu powinniśmy szukać teraz najbliższego wsparcia. Część ekspertów wiąże ten zwrot ze słowną interwencją prezesa Glapińskiego, który wreszcie zaniepokoił się zachowaniem krajowej waluty. Jednak moim zdaniem zaufanie do naszej władzy monetarnej jest na tak niskim poziomie, że wypowiedzi szefa NBP należy uznać tylko za pretekst do korekty. Korekty, która powinna być czymś wręcz naturalnym przy tak mocnej wcześniejszej przecenie. Wytchnienie nie trwało jednak długo, a doniesienia o nowym wariancie koronawirusa ponownie wysysają kapitał z PLN. Kurs bardzo mocno odbija na północ i jeśli uda mu się wrócić w koleiny wcześniejszego korytarza wzrostowego, to trzeba będzie rozważać wybicie ostatnich szczytów. Wolę nawet nie myśleć i nie spekulować, gdzie może nas to doprowadzić…
Upadek złotegoSytuacja na eurodolarze, nieskoordynowane działania RPP, połączone z niezwykle chaotyczną komunikacją władzy monetarnej, wciąż oddalająca się perspektywa wypłaty unijnych środków i wreszcie sytuacja epidemiologiczna w kraju i pandemiczna na świecie. Polski złoty dźwiga na sobie ogromny ciężar i nie może dziwić, że się pod nim ugina. Skala przeceny naszej waluty jest w ostatnich tygodniach zatrważająca.
Jednak zanim przejdziemy do złotego, warto spojrzeć na zachowanie głównej pary walutowej świata, które w sporej mierze determinuje obraz PLN na rynku. Aprecjacja dolara trwa już tak naprawdę od początku września, ale w listopadzie mocno przyspieszyła. Spadek kursu EUR/USD w 3 tygodnie o 4 centy nie jest czymś obserwowanym często. Może w trakcie wybuchu jakiegoś kryzysu, w obliczu nowych i nieprzewidzianych zagrożeń, jednak w tej chwili nie mamy do czynienia z taką sytuacją. Dlatego za główny czynnik większość analityków w tej chwili podaje oddalanie się obu brzegów Atlantyku w kontekście polityki monetarnej. Fed rozpoczął już tapering, oczekuje się od niego podwyżek stóp procentowych w przyszłym roku. Za to EBC nie chce nawet słyszeć o jakimkolwiek zacieśnianiu i nic nie wskazuje na to, aby miało się ono wydarzyć szybciej niż w 2023-2024 roku. Dla kapitału jest to jasny sygnał, że powinien kierować się za ocean i tak też robi. Kurs pokonywał bez większych problemów kolejne poziomy i zatrzymał się dopiero przy 1,12 $, które należy w tym momencie uznać za realne wsparcie. W tej chwili możemy zauważyć wybicie górą z korytarza spadkowego i wyraźny sygnał w ucieczce na północ. W normalnych okolicznościach można by to uznać po prostu za odreagowanie, korektę, ale najnowsze informacje o bardzo niebezpiecznym, nowym wariancie koronawirusa dają nam trochę inną perspektywę. Co ciekawe, w obliczu zagrożenia dolar powinien pokazać swój walor safe haven, jednak nie tym razem. Dlaczego? Należy wrócić do kontekstu polityki monetarnej. Jeśli nowy wariant rzeczywiście okaże się tak groźny, jak wskazują pierwsze doniesienia, to może on wyraźnie wpłynąć na perspektywy globalnego i amerykańskiego odbicia gospodarczego. A wtedy Fed będzie zmuszony do przesunięcia w czasie swoich planów zmiany polityki monetarnej. A to w połączeniu z już tak silną pozycją dolara w ostatnim czasie powoduje odpływ kapitału z USD. Czy to już pewny zwrot? Moim zdaniem dopiero wyjście powyżej 1,135 $ będzie wyraźnym sygnałem do trwalszej zmiany trendu.
Dolar już nie osłabia złotegoOstatnie umocnienia dolara nie pociągnęły za sobą osłabienia polskiej waluty. Złotówka zyskuje na fali spekulacji o działaniach RPP oraz zwykłej realizacji zysków z ostatniego ruchu.
Za oceanem bez zmian
Wczorajsze dane makroekonomiczne publikowane w USA nie były złe. Nie były jednak tak dobre, by uzasadniać pogłębianie ostatnich rekordów, a to właśnie miało miejsce. Dzień zaczął się od zgodnego z oczekiwaniami indeksu instytutu IFO w Niemczech. Następnie poznaliśmy rewizje danych o PKB w USA, która okazała się o symboliczne 0,1% niższa od oczekiwań. Zamówienia na dobra bez środków transportu pokryły się z oczekiwaniami, za to te na dobra trwałego użytku delikatnie spadły. Z drugiej strony odrobinę lepiej od oczekiwań wypadł raport na temat dochodów i wydatków Amerykanów oraz Raport Uniwersytetu Michigan. Jednym słowem odbyło się mniej więcej to, czego oczekiwali analitycy. Ciężko powiedzieć, dlaczego zatem dolar umocnił się o kolejne pół centa względem euro. Najwyraźniej inwestorzy uznali, że dane pozwalają utrzymać korzystny trend dla amerykańskiej gospodarki.
Złoty odzyskuje siły
Polska waluta drugi dzień z rzędu łapie oddech. Opublikowana wczoraj podaż pieniądza, która zresztą rośnie szybciej od oczekiwań, nie jest tutaj raczej odpowiedzialna za żaden istotny element tego ruchu. Najczęściej wskazywana jest realizacja zysków. Skoro euro podrożało o 2,5% w ciągu dwóch tygodni, to wielu inwestorom zaczęły puszczać nerwy i zaczęli sprzedawać chcąc zainkasować dobry zysk. Złotemu pomagają też członkowie RPP, którzy sugerują przyspieszenie wzrostu stóp procentowych.
Nowa Zelandia podnosi stopy
Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami Nowa Zelandia podniosła stopy procentowe. Główna stawka wzrosła z 0,5% na 0,75%. Należy zwrócić uwagę, że powodem podwyżki, podobnie jak w innych krajach jest rosnąca inflacja. W tym wypadku wzrosła ona jednak zaledwie do 4,9%, co na tle innych krajów nie jest jeszcze dramatem. Rynki oczekiwały większej stanowczości, o czym najlepiej świadczy reakcja kursu dolara nowozelandzkiego, który wyraźnie traci względem swojego amerykańskiego kolegi. Co ciekawe, sam Królewski Bank Nowej Zelandii informuje o tym, że w przyszłym roku stopy procentowe powinny osiągnąć tam 2%, a docelowo sięgnąć 3%. Rynki spodziewały się jednak szybszych wzrostów, co spowodowało odwrót od dolara nowozelandzkiego.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Korekta na walutach – Komentarz walutowy z dnia 24.11.2021W silnych ruchach prędzej czy później pojawia się korekta. Nie inaczej było wczoraj wieczorem i dzisiaj rano. Nie do końca wiadomo, z czym ją łączyć, aczkolwiek dla osób zmuszonych kupić walutę jest to z pewnością dobra wiadomość.
Lepsze dane z Polski
Poznaliśmy wczoraj lepsze od oczekiwań dane na temat zarówno sprzedaży detalicznej, jak i produkcji budowlano-montażowej. Biorąc pod uwagę, co dzieje się na rynku nieruchomości, to i tak 4,2% wzrostu produkcji wydaje się nie być tak wysokim wynikiem. Sprzedaż detaliczna rośnie o 14,4%, co z kolei biorąc pod uwagę ilość transferów pieniężnych do gospodarki, nie powinno aż tak dziwić. Dane te pozwoliły wczoraj co najwyżej chwilowo ustabilizować złotego.
Indeksy koniunktury jednak lepsze w Europie
Wczorajsze odczyty indeksów koniunktury nie zszokowały rynków. W Europie mieliśmy zarówno subindeks przemysłowy, jak i usługowy powyżej oczekiwań. Oba znajdują się w przedziale 55-60 pkt, czyli wskazują na wyraźną przewagę optymistów nad pesymistami. W USA oba wyniki również są w tym przedziale, jednak odczyty nie są lepsze od oczekiwań. Przemysłowy wypadł realnie równie, za to usługi prezentują się gorzej. Dane te spowodowały wczoraj drobną korektę na EURUSD, jednakże dzisiaj dolar znów zyskuje.
Chwila oddechu na walutach
Polski złoty po fatalnych dwóch tygodniach w końcu dzisiaj od rana odzyskuje trochę wartości. Problem w tym, że powodem odbicia jest raczej realizacja zysków z dotychczasowego ruchu niż realna poprawa sytuacji. Pandemicznie dalej wyglądamy fatalnie, a patrząc w kalendarz, to jeżeli szybko nie uchwalimy restrykcji, to nie uchwalimy ich wcale. Mało prawdopodobny jest lockdown na najważniejsze święto w kraju. Z drugiej strony euro spadło już z wczorajszych szczytów powyżej 4,72 zł poniżej poziomu 4,68 zł. Dolar potaniał relatywnie niewiele, aczkolwiek poziom 4,17 zł to i tak dużo lepiej niż wczorajsze otarcia o 4,20 zł. Dobrą wiadomość otrzymali kredytobiorcy frankowi, gdzie zamiast 4,50 zł oglądają okolice 4,45 zł. Zmiany wyglądają na duże, ale żebyśmy mogli mówić o stabilizacji, potrzebne by było jeszcze kilka takich dni.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wzrost PKB,
14:30 – USA – zamówienia na dobra,
16:00 – USA – Raport Uniwersytetu Michigan.
Jak słaby może być złoty?Ostatnie dni pokazują, że rynek zmienił wyraźnie zdanie na temat wyceny złotego. Z dnia na dzień polska waluta traci po 1-2 grosze, co jasno wskazuje, że takie tempo nie powinno być długo utrzymane.
Szaleństwo trwa
Poniedziałek był kolejnym dniem odwrotu inwestorów od walut naszego regionu. Z danych makroekonomicznych opublikowano wczoraj tylko sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA. Lepsze dane po raz kolejny doprowadziły do kolejnego umacniania się dolara. To z kolei powoduje odsysanie kapitału z naszej części świata. Rezultatem tego jest słabość nie tylko złotego, ale również innych walut naszego regionu. W rezultacie wczoraj złamano kilka psychologicznych barier na rynku. Euro kosztuje powyżej 4,70 zł. Frank przekroczył granicę 4,50 zł. Funt przebił z kolei 5,60 zł, a dolar wyceniany był niemal po 4,20 zł.
Produkcja przemysłowa w Polsce
Analitycy spodziewali się wyraźnego spowolnienia wzrostu produkcji przemysłowej w Polsce. Jeszcze miesiąc temu był to wzrost o 8,8%, na październik oczekiwania analityków wyniosły zaledwie 5,4%. Faktyczny odczyt wyniósł jednak 7,8%. Jest to zatem jednocześnie wynik wyraźnie lepszy od oczekiwań, ale równocześnie jest to spadek o 1%. Dlaczego analitycy oczekiwali tak dużego spadku? Powodem jest przerywanie łańcuchów dostaw oraz problemy na produkcji wynikające z brakiem towarów. Te jednak nie były aż tak uciążliwe, jak sądzono. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, dane te nie miały jednak większego wpływu na złotego.
Korekta cen surowców
Wraz ze wzrostem zachorowań na COVID w dół idzie nie tylko ropa naftowa. Strach przed lockdownem powoduje, że wyceny innych surowców również spadły od październikowych szczytów. Mowa tutaj zarówno o innych surowcach energetycznych, jak chociażby węgiel czy metale przemysłowe. W dół poszła zarówno stal, jak i miedź. Nie są to jeszcze spadki, które negują wzrosty cen w pandemii. W dłuższym okresie urealnienie cen surowców powinno być bodźcem stabilizującym ceny w gospodarkach. Nie oznacza to oczywiście od razu końca inflacji, po prostu jeden z bodźców słabnie.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
15:45 – USA – indeks PMI dla przemysłu,
16:00 – USA – indeks FED z Richmont.
Euro sięga 4,70Szaleństwo na wyprzedaży złotego trwa nadal. Internetowy żart z inflacji, że nie wszystko jest drogie, bo przecież złoty tanieje, z dnia na dzień staje się bardziej prawdziwy.
Rynek pracy w Polsce
Piątek przyniósł nam dwa ważne odczyty. Z jednej strony wzrost zatrudnienia, który cały czas jest dodatni i wynosi obecnie 0,5% rocznie, potwierdzając stabilizację rynku pracy w pandemii. Z drugiej strony mamy wzrost wynagrodzeń, które nie rosną aż tak szybko, jak oczekiwali analitycy. Wzrost o 8,4% w ciągu roku to owszem nie 8,9%, ale nadal na szczęście więcej niż inflacja. Przynajmniej obecnie. Dane te powinny być niekorzystne dla złotego, jednakże biorąc pod uwagę odchylenie od oczekiwań, nie jest to obecnie znaczący czynnik mający wpływ na złotego.
Polska waluta pod presją
Złotówka od wielu dni, podobnie jak inne waluty naszego regionu, jest pod wyraźną presją. W piątek doszło jednak do kolejnych silnych ruchów. Było to spowodowane dwoma kwestiami. Po pierwsze znaczne umocnienie dolara względem euro po raz kolejny zasysało kapitał z Europy. Po drugie koniec tygodnia powodował, że nie wiedząc, co się wydarzy w weekend, inwestorzy woleli pozostawić środki w bezpieczniejszych walutach. Z tego powodu złoty był wyraźnie w odwrocie, a frank i dolar, uchodzące za bezpieczne przystanie tylko umacniały swoje wieloletnie maksima.
Rozwój pandemii dusi ceny ropy
Gwałtowny wzrost zachorowań ma jeden podstawowy wpływ na rynki walutowe. Boją się one wpływu lockdownu na gospodarkę. To właśnie zamykanie biznesów lub ludzi w domach jest obecnie głównym lękiem inwestorów, który w wielu krajach już teraz się materializuje. Do tego dochodzi okres przedświąteczny, który w handlu zawsze jest wyraźnie bardziej aktywny. Sytuacja ta ma wpływ również na ceny ropy. Potencjał spadku aktywności ekonomicznej oraz ograniczenia w poruszaniu powodują, że długotrwałe prognozy cen ropy spadają, to z kolei powoduje, że ceny ropy od ostatnich szczytów obsunęły się w ciągu dwóch tygodni o ponad 10%.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 – USA – sprzedaż domów na rynku wtórnym.
Siła dolara Kolejny pokaz siły dolara amerykańskiego nie daje wyjścia inwestorom, którzy lokowali kapitał w waluty rynków wschodzących. Dominuje więc wyprzedaż i to nie tylko PLN, ale także innych walut EM, jak CZK czy HUF. Złoty w relacji do euro przebija maksimum z zeszłego roku i dobija dzisiaj do poziomu bliskiego 4,69, który był widziany ostatni raz ponad 10 lat temu podczas kryzysu finansowego. Nie można już wytykać złotemu problemów typu napiętej sytuacji na granicy z Białorusią, czy kolejnych konfliktów z UE. W tym momencie o słabości krajowej waluty decyduje przede wszystkim rynek zewnętrzny. Oczywiście nie można nie wspomnieć o fatalnej wiarygodności naszego banku centralnego. Winny jest przede wszystkim brak odpowiedniej komunikacji z rynkami odnośnie dalszych działań w polityce monetarnej. Do tego jeszcze rok temu prezes NBP przekonywał, że zbyt mocne ruchy na walutach powinny być wstrzymywane i w takim wypadku konieczne są interwencje. Teraz złoty silnie traci, a żadnych działań nie widać. Powód jest prosty i podobny jak przed rokiem, a więc wpłata zysku NBP do kasy państwa, której istotny element stanowi wycena rezerw walutowych. Już wiemy, że budżet zasili solidna kwota. Brawo Panie Prezesie, tylko czy tędy droga? Pamiętajmy, że słaba waluta to również czynnik proinflacyjny. Czy w kontekście wiarygodności na pewno chcemy pójść w ślady Turcji? Bądź co bądź jednak szef NBP zostanie zapewne uznany przez rząd za człowieka, który dba o finanse państwa i wspiera jego plany, a nagrodą będzie kolejna kadencja w fotelu prezesa rodzimego banku centralnego. EUR/PLN jest w silnym trendzie wzrostowym i poziom oporu należy szukać na ten moment na poziomie 4,70.
Wątpliwa interwencja NBP na złotymDolar amerykański nie zwalnia tempa. Kłopotów walut rynków wschodzących ciąg dalszy. EUR/PLN najwyżej od 12 lat, USD/PLN już na poziomie 4,15. Słaby złoty to również czynnik proinflacyjny. Czy załamanie na rynku akcji w USA może przynieść zmianę sytuacji na EUR/USD za sprawą odwracania transakcji carry trade? Funt czeka na decyzję BoE w grudniu.
Dzisiejszej analizy nie można zacząć inaczej, jak od omówienia sytuacji na głównej parze walutowej świata. Ostatnie mocne ruchy w dół wręcz wysysają kapitał z rynków wschodzących, w tym ze złotego. Od prezentacji najwyższej od 30 lat inflacji CPI w USA amerykańska waluta przeszła do zdecydowanej kontrofensywy i w relacji do większości walut dominuje. Nie może dziwić fakt, że nie inaczej jest w przypadku euro, skoro fundamenty w postaci polityki monetarnej są zdecydowanie na innych biegunach. Inwestorzy mocno spekulują, że Fed szybciej rozpocznie podwyżkę stóp procentowych i to nawet jeszcze podczas trwania procesu taperingu. Napędza to spadki EUR/USD, podtrzymywane również wzrostem rentowności amerykańskich obligacji. Pod kątem technicznym wydawało się, że solidnym wsparciem będzie zniesienie Fibo 61,8 pkt w okolice właśnie 1,13. Wczoraj nastąpiło nawet lekkie odbicie od tego poziomu, ale korekta była bardzo krótka, a w tym wypadku decydują fundamenty, a nie technika. O sile dolara analitycy powiedzieli już niemal wszystko w ostatnich dniach, więc może warto spojrzeć trochę od innej strony i poszukać zagrożeń dla kontynuacji umocnienia zielonego. Na pierwszy plan wysunąłbym oczywiście dane makro, które mogą powstrzymać Fed z szybszymi decyzjami odnośnie podwyższania kosztu pieniądza. Jak choćby niższa inflacja, która mogłaby wykazywać stabilizację, czy też np. słabsze tempo wzrostu gospodarczego. Po drugie świat ciągle zmaga się z pandemią, która aktualnie daje o sobie znać na Starym Kontynencie i niewykluczone, że znów uderzy w USA. I po trzecie wcale niemniej ważna rzecz, a więc transakcje carry trade na rynku. Inwestorzy zaciągają kredyty tam, gdzie jest niski procent, by poszukać wyższych stóp zwrotu. Jeśli tanio, to na pierwszy rzut oka pojawia się kredyt w euro. Taki gracz sprzedaje więc euro, kupując inne aktywa, choćby dolara, żeby inwestować w akcje np. z Wall Street. Efekt? Popyt na USD powoduje umocnienie, wyprzedaż EUR spadek kursu. Tyle tylko, że to wszystko do czasu aż trwa hossa na rynku. Jeśli się załamie, wtedy inwestor musi z powrotem kupić euro, by spłacić kredyt. Sytuacja taka była widziana już podczas wybuchu pandemii w kilka miesięcy po jej rozpoczęciu. Nagle obserwowaliśmy spory zwrot EUR/USD właśnie z tego powodu. Niewykluczone, że podobna sytuacja będzie miała miejsce i teraz. Niemniej jednak, podsumowując, fundamentalnie EUR/USD ma szansę zejść do poziomu 1,10.
Euro powyżej 4,68!Wspólna europejska waluta jest obecnie najdroższa od ponad dekady. Co gorsze, patrząc na obecną sytuację, jest duże pole do dalszego pogarszania się sytuacji.
Dobre dane z USA
Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA kolejny już tydzień stabilizuje się poniżej poziomu 270 tysięcy. Jesteśmy zatem znów w okolicach, w których ten parametr może udawać, że jest w normie przedpandemicznej. Spadająca liczba wniosków to oczywiście dobra informacja dla rynku sugerująca, że można spodziewać się dalszego spadku stopy bezrobocia. Już teraz jesteśmy na poziomach z 2017 roku zatem ciężko mówić o problemie, ale patrząc na dynamikę spadków, zasadnym jest oczekiwanie dalszych obniżek. Te dobre dane odpowiadają za umacnianie się dolara na rynku.
Dolar znów zyskuje
Dzisiaj od rana mamy wysoką aktywność inwestorów na parze EURUSD. Zdecydowanie przeważa strona kupująca, co powoduje, że dolar zyskuje wyraźnie na wartości. Od rana jest już to prawie 1 cent. To właśnie ten ruch jest kolejnym problemem dla polskiego złotego. Dolar wyceniany jest już po 4,15 zł, a euro przebiło 4,68 zł. Odwrót od polskiej waluty jest wynikiem ucieczki kapitału z Europy, który dotyczy nie tylko strefy euro, ale również gospodarek powiązanych. Im silniejsza waluta, tym mniej traci, przez co widzimy również dzisiaj wieloletnie maksima zarówno na franku szwajcarskim, jak i na funcie.
Historyczne minima liry
Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami w Turcji doszło do obniżek stóp procentowych. Z punktu widzenia makroekonomii, którą znamy obniżanie stóp procentowych w sytuacji, gdy inflacja rośnie i przekracza stopę nominalną o niemal 4%, nie jest dobrym rozwiązaniem. W Turcji obowiązuje jednak inne podejście lansowane przez prezydenta Erdogana. Wierzą tam, że to wysokie stopy procentowe podnoszą inflację. Nie wiadomo, jakie jest uzasadnienie takiego procesu, ale w myśl tej teorii obniżono stawkę z 16% na 15%. Na reakcję rynków nie trzeba było czekać. Za jedno euro płaci się już 12,5 liry. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę tamtejsze odważne eksperymenty gospodarcze, niby nie, ale na początku roku było to jednak 9 lir za euro.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Ropa taniejeNa rynkach widać spory niepokój wywołany rozwojem obecnej fali zachorowań na COVID. W każdej złej sytuacji znajdzie się jednak jakiś pozytyw. Tym jest spadek cen ropy naftowej, co powinno stabilizować ceny paliw.
Turcja znów zaskoczy?
Turecka polityka monetarna to coś, co od dawna zaskakuje analityków. Dzisiaj mamy kolejne posiedzenie i wszystko wskazuje na to, że pomimo blisko 20% inflacji nad Bosforem stopy procentowe zostaną obniżone o 1% (z 16% na 15%). Decyzja ta powinna wzbudzić spore zdumienie w czytelniku, gdyż wszystkie inne banki centralne podnoszą stopy procentowe, aby walczyć z inflacją. W Turcji jednak prezydent Erdogan z uporem twierdzi, że to właśnie wysokie stopy procentowe powodują inflację. Z drugiej strony realna stopa procentowa, czyli ta po uwzględnieniu inflacji i tak będzie mniej ujemna niż w Polsce…
Frank najsilniejszy względem euro od 2015 roku
W trudnych czasach inwestorzy mają skłonność do chowania swoich środków w tak zwanych bezpiecznych przystaniach. W sumie nie wiadomo, dlaczego inwestycja we franka szwajcarskiego ma być dobrą inwestycją, ale patrząc na to jak wielu inwestorów lokuje tam swoje środki, mamy samospełniającą się przepowiednie. Rosnące inwestycje umacniają przecież wycenę. Coś takiego mamy właśnie na rynku. W rezultacie frank szwajcarski zbliża się do przebicia poziomu franka i 5 centymów za jedno euro. Już teraz jest najdroższy od ponad 5 lat. Biorąc jednak pod uwagę to, co działo się na rynku w styczniu 2015 roku, rekord wszechczasów z tamtego okresu przez wiele kwartałów powinien być niezagrożony. To właśnie maksima euro względem franka powodują, że frank jest również wyjątkowo drogi względem złotego.
Przecena ropy
Jeden z głównych czynników zwiększających inflację, czyli wzrost cen surowców energetycznych w ostatnich dniach wyraźnie spowolnił. Jeszcze tydzień temu baryłka ropy notowana w Nowym Jorku kosztowała niemal 85 dolarów dzisiaj jest to zaledwie 77 dolarów. Analitycy wskazują na niepewność względem popytu w kolejnych miesiącach. Istotnym elementem jest tu COVID, temat łączony obecnie z niemal wszystkim na rynkach. Tutaj jednak należy pamiętać, że jeżeli obecna tendencja wzrostowa zachorowań się utrzyma, wkrótce znów zobaczymy lockdowny. Te z kolei przekładają się na niższe zapotrzebowanie na paliwo.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
12:00 – Turcja – decyzja w sprawie stóp procentowych.
Funt najdroższy od ponad 5 latZłotówka wciąż jest w odwrocie z powodu ucieczki kapitału ze strefy euro. Zyskuje nie tylko dolar, któremu dane pozwalają osiągać kolejne szczyty. Na fali wzrostu oczekiwań podwyżek stóp w górę idzie funt i notuje istotne rekordy.
Lepsze dane pchają dolara
Ostatnimi dniami niemal codziennie widzimy nowe szczyty dolara. Wczorajsze zawdzięczamy najprawdopodobniej dobrym danym makroekonomicznym. Sprzedaż detaliczna rośnie o 1,7% wobec oczekiwanych 1,4%. Z kolei produkcja przemysłowa wzrosła o 1,6% wobec oczekiwanych 0,7%. Efektem tych danych jest dalsze umacnianie się dolara. Za jedno euro płaci się już tylko dolara i trzynaście centów. Dolar drożeje również względem złotego. Jego cena osiągnęła dzisiaj już 4,12 zł.
Wzrost cen na Wyspach
Rano poznaliśmy wskaźnik inflacji w Wielkiej Brytanii. Jak niemal wszystkie odczyty w tym miesiącu również ten przekroczył oczekiwania analityków. Ceny rosną o 4,2% w ujęciu rocznym, co jest wzrostem o ponad procent w skali miesiąca. Analitycy przyjmują to jednak za dobrą wiadomość, widząc przestrzeń do podwyżek stóp procentowych na Wyspach. To właśnie te oczekiwania powodują, że funt zyskuje na wartości. Wzrosty są na tyle silne, że jesteśmy obecnie świadkami kolejnych maksimów funta względem euro od początku brexitu. Funt jest również najdroższy względem złotego osiągając 5,53 czyli najwyższy poziom od ponad 5 lat.
Węgrzy podnoszą stopy procentowe
Bank Węgier kontynuuje politykę stabilnych, aczkolwiek wolnych, wzrostów stóp procentowych. Na wczorajszym posiedzeniu podniesiono stopy zgodnie z oczekiwaniami o 0,3%. Wartość ta może wydawać się relatywnie nieduża, ale trzeba pamiętać, że Węgrzy konsekwentnie podnoszą stawki. Obecnie wynosi ona 2,1% i jest o 0,85% wyższa niż w Polsce. Ruch ten został doceniony przez rynki, a forint zyskiwał po publikacji. Najwyraźniej część inwestorów obstawiała niższy wzrost stóp na tym posiedzeniu. Poprzednim razem stopy rosły o 0,15%, aczkolwiek przyspieszenie inflacji z pewnością powoduje większą presję na wzrost stóp.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – Kanada – inflacja konsumencka,
14:30 – USA – pozwolenia na budowę domów.
Spadek na parze EURUSDSłabość złotego to konsekwencja ruchu spadkowego na parze EUR/USD. Główna para walutowa złamała wsparcie na poziomie 1,15 i zmierza w kierunku kolejnego, a więc okolic 1,1420. Bodźcem takiego ruchu stały się odczyty inflacji CPI z USA, która wyniosła, aż 6,2% i była najwyższa od 30 lat. Taki odczyt to oczywiście woda na młyn dla inwestorów, by rozgrywać scenariusz szybszego zacieśniania monetarnego przez Fed. Amerykańscy decydenci są bardzo ostrożni w swoich deklaracjach i póki co rozpoczęli tapering, ale wydaje się, że takie wskazanie nie może przejść obok nich niezauważone. Czy możliwa jest zaskakująca podwyżka stóp, nawet pomijając oficjalne posiedzenia? Nie można tego wykluczyć, skoro Fed w czasie pandemii już nas zaskoczył i obniżał stopy, dlaczego nie mógłby wykonać teraz odwrotnego ruchu? Dolar w relacji do euro ma więc na ten moment olbrzymi potencjał do umocnienia, na bazie właśnie kolosalnych różnic w politykach monetarnych. Biorąc pod uwagę czas, jaki może dzielić dostosowanie się EBC do polityki Fed można wysnuć tezę, że poziom 1,10 na EUR/USD jest jak najbardziej realny.
Totalna zapaść złotego bez udziału inwestorów znad WisłySłaba złotówka to ekstra zysk od NBP dla budżetu państwa na koniec roku. Dolar amerykański wymiata kapitał z rynków wschodzących. Złoty na większości par na kilkuletnich, bądź nawet kilkunastu szczytach. Mnogość argumentów za słabością krajowej waluty może determinować dalsze uruchomienie podaży i tym samym kolejną falę wyprzedaży.
Od jakiegoś czasu pisaliśmy, że krajowa waluta jest bardzo podatna na to, co się dzieje na rynkach zewnętrznych. Doskonale wiadomo, jak mocniejszy dolar amerykański wpływa na waluty rynków wschodzących. Niemniej jednak to, co się stało ze złotym w ostatnich godzinach, naprawdę zaskakuje. Skala wyprzedaży jest tak silna, że nawet trudno pisać o lokalnych oporach, bo EUR/PLN pokonuje każde kolejne z łatwością. Jesteśmy już blisko poziomu 4,65 zł, który przynajmniej w teorii może zatrzymać skalę deprecjacji. Tak naprawdę poza wspomnianą siłą “zielonego”, można jeszcze kilku czynników się doszukiwać, które w tym krótkim okresie wpływają na zachowanie naszej waluty. Po pierwsze rozwijająca się w dość szybkim tempie IV fala pandemii, która pokazuje statystyki już na poziomie bliskim 20 tys. zakażeń dziennie i ponad 200 zgonów. Nie trzeba nikogo przekonywać, że swoje trzy grosze in minus dołoży to do wzrostu gospodarczego. Po drugie dość mglista polityka monetarna RPP powoduje, że inwestorzy boją się nieco odkładać kapitał w rodzimych aktywach. Cały czas tak naprawdę nie wiemy, czy kolejna podwyżka stóp będzie w Polsce, czy jednak nie. I po trzecie trzeba pamiętać, co się wydarzyło w końcówce ubiegłego roku i zaciekła walka NBP o osłabienie kursu swojej waluty. Jest to oczywiście powiązane z wypłatą dywidendy do budżetu państwa, jeśli waluta jest słaba aktywa są wyceniane dużo wyżej i wpłata jest sowita, a na tym rządowi z pewnością mocno zależy. Jeśli opór na poziomie 4,65 zł pęknie, to możemy być świadkami ruchu nawet w okolice 4,70 zł.
Złoty w odwrocie Dzień wolny w Polsce z pewnością nie pomógł, ale to nie brak rodzimych inwestorów odpowiada za gwałtowną przecenę złotego. Ameryka znów zasysa kapitał ze Starego Kontynentu, a złoty notuje wielomiesięcznie minima względem dolara i franka.
Dolar zwiedza kolejne szczyty
W środę poznaliśmy dane na temat inflacji. To właśnie jej wzrost do poziomu 6,2%, czyli najwyższego poziomu od początku lat 90-tych, jest głównym winowajcą zamieszania. Rynki zareagowały, przyspieszając swoje oczekiwania względem poziomu stóp procentowych w przyszłości. Skoro inflacja rośnie, spodziewają się podwyżek stóp procentowych i zaczynają kupować dolara. W rezultacie w środę i czwartek dolar od otwarcia umocnił się względem euro o imponujące 1,5 centa. Nie przeszkodziły kolejne bardzo niskie wyniki wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, które utwierdzają inwestorów w dobrej kondycji tamtejszego rynku pracy.
Złoty w odwrocie
Oprócz covidowych problemów złotego, w ciągu ostatnich dni pojawiła się jeszcze jedna kwestia – zmiany na rynkach światowych. Skoro w ciągu dwóch dni dolar tak mocno zyskał na wartości względem euro, to rozpoczęło się przerzucanie kapitału na drugą stronę oceanu. Widać to szczególnie dobrze po notowaniach euro. Jeszcze w środę rano europejska waluta kosztowała trochę ponad 4,59 zł, dzisiaj testowane są już okolice 4,65 zł. W tym samym czasie dolar zyskał na wartości imponujące 10 groszy, sięgając 4,06 zł. To najdroższy dolar od maja 2020.
Dramat frankowiczów
Słabość złotego względem euro przekłada się również na inne waluty. Sytuację pogarszają słabe poziomy euro względem franka. W rezultacie skoro złoty traci do euro, a euro do franka, to poziom złotego względem franka musi jeszcze mocniej tracić. To właśnie się stało. Frank kosztuje obecnie ponad 4,40 zł i jest najdroższy od 2015 roku. Jest też gorsza część tej wiadomości. To wcale nie musi być koniec tej historii, szczególnie biorąc pod uwagę ryzyka polityczne, czy covidowe. Z drugiej strony, jeżeli NBP chce wygenerować zysk, to już złoty jest słabszy niż rok temu, więc jest szansa, że dalszych niespodzianek z tamtej strony nie będzie.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 – USA – Raport Uniwersytetu Michigan.
Euro znów poniżej 4,60 złRynki powoli się stabilizują po ostatnich podwyżkach stóp procentowych. Coraz więcej inwestorów zauważa dobre perspektywy rodzimej waluty pomimo rosnących ryzyk.
Złoty znów się umacnia
Pomimo podwyżek stóp procentowych złotówka w dalszym ciągu oscyluje w okolicach 4,60 zł. Powodem tego, że nasza waluta nie umacnia się tak, jak mogłoby wynikać z podwyżki o 0,75%, jest wzrost pewnych ryzyk. To właśnie kwestie niestabilności politycznej na linii Unia – Polska i problemy z pandemią powodują wzrost awersji do ryzyka. W rezultacie mamy dwie silne grupy bodźców. Jedne umacniają złotówkę, a drugie osłabiają. W tym tygodniu silniejsza okazuje się tendencja wynikająca ze wzrostu stóp procentowych. Wynikiem tego jest umacnianie się złotego względem głównych walut.
Co zrobi bank Rumunii?
Dzisiaj posiedzenie Banku Rumunii. Jest to jedyny w naszym regionie bank centralny, który na razie bardziej ospale reaguje na rosnącą inflację niż NBP. Z drugiej strony, pomimo iż dotychczas podniósł stopę procentową o zaledwie 0,25%, należy pamiętać, że zaczynali od poziomu 1,25%. W rezultacie już teraz są na tym samym poziomie co Polska po wzroście o 1,4%. Jutro poznamy wskaźnik inflacji, ale już teraz oczekiwania mówią o 7,3%. Nawet gdyby ta prognoza (w przeciwieństwie do innych państw regionu) nie została przekroczona, można spodziewać się, że stopy procentowe będą musiały wzrosnąć o więcej niż oczekiwane 0,5%, by sytuacja była pod kontrolą.
Kolejne rekordy kryptowalut
Rynek kryptowalut niesamowicie zyskuje na obecnej inflacji. Pytanie, jak długo trwać będą wzrosty, po raz kolejny wraca i po raz kolejny brak jasnej odpowiedzi. Widać tylko kolejnych inwestorów, którzy skoro nie załapali się na poprzednią falę wzrostów, teraz próbują nadrobić. W rezultacie napływ kapitału na rynki jest niemal ciągły, co powoduje, że ceny rosną. Jeżeli jednak stopy procentowe będą rosnąć, w końcu może się okazać, że na rynku równowaga się odwróci i przybędzie sprzedających. Aż strach pomyśleć, jak nisko potencjalnie może doprowadzić nas taka korekta.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
11:00 – Niemcy – indeks instytut ZEW.
Rynki pracy za oceanemPiątek przyniósł ważny pakiet danych z rynku pracy. Pokazał on, że odczyty wracają bardzo sprawnie na poziomy sprzed pandemii.
Lepsze dane z USA
Piątek przyniósł kolejne lepsze dane z amerykańskiego rynku pracy. Stopa bezrobocia spadła do 4,6%, czyli o 0,1% mocniej niż oczekiwania. To kolejna redukcja z rzędu. W ciągu 4 miesięcy parametr ten spadł o imponujące 1,3%. Wyżej od oczekiwań plasują się również zmiany zatrudnienia, co akurat nie powinno dziwić. Spadek bezrobocia wynika bowiem z owych nowych miejsc pracy. Słabszym akcentem jest natomiast tempo wzrostu wynagrodzeń. 4,9% to niby dużo, ale należy pamiętać, że to wartość niższa od obecnego poziomu inflacji, na szczęście niewiele niższa. Po tych danych dolar umocnił się, chwilowo osiągając najwyższy poziom względem euro od drugiej połowy 2020 roku.
Rośnie nadwyżka handlowa Chin
W niedzielę opublikowano dane na temat handlu zagranicznego z Państwa Środka. Bilans handlu zagranicznego jest kwotowo najwyższy w historii. Pokazuje to, jak bardzo próba Chin przejścia na konsumpcję wewnętrzną okazuje się fiaskiem. Dla porównania skali obecne 84,5 mld dolarów nadwyżki handlowej to zaledwie 15% mniej niż dochody budżetu Polski z ostatniego roku przed pandemią.
Kanada też pokazuje dobre dane
Dobre dane w piątek nie dotyczyły tylko USA. Dobre wyniki pokazała również Kanada. Co ciekawe, bezrobocie spadło tam pomimo słabszej od oczekiwań zmiany zatrudnienia. Bezrobocie wynosi jednak 6,7%. Może się wydawać to bardzo dużo, biorąc pod uwagę rezultat w USA. Z drugiej strony jest to wynik 1,2% powyżej minimów sprzed pandemii. Jest to bardzo podobna wartość jak u południowego sąsiada. Dolar kanadyjski po tych danych zyskiwał na wartości.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych danych, ale należy pamiętać, że w weekend w USA doszło do zmiany czasu na zimowy i dane makroekonomiczne wracają na standardowe godziny.
EURPLN w okolicach 4,60Kurs EURPLN jest coraz mocniej przyklejony do rejonu wokół 4,60 zł. Po tym, jak zarysował na koniec września szczyt przy 4,64 zł, oscyluje wokół obecnego poziomu z maksymalnym odchyleniem 4 groszy. W międzyczasie zaliczył klasyczne, acz szybkie fale spadkowe, wszedł w dość wąski i ostro nachylony kanał wzrostowy, wyłamał go, po czym powrócił do poziomu sprzed jego opuszczenia. Niby dużo się dzieje, ale na względnie małym zasięgu. Jest to spowodowane faktem, że obie waluty w ostatnim czasie miały swoje problemy. Wspólnej walucie ciąży ostatnie posiedzenie Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego (EESC), który kolejny raz odwrócił się od problemu inflacji. Ta bierność może zaskakiwać, zwłaszcza w odniesieniu do pozostałych banków centralnych, które zerwały z narracją przejściowego charakteru dynamiki cen. W szerszej perspektywie możemy mówić o formacji trójkąta schodzącego zarówno z góry jak i z dołu, co może sugerować jednak wybicie na korzyść euro. Realizacja tego scenariusza oznaczałaby testowanie tegorocznego szczytu przy 4,665 zł
Dzień banków centralnychDzisiejszy dzień na rynkach nie powinien wiać nudą. Dodatkową niespodzianką oprócz samych decyzji będzie godzina ich publikacji przez RPP, która nawet tym postanawia dodatkowo zaskakiwać rynek, wciąż mówiąc o stabilizacji.
Zbliża się decyzja RPP
Po ostatniej podwyżce i show na konferencji prasowej w wykonaniu prezesa Adama Glapińskiego wydawało się, że listopadowe posiedzenie będzie wiało nudą. Wynik inflacji z zeszłego tygodnia, gdzie wzrost cen niespodziewanie przyspieszył o niemal procent, nakazuje jednak zupełnie inaczej spojrzeć na problem. To, że 6,8% inflacji to problem, to większości osób nie trzeba przekonywać. W rezultacie znacznie bardziej prawdopodobna jest podwyżka stóp procentowych i to nawet taka w rodzaju 0,5%. Nie zmienia to faktu, że nawet gdyby zrealizować pomysł pana Zubilewicza, nie byłoby to nierozsądne. Dla przypomnienia od kilku spotkań wnioskował o podwyżkę do 2%, co wtedy wyglądało na szaleństwo. Jednym słowem, czeka nas duże zamieszanie na złotym. Wygląda na to, że podwyżka o 0,25% jest już dawno w cenach, zatem niski wzrost może nawet osłabić naszą walutę.
Czekając na FED
Posiedzenie RPP jest oczywiście ważne, ale z punktu widzenia Polski. Nie można zapomnieć, że na rynkach światowych ma dzisiaj miejsce znacznie ważniejsze posiedzenie, czyli FOMC. Federalny Komitet Otwartego Rynku to amerykański odpowiednik naszej RPP. W USA co prawda nikt nie spodziewa się jeszcze wzrostu stóp procentowych, ale oczekiwany jest początek wygaszania programu skupu aktywów. Wynosi on obecnie 120 mld dolarów miesięcznie, tak to więcej niż roczny budżet naszego kraju drukowane co miesiąc. Spodziewany poziom redukcji to 15 mld miesięcznie, czyli zakończenie programu w czerwcu 2022. Jeżeli scenariusz ten się potwierdzi, powinniśmy być świadkami umacniania się dolara.
Nie same decyzje
Pamiętajmy, że decyzje banków centralnych to jedno, ale są jeszcze potem komunikaty i konferencje prasowe. To one mogą pokazać przyszły kierunek zmian, przynajmniej w przypadku FED. Ma on znacznie większe zamiłowanie od RPP do transparentnej komunikacji z rynkiem. Jest to o tyle kluczowe, że tego typu wskazówki pozwalają rynkom przygotowywać się i uwzględniać zmiany stopniowo. Dzięki temu unikniemy sytuacji, która z bardzo dużym prawdopodobieństwem wydarzy się dzisiaj na złotówce.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
19:00 – USA – decyzja FOMC.
Słabośc złotego sprzyja CHFFrank przez blisko miesiąc znajdował się w poziomej konsolidacji. Na początku października dwukrotnie próbował się z niej wyrwać, jednak nieskutecznie. Dopiero na koniec poprzedniego tygodnia ta sztuka mu się udała. Co ciekawe, znajdujemy się obecnie przy górnej granicy zasięgu wyznaczonej przez miarę opisywanej konsolidacji, co może stanowić naturalny pretekst do chociażby drobnej korekty. Frank nie jest ostatnio gwiazdą na globalnych rynkach i wygląda na to, że ostatnie wybicie jest raczej kwintesencją słabości złotego niż mocy szwajcarskiej waluty. Może to oznaczać, że to nie jest koniec ruchu, zwłaszcza jeśli RPP dotrzyma słowa o tym, że ostatnia podwyżka była jednorazowym ruchem. Na zdrowy rozsądek ciężko wierzyć w taki scenariusz, niestety nie jest on w ostatnim czasie wyznacznikiem rodzimej polityki pieniężnej. Dzisiaj poznaliśmy kolejny odczyt na temat inflacji w Polsce, która wynosi już 6,8%. Coraz wyraźniej zbliżamy się do standardów południowoamerykańskich, co w obecnych realiach absolutnie nie jest komplementem.
W oczekiwaniu na decyzje Rezerwy FederalnejSytuacja na dolarze wydaje się w pewnym stopniu przeciwieństwem do euro. Przede wszystkim Amerykanie dopiero czekają na decyzje Rezerwy Federalnej w sprawie atrybutów polityki pieniężnej. I choć twardych zmian raczej nie ma co się spodziewać, to jednak miękkie sugestie na temat ich terminu już jak najbardziej mogą się wydarzyć. W Stanach inflacja wciąż zadziwia i coraz trudniej traktować ją w kategoriach przejściowości. Zresztą nawet sam Powell ostatnio wycofał się z tych słów. Kolejnym przeciwieństwem jest wypełniona już formacja trójkąta (odwrotna względem tej na EURPLN). Wsparcie przy 3,92 okazało się nie do pokonania, w przeciwieństwie do linii krótkoterminowego trendu spadkowego rozpoczętego pod koniec zeszłego miesiąca. Obecne wybicie czysto teoretycznie powinno nas zaprowadzić co najmniej do poziomu ostatniego szczytu. Ten wypada tuż nad okrągłym poziomem 4 złotych, przez co jego testowanie może być jeszcze ciekawsze niż zwykle.
Złoty szuka dnaPo raz kolejny ostatni tydzień miesiąca przynosi osłabienie naszej waluty. Wszystko wskazuje, że to nie koniec ciężkich czasów dla złotego. Na rynkach weszliśmy w czas decyzji. Już w przyszłym tygodniu posiedzenia banków centralnych w Polsce, Wielkiej Brytanii oraz w Stanach Zjednoczonych. EBC decyzje ma za sobą.
Europejski Bank Centralny kolejny raz udowodnił, że nie radzi sobie z rolą proaktywnego lidera, podkreślając jeszcze bardziej, że funkcjonuje bardziej dla instytucji finansowych, niż obywateli Unii. Po czwartkowym posiedzeniu nie tylko nie uległy zmianie żadne istotne parametry polityki pieniężnej, ale również mocno zasugerowano, że podobny scenariusz czeka nas przy okazji kolejnego posiedzenia. EBC ma praktycznie za nic fakt, że w niektórych regionach strefy euro inflacja przebiła już poziom 6%. Zgodnie z zapowiedziami czekamy na początek przyszłego roku, gdy wygaszany będzie pierwszy (a przecież wcale nie jedyny) program QE.
Czwartkowa decyzja spowodowała zatrzymanie ostatniego trendu wzrostowego na EURPLN. Ten zapoczątkowany w połowie miesiąca, wyprowadził kurs z poziomu 4,55 zł do 4,63 zł. A stąd brakuje już tylko 4 grosze do tegorocznego szczytu. Co istotne, kurs wcale nie wyłamał się z krótkoterminowego trendu, co może oznaczać zaledwie przystanek i akomodację przed kolejnym ruchem w górę. Obecnie zbliżamy się do zamknięcia formacji trójkąta wyznaczonej przez ostatni szczyt przy 4,64 zł oraz linię trendu puszczoną od ostatniego dołka. Rozwiązanie jej górą będzie jasnym sygnałem do ataku na maksima z 2021 roku.
4 fala osłabia złotego Jakby problemów dla złotego było mało, przyspiesza wzrost liczby zachorowań na COVID-19. Na rynku kryptowalut korekta, a na rynku nieruchomości bańka rośnie w najlepsze.
Kolejna fala coraz silniejsza
Mocno bagatelizowana z początku czwarta fala zachorowań w Polsce jednak zaczyna uzyskiwać mocno niepokojące liczby. Z punktu widzenia gospodarki jest jedna pocieszająca wiadomość, najwięcej zakażeń jest w regionach wschodnich, gdzie akcja szczepień była mniej skuteczna. Dlaczego to ważne? W przypadku nakładania restrykcji możliwe jest nałożenie ich tylko w niektórych częściach kraju, co spowoduje, że nie będzie miało to negatywnego wpływu na gospodarkę. Przynajmniej nie tak silnego, jak krajowy lockdown. Z drugiej strony rosnąca ilość zakażeń to kolejny cios dla złotego, który przez zamieszania polityczne i tak już ma pewne problemy. Nie może zatem dziwić, że euro dotarło do 4,62 zł.
Bitcoin znów nurkuje
Dokładnie tydzień temu bitcoin osiągnął swoje historyczne maksima na niemal 67 000 dolarów. Dzisiaj był już niemal 9 000 dolarów niżej. Na rynku mamy oczywiście nie tylko bitcoina, a pozostałe kryptowaluty w ostatnich dniach często pokazują lepszą kondycję. Cały czas pozostaje jednak problem, jak zachowa się ten rynek, gdy wzrosną stopy procentowe, a dopływ nowego kapitału się zmniejszy. Jest to o tyle istotne, że wiele kryptowalut ma bardzo dużą koncentrację u pojedynczych inwestorów, co może skutkować potencjalnie bardzo dużymi problemami przy ich wyjściu z inwestycji.
Szaleństwo na rynku nieruchomości
Jeżeli się komuś wydaje, że w Polsce na rynku nieruchomości dzieje się coś niespotykanego na skalę światową, to jest mocno w błędzie. Wczorajsze dane w USA pokazują, że sytuacja jest tam bardzo podobna. Przez tani kredyt napływ kapitału na ten rynek jest coraz większy. W górę idą wyraźnie zarówno indeksy cen domów, jak i sprzedaż nowych obiektów. Pamiętając sytuację z 2008 roku, można mieć pewne podejrzenia jak ta obecna się skończy. To nie znaczy oczywiście, że historia może się powtórzyć. Często w takich przypadkach, gdy ceny rosną z miesiąca na miesiąc, znajduje się wiele osób, które bojąc się, co będzie, decyduje się na odważną decyzję finansową, która jeżeli dojdzie do załamania w gospodarce, może mieć fatalne konsekwencje. Rynki przyjmują te dane korzystnie, a dolar umacniał się po tym odczycie.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.