Kapitał wrócił zza oceanuWtorek był dniem wyraźnego powrotu kapitału z USA do Europy. Powodem są spekulacje w sprawie podwyżek stóp procentowych. Sytuację wieczorem trochę uspokoiła wypowiedź szefa FED. Na rynku wciąż jednak dużo się dzieje.
Lepsze dane z Polski
Wczoraj poznaliśmy odczyt wzrostu PKB w Polsce. 8,5% zamiast oczekiwanych 8% to obiektywnie dobry wynik. Można by się zastanawiać, dlaczego w tym kwartale gospodarka tak szybko rośnie. Powodem tego jest punkt odniesienia. Skoro w zeszłym roku, czyli po pierwszym cały roku pandemii, był wynik delikatnie ujemny, bo wynoszący -0,9%, to teraz była większa szansa na odbicie. Suma z dwóch lat wynosi zatem 7,6%. Jest to 3,8% średnio, nadal przyzwoicie, ale delikatnie mówiąc bez fajerwerków. Złoty zyskiwał po tych danych. Głównym powodem był fakt, że były aż o 0,5% wyższe od oczekiwań. Umocnienie jednak nie trwało za długo. Lepsze dane pokazali zresztą nie tylko Polacy, ale również Węgrzy. Bardzo dobre wyniki PKB za ten kwartał, patrząc na pandemię i punkt odniesienia, są zresztą regułą.
Euro odzyskało siłę względem dolara
Ostatnio na rynku coraz popularniejszy jest pogląd o stopach procentowych w strefie euro rosnących już w lipcu. Najbardziej zainteresowani są najprawdopodobniej Estończycy, którzy przy inflacji na poziomie 18,8% i ujemnych stopach procentowych mają olbrzymie problemy. Nie jest to oczywiście jedyny kraj Unii Europejskiej ze zbyt wysoką inflacją. W celu inflacyjnym nie mieści się bowiem ani jedno państwo, a to już o czymś świadczy. Duży wzrost stóp procentowych to oczywiście olbrzymie ryzyko dla budżetów Grecji i Włoch. Państwa te często występowały w koszyku z Hiszpanią i Portugalią. Polityka gospodarcza na Półwyspie Iberyjskim jest jednak ostatnimi laty wyraźnie bardziej odpowiedzialna, co czyni to połączenie krzywdzącym dla tych dwóch państw. W efekcie zmiany oczekiwań widzimy silne umocnienie euro względem dolara.
Powell uspokaja dolara
Wczorajsze wystąpienie Jerome Powella nie pozostawiło wątpliwości co do dalszych działań kierowanego przez niego FED. Stopy procentowe będą podnoszone tak długo, aż inflacja nie zobaczymy przekonującego spadku inflacji. W praktyce jest to bardzo mocny sygnał potwierdzający, że obecna prognoza podnoszenia stóp procentowych przynajmniej zostanie utrzymana. Jest to jeden z powodów, dla których dolar w nocy ustabilizował spadki i zaczyna znów zyskiwać na wartości.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
EUR (Euro)
Czyste szaleństwoTrudno jest mi znaleźć odpowiednią metaforę do opisu wykresu EUR/PLN. Chyba najlepiej pasuje cytat z filmu 300: „This is madness!”. Jak inaczej nazwać sytuację, w której w trakcie jednej sesji kurs szybuje o 9 groszy, potem szybko oddaje 6 z nich, znowu skacze gwałtownie w górę o 5? To jeszcze nie koniec, bo ciekawie wyglądały 4 i 5 maja, gdy kurs euro najpierw doznał upadku o 5 groszy, by następnego dnia (przy wciąż dużej zmienności) odzyskać cały ten zasięg. Czy można mówić tu o jakimś trendzie? Ostatecznie mimo tylu zawirowań i słabości samego euro, to złoty pozostaje w strukturalnej defensywie. Widzimy to ponownie dziś, gdy po porannym odbiciu poniżej 4,66 zł kurs wystrzelił na północ. Tak naprawdę walory oporu mogą mieć dopiero okolice 4,72 zł. Odwrót? Patrząc na powyższą grafikę możliwy w każdej chwili i zależny głównie od skali oporu, jaki wspólna waluta będzie stawiać dolarowi. W takim wypadku istnieje szybka ścieżka powrotu do 4,65 zł. Niestety niewiele w tej chwili zależy od samego złotego.
Dolar wystrzeliłSkoro dolar na wielu parach wyznacza wieloletnie rekordy, to nie mogło być inaczej i wciąga w czarną dziurę także złotego. Znowu trudno w to uwierzyć, ale 3 tygodnie temu kurs dolara był 26 groszy niżej. Jednym słowem przepaść i to coraz głębsza. Wystrzał kursu był w dużej mierze tożsamy z wydarzeniami na EUR/USD. W zaledwie kilka dni „zielony” podrożał o ponad 20 groszy i gdy wreszcie się nasycił, to także w tym przypadku wykreował trend boczny. Rodzima waluta próbowała nawet walczyć i na chwilę się z niego wyrwała, sprowadzając wycenę w okolice 4,37 zł, ale był to jedynie krótki epizod. Kiedy USD nacisnął wreszcie na gaz, to nie było mowy o żadnym oporze. Co prawda, rzeczywiście na chwilę zawahał się przy górnym ograniczeniu konsolidacji, ale potem ruszył do natarcia ze zdwojoną siłą. Dziś trzeba płacić za niego już nawet 4,51 zł, a ścieżka północna zdaje się coraz szerszą autostradą. Tym samym pod uwagę trzeba brać dotarcie w okolice „wojennych” maksimów przy 4,60 zł. Chociaż coraz mocniej do obecnego zachowania dolara pasuje hasło „sky is the limit”. Scenariusz odwrotny? Nie powinno się go oczywiście wykluczać, nagłe zmiany niejednokrotnie trafiają na kontry. Wsparcia w takim wypadku? Dolar obecnie nie potrzebuje żadnego wsparcia. W tej chwili na rynek nie działają nawet chłodzące oczekiwania wypowiedzi członków FOMC.
Dolar kingTechniczne spoglądanie na wykresy par walutowych staje się coraz trudniejsze, gdyż moim zdaniem w tej chwili z techniką zdecydowanie wygrywają fundamenty. A ich beneficjentem niewątpliwie jest amerykański dolar. Staje się to jeszcze wyraźniejsze, gdy zdamy sobie sprawę, że kurs EUR/USD testuje minima z końca 2016 roku, a po ich przebiciu znajdzie się najniżej od 20 lat. Stąd coraz głośniejsze przewidywania o możliwym parytecie na głównej parze walutowej świata, do którego już doszło na USD/CHF po raz pierwszy od 3 lat. W tym układzie trudno szukać argumentów za złotym, który już coraz rzadziej łapie oddech na parach z głównymi walutami.
Chyba jest niemożliwe, żebym nie rozpoczął swoich rozważań od głównej pary walutowej świata. Tutaj jak na dłoni widać, jakiego przewrotu jesteśmy świadkami na rynku walutowym. Jeszcze 3 tygodnie temu kurs EUR/USD znajdował się 6 centów powyżej dzisiejszych poziomów. Tak niedawno, a wydaje się, że minęła wieczność. Końcówka kwietnia to rajd „zielonego”, który praktycznie w tydzień zyskał 5 centów i zatrzymał się dopiero przy 1,048 $. Nic dziwnego, że po tak gwałtownym umocnieniu doszło do pewnego wyciszenia (ale w żadnym wypadku kontry), które na 2 tygodnie wykreowało trend boczny o zasięgu ok. 1,5 centa. Jednak coraz większą naiwnością była wiara w utrzymanie się takiej sytuacji przez dłuższy czas. Zacieśnianie monetarne w USA (przy bierności EBC) oraz globalny risk off składają się w opowieść, której głównym bohaterem jest amerykański dolar. Wszyscy zginają przed nim karki, więc musiało to w końcu zrobić też euro. Kurs EUR/USD wreszcie przebił dolne ograniczenie konsolidacji, a gdy już tego dokonał, to praktycznie jednym susem zyskał kolejny cent. Czy można mówić, że zarysowane wczoraj minimum przy 1,035 stanowi jakiekolwiek wsparcie? W obecnej sytuacji jest to bardziej niż wątpliwe, tym bardziej że mowa w tej chwili o testowaniu poziomów z końca 2016 roku. W poszukiwaniu tańszego euro musimy się cofnąć aż 20 lat. Chociaż długo się przed tym wzbraniałem i nadal pozostaję w pewnym stopniu sceptyczny co do tej możliwości, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że parytet jest coraz bliższy. Czy istnieje jakaś nadzieja dla wspólnej waluty? Coraz głośniejsze echa z Frankfurtu wskazują, że możliwa jest zmiana podejścia EBC już na najbliższym posiedzeniu. Pożyjemy, zobaczymy, ale chyba tylko wejście europejskich decydentów do gry może stać się game changerem. Gorzej, że ich spotkanie dopiero za miesiąc…
Inflacja wzrasta w kolejnych państwachKolejne państwa pokazują wyższe od oczekiwanych wskaźniki inflacji. W Czechach ceny rosną najszybciej od pierwszej połowy lat 90., na Węgrzech od początku tego milenium.
Inflacja w Europie
Jeżeli komuś się wydawało, że w Polsce jest wyjątkowo źle pod kątem inflacji, to jest w błędzie. Dzisiejsze odczyty w Czechach i na Węgrzech pokazują, że ten problem nie dotyczy tylko nas. W Czechach ceny rosną o imponujące 14,2%. Na Węgrzech jest to “zaledwie” 9,5%. Należy jednak pamiętać, że Węgrzy, podobnie jak Polacy, wprowadzili u siebie programy obniżające inflację. Jest to zatem odłożenie części problemu na później. Co te dane oznaczają w praktyce? Szybciej od oczekiwań rosnąca inflacja pokazuje, że wzrost cen wcale nie jest pod kontrolą. Skoro nie jest pod kontrolą, to być może będą konieczne wyższe podwyżki stóp procentowych. To z pewnością nie cieszy kredytobiorców.
Rynek ucieka od franka
Pomimo wzrostu stóp procentowych, który powoduje, że bezpieczne aktywa dają lepiej zarobić, inwestorzy chętniej patrzą na ryzykowne aktywa. Dobrym dowodem są notowania euro względem franka. Na tej parze przeważnie dobrze widać to, co się dzieje na rynku. Im mniej bezpiecznie, tym chętniej inwestorzy chowają swoje środki we franku. Im z kolei większy apetyt na ryzyko, tym chętniej inwestorzy przenoszą się na euro. Teraz w sumie mają dodatkowy powód. Coraz więcej obligacji daje dobrze zarobić. Oczywiście obligacje Szwajcarii również poszły w górę, nie poszły jednak tak mocno, jak innych państw. To powoduje, że inwestorzy jeszcze chętniej uciekają od franka. Widać to wyraźnie po jego notowaniach względem złotego. W ciągu 10 dni franki staniały ponad 15 groszy.
Gwałtowna przecena ropy
Od kilku dni czarne złoto wyraźnie przekraczało poziomy 110 dolarów za baryłkę. Trafiło tam po zapowiedziach odcięcia większości Europy Zachodniej od importu ropy z Rosji. Wczoraj jednak widzieliśmy wyraźną korektę tych ruchów. Jeszcze rano baryłka kosztowała 113 dolarów. W nocy notowania zamykały się wynikami około 104 dolarów za baryłkę. Co było powodem przeceny? Powodów jest kilka. Z jednej strony ciągle mocny dolar powoduje, że cena ropy w walutach krajowych jest jeszcze wyższa. Z drugiej strony jest kwestia oczekiwań co do wskaźników makroekonomicznych, a przede wszystkim wzrostu PKB. Po trzecie mamy korektę, typowe zjawisko po silnych ruchach. W rezultacie przyjdzie nam chwilę odetchnąć podczas tankowania, aczkolwiek nie jest to przełomowa zmiana. Po prostu jest mniej źle.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
EURPLN - przy ważnym oporze na 4,7złEuro względem PLN od początku swoich notowań utrzymywał się w przedziale 4-4,6zł z okresowym wybiciem na poziom 5zł czy nawet 2,8zł.
Wykres 1. Interwał tygodniowy
Poziom 5zł został zaliczony w 2004, 2009 i 2022 roku.
Natomiast poziom 3zł odnotowaliśmy 2000, 2001 oraz 2008 roku i aktualnie cena poniżej 3,5 czy nawet tuż poniżej 4zł wydaje się aktualnie mało realna.
To co jednak warto zaznaczyć, to kurs mógłby odbić w kierunku 4,0zł tylko w przypadku uruchomienia KPO co wywołałoby konieczność zamiany złotówki i krótkookresowo można by się spodziewać umocnienia naszej waluty.
Jednak od kwietnia 2010 roku kurs złotówki powoli porusza się w kanale wzrostowym notując coraz wyższe dołki i szczyty.
Wykres 2. Interwał tygodniowy
Ostatni raz kurs € na poziomie 4,2zł notowaliśmy w styczniu 2020 roku.
Nakładając kanał wzrostowy można wyznaczyć, dzisiaj wsparcie w środku tego kanału na poziomie 4,63zł i jeśli ten poziom się wybroni to kolejnym etapem będzie 4,78-4,8zł gdzie będzie można szukać szansy na odbicie w dół.
Wykres 3. Interwał dzienny
To co jednak może dawać nadzieję na zmianę trendu to techniczny opór na poziomie 4,71zł.
Kurs już wcześniej bronił się przy tym poziomie i ostatnio dwukrotnie tj. 26.04 i 06.05 wybronił przy tym poziomie, a wcześniej 26.11 mieliśmy silniejsze odbicie które sprowadziło kurs na poziom 4,48zł
Wykres 4. Interwał dzienny
Tak więc jeśli mamy mieć umocnienie waluty, to kurs musi wybić wsparcie na 4,69 i dalej 4,64zł, jednak w mojej ocenie wszelkie umocnienie PLN zatrzyma się w okolicach 4,58zł.
Wsparcie: 4,69 / 4,64 / 4,58zł
Opór: 4,7 / 4,77 / 4,87zł
Gdyby jednak zapadła decyzja o uruchomieniu KPO wówczas można by liczyć na dodatkowe umocnienie w okolice nawet 4,2zł
Prezes NBP wspiera eksporterówNie tylko decyzja Rady Polityki Pieniężnej, ale również wystąpienie prezesa NBP nie pomogły złotemu. Amerykańska waluta kolejny już raz pozostaje mocna pomimo przeciętnych danych. Kryptowaluty nurkują.
Adam Glapiński przemówi ł
Konferencje prezesa NBP ostatnimi czasy zrobiły się znacznie popularniejsze. Powodem jest to, że oprócz przekazu merytorycznego jest jeszcze specyficzna forma. Niestety bliżej jej momentami do stand-upu niż do wystąpień prezesów banków centralnych. Jedno trzeba mu oddać, przestał zaklinać rzeczywistość i wprowadzać słuchaczy w błąd. Przekaz o podwyżkach stóp procentowych i kontynuowania obecnej tendencji jest bardzo jasny. Jako główny cel wskazywane jest oczywiście obniżanie inflacji. Z drugiej strony na konferencji było sporo odniesień do poprzednich działań. Aż miło posłuchać, jak dobrze działa ten urząd, problem w tym, że ma to miejscami niestety mało wspólnego z rzeczywistością. Prezes po prostu prowadzi kampanię o reelekcję. Analitycy, słuchając tych przemyśleń, doszli jednak do wniosku, że przeszacowywali tempo podwyżek stóp procentowych w Polsce. W rezultacie przeceny w piątek euro dotarło do poziomu 4,72 zł.
Dolar nadal mocny
Piątkowe dane dla dolara były mocno niejednoznaczne. Z jednej strony bezrobocie wbrew oczekiwaniom analityków nie spadło do 3,5%, co z pewnością jest złą informacją. Z drugiej strony Zmiany zatrudnienia wypadły delikatnie lepiej od oczekiwań. Pokazuje to, że rynek dalej ma bardzo dobrą dynamikę po prostu. Widać pewne rysy na tym doskonałym wizerunku, ale inwestorzy są jeszcze spokojni. Pewnym problemem może być liczba zatrudnionych, która spadła, co pokazuje, że część bezrobocia może być schowana. Z drugiej strony nie są to bardzo istotne zmiany na razie. Inwestorzy wciąż jednak wierzą w dolara i wciąż kupują go do okolic 1,05 dolara za 1 euro. Dzisiaj już 9 dzień z rzędu kurs znajduje się w tych okolicach.
Kryptowaluty nurkują
Bitcoin w ciągu ostatnich dni wyraźnie traci na wartości. Wbrew początkowym spekulacjom wcale nie okazał się on alternatywą dla rosyjskich finansów i pomimo chwilowych zwyżek wcale nie zyskał na konflikcie na Ukrainie. Co więcej, po ostatnich spadkach znajduje się obecnie niecałe 300 dolarów powyżej minimów ze stycznia tego roku. Jeżeli przekroczy ten pułap, będzie najtańszy od lipca 2021 roku. Okazuje się, że instrument reklamowany jako lekarstwo na inflację walut tradycyjnych właśnie w sytuacji rosnącej inflacji radzi sobie na razie słabiej niż zwykłe waluty. Powodem jest brak lokat i obligacji, które powodują, że w dobie rosnącego oprocentowania mimo inflacji można część tej straty zamortyzować.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Polityka RPP W tym tygodniu sporo się działo również na notowaniach EUR/PLN. Z jednej strony posiedzenie Fed, a z drugiej RPP. I patrząc na wykres, widzimy, że to drugie wydarzenie miało znacznie większą wagę. A to dlatego, że po raz kolejny RPP postanowiło zagrać w swoją grę, podkopując kompletnie wiarygodność, która i tak już mocno kulała. Z komunikacji znów ocena niedostateczna. Bo jak wytłumaczyć fakt, że Rada mówi o potrzebie walki z inflacją (ostatni odczyt to ponownie rekordowe 12,3%), chce silnego złotego, do tego doskonale zdaje sobie sprawę, że oczekiwania rynkowe zakładały ruch o 100 pkt bazowych, a ostatecznie decyzja to 75 pkt bazowych? Kłóci się to właśnie z chęcią posiadania mocnej waluty jako wsparcia do walki z presją cenową. Nie dziwi więc fakt, że złoty dość mocno ucierpiał i w relacji do euro skierował się w pobliże 4,70. Być może dzisiaj podczas konferencji poznamy więcej szczegółów, skąd taka dość dziwna decyzja. Czy znów polityka maczała w tym palce, a Rada uległa presji rządu, by odciążyć nieco Polaków z wyższych rat kredytu? Ta niespójność może tylko pogłębić problem i wpłynąć na jeszcze wyższą inflację, a w konsekwencji i wyższe stopy procentowe. Niedawno śmiano się z analityków sugerujących, że inflacja może wynieść i 20%, a koszt pieniądza znaleźć się na poziomie 10%. Powoli jednak patrząc na działania polityków i Rady, to wcale nie jest mi do śmiechu. Miało być o technice, ale nie da się ukryć, że w obecnym czasie jest mniej wpływowa na kurs waluty. Owszem można mówić np. o oporze na poziomie 4,70, który zatrzymał osłabienie, ale to na tyle. Każdy trend szybko staje się nieaktualny, jeśli na rynku pojawiają się takie zaskoczenia jak wczorajsze.
RPP znów strzela sobie w kolanoTydzień pod dyktando bankierów centralnych. Fed, BoE i RPP podnoszą stopy procentowe. Złoty cierpi po niespodziewanej decyzji zwiększającej koszt pieniądza tylko o 75 pkt bazowych. EUR/PLN blisko granicy 4,70, czy konferencja prasowa profesora Glapińskiego da wsparcie? Funt w głębokiej defensywie po “spowiedzi” Banku Anglii.
Mimo że tydzień odbywał się pod znakiem posiedzenia Fed, na którym podjęto decyzję o podwyżce stóp procentowych o 50 pkt bazowych, zmienność na parze EUR/USD nie była zbyt duża. Kurs utrzymał się nad wsparciem, które stanowi dolne ograniczenie kanału widocznego na wykresie. Przez chwilę nawet wydawało się, że posiedzenie Fed może przynieść sprzedaż faktów i kontrę kupujących, ale jednak inwestorzy bardzo szybko wrócili na głównej parze do fundamentów, które zdecydowanie grają na korzyść dolara. W końcu amerykańscy decydenci ruszyli do walki z inflacją, a koszt pieniądza wzrósł o 50 pkt bazowych. Ktoś może powiedzieć, że wartość nie jest imponująca, ale pamiętajmy, że tak odważny ruch ostatni raz miał miejsce wiele lat temu, a także mówimy o największym banku centralnym. Do tego Fed ogłosił program redukcji bilansu. Co prawda zacznie się on dopiero w czerwcu, może skala jest niższa od oczekiwań, ale jednak jest to proces zacieśniania monetarnego, którego w strefie euro absolutnie nie widać. Póki więc fundamenty są tak dominujące, technika może schodzić na drugi plan na tej parze w kolejnych tygodniach, a może i miesiącach. Czy zwrot na tej parze jest możliwy? Oczywiście, wystarczą choćby dzisiejsze słabe dane z rynku pracy, które w połączeniu z ostatnim niskim wskazaniem PKB dadzą obraz taki, że recesja czai się za rogiem, a to przełoży się na niższe oczekiwania co do kolejnych podwyżek stóp procentowych. Finalnie EUR/USD może podskoczyć w górę determinowany słabością dolara, a nie siłą euro.
Banki centralne kierują rynkamiMamy przed sobą pasmo ważnych decyzji banków centralnych. O ile złotego wczorajsza podwyżka stóp w Australii nie dotknęła, o tyle dzisiejsza w USA nie powinna być neutralna. Nie wspominając o jutrzejszej podwyżce w Polsce.
Czekając na Amerykanów
Dzień na rynkach mija w oczekiwaniu na decyzję FED. Waluty są na razie stabilne, ale to trochę potencjalna cisza przed burzą. Oczekiwania względem wieczornego posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku oraz wypowiedzi Jerome Powella rosną. Na razie scenariuszem bazowym wydaje się podwyżka o 0,5%. Rynki są właściwie zgodne w tym temacie. Jest to zresztą wprost zapowiadane przez decydentów. W tym kontekście istotniejszy będzie prawdopodobnie komentarz prezesa FED co dalej. Drugą ważną kwestią jest program redukcji sumy bilansowej. Poprzednie podejście do tego procesu zakończyło się gwałtowną przeceną na giełdzie, która najmocniej odczuła odpływ kapitału. Główny indeks S&P 500 już teraz jest 13% poniżej szczytów z początku roku. Z drugiej strony tak wysoko jak teraz był tylko przez rok w całej swojej historii. Ciężko zatem mówić, że giełda ma problemy.
Długi weekend na rynkach
Inwestorzy przed długim weekendem postanowili zmniejszyć zaangażowanie w Polsce. Z jednej strony może to być zrozumiałe, biorąc pod uwagę dzień wolny, podczas gdy rynki działają. Z drugiej strony w czwartek najprawdopodobniej dojdzie do podwyżki stóp procentowych. W rezultacie to, co w poniedziałek złoty tracił, dzisiaj znów odrabia. Rynki spodziewają się bowiem kolejnej dużej podwyżki stóp procentowych w Polsce. Głośno mówi się o tym, że może to być ponownie 1%. Wyższe oczekiwania wynikają zarówno ze stawek WIBOR, jak i kontraktów na stopę procentową. Nie można zatem wykluczyć, że jeżeli rynek dalej będzie oczekiwał silnych wzrostów, możemy spodziewać się dalszego umacniania złotego.
Australia podnosi stopy procentowe
Grono państw wysokorozwiniętych, w których stopy procentowe nie wzrosły, zawęża się. Wczoraj wyłamała się Australia, która podniosła stopy procentowe mocniej, niż oczekiwano. Wzrost wynosił 0,25% z 0,1% na 0,35%. Rynki oczekiwały mniejszych wzrostów i podniesienia stóp do zaledwie 0,25%. Po tej decyzji, jak często po wyższych od oczekiwań wzrostach stóp procentowych, waluta się umacniała. Dolar australijski zyskiwał względem dolara amerykańskiego. Dalej jednak, biorąc pod uwagę dobrą passę amerykańskiej waluty, jest na niskich poziomach.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:15 – USA – raport ADP na temat zatrudnienia,
14:30 – USA – handel zagraniczny,
20:00 – USA – decyzja w sprawie stóp procentowych.
Rynki wystraszyły się recesji w USAOdreagowanie na parach powiązanych z PLN po niespodziewanej decyzji Rosji o odcięciu gazu. Czekamy na przyszłotygodniowy Fed i RPP, które z dużą dozą prawdopodobieństwa przyniosą większą zmienność i być może nowe rozegranie na rynkach. Czy Rada znów podniesie stopy o 100 pkt bazowych w obliczu kolejnych rekordów inflacji?
Sytuacja techniczna na eurodolarze w ostatnich tygodniach pozostaje wciąż taka sama, dominuje trend spadkowy, a kolejne wsparcia pękały, momentami aż zbyt łatwo. Kwestia polityki monetarnej stanowi główny argument za zdecydowaną przewagą dolara w tej relacji. Analitycy oczywiście spekulują, że bierność EBC nie może trwać wiecznie, ale takie głosy pojawiały się już przy poziomach 1,10 $. W rezultacie właśnie w tym tygodniu kurs EUR/USD zszedł chwilami nawet poniżej 1,05, czyli najniżej od roku 2016. Trudno mówić o zmianie retoryki EBC, skoro piętrzą się kłopoty gospodarcze strefy euro. Wynikające choćby z groźby odcinania dostępu do surowców przez Rosję, czy też kolejnych ogłaszanych lockdown-ów w Chinach, które jeszcze bardziej utrudniają dostawy towarów. Właśnie kwestia odcięcia gazu dla Polski i Bułgarii stanowiła w tym tygodniu dodatkowy balast dla wspólnej waluty. Można więc stwierdzić, że wszystko na niekorzyść euro, ale czy powoli można już myśleć o parytecie na tej parze walutowej? Oczywiście nie można tego wykluczyć, choć trzeba pamiętać, że kwestia polityki monetarnej jest już raczej w cenach. Dlatego, aby mogła się zrealizować jeszcze bardziej południowa ścieżka na EUR/USD, potrzeba czegoś więcej, np. wyższych od oczekiwanych podwyżek stóp w USA. Póki co technicznie widzimy obronę wsparcia na poziomie 1,05, a odpowiada za to publikacja PKB z USA, która rozczarowała. Od razu pojawiły się domysły, że Fed przystopuje z zacieśnieniem monetarnym w obawie przed recesją. Na tej podstawie doszło do ruchu w górę w okolice 1,0570. W kolejnym tygodniu karty również będzie rozdawał dolar, odbędzie się posiedzenie Rezerwy, które wcale nie musi być jastrzębie, by nie wywołać choćby sporej korekty na giełdach.
Droższe paliwo przed majówkąO tym, że pogoda ma potencjał psuć nam majówkę, dowiedzieliśmy się już wielokrotnie. To, że będzie to opad śniegu w Północnej Dakocie, nie było jednak aż tak intuicyjne, a jednak się stało.
Ropa znów drożeje
Na początku tygodnia mieliśmy zejście ceny baryłki chwilowo poniżej psychologicznej bariery 100 dolarów. Od tego czasu jednak ropa znów idzie w górę. Wzrostowi pomogło szczególnie zamknięcie kurka z gazem. Dzisiaj baryłka kosztuje już 8 dolarów więcej. Cena dodatkowo rośnie przez niespodziewane opady śniegu w Północnej Dakocie. Dlaczego to takie ważne? Stan ten jest trzecim co do wielkości największym producentem ropy naftowej w USA z dzienną produkcją przekraczającą milion baryłek ropy dziennie. To prawie 10% rosyjskiej produkcji. Spadek wydobycia z powodu śnieżyc oceniany jest nawet na 75%. Tak duży spadek produkcji nie mógł pozostać bez wpływu na ceny. W rezultacie ceny hurtowe paliw rosną, a zaraz zaczyna się długi weekend…
Słabsze dane za oceanem
Wczorajsze dane z USA spowodowały przerwanie doskonałej passy dolara względem euro. Stało się to pomimo zgodnych z oczekiwaniami wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Powodem był wyraźnie gorszy od oczekiwań wskaźnik zmian PKB. Amerykanie podają go w formie annualizowanej. Pod tym dziwnym terminem znajduje się operacja matematyczna, która mówi, jakby ten wskaźnik wyglądał, gdyby cały rok był taki jak ostatni kwartał. Pokazuje to nam jednak, że patrzenie na gospodarkę amerykańską przez różowe okulary może powodować nadmiernie optymistyczne decyzje. Najprawdopodobniej tak właśnie interpretowane jest ostatnie umocnienie dolara. Od rana jesteśmy świadkami przeceny. Kolejne dni pokażą, czy to tylko chwilowa zmiana, czy początek nowej tendencji.
W Hiszpanii spada a w Niemczech rośnie
Wczorajszy spadek tempa wzrostu cen w Hiszpanii mocno zaskoczył rynki. Pojawiły się nawet gdzieniegdzie głosy, że wracamy do epoki standardowych zmian cen. Biorąc pod uwagę niższą dynamikę wzrostu cen ropy, miało to swoje uzasadnienie. Dane z Niemiec jednak przeczą tej koncepcji. Wstępny odczyt mimo prognozowanego symbolicznego spadku o 0,1% wzrósł o 0,1%. Nie znaczy to oczywiście, że ceny muszą się w każdym kraju Unii zachowywać tak samo. Biorąc pod uwagę lepsze dane makroekonomiczne za Odrą, zasadne jest, że tamtejsze społeczeństwo stać na więcej, co rozpędza ceny bardziej.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wydatki Amerykanów.
Euro poniżej 4,70 złPomimo zakręconego kurka z gazem złoty odrabia straty. Japonia trwa w marazmie, a jen wyraźnie traci do dolara. Hiszpania pokazała 1,5% spadek inflacji.
Złoty odzyskuje wartość
Odcięcie Polski od rosyjskiego gazu było dużym szokiem dla rynków. Decyzja ta w ciągu raptem godziny spowodowała, że koszt euro skoczył w górę z 4,66 zł na 4,71 zł. Potem jeszcze trochę się kotłował, osiągając niemal 4,73 zł, ale względna stabilizacja znalazła się w okolicach 4,71 zł. Dzisiaj jednak widać korektę tego ruchu. Nie wynika to najprawdopodobniej z retoryki humorystycznych wpisów członków polskiego rządu piszących o historycznym sukcesie uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Inwestorzy wolą twarde dane niż dobry żart. Twarde dane pokazują, że Polska gospodarka jest w dobrej kondycji. Pokazują również, że w maju należy się spodziewać kolejnej podwyżki stóp procentowych. Biorąc to pod uwagę, okolice 4,70 za euro były poziomem bardzo atrakcyjnym do sprzedaży waluty PLN za euro. Stąd najprawdopodobniej dzisiejsze umocnienie.
Japonia dalej dryfuje
Kraj kwitnącej wiśni to w przypadku wielu wskaźników zadziwiające miejsce. Jest to region istniejący niemal w równoległej rzeczywistości. Mogłoby się wydawać, że utrzymywanie ujemnych stóp procentowych to proszenie się o problem ze wzrostem inflacji. Ta faktycznie ostatnio rośnie. W ciągu dwóch miesięcy osiągnęła 0,7%, tylko że obecnie wynosi 1,2%, co przy problemach, z którymi się mierzą główne gospodarki światowe, jest żadnym wynikiem. Również publikowane dzisiaj dane na temat produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej pokazują, że czas tam się niemal zatrzymał. Sprzedaż detaliczna w ciągu roku rośnie o zaledwie 0,9%. Z kolei produkcja spada o 1,7%. Ostatnimi czasy jen gwałtownie traci względem dolara, ale jest to znacznie bardziej efekt pozytywnych zmian za oceanem niż marazmu w Japonii.
W Hiszpanii inflacja spada
Analitycy spodziewali się, że wzrost cen w Hiszpanii będzie hamował. Prognozy mówiły o zejściu z poziomu 9,8% do 9%. To niemal 1% spadek. W praktyce okazało się, że ceny rosną o 8,3%, czyli aż 1,5% mniej w ciągu miesiąca. Warto jednak zwrócić uwagę, że inflacja bazowa w tym samym czasie wzrosła o 1%. Oznacza to, że wolniej rosną ceny żywności i paliw, a przyspieszają pozostałe składniki koszyka inflacyjnego. Biorąc pod uwagę, że kwiecień chociażby na rynku ropy był spokojniejszy od marca i przeciętne ceny surowca były znacznie niższe, dane te są mniejszą niespodzianką. Spadająca inflacja będzie wodą na młyn EBC, które broni się rękami i nogami, by nie podnosić stóp procentowych.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – PKB, wstępny odczyt,
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Dolar coraz silniejszyAmerykańska waluta idzie w górę względem euro. Złoty mimo stabilności względem euro traci wyraźnie do dolara. Czy zbierze się większość na reelekcje prezesa NBP? Węgrzy pokazali nową jakość kiełbasy wyborczej.
Dolar znów się umacnia
Amerykańska waluta w tym tygodniu już drugi dzień z rzędu ustanawia najwyższy poziom względem euro od ponad dwóch lat. Kapitał wyraźnie preferuje tamtą stronę oceanu. Powodów jest wiele. USA ma znacznie lepsze wyniki gospodarcze niż strefa euro. Jest też zdecydowanie dalej od rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy. W rezultacie mniej zapłaci za sankcje. Do tego warto dodać przyspieszenie programu wzrostu stóp procentowych za oceanem. Im wyższe stopy procentowe, tym silniejsza waluta. Nie może zatem dziwić, że inwestorzy wybierają dolara. Od początku roku umocnił się on już o ponad 5% względem euro. Widać to też na polskim złotym. Podczas gdy rodzima waluta jest względnie stabilna, względem euro straciła w tym samym czasie ponad 20 groszy więcej względem dolara.
Kiedy będzie większość dla Adama Glapińskiego?
W Sejmie trwa zbieranie większości dla kandydatury obecnego prezesa NBP. Co ciekawe, jest on coraz częściej krytykowany za zbyt mocne podnoszenie stóp procentowych. W rezultacie jest on uderzany z dwóch stron. Z jednej strony szczególnie analitycy ekonomiczni wskazują na zbyt późne podwyżki i zbyt mało zdecydowaną komunikację. Szczególnie w pierwszej fazie, gdzie bagatelizował problem. Z drugiej strony widać wyraźnie polityczną presję, by nie podnosić za mocno stóp, bo kredyty zdrożeją. W rezultacie nie wiadomo, kto oprócz starych znajomych z Porozumienia Centrum popiera obecnego prezesa. Z drugiej strony jest on silny brakiem alternatyw. Lista alternatyw, podana jako przeciek przez Radio Zet, teoretycznie cieszy analityków. Teoretycznie, bo to wygląda na presję na posłów prawicy, by jednak poparli Adama Glapińskiego.
Węgierska kiełbasa wyborcza
Jeżeli ktoś się zastanawia, jak daleko władza może się posunąć, by w demokratycznym kraju wygrać wybory, warto spojrzeć na przykład Węgier. Opublikowano dzisiaj wskaźnik wzrostu wynagrodzeń. Niespodziewanie wzrosły one o 31,1% w skali roku. Kto z nas nie chciałby zarabiać dodatkowych 30%? Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że podniesienie pensji urzędnikom o 30% to bezczelna kiełbasa wyborcza. Można się z tym zgadzać lub nie. Problem w tym, że aby wskaźnik dla całej gospodarki wyniósł tyle, podczas gdy wzrost w sektorze prywatnym wynosił solidne 12,2%, pensje w sektorze publicznym skoczyły o 93,4%. Tak realnie się niemal podwoiły w trakcie roku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
14:30 – USA – zamówienia na dobra,
16:00 – USA – sprzedaż domów.
Dolar coraz silniejszyAmerykańska waluta idzie w górę względem euro. Złoty mimo stabilności względem euro traci wyraźnie do dolara. Czy zbierze się większość na reelekcje prezesa NBP? Węgrzy pokazali nową jakość kiełbasy wyborczej.
Dolar znów się umacnia
Amerykańska waluta w tym tygodniu już drugi dzień z rzędu ustanawia najwyższy poziom względem euro od ponad dwóch lat. Kapitał wyraźnie preferuje tamtą stronę oceanu. Powodów jest wiele. USA ma znacznie lepsze wyniki gospodarcze niż strefa euro. Jest też zdecydowanie dalej od rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy. W rezultacie mniej zapłaci za sankcje. Do tego warto dodać przyspieszenie programu wzrostu stóp procentowych za oceanem. Im wyższe stopy procentowe, tym silniejsza waluta. Nie może zatem dziwić, że inwestorzy wybierają dolara. Od początku roku umocnił się on już o ponad 5% względem euro. Widać to też na polskim złotym. Podczas gdy rodzima waluta jest względnie stabilna, względem euro straciła w tym samym czasie ponad 20 groszy więcej względem dolara.
Kiedy będzie większość dla Adama Glapińskiego?
W Sejmie trwa zbieranie większości dla kandydatury obecnego prezesa NBP. Co ciekawe, jest on coraz częściej krytykowany za zbyt mocne podnoszenie stóp procentowych. W rezultacie jest on uderzany z dwóch stron. Z jednej strony szczególnie analitycy ekonomiczni wskazują na zbyt późne podwyżki i zbyt mało zdecydowaną komunikację. Szczególnie w pierwszej fazie, gdzie bagatelizował problem. Z drugiej strony widać wyraźnie polityczną presję, by nie podnosić za mocno stóp, bo kredyty zdrożeją. W rezultacie nie wiadomo, kto oprócz starych znajomych z Porozumienia Centrum popiera obecnego prezesa. Z drugiej strony jest on silny brakiem alternatyw. Lista alternatyw, podana jako przeciek przez Radio Zet, teoretycznie cieszy analityków. Teoretycznie, bo to wygląda na presję na posłów prawicy, by jednak poparli Adama Glapińskiego.
Węgierska kiełbasa wyborcza
Jeżeli ktoś się zastanawia, jak daleko władza może się posunąć, by w demokratycznym kraju wygrać wybory, warto spojrzeć na przykład Węgier. Opublikowano dzisiaj wskaźnik wzrostu wynagrodzeń. Niespodziewanie wzrosły one o 31,1% w skali roku. Kto z nas nie chciałby zarabiać dodatkowych 30%? Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że podniesienie pensji urzędnikom o 30% to bezczelna kiełbasa wyborcza. Można się z tym zgadzać lub nie. Problem w tym, że aby wskaźnik dla całej gospodarki wyniósł tyle, podczas gdy wzrost w sektorze prywatnym wynosił solidne 12,2%, pensje w sektorze publicznym skoczyły o 93,4%. Tak realnie się niemal podwoiły w trakcie roku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
14:30 – USA – zamówienia na dobra,
16:00 – USA – sprzedaż domów.
Wybory swoje, rynki swoje Pomimo zwycięstwa Emmanuela Macrona euro dzisiaj od rana jest wyraźnie w odwrocie. Dobre dane z Polski wsparły złotego. Obserwatorzy spekulują o możliwym końcu hossy na ropie.
Macron wygrywa we Francji
W niedzielnych wyborach wedle właściwie wszystkich sondaży wyraźnie wygrywa urzędujący prezydent Emmanuel Macron. Są to teoretycznie tylko wyniki wstępne, ale przy wyniku 58,6% nie ma już właściwie możliwości utracenia tej przewagi. Należy pamiętać, że w tych wyborach to nie Macron został wybrany, a pani Le Pen została odrzucona. To bardziej jej negatywny elektorat przeważył szalę zwycięstwa niż pozytywny obecnej głowy państwa. Co ciekawe, dzisiaj od rana euro wyraźnie traci względem dolara amerykańskiego. W rezultacie pomimo wygrania kandydata, który powinien uspokajać rynki, europejska waluta jest w odwrocie. Nawet jeżeli będziemy tę siłę tłumaczyć wydarzeniami zza oceanu, trzeba jeszcze znaleźć wydarzenia tłumaczące dzisiejsze straty euro względem franka czy funta. Zdaniem wielu analityków powód jest prozaiczny, wielu inwestorów chciało się podłączyć pod dłuższy ruch wzrostowy po wynikach. Gdy ten się nie pojawił, teraz zamykają pozycje inwestycyjne, więc euro traci.
Sprzedaż detaliczna w Polsce
W piątek poznaliśmy ważne dane z Polski. Sprzedaż detaliczna rośnie o 22% wobec oczekiwanych 19,5%. Przy tak dużej inflacji wysoki wynik nie zaskakuje. Pomimo narzekań na koszty budowy wyraźnie w górę idzie również produkcja budowlano-montażowa. Rośnie ona o 27,6% wobec oczekiwanych 15,2%. Dane te pokazały, że sytuacja w kraju nie jest wcale taka zła, a ostatnie zmiany oczekiwań wzrostu gospodarczego mogły być zbyt mocno obniżone. Złoty na początku dnia, gdy dane te były publikowane, zyskiwał. Pod koniec wygrał jednak strach. W weekend trwały wybory we Francji, a wojska rosyjskie kontynuowały ofensywę na wschodzie Ukrainy. Nie może zatem dziwić, że inwestorzy spojrzeli mniej przychylnie na złotego.
Ropa znów spada
Od piątkowego zamknięcie ropa naftowa spadła już dzisiaj 5 dolarów za baryłkę. Powodem ruchu w dół jest nagłe pojawienie się na rynku nadmiaru surowca. Komentatorzy wskazują, że jest to najprawdopodobniej upłynnianie rezerw przez dużych graczy. Wielu obserwatorów uważa, że firmy naftowe przewidują, że tak dobra koniunktura nie utrzyma się zbyt długo. Potwierdzeniem tego poglądu jest przynajmniej sytuacja na giełdzie, gdzie w zarządach spółek naftowych wyraźnie przeważa sprzedaż akcji nad jej zakupem. Gdyby ta tendencja się utrzymała, byłby to z pewnością dobry sygnał dla kierowców.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Ciekawie na EURUSDNa większości par powiązanych z głównymi walutami, złoty wraca w okolice stusesyjnej średniej kroczącej. Oznacza to, że powoli wycena naszego pieniądza staje się oczyszczona z krótkoterminowych szoków. A to zawsze dobry pretekst, by zastanowić się co dalej.
Jak zwykle analizę rynku warto zacząć od głównej pary walutowej świata. Nie daje ona może za dużo odpowiedzi, ale pozwala postawić kilka ciekawych hipotez roboczych. Na przykład warto się zastanowić, czy nie jesteśmy właśnie świadkami przesilenia na tej parze. Ewidentnie obserwujemy próbę zbudowania kanału wsparcia, który momentami nawet doprowadził do odbicia trendu. A to powinno oznaczać dwie sprawy. Po pierwsze możemy założyć tezę, że rynek ma już dosyć podejścia risk off i będzie szukał okazji, by zaspokoić apetyt na ryzyko. Tych niebezpiecznych czynników na morzu ciągle jest pełno, ale wydają się one już lekko przebrzmiałe. Drugą równoległą tezą, może być to, że rynek zaczyna wierzyć, że bierność EBC ma swoje granice i jesteśmy już gdzieś niedaleko ich. Ostatecznie jednak kurs nie był w stanie sforsować oporu przy 1,09 $, wracamy do zarysowanego obszaru wsparcia i wiele zależy od tego, w jaki sposób inwestorzy postanowią z niego wyjść. Warto przy tym pamiętać, że znajdujemy się tuż przy dolnym ograniczeniu dużej formacji trójkąta, która swoje korzenie wywodzi jeszcze z czasów przedpandemicznych.
Złoty wraca do względnej normalności W pewnym sensie ciekawa sytuacja się tworzy na parze EURPLN. Po pierwsze, co już sygnalizowałem we wstępie, doszło do wyraźnego zbliżenia się kursu do stusesyjnej średniej kroczącej. W tym momencie różnica wynosi już niecałe 150 pipsów, a obie linie w ostatnich dwóch tygodniach kilkakrotnie się stykały. Podobnie wygląda sytuacja na parach z funtem oraz frankiem. Sugeruje to, że wycena złotego wróciła do swoich naturalnych poziomów i w dużym stopniu została oczyszczona z krótkoterminowych szoków. Oznacza to, że bez jakiegoś silnego impulsu ciężko będzie wrócić złotemu do poziomów sprzed wojny, co długo wydawało się celem samym w sobie. Drugą rzeczą, która od razu rzuca się w oczy, jest to, że para EURPLN wróciła do tego, z czego jest najbardziej znana. Czyli krótkich beznamiętnych okresów konsolidacji, zawartych na wąskim przedziale. Na przełomie marca i kwietnia udało się zatrzymać ruch aprecjacyjny złotego i od tego momentu kurs kisi się w czterogroszowym sosie. W normalnych warunkach można by przewidywać, jak duży będzie ruch po ewentualnym wybiciu obecnego kanału. Warto jednak pamiętać, o jakiej parze mówimy i w historii widzieliśmy już wiele takich scenariuszy, gdzie konsolidacja była wybijana tylko po to, by zaraz zawiązać nową przyklejoną do poprzedniej.
Putin nie taki strasznyWczorajsza przecena na części rynków związana z rosyjską agresją nie wytrzymuje próby czasu. Nie można bagatelizować cierpień Ukraińców atakowanych przez swoich sąsiadów. Warto natomiast zwrócić uwagę na niską skuteczność militarną Rosjan.
Karuzela na złotym
Wczoraj inwestorzy uciekali z Polski. Było to widać zarówno na walucie, jak i na giełdzie. Kurs euro poszedł w górę w ciągu dnia o około 3 grosze. Giełda straciła na wartości ponad 2%. O tyle obsunęły się główne indeksy. Dlaczego piszemy o karuzeli? Bo jeszcze tego samego dnia rozpoczął się ruch powrotny. Dzisiaj rano jesteśmy znów niemal w punkcie wyjścia. Analitycy wskazują, że powodem jest przecenienie wpływu na rynek rosyjskiej ofensywy na Donbas. Mało kto poza Rosjanami wierzy w plan szybkiego zajęcia Donbasu i utrzymania go w procesie pokojowym. Nawet scenariusz tzw. “wolnych” wyborów na Wschodzie Ukrainy, które Rosja mogłaby szeroko zmanipulować, wydaje się obecnie bardzo korzystnym dla niej scenariuszem.
Zawrotka na ropie
Wtorek był również dniem wyraźnej przeceny ropy naftowej. Czarne złoto od rana staniało niemal 6 dolarów za baryłkę. Tak duża przecena była jednak w większości korektą zeszłotygodniowych gwałtownych wzrostów. W tym czasie ropa poszła w górę ponad 15 dolarów. Nie bez znaczenia było też obniżenie prognoz wzrostu gospodarczego na świecie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. To właśnie to wydarzenie było jednym z powodów, że korekta ta miała miejsce akurat w tym momencie. Z drugiej strony perspektywy na przyszłość dla tego surowca są nadal bardzo dobre. Ciągle nie wiadomo, co z dostawami z Rosji. Do tego doszły kolejne problemy z produkcją w Libii. Niepokoje polityczne ciągną się tam jeszcze od Arabskiej Wiosny, a to nie sprzyja stabilizacji. Do tego należy dodać spadek rezerw w USA. W rezultacie istnieje wiele powodów, by surowiec zbytnio nie taniał. To z kolei nie jest dobrą wiadomością dla osób oczekujących szybszego spadku inflacji.
Kres inflacji w Polsce?
Członek Rady Polityki Pieniężnej Henryk Wnorowski wypowiedział się wczoraj na temat prognoz na przyszłość polityki monetarnej. Oczekuje on dotarcia inflacji w czerwcu do maksimum w okolicach 13%. Drugim bardziej interesującym kredytobiorców elementem jest górny poziom stóp procentowych na poziomie 7,5%. Wartość ta jest wyższa nawet od tego, co wynika z kontraktów na WIBOR. Jest to zatem scenariusz powyżej dotychczasowych oczekiwań, co powinno działać na korzyść złotego. Z drugiej strony inflacja bazowa wczoraj wyniosła 6,9%, co było zgodne z oczekiwaniami. W rezultacie można mówić o początkach pewnej stabilizacji.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Poniedziałek Wielkanocny a rynkiNiestety nie wszystkie polskie święta to dni wolne od pracy także na świecie. Poniedziałek Wielkanocny nie jest tak mało popularny jak święto Trzech Króli, ale to nadal dzień, kiedy światowe rynki działają a w Polsce mamy wolne.
Dzień wolny w Polsce, ale nie na rynku
Poniedziałek Wielkanocny był dniem wolnym w Polsce i wielu innych krajach. Wiele istotnych rynków jednak tego dnia działało. Z tego też powodu mieliśmy wczoraj notowania rynku forex. Przy mniejszej liczbie uczestników jest to zawsze ryzykowny moment. Polska waluta jednak wyraźnie była w cenie tego dnia. W szczytowym momencie uzyskano niemal najniższe poziomy euro względem złotego od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę. Niemal, gdyż tuż przed publikacją danych o stopach procentowych pojawiło się niższe wybicie. Dzisiaj widzimy delikatne odbicie. Jest ono zdaniem części komentatorów połączone z wydarzeniami na Ukrainie. Rosjanie rozpocząć mieli w nocy szturm na Donbas. Zdaniem analityków może to być ostatnia istotna operacja tej wojny. Zajęcie tych regionów jest podobno planem minimum dla Rosjan, by usiąść do rozmów. Trudno jednak sobie w dzisiejszych okolicznościach wyobrażać, że utrzymają oni je w wyniku negocjacji pokojowych.
Pakiet danych z Chin
W poniedziałek poznaliśmy również pakiet danych z Państwa Środka. PKB w ujęciu rocznym rośnie wolno jak na ten kraj, bo zaledwie 4,8%. Z drugiej strony oczekiwania mówiły o zaledwie 4,4%. Lepiej od oczekiwań wypadła także produkcja przemysłowa. Słabiej z kolei wygląda sprzedaż detaliczna, która spada w ujęciu rocznym. Dzieje się to pomimo przyspieszenia inwestycji w aglomeracjach miejskich. Jak widać, kraj ten w dalszym ciągu ma sporo problemów. Szczególnie istotny jest ten z przenoszeniem akcentów na konsumpcję wewnętrzną. Chiny mocno chciały się swego czasu uniezależnić od eksportu na rzecz własnego rynku. Jednak projekt ten, delikatnie mówiąc, nie jest sukcesem.
Lepsze dane zza oceanu
W piątek poznaliśmy pakiet danych z USA. Indeks NY Empire State niespodziewanie wyskoczył do 24,6 pkt, pomimo że oczekiwano symbolicznego 0,5 pkt na plusie. Dobra wypadły też dane o produkcji przemysłowej. Rośnie ona w ujęciu miesięcznym o 0,9%, to o 0,5% więcej niż sądziły rynki. Siłą rzeczy wykorzystanie mocy produkcyjnych również poszło w górę powyżej oczekiwań. Dzieje się tak niemal zawsze przy wzrostach produkcji przemysłowej. Z jednej strony nie są to najważniejsze dane dla rynku walutowego. Z drugiej, są one wyraźnie lepsze od oczekiwań. Trafiły też na ważny moment dla dolara, gdzie testowana są kolejne ważne minima na parze EURUSD. Dane te pozwoliły kolejny raz atakować najniższy poziom od pierwszej połowy 2020 roku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Polska – inflacja bazowa,
14:30 – USA – pozwolenia na budowę domów.
Ciekawie na parze EURUSDZanim przejdziemy do analizy złotego, warto zwrócić uwagę na to, co się dzieje na głównej parze walutowej świata. Zwłaszcza, że doszliśmy do bardzo ciekawego momentu. Po pierwszym szoku wywołanym decyzjami Putina eurodolar na początku marca zszedł w okolice 1,08$. Później jednak rozwinął średnioterminowy trend wzrostowy, klasycznie składający się z trzech fal oraz dwóch korekt. Ostatecznie ruch wyniósł EURUSD prawie 4 centy wyżej. Tam jednak natrafił na obszar, który wcześniej dwukrotnie pełnił funkcję wsparcia na przełomie roku i tym razem zadziałał jako opór. Po zmianie kierunku kurs nabrał rozpędu, szybko wracając do testowania poziomu 1,08$. Co ważne, wiele wskazuje na to, że tym razem może udać mu się go sforsować. Pierwszy test już mieliśmy w tym tygodniu, a naruszenie poziomu było co najmniej istotne – wyniosło blisko pół centa. Z drugiej strony w szerszej perspektywie mamy rozrysowaną pięcioletnią formację zwężającego się kanału i właśnie dotarliśmy do jego dolnego ograniczenia. Zgodnie ze sztuką, wieloletnie formacje techniczne mają znacznie większą siłę rażenia od tych krótkoterminowych. Implikuje to dwa realne scenariusze. Pierwszy bazowy zakłada kontynuację formacji, co by skutkowało pójściem nawet w kierunku 1,20$. Intuicyjnie gryzie się to jednak z założeniami analizy fundamentalnej, zwłaszcza na kanwie potężnego rozwarstwienia w prowadzonych politykach pieniężnych przez te dwa ośrodki. Możemy więc spodziewać się wyłamania kanału, co technicznie rzecz biorąc, otworzyłoby drogę do bardzo dynamicznego zejścia nawet w okolice parytetu. Patrząc na listę ryzyk, które właśnie wiszą nad rynkami, nietrudno sobie wyobrazić, że waluty safe haven na czele z dolarem, mogą mieć teraz swoje pięć minut, miesięcy, oby nie lat…
Sytuacja na parze USDPLNZupełnie inaczej wygląda sytuacja na parze z dolarem. Ten w przeciwieństwie do europejskiego odpowiednika podjął rękawicę i stanął do walki z inflacją. Można dyskutować, czy nie za późno, jednak ciężko oprzeć się wrażeniu, że obecnie to FED wziął na siebie ciężar walki z rozpędzoną dynamiką cen. Majowa podwójna podwyżka stóp procentowych jest już praktycznie przesądzona, kolejne dwa podobne ruchy w najbliższym czasie są mocno prawdopodobne. Do tego już teraz zapowiedziano schodzenie z rozdmuchanego bilansu Rezerwy i to w tempie blisko 100 mld dolarów miesięcznie. Przy takich posunięciach absolutnie normalnym jest aprecjacja dolara, którą ostatnio ewidentnie obserwujemy. Od dołka na koniec marca, kurs USDPLN podskoczył już blisko 15 groszy. Co więcej, od dwóch tygodni widzimy rysującą się formację trójkąta, która jest coraz bliżej rozwiązania. W tym tygodniu dwukrotnie obserwowaliśmy próbę jej wybicia i choć żadna trwałego skutku nie przyniosła, pokazuje to, że jesteśmy już blisko. Zresztą zwężający się kanał potencjalnych ruchów również sugeruje, że już w przyszłym tygodniu możemy być świadkami dynamicznego wybicia. Zgodnie z teorią opisywana formacja zapowiada kontynuację trendu, co może skutkować dotarciem znowu gdzieś w okolice pod 4,40 zł. Warto jednak pamiętać, że już teraz znajdujemy się na pułapie dosyć istotnym historycznie, który kilka razy był w stanie zmieniać reguły gry.
Ichimoku EURNZD SellFX:EURNZD
Prostym językiem:
małe ryzyko - nie jestem przekonany, że jest to koniec korekty więc jest do dość ryzykowne wejście,
stop Loss odnosi się do 4H, gdzie cena została powstrzymana przez chmurę,
osobiście próbowałbym piramidować aż do targetu N w momentach korekty,
pozycja prawdopodobnie będzie prowadzona max do początku kwietnia, chyba że zadziała stoploss,
Tenkan Sen pod Kijunem sugeruje spadek.