Kolejne rekordy cen ropyCeny paliw są coraz bliżej przekroczenia poziomu 6 złotych z przodu. Nie jest to szczególnie ciesząca perspektywa dla naszych portfeli, ale obyśmy nie musieli przy 7 z przodu ponawiać tych rozważań.
Spadek liczby wniosków o zasiłek w USA
Po raz pierwszy od początku pandemii uzyskano wynik poniżej 300 tysięcy wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Są to co prawda wstępne dane, ale biorąc pod uwagę, że ostatnie korekty przy finalnych odczytach wynoszą 2-3 tysiące, jest mała szansa, że z 293 tysięcy przekroczymy ten pułap. Są to zatem bardzo dobre, wpisują się w ostatni gwałtowny spadek bezrobocia poniżej 5%. Na rynku pozwoliło to na chwilę wybić dolara z ruchu, w którym wyraźnie tracił, stabilizując kurs do końca dnia. Dobre dane z rynku pracy nie są jednak tak dobre, by przezwyciężyć obecną negatywną tendencję.
Rynek paliw wie coś więcej
Dzisiaj nad ranem zarówno ropa notowana na giełdzie w Londynie, jak i ta amerykańska, odnotowały wieloletnie maksima. Nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby wczorajsze tygodniowe zapasy nie okazały się o 6 mln baryłek większe od oczekiwań. Żeby lepiej zobrazować skalę tej rozbieżności w samym USA, zapasy wzrosły o niemal 1% światowej konsumpcji. Przy tak silnie rosnących zapasach powinniśmy być świadkami przeceny, szczególnie że znajdowaliśmy się blisko szczytów. Byliśmy. Trwała ona kilka godzin, po czym kurs nie tylko odrobił straty, ale i trafił na nowe szczyty.
Ceny w Polsce nie zwalniają
Odczyt inflacji w Polsce na poziomie 5,8% był sporym szokiem. Były to jednak wstępne dane, które następnie wiadomo było, że zostaną skorygowane. Zostały, ale jak się okazało w górę, mamy zatem inflację na poziomie 5,9%. Bariera 6 pojawia się nam zatem już nie tylko na stacjach benzynowych, ale również we wzroście cen. Rosnąca inflacja to oczywiście presja na podwyżki stóp procentowych. Co ciekawe, pomimo ostatniej konferencji prasowej prezesa NBP część analityków spodziewa się kolejnych wzrostów na posiedzeniu na początku listopada.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – sprzedaż detaliczna,
14:30 – USA – indeks NY Empire State,
16:00 – USA – raport Uniwersytetu Michigan.
Strefaeuro
Gdzie indziej jest gorzejPublikacje inflacji za wrzesień spowodowały, że już trzy państwa mają większy problem ze stabilnością cen niż Polska. Sam fakt jednak, że ktoś inny ma gorzej, nie świadczy o tym, że należy udawać, iż sami problemu nie mamy.
Polska spada z podium
Dane o inflacji za wrzesień pokazują, że Polska nie ma już najwyższej inflacji w Unii Europejskiej. Co więcej, wyprzedziły nas już trzy państwa. Estonia pokazuje 6,6% inflacji, Litwa 6,3%, a Rumunia 6,3%. Cała ta historia ma teoretycznie proste rozwiązanie, skoro ceny rosną, to trzeba podnieść stopy procentowe. Dwa z tych państw są jednak w strefie euro, to się po prostu nie odbędzie. W rezultacie kraje te mogą szybko nadrobić dystans do zachodu, szkoda, że na razie na poziomie cen.
Ropa wciąż rośnie
Ceny ropy naftowej ustanowiły wczoraj kolejne maksima na rynku. Londyńska ropa przebiła poziom 84 dolarów za baryłkę, amerykańska z kolei przez moment sięgnęła 82 dolarów. Głównym powodem są ciągle rosnące prognozy konsumpcji ropy naftowej na rynkach i jej możliwy niedobór w związku z niedoinwestowaniem infrastruktury wydobywczej. Wsparciem dla wzrostów jest wzrost alternatyw dla ropy w niektórych zastosowaniach. Mowa tutaj np. o wzroście cen węgla, czy gazu, jako alternatywnych paliw dla elektrowni. Dzieje się to pomimo otwierania dodatkowych odwiertów, niemal gdzie tylko się da w ramach ograniczeń OPEC.
Słabsze dane ze Słowacji
Produkcja przemysłowa u naszych południowych sąsiadów wyraźnie spowalnia. Wzrost rok do roku wynosi zaledwie 0,8%, to aż o 4% mniej, niż oczekiwali analitycy. Są to dane w ujęciu rocznym, ale trzeba pamiętać, że dane z sierpnia zeszłego roku wcale nie były dobre, notowane były wtedy spadki. Oznacza to, że produkcja przemysłowa jest realnie na poziomach sprzed dwóch lat. Spowalniająca gospodarka wraz z rosnącymi cenami nie jest dobrą perspektywą dla naszych południowych sąsiadów.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych wydarzeń.
Mniej niż 5% bezrobocia w USAPiątek był dniem publikacji danych za oceanem. Zarówno Amerykanie, jak i Kanadyjczycy pokazali wyraźne spadki bezrobocia. W obydwóch przypadkach wyniki te nie są jednak w dalszym ciągu na poziomie zbliżonym do tych przed pandemią.
Bezrobocie w USA w dół
Piątkowe dane zza oceanu spowodowały poważne wątpliwości analityków. W tym tygodniu nisko wypadły wnioski o zasiłek dla bezrobotnych, do tego raport o zatrudnieniu był bardzo wysoki. Spadek bezrobocia nie powinien zatem dziwić. Interesujące jest to, że oczekiwania były aż 0,3% wyższe od faktycznego odczytu, który wyniósł zaledwie 4,8%. W tym samym czasie jednak znacznie słabiej od oczekiwań wypadła zmiana zatrudnienia. W rezultacie analitycy przestali wierzyć w trwałość tendencji na rynku pracy i dolar zakończył tydzień delikatną korektą.
Weekendowe wybory w Czechach
Kolejny kraj w wyniku wyborów dochodzi do problematycznej sytuacji z tworzeniem rządu. Tym razem jest to problem Czechów, co wcale nie znaczy, że w Niemczech problem został już rozwiązany. Również w Czechach wynik wyborów spowodował, że dwie główne partie uzyskały zbliżony wynik. Oznacza to, że potencjalnie możemy szykować się na powtórkę sytuacji z Niemiec, gdzie już teraz zastanawiają się, czy aby na pewno będą mieć nowy rząd do końca roku. Im dłużej trwają tego typu przestoje, tym gorszy jest to sygnał dla rynków, świadczy to bowiem o potencjalnym impasie decyzyjnym.
Dobre dane z Kanady
Równocześnie z danymi z USA opublikowano odczyty z rynku pracy Kanady. Tam odczyt bezrobocia był również wyraźnie lepszy. Bezrobocie spadło do 6,9% z 7,1%. To połączone było z kolei ze znacznie wyższą od oczekiwań zmianą zatrudnienia. Jest to bardzo dobry prognostyk na przyszłość dla kanadyjskiego rynku pracy. Rynki przyjęły te dane jako bardzo korzystne dla dolara kanadyjskiego. Kanadyjska waluta zresztą ma ostatnio bardzo dobrą passę względem dolara Stanów Zjednoczonych. Dzieje się to pomimo tego, że w ostatnich tygodniach to dolar jest na rynkach jedną z najmocniejszych walut.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych wydarzeń.
Krajowa polityka znów kulą u nogi złotegoZłoty na rollercoasterze. EUR/PLN znów powyżej 4,61. RPP niespodziewanie podnosi stopy, ale jednocześnie na razie sugeruje brak dalszych ruchów, a do tego chce interweniować na rynku, by nie dopuścić do nadmiernego umocnienia PLN. Polski rząd znów podpada UE, tym razem jednak nieuniknione kary i utraty środków wydają się przesądzone.
Patrząc na wykres EUR/PLN można powiedzieć, że nie ma co zazdrościć eksporterom i importerom, bo ryzyko walutowe nabrało dla nich jeszcze większego znaczenia. Trudno cokolwiek planować, skoro tyle się ostatnio dzieje na notowaniach złotego. Ruchy w górę, czy w dół są naprawdę dynamiczne i to po kilka groszy. Po niespodziewanej decyzji RPP i podwyżce stóp procentowych o 40 pb, wydawało się, że krajowa waluta złapie teraz wiatr w żagle. Można powiedzieć, że inwestorzy myśleli podobnie, sprowadzając kurs EUR/PLN na poziom 4,54. Czar jednak prysł, gdy konferencję prasową rozpoczął profesor Glapiński. Najpierw delikatnie wykluczył dalsze podnoszenie stóp, bo jak stwierdził, to i tak nie zatrzyma inflacji, za której wzrost odpowiadają czynniki poza kontrolą Rady. Na koniec już zupełnie dobił krajową walutę, sugerując możliwe interwencje walutowe, gdyby kurs rodzimej waluty zbytnio się umocnił. Spowodowało to ruch w górę na EUR/PLN w okolice 4,58. Jednak prawdziwy cios złoty dostał nieco później po wyroku TK. Nie ma sensu teraz wdawać się w prawnicze zawiłości, warto tylko powiedzieć, że to początek dużych kłopotów z UE. Już wcześniej było nam nie po drodze z Komisją Europejską, ale teraz wydaje się, że pod kątem praworządności możemy solidnie oberwać, tracąc unijne środki. Jak ten temat dalej się potoczy, zobaczymy w kolejnych godzinach czy dniach, ale słowo “polexit” może być tym, które będzie mrozić krew w żyłach. Panikę na krajowej walucie już widać, bo chociażby na utratę środków UE na odbudowę po pandemii pozwolić sobie nie możemy. EUR/PLN skoczył już ponad granicę 4,61 i wydaje się, że to nie koniec tego ruchu. Pierwszy ważny opór to tak naprawdę ostatnie maksimum w okolicach 4,6475.
Wszystko co ważne już zostało powiedzianePosiedzenie RPP w centrum uwagi. Weekendowy wywiad prezesa Glapińskiego zepsuł nieco emocje inwestorów wyczekujących niespodzianki po decyzji Rady. Złoty stabilny od początku tygodnia, EUR/PLN blisko 4,50. Dolar wyhamowuje impet wzrostowy w relacji do euro.
RPP decyduje, dziennikarze już nie online
Wydarzeniem tego tygodnia dla rodzimego rynku jest bez wątpienia dzisiejsza decyzja RPP w sprawie stóp procentowych w Polsce. Jutro odbędzie się konferencja prasowa prezesa Glapińskiego i co ważna w starej formule, czyli z fizyczną obecnością dziennikarzy. Rada spotyka się pierwszy raz od niemal dwóch miesięcy, po drodze na rynek trafiły dane m.in. o inflacji za sierpień na poziomie ponad 5%, co spowodowało, że inwestorzy zaczęli mocno dyskutować o tym, czy nie dojdzie do podwyżki stóp procentowych.
“Mały” psikus prezesa
Całą “zabawę” w postaci oczekiwania na decyzję Rady i późniejszą konferencję prasową podkopał wywiad w weekend prezesa RPP. Glapiński jednoznacznie stwierdził, że podwyżka stóp procentowych w obecnym momencie na początku możliwej IV fali pandemii byłaby niezwykle ryzykowna. Padły też słowa o inflacji, która nadal według prezesa RPP ma charakter przejściowy i za kilka miesięcy powinna ostro wyhamować. Tym samym w zasadzie wszystko już zostało powiedziane, a ewentualne wnioski o podwyżkę stóp w Polsce przepadną na dzisiejszym posiedzeniu.
Interwencja na złotym możliwa
Całość wypowiedzi trafiła na rynki w poniedziałek i mocno wyhamowała trend umacniający złotego, który rozpoczął się od momentu publikacji inflacji CPI za sierpień. Złoty w tym krótkoterminowym trendzie spadkowym w relacji do euro dotarł do poziomu 4,50. Prezes Glapiński jednak postanowił nieco schłodzić głowy inwestorów grających na umocnienie złotego i obserwujemy niewielkie odreagowanie, które może nieco przyśpieszyć po samej decyzji RPP i czwartkowej konferencji. Prezes w wywiadzie powiedział również, że możliwa jest interwencja na rynku, by powstrzymać nadmierne umocnienie złotego. Nie wydaje się jednak, by EUR/PLN przebił poziom 4,55.
Słabość euro, nie siła dolara
Jeśli chodzi o szeroki rynek, to zauważalny jest spadek głównej pary walutowej świata w okolicach 1,1830. W tym wypadku przyczyn takiego ruchu nie należy szukać po stronie USD, bo tutaj pojawiły się czynniki podażowe ze strony kiepskich danych z rynku pracy, a więc nie powinny wpływać na wzrost siły waluty. Wydaje się, że słabość euro w relacji do dolara to konsekwencja zbliżającego się posiedzenia EBC w czwartek, które może zabrzmieć gołębio i odsunąć mocno w czasie rozpoczęcie procesu normalizacji polityki monetarnej w strefie euro. Ruch na południe na parze EUR/USD ma wytłumaczenie fundamentalne, jeśli zderzymy ze sobą prowadzone polityki pieniężne, to dojdziemy do wniosku, że USA i strefa euro są na dwóch różnych biegunach i z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że podwyżki stóp procentowych szybciej rozpoczną się w Stanach, aniżeli na naszym kontynencie.
Zasada niewypowiadania się nie dotyczy prezesa NBPKalendarz makroekonomiczny na wtorek nie będzie sprzyjał zmienności. Analitycy już żyją środową decyzją RPP w sprawie stóp procentowych. Prezes Glapiński we wczorajszym wywiadzie dla PAP wyraźnie tonuje nastroje wokół podwyżek stóp w naszym kraju. Poziom na EUR/USD nadal się broni.
Brakuje zapalników zmienności
Początek tygodnia przebiega na rynkach bardzo leniwie. Wczoraj świętowali Amerykanie, więc przy braku jednego z największych centrów finansów zmienność była wręcz symboliczna. Dzisiaj również, patrząc na kalendarz makro, nie można się spodziewać większych ruchów na rynku. Praktycznie z ważniejszych rzeczy mamy tylko indeks ZEW z Niemiec, który ma pokazać pogorszenie nastrojów, ale to nie może dziwić, skoro jesteśmy tuż przed możliwą nową falą pandemii koronawirusa. Na euro te dane nie powinny mieć większego wpływu.
Szansa na jakiś ruch iluzoryczna
Jeśli chodzi o nasz rodzimy rynek, to inwestorzy już dziś powinni się ożywić i „ustawiać” pod posiedzenie RPP. Decyzję w sprawie stóp procentowych w Polsce poznamy w środę. Po publikacji inflacji za sierpień i wyniku 5,4% część analityków spodziewa się, że Rada może rozpocząć proces normalizacji polityki monetarnej, by jednak wzrost cen nieco przyhamować. Abstrahując od tego, że taki krok miałby sens, po prostu nie wydaje się, że to się wydarzy, bo brakuje większości w Radzie, by taki nawet symboliczny wzrost stóp przeforsować.
Prezes nie czekał do posiedzenie
Na inwestorów oczekujących takiego ruchu kubeł zimnej wody wylał we wczorajszym opublikowanym wywiadzie prezes Glapiński. Stwierdził, że „wszystkie prognozy” wskazują na spowolnienie inflacji już na początku przyszłego roku, co oczywiście oznacza brak zmian w polityce monetarnej, jak to można wywnioskować. Skąd taka pewność prezesa tego nie wiemy, ale oczywiście wykluczyć tego, że ma rację, nie możemy. Nie da się jednak ukryć, że luźna polityka pieniężna połączona z drukowaniem pieniądza niemal ze 100% pewnością wpływa na mocne pobudzenie wzrostu cen.
Złoty oberwał
Wywiad prezesa RPP tuż przed samym posiedzeniem i gołębi ton wpłynął momentalnie na złotego. Krajowa waluta w relacji do głównych walut zaczęła tracić, choć zmiany są raptem 2-3 groszowe. Niemniej jednak wraz ze zbliżaniem się posiedzenia RPP i konferencją prasową tuż po posiedzeniu mogą jeszcze dodać presji podażowej naszej walucie. Spodziewać się można wzrostu EUR/PLN w okolice 4,55.
Fed z czerwonym światłem
Czynnikiem zewnętrznym, który sprzyja PLN, jest bez wątpienia słabość dolara na szerokim rynku. W dniu wczorajszym EUR/USD nieco zszedł na dół, ale szybko ten ruch został zanegowany, więc można go traktować w kategoriach obrony oporu na poziomie 1,19 i lekkiego odreagowania w związku z tym. Wydaje się jednak kwestią czasu, jak rynek postanowi jeszcze raz spróbować poziom ten sforsować, a szansa na jego przebicie nadal jest, w końcu w głowach inwestorów nadal jest raport z rynku pracy, który włączył czerwone światło dla Fed w kwestii rozpoczęcia normalizacji polityki pieniężnej. W tym kontekście warto śledzić kolejne wypowiedzi członków FOMC, które będą się pojawiać od środy do piątku.
Mozna obniżka EUR względem PLNEUR/PLN przez większość sierpnia poruszał się w przedziale 4,55 zł - 4,59 zł. Chociaż było czuć wyczekiwanie na atak na 4,60 zł, to ostatecznie do niego nie doszło. Ruch na północ coraz wyraźniej się wygaszał, by wylądować już w naprawdę wąskim (ok. 2-groszowym) trendzie bocznym. Mogło to wskazywać na gotowość do podjęcia zdecydowanych kroków i tak też się stało. Pewne zawahanie nastąpiło przy 4,55 zł, ale nic nie było już w stanie zatrzymać tej przeceny. Jednym z decydujących argumentów dla rynku dla kontynuacji tak gwałtownej zniżki była sierpniowa inflacja nad Wisłą (rekordowe 5,4%), która rozpaliła jeszcze bardziej oczekiwania wobec działań RPP. Rozpoczęcie cyklu zacieśniania monetarnego mogłoby być znaczącym impulsem dla dalszego umocnienia złotego. Jednak na to może być jeszcze za wcześnie na nadchodzącym posiedzeniu (przyszła środa), lecz mimo wszystko inwestorzy będą uważnie wczytywali się w komunikat po spotkaniu, aby pozycjonować się pod złotego na przyszłe tygodnie. Po 6-groszowej obniżce w ciągu zaledwie kilku dni kurs euro został zatrzymany na wsparciu przy 4,50 zł. Są to miesięczne minima, a ich pokonanie mogłoby zwiastować szybki marsz w kierunku 4,45 zł. Na razie znowu obserwujemy bardzo wąskie korytarz boczny, który chyba w głównym stopniu jest wyczekiwaniem na wydarzenia na eurodolarze.
Złoty w natarciuPrzełom sierpnia i września okazał się bardzo dobrym czasem dla PLN. Złoty w ciągu zaledwie tygodnia umocnił się o kilka groszy w stosunku do głównych walut. Po części jest to zasługa wciąż słabnącego dolara, ale tak gwałtowny ruch wskazuje, że przyczyn może być więcej. W dyskusjach wciąż powraca temat rozpędzającej się nad Wisłą inflacji i oczekiwań wobec działań RPP. Kurs EUR/USD stabilnie idzie w górę, a w kontekście jego najbliższej przyszłości kluczowe mogą być dane z amerykańskiego rynku pracy.
Pierwsze 20 dni sierpnia przebiegło pod znakiem dominacji dolara na głównej parze walutowej świata. Ruch był ostatecznie tak znaczący, że zatrzymał się dopiero przy 1,666 $, które ostatnio mogliśmy oglądać w październiku zeszłego roku (!). Był to punkt zwrotny, gdyż od tego momentu możemy mówić o wyraźnym, ale też co ważne trwałym i stabilnym wzroście kursu EUR/USD. Utworzył on naprawdę równy korytarz wzrostowy, bez znaczących wahań, co może zwiastować chęć rynku na kontynuację tej północnej ścieżki. Oczywiście na byki czyha niejedno zagrożenie, ale z technicznego punktu widzenia tak naprawdę dopiero atak na okolice 1,19 $ (do czego już całkiem niedaleko) może okazać się kluczowym momentem. Jeżeli nawet ostatecznie nie uda się zatrzymać w tym miejscu zwycięskiego pochodu wspólnej waluty, to istnieje szansa przynajmniej wyhamowania trendu i przystanku na drodze w kierunku 1,20 $. Ostatnie dni pokazują, że przy odwróceniu nastrojów ponownie w szybkim tempie możemy znaleźć się przy 1,18 $. Kluczowy dla zachowań tej pary może być obraz amerykańskiego rynku pracy, którego sierpniowe odczyty poznamy już dziś.
RPP może schłodzić apetyty inwestorów Wyhamowanie trendów spadkowych na głównych parach złotowych. Posiedzenie RPP 8 września w centrum uwagi. Już dziś rozprawa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego w kwestii kredytów frankowych. Jak długo Fed będzie czekał z ogłoszeniem decyzji o rozpoczęciu procesu normalizacji polityki monetarnej?
W końcu wybicie
Po dłuższym czasie, gdzie notowania głównych walut w relacji do PLN ugrzęzły w miejscu, mamy w końcu większe wybicie. Kurs EUR/PLN wyszedł z wąskiego przedziału wahań, a więc poziomów 4,55-4,60 i w dynamicznym wystrzale dotarł aż do “magicznej” granicy 4,50. Jeszcze większe umocnienie PLN zaliczył w relacji do USD i CHF, gdzie notuje prawie 10-groszowe “zyski”. Niemniej jednak widzimy dziś lekką zadyszkę złotego i przynajmniej na razie wyhamowanie tych wspomnianych trendów spadkowych.
Czy będzie kubeł zimnej wody?
Być może inwestorzy doszli do wniosku, że posiedzenie RPP już niebawem (8 września) i po raz kolejny może się okazać, że prezes Glapiński sprowadzi inwestorów kupujących PLN mocno na ziemię. Całość umocnienia złotego z ostatnich dni odbywa się na przekonaniu, że nasza władza monetarna w obliczu kolejnego wysokiego odczytu inflacji CPI podniesie koszt pieniądza w Polsce. Oczywiście można powiedzieć, że zwolennicy podwyżek stóp mają swoje silne argumenty, tyle tylko, że aby decyzja o podwyżkach stóp miała miejsce, musi być większość w RPP, a takiej na ten moment brakuje. Tym bardziej że Rada ma teraz świetny argument za tym, by na razie czekać z decyzjami i zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja epidemiczna w naszym kraju, a więc nieco skopiować Fed.
Nieco ignorancji
Dzisiaj odbywa się posiedzenie jednej z Izb Sądu Najwyższego w sprawie kredytów frankowych, której rozstrzygnięcie może być czynnikiem ryzyka dla złotego. Niemniej jednak inwestorzy nieco ten temat zepchnęli na bok w ostatnim czasie po fiasku rozpraw w tej sprawie, zarówno po stronie UE, jak i niedawno również instytucji sądowych w naszym kraju. Przypomnijmy, że 11 maja tego roku sędziowie zwrócili się do kilku instytucji po opinie, co znacznie wydłuża czas rozwiązania tego drażliwego sporu. Dzisiejsza rozprawa więc nie podgrzewa atmosfery wśród inwestorów jak wcześniej, a niemal nikt nie wierzy już w rychłe rozstrzygnięcie tej kwestii, co może odsuwać nieco w czasie czynnik ryzyka dla PLN.
Dane z rynku pracy w centrum uwagi
Inwestorzy od momentu zakończenia spotkania w Jackson Hole bankierów centralnych zastanawiają się, jak długo jeszcze Fed będzie zwlekał z normalizacją polityki monetarnej. W tym kontekście warto spoglądać na dane makro z USA szczególnie te z rynku pracy, które mogą okazać się kluczowe. Wczorajszy raport ADP prywatnej firmy o nowych miejscach pracy mocno rozczarował (o połowę mniejsza liczba od prognoz) i stał się pretekstem do wyprzedaży dolara amerykańskiego na szerokim rynku. Jeśli jutro podobnie wypadną oficjalne dane rządowe, to bez wątpienia inwestorzy dojdą do wniosku, że rynek pracy jeszcze się na tyle nie odbudował, by Fed rozpoczął już proces wychodzenia z luźnej polityki monetarnej, co przełoży się na dalsze osłabienie USD. Jest jednak jedno “ale”, a mianowicie częste rozbieżności między danymi ADP a oficjalnymi, więc z ostatecznymi wnioskami trzeba poczekać do jutra do godziny 14.30.
Złoty coraz mocniejszyKolejny bardzo dobry dzień dla rodzimej waluty. Inwestorzy patrzą na złotówkę bardzo korzystnie po ostatnich danych makroekonomicznych. Względem wszystkich głównych walut oprócz dolara złoty jest już najsilniejszy od początku lipca.
Inflacja rośnie w kolejnych krajach
Wtorek przyniósł nam kolejne dane o wzroście cen w Europie. Oprócz wspomnianej już Francji i Polski pojawiły się odczyty z Włoch i szacunek zharmonizowanej inflacji dla strefy euro. Obydwa odczyty przekroczyły oczekiwania. Dla ekonomistów zaskoczeniem nie jest, że zalewanie gospodarki pieniędzmi w końcu musi powodować wzrost cen. Oczywiście mając więcej środków, możemy konsumować więcej różnych dóbr, co się zresztą dzieje. Jest jednak granica tego procesu i mimo presji konkurencyjnej ceny rosną. W rezultacie tych danych inwestorzy spojrzeli przychylniej na euro. Powodem tej potencjalnie dziwnej reakcji jest wiara, że być może dojdzie do ograniczenia programu skupu aktywów, co wpłynie korzystnie na euro.
Słabsze dane z USA
Indeksy koniunktury za oceanem kolejny już raz zawodzą oczekiwania analityków. Indeks Chicago PMI był relatywnie blisko prognoz, osiągając 66,8 pkt wobec przewidywanych 68. Większy problem był w przypadku indeksu zaufania konsumentów - Conference Board, tutaj zamiast spodziewanych 124 pkt było ich aż 10,2 pkt mniej. Co ciekawe, rynki nie reagowały dalszą przeceną dolara. Z drugiej strony należy też pamiętać, że dolar w ciągu półtora tygodnia stracił około 1,5 centa na wartości względem euro i część inwestorów szuka już momentu na realizację zysków, wątpiąc w możliwość kontynuacji tego trendu.
Złoty wciąż mocny
Po wczorajszych odczytach inwestorzy wyraźnie uwierzyli w polską walutę. Jeszcze w poniedziałek na otwarciu rynków euro kosztowało 4,58 zł, dzisiaj jesteśmy poniżej poziomu 4,51 zł. Franki kosztują 4,17 zł, dolary 3,83 zł, a funty 5,26 zł. Jest to bardzo dobra okazja do zakupu waluty na wyjazd zagraniczny. A konkretniej byłaby, gdyby nie to, że mamy już wrzesień...
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:15 - USA - raport ADP na temat zatrudnienia,
15:45 - USA - indeks PMI dla przemysłu,
16:00 - USA - raport ISM dla przemysłu.
Złoty odzyskuje oddechDobry klimat na rynku oraz wyraźnie lepsze dane makroekonomiczne pozwoliły złotemu odrobić straty z ostatnich tygodni. Kolejne dni pokażą, jak trwałe jest to umocnienie.
Inflacja w Niemczech rośnie
Wczorajsze dane z Niemiec potwierdzają gwałtowny wzrost poziomu cen. Pułap 3,9% wydaje się potencjalnie nie tak duży, ale trzeba wziąć pod uwagę, że to najwyższy wynik od końca 1993 roku. Są to zatem najszybciej rosnące ceny od zjednoczenia. Szybko rosnący poziom cen w rezultacie może spowodować, że dyskusja o normalizacji polityki monetarnej dotrze również do strefy euro. Na razie stopy procentowe są na rekordowo niskich poziomach już 5 lat. Nawet gdyby miało nie dojść do podwyżek stóp, to coraz bardziej prawdopodobne jest ograniczenie programu skupu aktywów. Tego typu wnioski są jednym z powodów, przez które w ostatnich dniach euro zyskuje względem dolara.
Lepsze nastroje na rynkach
Ostatnie dni pokazują, że nastawienie inwestorów względem ryzyka znów się poprawia. Nie należy mylić tego ze stwierdzeniem, że sytuacja jest dobra. Jest po prostu wyraźnie mniej zła, niż sądzono jeszcze niedawno. Pomimo nowych zachorowań na covid coraz rzadziej mówi się o nowych restrykcjach, a to właśnie restrykcje (a nie zdrowie i życie ludzi) mają głównie wpływ na rynki. Z jednej strony mamy do czynienia ze wzrostem cen surowców i to takim, którego nie można wytłumaczyć tylko słabnącym dolarem. Z drugiej inwestorzy wyraźnie przychylniej patrzą na waluty krajów rozwijających się, a uciekają z walut najbardziej stabilnych o ujemnych stopach zwrotu. Widać to na parze EURCHF, gdzie w ostatnich dniach inwestorzy wyraźnie odwracają się od franka.
Złoty odrabia straty
Od kilku dni złoty zyskuje wyraźnie na wartości. Dzisiaj o godzinie 10:00 poznaliśmy dane na temat inflacji, która znowu rośnie. Dzisiejszy odczyt wynoszący 5,4% to najwyższy poziom od początku dekady i pęknięcia bańki dotcomów. Do tego lepsze dane o PKB i nie może dziwić, że przez chwilę euro atakowało poziom 4,53 zł, czyli najniższy od pierwszej połowy lipca. Frank staniał nawet poniżej 4,20 zł również najniższego poziomu od połowy lipca.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 - Kanada - Produkt Krajowy Brutto,
15:45 - USA - Indeks Chicago PMI,
16:00 - USA - Indeks zaufania konsumentów - Conference Board.
Osłabienie dolaraJak wspominaliśmy, dolar amerykański jest nieco słabszy przed wystąpieniem szefa Fed w Jackson Hole, widać to również na wykresie USD/PLN, gdzie udało się zejść poniżej granicy 3,90. Udało się więc nieco oddalić perspektywę ruchu w kierunku 4,00, gdzie kurs zmierzał, docierając do maksimum na poziomie 3,94. Nadal jednak można mówić o fundamentach, które stawiają USD zdecydowanie wyżej niż PLN. Mowa o polityce monetarnej, gdzie Fed jest już bardzo bliski podjęcia decyzji o rozpoczęciu zacieśniania monetarnego, począwszy od redukcji QE po całkowite wygaszenie podwyżek stóp procentowych. Taka sytuacja może działać na niekorzyść walut rynków wschodzących w średnim terminie. Mowa o średnim terminie, bo w krótkim aż do posiedzenia Fed 22 września może trwać marazm i oczekiwanie inwestorów na konkretne decyzje. Po drodze, a więc 3 września, mamy jeszcze dane z rynku pracy z USA, które stanowią kluczową sprawę dla Fed, by rozpocząć wspomniane zmiany w polityce pieniężnej. Brakuje wciąż do odbudowy ponad 5 mln miejsc pracy, tym razem spekuluje się wzrost nowych etatów o 900 tys. Jeśli tak się stanie, to Fed będzie miał argument, by rozpocząć tapering. Technicznie na USD/PLN mamy aktualnie trend boczny, ale niewykluczone w najbliższych dniach, czy może nawet godzinach, dojdzie do wyklarowania się większego ruchu. Oporem będzie poziom 3,90, natomiast wsparcie to poziom 3,8660.
Czy będzie czwarta fala ? Krajowa waluta zachowuje się w ostatnich dniach dość pasywnie, brakuje większych ruchów w relacji do głównych walut, niemniej jednak CHF/PLN obrał kierunek południowy i udało się zejść nieco niżej w ostatnich dniach. Jest to pokłosie zachowania franka szwajcarskiego na szerokim rynku, gdzie tracił niemal cały tydzień. Pozytywne nastroje na rynkach powodują, że bezpieczne przystanie nie są atrakcyjne, stąd osłabienie CHF. Czwarta fala pandemii, której boją się inwestorzy, na razie to tylko główny temat mediów. Owszem ktoś powie: statystyki zakażeń na świecie rosną w ostatnich dniach, niemniej jednak świat ma broń na koronawirusa w postaci szczepionek, więc walka jest nieco łatwiejsza. Świat też nauczył się żyć z pandemią, co może oznaczać, że wprowadzenie restrykcji ewentualnych nie będzie tak negatywne w skutkach. Wsparciem w przypadku dalszego ruchu w dół będzie poziom ostatniego minimum w okolicach 4,21.
Indeksy koniunktury kontrolują rynekWczorajszy dzień upłynął wyraźnie pod dyktando indeksów koniunktury. To, co było charakterystyczne w tych danych, to duży spadek optymizmu w branży usługowej zarówno na Wyspach, jak i w USA. Być może to nawrót strachu przed lockdownem.
Indeksy koniunktury z Unii
Opublikowane wczoraj indeksy koniunktury, w postaci wstępnych wyników indeksów PMI dla przemysłu i usług pokazują istniejący od kilku odczytów trend. Optymizm w przemyśle jest wciąż wysoki, gdyż firmy wierzą w odbicie popandemiczne, ale co ważniejsze coraz bliżej tego wskaźnika jest indeks dla usług. Te z kolei, po tym jak uderzyła w nie pandemia, miały bardzo słabe wyniki. Mówimy tutaj szczególnie o Europie, gdyż w wielu innych regionach optymizm w usługach nie spadł aż tak mocno. Dane te oprócz wpasowania się w korzystny trend miały jeszcze jedną cechę. Były delikatnie słabsze od oczekiwań. Co ciekawe, inwestorzy musieli spodziewać się większych spadków, bo publikacja przełożyła się na umocnienie się euro względem głównych walut w tym dolara.
Na Wyspach optymizm spada
Dużym zaskoczeniem były dane z Wielkiej Brytanii. O ile subindeks dla przemysłu był blisko oczekiwań, a nawet je przekroczył, o tyle subindeks dla usług zawiódł. Analitycy oczekiwali 59 pkt, wynik wyniósł zaledwie 55,5 pkt. Teoretycznie może się wydawać to niewielką różnicą, ale należy pamiętać, że w tym badaniu swoistym zerem, czyli poziomem rozdzielającym rozwój od recesji, jest poziom 50 pkt. Widać zatem wyraźnie, że w Wielkiej Brytanii mamy do czynienia z pewnym problemem, który prędzej, czy później może rozlać się na twarde dane.
Problemy za oceanem
Jeżeli ktoś malował już piękne obrazy rozwoju amerykańskiej gospodarki wychodzącej z kryzysu szybciej od oczekiwań, to powinien się chwilę zastanowić. Indeksy dla przemysłu i dla usług wypadły wyraźnie gorzej od oczekiwań. Obydwa indeksy są wciąż wyraźnie powyżej poziomu 50 pkt rozdzielającego przewagę odpowiedzi pozytywnych od negatywnych, ale dystans ten wyraźnie spada. To właśnie te słabsze dane były odpowiedzialne za wczorajszą słabość amerykańskiej waluty w godzinach popołudniowych.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 - Węgry - decyzja o zmianie stóp procentowych.
Euro pnie się w góręNa wykresie EUR/PLN widoczne jest wyłamanie oporu w postaci linii krótkoterminowego trendu spadkowego, którym został zapoczątkowany od 12 sierpnia. Kurs dynamicznie podążył w górę i aktualnie testuje poziom maksimum 4,5910. Wydaje się kwestią czasu, aż znów zobaczymy próbę przebicia psychologicznej wartości 4,60, która stanowi solidny mur przed dalszym ruchem w górę i już wielokrotnie skutecznie dawała nauczkę inwestorom grającym na osłabienie krajowej waluty. Powód słabości PLN to otoczenie zewnętrzne i mocniejszy dolar amerykański na szerokim rynku. Taki układ zwyczajowo nie pomaga walutom rynków wschodzących i tak też jest tym razem. Oczywiście należy wspomnieć o pasywnej postawie NBP, który ani myśli zmienić luźnej polityki monetarnej, co nie sprzyja mocniejszej walucie. Dalsze losy EUR/PLN będą jednak zależeć od czynników zewnętrznych i tutaj na pierwszy plan wysuwa się posiedzenie bankierów centralnych w Jackson Hole. To właśnie tutaj szef Fed ma zapowiedzieć początek wygaszania QE, który będzie miał niebagatelne znaczenie dla całego świata. Inna sprawa jest taka, czy rzeczywiście Powell zdecyduje się na taki krok już teraz, wiedząc doskonale, jak zamiesza tym na rynkach szczególnie giełdowych. Szef Fed, trzeba pamiętać, to nie ekonomista, a zwolennik prorynkowego podejścia.
I po korektachPrzełom letnich miesięcy przyniósł wyraźne spadki na parach złotówkowych. Co ciekawe, działo się to bez ewidentnej zmiany nastawienia globalnego sentymentu, co może sugerować, że mieliśmy do czynienia jedynie z techniczną korektą, która prawdopodobnie już się zakończyła.
Euro w lipcu dwukrotnie próbowało sforsować poziom 4,60 zł i w obu przypadkach ataki te okazały się nieskuteczne. Drugie fiasko przy okazji wygenerowało impuls spadkowy, wystarczająco silny, by bez problemu sforsować linię wsparcia przy 4,555 zł. Połączenie formacji podwójnego szczytu z wyjściem poniżej ostatniego dołka powinno być potężnym czynnikiem kierującym kurs na znacznie niższe poziomy. Co ciekawe jednak, w ostatnich godzinach zarysowała się szybka formacja potrójnego dna i choć ze względu na horyzont czasowy ma ona mniejsze znaczenie, niż duża formacja prospadkowa, to warto przyjrzeć się zachowaniu kursu na początku przyszłego tygodnia. Scenariusze mamy dwa, pierwszy bazowy mówi o klasycznym reteście linii wsparcia, która zamienia się w opór i jego realizację właśnie obserwujemy. Drugi zakłada, że nowo wykreowany opór nie daje rady i zostaje sforsowany. Otwierałoby to drogę do kolejnego podejścia pod lokalne szczyty przy 4,60 zł, a przy uzyskaniu odpowiedniej dynamiki niewykluczone, że tym razem atak zakończyłby się sukcesem. Warto zwrócić uwagę, że w tym przypadku, kolejny opór wypada przy 12-letnich ekstremach. Wyżej jest już tylko historyczny szczyt zarysowany jeszcze podczas kryzysu z 2008 roku.
Złoty pokazuje siłęPolska waluta kolejny dzień zyskuje na wartości, a im dłużej to się dzieje, tym bardziej analitycy starają się dopasować teorię wyjaśniającą obecny ruch. W przypadku tak dużych wątpliwości otwarte pozostaje pytanie o zakres tego ruchu.
Euro poniżej 4,55
Dobra passa złotego trwa nadal. Analitycy nie są zgodni co do podstaw tego ruchu. Z jednej strony wskazuje się poprawę atmosfery na rynkach. Z drugiej strony, skoro ta atmosfera się poprawia, to dlaczego inwestorzy uciekają ze strefy euro do Szwajcarii ze swoimi pieniędzmi? Poprawa sytuacji covidowej ma dokładnie tę samą wątpliwość. Teoretycznie może to być zmiana nastawienia w polityce monetarnej związana z inflacją. Ten koncept ma jednak tę wadę, że nie ma to za bardzo odbicia w rynkowej cenie pieniądza. Można zatem założyć, że mamy kombinacje wielu czynników w tym realizację zysków inwestorów, którzy kupowali tanio, a teraz sprzedają. Takie podstawy stawiają jednak dalszy wzrost pod znakiem zapytania.
Poprawa w Oceanii
W nocy poznaliśmy dane z rynku pracy w Nowej Zelandii. Kraj ten pomimo swojej relatywnie niedużej wielkości, reprezentuje bardzo aktywną na rynkach walutę. Z tego powodu dane z tych raptem 5-milionowych pod kątem obywateli wysp są uważnie obserwowane. Opublikowane znacznie niższe od oczekiwań bezrobocie było powodem umocnienia dolara nowozelandzkiego.
Zamówienie wsparły dolara
Po kilku dniach słabości amerykańskiej waluty wreszcie przyszedł dzień na chwilę oddechu. Dolar umacniał się wczoraj po lepszych od oczekiwań danych na temat zamówień, zarówno tych na dobra bez środków transportu, jak i tych w przemyśle. Jest to dobry sygnał przed serią danych kończących tydzień: czwartkowymi danymi o zasiłkach dla bezrobotnych i piątkową serią danych z rynku pracy. Zamknięcie tygodnia może być zatem dość burzliwe na dolarze.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych należy zwrócić uwagę na:
14:15 - USA - raport ADP na temat zatrudnienia,
16:00 - USA - raport ISM dla usług.
Odreagowanie Przez moment wydawało się, że na pole position do wygrania wyścigu o rozpoczęcie procesu normalizacji w polityce monetarnej jest Bank Anglii. Jednak w ostatnich dniach za sprawą gorszych danych makro rozpoczęły się schody. Zawodziła sprzedaż detaliczna i odczyty PMI dla sektora przemysłu i usług. Do tego inflacja CPI na Wyspach nie straszy tak jak w innych krajach, czy to USA, czy nawet w Polsce. Cały obraz dla BoE jest więc taki, że póki co należy czekać i obserwować, co się wydarzy, szczególnie w związku z rozwojem wariantu Delta koronawirusa. Na wykresie GBP/PLN widać odreagowanie ostatnich wzrostów i odbicie od oporu na poziomie 5,40. Nie jest to jednak słabość funta, a raczej konsekwencja mocniejszego złotego w ostatnich dniach. Nie ma więc pewności, który z banków centralnych rozpocznie proces normalizacji w polityce, a tak naprawdę można wysnuć tezę, że nikomu się nie spieszy, a wyścig przypomina raczej batalię ślimaków. Czy to Fed, EBC czy BoE podtrzymują tezę, że z tanim pieniądzem żyje się lepiej.
Wyścig ślimaków w drodze do normalności w polityce monetarnejFed, EBC, czy BoE? Kto “wygra” i jako pierwszy rozpocznie odchodzenie od luźnego prowadzenia polityki pieniężnej? Ciężko odejść od taniego pieniądza. Inflacja w Polsce na poziomie 5%. Mimo to zmiana podejścia RPP bardzo wątpliwa. Złoty w relacji do głównych walut odrabia straty. Funt mocny na szerokim rynku, mimo słabszych danych.
Z pewnością nie był to tydzień stricte wakacyjny na rynkach. Zmienność była całkiem niezła, co widać na notowaniach pary EUR/PLN. Duża w tym zasługa posiedzenia Fed, które odbyło się w środę. Powell jasno stwierdził, że do podwyżek stóp procentowych daleko, a także nie jest to dobry moment do rozpoczęcia procesu ograniczania QE. Była to woda na młyn do odreagowania na walutach rynków wschodzących na bazie osłabionego dolara amerykańskiego. Na parze EUR/PLN po raz kolejny udało się wybronić poziom 4,60, a kurs spadł poniżej 4,57. Czy to koniec dobrej passy złotego? Niekoniecznie, jeszcze co najmniej kilka dni inwestorzy będą mieli w głowach, że do zmian w polityce monetarnej daleka droga, więc na inwestowanie w USD jeszcze czas. Dzisiaj z kolei dostaliśmy odczyt inflacji CPI z naszego kraju, która wyniosła 5%. Jest to odczyt wyższy od prognoz, który znów może wznowić dyskusję analityków o możliwej podwyżce stóp procentowych w Polsce. Inna sprawa, do tego wątpliwa, jest taka, czy RPP będzie miała odwagę, by cokolwiek zmienić i iść pod prąd w tym wyścigu ślimaków o wyjście z ultra polityki monetarnej? Czy to Fed, czy to EBC nie chcą zahamować wzrostu gospodarczego, nie zważając na możliwe przegrzanie gospodarki. Technicznie EUR/PLN ma szansę kontynuować dalsze spadki, wsparcie w tym momencie stanowić będzie poziom 4,5580, czyli ostatnie minimum.
Bezrobocie poniżej 6%Katastroficzne wizje względem polskiego rynku pracy się nie sprawdzają. Bezrobotnych jest owszem więcej, niż zaraz przed pandemią, ale odczyt poniżej 6% to coś, czego wiele państw Unii Europejskiej może nam zazdrościć.
Bezrobocie w Polsce w dół
Zgodnie z oczekiwaniami bezrobocie w Polsce spadło do 5,9%. To o 0,2% niższy poziom niż rok temu. Do historycznych minimów brakuje nam jednak jeszcze 0,9% i patrząc na obecną sytuację, w najbliższym czasie tej różnicy nie nadrobimy. Po samym odczycie złoty zyskiwał na wartości, jednakże raczej należy to traktować jako korektę w ruchu osłabiającym złotego, który trwał od początku dnia i potem również był kontynuowany. W wyniku piątkowego osłabienia i dzisiejszych strat od rana za euro musimy już płacić ponad 4,58 zł.
Indeksy koniunktury
Piątek był dniem publikacji wyników indeksów koniunktury. Wstępne dane z Unii Europejskiej były dla przemysłu niemal dokładnie równe oczekiwaniom, dla usług mieliśmy delikatną poprawę. Głównym winnym tej sytuacji były znacznie lepsze wyniki od naszego zachodniego sąsiada. Optymizm za Odrą wyraźnie rośnie, co powinno się przekładać na lepsze wyniki makroekonomiczne. Słabiej wypadła Wielka Brytania, co nie znaczy, że dane te są złe, nie spełniły one po prostu bardzo wysoko postawionych oczekiwań. W USA bardzo dobrze wypadł przemysł, słabiej z kolei usługi. Patrząc jednak na reakcję rynków walutowych, dobre dane z przemysłu są dla inwestorów znacznie ważniejsze, bo dolar znajdował się blisko swoich maksimów wielomiesięcznych względem euro.
Szaleństwo na kryptowalutach
Weekend przyniósł dużo plotek na temat możliwego szerszego zastosowania kryptowalut. W rezultacie jesteśmy dzisiaj świadkami gwałtownych wzrostów. Piątek zamykaliśmy z notowaniami niewiele powyżej poziomu 32 000 dolarów. Dzisiaj od rana po gwałtownych wzrostach przez chwilę wycena przekraczała 39 000 dolarów. Co odpowiada za te wzrosty? Ciężko jednoznacznie potwierdzić. Na rynek trafiły dwie ważne wiadomości. Jedna to wejścia Amazona na rynek kryptowalut i przyjmowanie płatności kryptowalutowych. Druga to wypowiedź Jacka Dorseya (współzałożyciela Twittera) o tym, że bitcoin może być przyszłością Twittera. Pewną ciekawostką jest również promocja bitcoina w trybie offline. Stacje benzynowe Circle K w USA mają mieć zainstalowane maszyny do kupna i sprzedaży kryptowalut.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych należy zwrócić uwagę na:
10:00 - Niemcy - indeks Instytutu IFO,
16:00 - USA - sprzedaż nowych domów.
Apetyt na ryzyko wzrósłNa wykresie EUR/PLN doszło do wyłamania z trendu wzrostowego, kurs odreagował wcześniejsze duże wzrosty. Kontra kupujących złotego wypadła w miejscu, gdzie jest dość ważny opór, a więc poziom 4,60. Krajowa waluta w ostatnich dniach była zakładnikiem tego, co się działo na szerokim rynku po poniedziałkowym strachu przed odmianą Delta koronawirusa i risk off. Kurs poszybował znów do góry. Inwestorzy jednak szybko doszli do wniosku, że odsetek krajów, które zdecydują się wprowadzić ponownie restrykcje, jest dość mały, więc gospodarki nie ucierpią. Spowodowało to znów apetyt na ryzyko i tym samym złoty miał szansę odreagować. Trudno wyrokować, jak długo korekta ostatnich wzrostów może potrwać, oczywiście argumenty za kupowaniem PLN są na czele z bardzo dobrą sytuacją przemysłu i dużego utrzymującego się eksportu. Nie pomaga natomiast stanowisko RPP, który lekceważy (jak wiele innych bankierów centralnych) inflację i ani myśli podwyższać stopy. MImo że trzech członków Rady głosowało za zwiększeniem kosztu pieniądza, to nadal większość jest za utrzymywaniem głównych parametrów polityki monetarnej. Jak wiemy RPP nie dba też o notowania złotego, wręcz wspierając jego osłabienie. Owszem, ktoś powie, gdyby nie słaby złoty, to takiego wyniku eksportu by nie było i trudno się z tym nie zgodzić.
Bez podwyżek stóp w strefie euroJeżeli coś wybrzmiało bardzo wyraźnie na konferencji prezesa Europejskiego Banku Centralnego to to, że zrobią naprawdę dużo, by utrzymać rekordowo niskie stopy procentowe.
EBC nie zaskoczył
Zgodnie z oczekiwaniami nie doszło wczoraj do zmian stóp procentowych w strefie euro. Pozostały one na rekordowo niskim poziomie. Również zgodnie z oczekiwaniami wielu specjalistów kontynuowana jest narracja pozwalająca przeczekać wzrost inflacji. Komunikat mówi o podnoszeniu stóp procentowych, jeżeli inflacja przekroczy 2%. Dokłada jednak dwa warunki, które tworzą z tego fikcję. Pierwszy to fakt, że musi to się wydarzyć daleko przed horyzontem prognoz. Drugi to przekroczenie musi utrzymywać się w średnim okresie. W rezultacie można śmiało to uprościć do stwierdzenie, że EBC będzie tolerował wyższe poziomy inflacji, ale stóp procentowych nie zamierza podnosić, o ile nie dojdzie do ekstremalnych scenariuszy. Rynki początkowo zareagowały optymistycznie, jednakże wraz z trwaniem wystąpienia analitycy szybko zorientowali się, co się dzieje i euro traciło na wartości względem dolara.
Gorsze dane z USA
Równo z początkiem wystąpienia prezesa EBC poznaliśmy dane z USA na temat wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Wynik 419 tysięcy to najgorszy rezultat od 9 tygodni. Co gorsza, powoduje on, że średnia krocząca miesięczna wzrasta. Słabsze dane były jednym z powodów większego optymizmu inwestorów względem euro na początku wspomnianego wystąpienia. Dane te ze względu na swoją krótkoterminowość i oczekiwania analityków na potwierdzenie w kolejnym odczycie nie spowodowały tak silnego ruchu, by trwale osłabić dolara. Zapowiedzi utrzymywania stóp procentowych w strefie euro były jednak mocniejszą informacją.
Dane z Wysp
Od rana poznaliśmy dane na temat sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii. Rośnie ona o 9,7% względem oczekiwań o 0,1% niższych. Można zatem uznać, że są to dane zgodne z oczekiwaniami. Funt jednak traci po tych danych. Powodem jest fakt, że od dwóch dni brytyjska waluta wyraźnie zyskiwała i inwestorzy czekali na dobry moment do realizacji zysków. Być może część z nich liczyła na pozytywną niespodziankę i kontynuację ruchu. Gdy do tego nie doszło, zaczęli sprzedawać, co spowodowało przecenę funta.
Dzisiaj kolejny dzień wolny w Turcji, a w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 - Kanada - sprzedaż detaliczna,
15:45 - USA - indeks PMI dla przemysłu.
Korekta na rynkachNiespodziewanie na rynki wrócił optymizm. Ropa naftowa idzie w górę. Drożeją waluty państw rozwijających się. Nie wiadomo do końca jednak dlaczego i czy to krótka korekta, czy początek dłuższego trendu.
Chwila oddechu na rynkach
Wczoraj niespodziewanie powrócił optymizm na rynki. W górę szły nie tylko waluty krajów rozwijających się, ale również surowce energetyczne. Ciężko jednoznacznie wskazać powód tego ruchu. Część analityków wskazuje na luzowanie restrykcji na Wyspach. Z drugiej strony jest to wiadomość, sprzed kilku dni i nie wiadomo, dlaczego miałaby akurat wczoraj na rynki wpływać. Nie bez znaczenia jest też wzrost liczby zachorowań w tym kraju, który wbrew temu, co mogłoby wynikać z otwierania, wcale nie spada. Nie zmienia to faktu, że wykorzystując ten lepszy klimat, złoty niespodziewanie umocnił się, EUR/PLN poniżej 4,58 zł.
Dane z Polski
Wczoraj z Polski nadeszły dwa ważne odczyty o godzinie 10:00. Była to produkcja budowlano-montażowa, która rosła w ciągu roku o 4,4%, czyli wyraźnie poniżej oczekiwań wynoszących 2,7%. Drugim odczytem była sprzedaż detaliczna. Ta z kolei rosła o 13% względem oczekiwań o 1,5% niższych. Jest to wysoki wynik, ale rok temu mieliśmy 1,9% spadku, co powoduje, że nie jest on już taki dobry. Dane te nie wpłynęły zbytnio na notowania złotego. Wspomniany w poprzednim paragrafie ruch miał miejsce w godzinach popołudniowych.
Czekają na EBC
Decyzje Europejskiego Banku Centralnego są przewidywalne, podobnie jak jego polskiego odpowiednika. Szansa na zmianę stóp procentowych na dzisiejszym posiedzeniu jest mniej więcej zerowa. Obecna sytuacja na rynku oraz korzystna dla europejskiego eksportu tendencja osłabiania się euro względem dolara sugerują, by nic nie zmieniać. Właśnie takiego stanowiska oczekują wszyscy. Jedyny znak zapytania to konferencja prasowa po posiedzeniu i pytanie, co wtedy się stanie. Tam mogą pojawić się długoterminowe prognozy i oczekiwania, a one mogą mieć wpływ na rynki.
Dzisiaj kolejny dzień wolny w Turcji, a w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
13:45 - strefa euro - decyzja w sprawie stóp procentowych,
14:30 - strefa euro - konferencja prezesa EBC,
14:30 - USA - wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.