"Zielony" traci moc Jeszcze poważniejsza przecena dostrzegalna jest na USD/PLN. Nie powinno to dziwić przy takiej mocy „zielonego” na szerokim rynku. Kurs dolara zaczynał listopad w okolicy 3,94 zł i jeszcze wtedy wszyscy się zastanawiali, czy lub kiedy dojdzie do wybicia okrągłych 4 zł. Z perspektywy czasu takie rozważania należy uznać za śmiech rzeczywistości z oczekiwań. Kurs wystrzelił na północ jak rakieta i nie brał żadnych jeńców. To po prostu historia upadku złotego w przepaść. W ten sposób w 3 tygodnie pokonaliśmy dystans 25 groszy! Zatrzymaliśmy się dopiero lekko poniżej 4,20 zł, wyznaczając równocześnie tegoroczne maksima i najbliższy opór. Na szczęście dla złotego USD na razie wyczerpał paliwo do dalszej aprecjacji i kurs dolara znalazł się obecnie w trendzie bocznym, który od góry ograniczony jest ostatnim szczytem, a od dołu wspierają go okolice 4,16 zł. Jeżeli doszłoby do zejścia poniżej tego poziomu, to możliwy jest marsz w kierunku nawet 4,10 zł. Jednak na ten moment jest to mało prawdopodobny scenariusz. Już szybciej należy spodziewać się wybicia górą, które wtedy może zwiastować próbę podejścia do 4,30 zł (maksima z początku pandemii). Najgorsze w tej sytuacji jest to, że prawie nic nie zależy od złotego, a wiele jest w rękach dolara i to on będzie rozdawał karty. W mojej opinii nawet kolejna podwyżka stóp procentowych w Polsce może mieć żadne albo chwilowe przełożenie na pozycję PLN. Wszystko przez bliską zeru wiarygodność naszej władzy monetarnej. Ma ona jednak w ręku pewne narzędzie, a mianowicie fizyczną interwencję na rynku walutowym. Takowej zresztą dokonał bank centralny pod koniec zeszłego roku, ale wtedy chodziło o osłabienie złotego, dzięki czemu NBP mógł wpłacić większy zysk do budżetu państwa. Przy ogłoszonych właśnie nowych wydatkach rządowych związanych z tarczą antyinflacyjną odwrotny ruch wydaje się coraz mniej możliwy.
Polska
Przecena złotegoPrzecena złotego jest w ostatnich tygodniach czymś, co jeszcze chwile temu wydawało się niewyobrażalnym. W tej chwili PLN jest jedną z najsłabszych walut, często przebija go tylko upadła lira, która chyba powinna powoli wypaść z koszyka EM. Kurs euro w 3 tygodnie poszybował o 15 groszy, a wspomnienie 4,57 zł wydaje się teraz ponurym żartem. W ten sposób dotarliśmy w okolice 4,72 zł, tym samym wyznaczając 12-letnie szczyty. Naprawdę znajdujemy się w niezwykłym momencie historii. Nie możemy zrobić nic innego, jak ostatnie maksima uznać za najbliższy opór. Mimo wszystko w ostatnich dniach złoty dostał wreszcie chwilę oddechu, wybijając dołem korytarz wzrostowy i schodząc poniżej 4,67 zł. To właśnie w tym miejscu powinniśmy szukać teraz najbliższego wsparcia. Część ekspertów wiąże ten zwrot ze słowną interwencją prezesa Glapińskiego, który wreszcie zaniepokoił się zachowaniem krajowej waluty. Jednak moim zdaniem zaufanie do naszej władzy monetarnej jest na tak niskim poziomie, że wypowiedzi szefa NBP należy uznać tylko za pretekst do korekty. Korekty, która powinna być czymś wręcz naturalnym przy tak mocnej wcześniejszej przecenie. Wytchnienie nie trwało jednak długo, a doniesienia o nowym wariancie koronawirusa ponownie wysysają kapitał z PLN. Kurs bardzo mocno odbija na północ i jeśli uda mu się wrócić w koleiny wcześniejszego korytarza wzrostowego, to trzeba będzie rozważać wybicie ostatnich szczytów. Wolę nawet nie myśleć i nie spekulować, gdzie może nas to doprowadzić…
Upadek złotegoSytuacja na eurodolarze, nieskoordynowane działania RPP, połączone z niezwykle chaotyczną komunikacją władzy monetarnej, wciąż oddalająca się perspektywa wypłaty unijnych środków i wreszcie sytuacja epidemiologiczna w kraju i pandemiczna na świecie. Polski złoty dźwiga na sobie ogromny ciężar i nie może dziwić, że się pod nim ugina. Skala przeceny naszej waluty jest w ostatnich tygodniach zatrważająca.
Jednak zanim przejdziemy do złotego, warto spojrzeć na zachowanie głównej pary walutowej świata, które w sporej mierze determinuje obraz PLN na rynku. Aprecjacja dolara trwa już tak naprawdę od początku września, ale w listopadzie mocno przyspieszyła. Spadek kursu EUR/USD w 3 tygodnie o 4 centy nie jest czymś obserwowanym często. Może w trakcie wybuchu jakiegoś kryzysu, w obliczu nowych i nieprzewidzianych zagrożeń, jednak w tej chwili nie mamy do czynienia z taką sytuacją. Dlatego za główny czynnik większość analityków w tej chwili podaje oddalanie się obu brzegów Atlantyku w kontekście polityki monetarnej. Fed rozpoczął już tapering, oczekuje się od niego podwyżek stóp procentowych w przyszłym roku. Za to EBC nie chce nawet słyszeć o jakimkolwiek zacieśnianiu i nic nie wskazuje na to, aby miało się ono wydarzyć szybciej niż w 2023-2024 roku. Dla kapitału jest to jasny sygnał, że powinien kierować się za ocean i tak też robi. Kurs pokonywał bez większych problemów kolejne poziomy i zatrzymał się dopiero przy 1,12 $, które należy w tym momencie uznać za realne wsparcie. W tej chwili możemy zauważyć wybicie górą z korytarza spadkowego i wyraźny sygnał w ucieczce na północ. W normalnych okolicznościach można by to uznać po prostu za odreagowanie, korektę, ale najnowsze informacje o bardzo niebezpiecznym, nowym wariancie koronawirusa dają nam trochę inną perspektywę. Co ciekawe, w obliczu zagrożenia dolar powinien pokazać swój walor safe haven, jednak nie tym razem. Dlaczego? Należy wrócić do kontekstu polityki monetarnej. Jeśli nowy wariant rzeczywiście okaże się tak groźny, jak wskazują pierwsze doniesienia, to może on wyraźnie wpłynąć na perspektywy globalnego i amerykańskiego odbicia gospodarczego. A wtedy Fed będzie zmuszony do przesunięcia w czasie swoich planów zmiany polityki monetarnej. A to w połączeniu z już tak silną pozycją dolara w ostatnim czasie powoduje odpływ kapitału z USD. Czy to już pewny zwrot? Moim zdaniem dopiero wyjście powyżej 1,135 $ będzie wyraźnym sygnałem do trwalszej zmiany trendu.
Mocne zamknięcie tygodniaJeszcze wczoraj zapowiadało się, że ten tydzień zakończy się relatywnie spokojnie. W wyniku wiadomości o nowej odmianie koronawirusa mamy jednak niespodziewaną promocję na złotego. Zwykle waluty nie brały udziału w Black Friday.
Korekta na dolarze po Święcie Dziękczynienia
Amerykanie świętowali wczoraj i było to widać na parach związanych z dolarem. Żeby było jeszcze nudniej to nawet zwyczajowy punkt programu w czwartki, czyli publikację danych o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych, przeniesiono na środę. Swoją drogą dzięki temu jednemu dniu mniej w danych mieliśmy w środę rekordowo dobry wynik od początku pandemii. Za tydzień jednak będziemy mieć wyjątkowo słaby, bo będzie dzień więcej. Dzisiejszy dzień zaczął się od dość wyraźnej przeceny dolara. Traci na wartości około pół centa na razie. Warto jednak pamiętać, że jesteśmy przed otwarciem rynków za oceanem, więc to się może jeszcze mocno zmienić.
Funt traci mimo danych
Poznaliśmy wczoraj wartość indeksu sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii. Co interesujące, mamy spadki funta pomimo lepszych od oczekiwań danych. Indeks wyniósł 39 punktów, co jest wzrostem o 4 punkty wyższym od i tak optymistycznych oczekiwań. W przypadku takich indeksów ciężko chwycić punkt odniesienia czy to dużo, czy mało. Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to drugi najlepszy rezultat od początku pandemii. Nie zmienia to faktu, że funt jest w lekkim odwrocie w ostatnich dniach. Z drugiej strony w poprzednim tygodniu brytyjska waluta ustanowiła kolejne rekordy wartości względem euro od wyjścia ze struktur unijnych. Korekta po takim wydarzeniu nie jest niczym nadzwyczajnym.
Kolejna panika na giełdach?
Piątkowy poranek rozpoczął się od gwałtownego tąpnięcia na rynkach. Giełdy europejskie otworzyły się 2-3% niżej. Analitycy wiążą to z informacjami o nowej mutacji koronawirusa i potencjalnymi zagrożeniami dla gospodarki. Wraz ze spadkami na giełdach w dół idą też waluty rozwijających się państw. Traci zatem nie tylko polski złoty, ale również czeska korona i forint węgierski. W rezultacie tego ruchu euro ponownie osiągnęło 4,70 zł. Jak to często ma miejsce w sytuacjach silnych emocji, inwestorzy przenoszą swoje środki na franka. Nie może zatem dziwić, że frank znów atakuje poziom 4,50 zł.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Dolar już nie osłabia złotegoOstatnie umocnienia dolara nie pociągnęły za sobą osłabienia polskiej waluty. Złotówka zyskuje na fali spekulacji o działaniach RPP oraz zwykłej realizacji zysków z ostatniego ruchu.
Za oceanem bez zmian
Wczorajsze dane makroekonomiczne publikowane w USA nie były złe. Nie były jednak tak dobre, by uzasadniać pogłębianie ostatnich rekordów, a to właśnie miało miejsce. Dzień zaczął się od zgodnego z oczekiwaniami indeksu instytutu IFO w Niemczech. Następnie poznaliśmy rewizje danych o PKB w USA, która okazała się o symboliczne 0,1% niższa od oczekiwań. Zamówienia na dobra bez środków transportu pokryły się z oczekiwaniami, za to te na dobra trwałego użytku delikatnie spadły. Z drugiej strony odrobinę lepiej od oczekiwań wypadł raport na temat dochodów i wydatków Amerykanów oraz Raport Uniwersytetu Michigan. Jednym słowem odbyło się mniej więcej to, czego oczekiwali analitycy. Ciężko powiedzieć, dlaczego zatem dolar umocnił się o kolejne pół centa względem euro. Najwyraźniej inwestorzy uznali, że dane pozwalają utrzymać korzystny trend dla amerykańskiej gospodarki.
Złoty odzyskuje siły
Polska waluta drugi dzień z rzędu łapie oddech. Opublikowana wczoraj podaż pieniądza, która zresztą rośnie szybciej od oczekiwań, nie jest tutaj raczej odpowiedzialna za żaden istotny element tego ruchu. Najczęściej wskazywana jest realizacja zysków. Skoro euro podrożało o 2,5% w ciągu dwóch tygodni, to wielu inwestorom zaczęły puszczać nerwy i zaczęli sprzedawać chcąc zainkasować dobry zysk. Złotemu pomagają też członkowie RPP, którzy sugerują przyspieszenie wzrostu stóp procentowych.
Nowa Zelandia podnosi stopy
Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami Nowa Zelandia podniosła stopy procentowe. Główna stawka wzrosła z 0,5% na 0,75%. Należy zwrócić uwagę, że powodem podwyżki, podobnie jak w innych krajach jest rosnąca inflacja. W tym wypadku wzrosła ona jednak zaledwie do 4,9%, co na tle innych krajów nie jest jeszcze dramatem. Rynki oczekiwały większej stanowczości, o czym najlepiej świadczy reakcja kursu dolara nowozelandzkiego, który wyraźnie traci względem swojego amerykańskiego kolegi. Co ciekawe, sam Królewski Bank Nowej Zelandii informuje o tym, że w przyszłym roku stopy procentowe powinny osiągnąć tam 2%, a docelowo sięgnąć 3%. Rynki spodziewały się jednak szybszych wzrostów, co spowodowało odwrót od dolara nowozelandzkiego.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Korekta na walutach – Komentarz walutowy z dnia 24.11.2021W silnych ruchach prędzej czy później pojawia się korekta. Nie inaczej było wczoraj wieczorem i dzisiaj rano. Nie do końca wiadomo, z czym ją łączyć, aczkolwiek dla osób zmuszonych kupić walutę jest to z pewnością dobra wiadomość.
Lepsze dane z Polski
Poznaliśmy wczoraj lepsze od oczekiwań dane na temat zarówno sprzedaży detalicznej, jak i produkcji budowlano-montażowej. Biorąc pod uwagę, co dzieje się na rynku nieruchomości, to i tak 4,2% wzrostu produkcji wydaje się nie być tak wysokim wynikiem. Sprzedaż detaliczna rośnie o 14,4%, co z kolei biorąc pod uwagę ilość transferów pieniężnych do gospodarki, nie powinno aż tak dziwić. Dane te pozwoliły wczoraj co najwyżej chwilowo ustabilizować złotego.
Indeksy koniunktury jednak lepsze w Europie
Wczorajsze odczyty indeksów koniunktury nie zszokowały rynków. W Europie mieliśmy zarówno subindeks przemysłowy, jak i usługowy powyżej oczekiwań. Oba znajdują się w przedziale 55-60 pkt, czyli wskazują na wyraźną przewagę optymistów nad pesymistami. W USA oba wyniki również są w tym przedziale, jednak odczyty nie są lepsze od oczekiwań. Przemysłowy wypadł realnie równie, za to usługi prezentują się gorzej. Dane te spowodowały wczoraj drobną korektę na EURUSD, jednakże dzisiaj dolar znów zyskuje.
Chwila oddechu na walutach
Polski złoty po fatalnych dwóch tygodniach w końcu dzisiaj od rana odzyskuje trochę wartości. Problem w tym, że powodem odbicia jest raczej realizacja zysków z dotychczasowego ruchu niż realna poprawa sytuacji. Pandemicznie dalej wyglądamy fatalnie, a patrząc w kalendarz, to jeżeli szybko nie uchwalimy restrykcji, to nie uchwalimy ich wcale. Mało prawdopodobny jest lockdown na najważniejsze święto w kraju. Z drugiej strony euro spadło już z wczorajszych szczytów powyżej 4,72 zł poniżej poziomu 4,68 zł. Dolar potaniał relatywnie niewiele, aczkolwiek poziom 4,17 zł to i tak dużo lepiej niż wczorajsze otarcia o 4,20 zł. Dobrą wiadomość otrzymali kredytobiorcy frankowi, gdzie zamiast 4,50 zł oglądają okolice 4,45 zł. Zmiany wyglądają na duże, ale żebyśmy mogli mówić o stabilizacji, potrzebne by było jeszcze kilka takich dni.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wzrost PKB,
14:30 – USA – zamówienia na dobra,
16:00 – USA – Raport Uniwersytetu Michigan.
Jak słaby może być złoty?Ostatnie dni pokazują, że rynek zmienił wyraźnie zdanie na temat wyceny złotego. Z dnia na dzień polska waluta traci po 1-2 grosze, co jasno wskazuje, że takie tempo nie powinno być długo utrzymane.
Szaleństwo trwa
Poniedziałek był kolejnym dniem odwrotu inwestorów od walut naszego regionu. Z danych makroekonomicznych opublikowano wczoraj tylko sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA. Lepsze dane po raz kolejny doprowadziły do kolejnego umacniania się dolara. To z kolei powoduje odsysanie kapitału z naszej części świata. Rezultatem tego jest słabość nie tylko złotego, ale również innych walut naszego regionu. W rezultacie wczoraj złamano kilka psychologicznych barier na rynku. Euro kosztuje powyżej 4,70 zł. Frank przekroczył granicę 4,50 zł. Funt przebił z kolei 5,60 zł, a dolar wyceniany był niemal po 4,20 zł.
Produkcja przemysłowa w Polsce
Analitycy spodziewali się wyraźnego spowolnienia wzrostu produkcji przemysłowej w Polsce. Jeszcze miesiąc temu był to wzrost o 8,8%, na październik oczekiwania analityków wyniosły zaledwie 5,4%. Faktyczny odczyt wyniósł jednak 7,8%. Jest to zatem jednocześnie wynik wyraźnie lepszy od oczekiwań, ale równocześnie jest to spadek o 1%. Dlaczego analitycy oczekiwali tak dużego spadku? Powodem jest przerywanie łańcuchów dostaw oraz problemy na produkcji wynikające z brakiem towarów. Te jednak nie były aż tak uciążliwe, jak sądzono. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, dane te nie miały jednak większego wpływu na złotego.
Korekta cen surowców
Wraz ze wzrostem zachorowań na COVID w dół idzie nie tylko ropa naftowa. Strach przed lockdownem powoduje, że wyceny innych surowców również spadły od październikowych szczytów. Mowa tutaj zarówno o innych surowcach energetycznych, jak chociażby węgiel czy metale przemysłowe. W dół poszła zarówno stal, jak i miedź. Nie są to jeszcze spadki, które negują wzrosty cen w pandemii. W dłuższym okresie urealnienie cen surowców powinno być bodźcem stabilizującym ceny w gospodarkach. Nie oznacza to oczywiście od razu końca inflacji, po prostu jeden z bodźców słabnie.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
15:45 – USA – indeks PMI dla przemysłu,
16:00 – USA – indeks FED z Richmont.
Euro sięga 4,70Szaleństwo na wyprzedaży złotego trwa nadal. Internetowy żart z inflacji, że nie wszystko jest drogie, bo przecież złoty tanieje, z dnia na dzień staje się bardziej prawdziwy.
Rynek pracy w Polsce
Piątek przyniósł nam dwa ważne odczyty. Z jednej strony wzrost zatrudnienia, który cały czas jest dodatni i wynosi obecnie 0,5% rocznie, potwierdzając stabilizację rynku pracy w pandemii. Z drugiej strony mamy wzrost wynagrodzeń, które nie rosną aż tak szybko, jak oczekiwali analitycy. Wzrost o 8,4% w ciągu roku to owszem nie 8,9%, ale nadal na szczęście więcej niż inflacja. Przynajmniej obecnie. Dane te powinny być niekorzystne dla złotego, jednakże biorąc pod uwagę odchylenie od oczekiwań, nie jest to obecnie znaczący czynnik mający wpływ na złotego.
Polska waluta pod presją
Złotówka od wielu dni, podobnie jak inne waluty naszego regionu, jest pod wyraźną presją. W piątek doszło jednak do kolejnych silnych ruchów. Było to spowodowane dwoma kwestiami. Po pierwsze znaczne umocnienie dolara względem euro po raz kolejny zasysało kapitał z Europy. Po drugie koniec tygodnia powodował, że nie wiedząc, co się wydarzy w weekend, inwestorzy woleli pozostawić środki w bezpieczniejszych walutach. Z tego powodu złoty był wyraźnie w odwrocie, a frank i dolar, uchodzące za bezpieczne przystanie tylko umacniały swoje wieloletnie maksima.
Rozwój pandemii dusi ceny ropy
Gwałtowny wzrost zachorowań ma jeden podstawowy wpływ na rynki walutowe. Boją się one wpływu lockdownu na gospodarkę. To właśnie zamykanie biznesów lub ludzi w domach jest obecnie głównym lękiem inwestorów, który w wielu krajach już teraz się materializuje. Do tego dochodzi okres przedświąteczny, który w handlu zawsze jest wyraźnie bardziej aktywny. Sytuacja ta ma wpływ również na ceny ropy. Potencjał spadku aktywności ekonomicznej oraz ograniczenia w poruszaniu powodują, że długotrwałe prognozy cen ropy spadają, to z kolei powoduje, że ceny ropy od ostatnich szczytów obsunęły się w ciągu dwóch tygodni o ponad 10%.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 – USA – sprzedaż domów na rynku wtórnym.
Siła dolara Kolejny pokaz siły dolara amerykańskiego nie daje wyjścia inwestorom, którzy lokowali kapitał w waluty rynków wschodzących. Dominuje więc wyprzedaż i to nie tylko PLN, ale także innych walut EM, jak CZK czy HUF. Złoty w relacji do euro przebija maksimum z zeszłego roku i dobija dzisiaj do poziomu bliskiego 4,69, który był widziany ostatni raz ponad 10 lat temu podczas kryzysu finansowego. Nie można już wytykać złotemu problemów typu napiętej sytuacji na granicy z Białorusią, czy kolejnych konfliktów z UE. W tym momencie o słabości krajowej waluty decyduje przede wszystkim rynek zewnętrzny. Oczywiście nie można nie wspomnieć o fatalnej wiarygodności naszego banku centralnego. Winny jest przede wszystkim brak odpowiedniej komunikacji z rynkami odnośnie dalszych działań w polityce monetarnej. Do tego jeszcze rok temu prezes NBP przekonywał, że zbyt mocne ruchy na walutach powinny być wstrzymywane i w takim wypadku konieczne są interwencje. Teraz złoty silnie traci, a żadnych działań nie widać. Powód jest prosty i podobny jak przed rokiem, a więc wpłata zysku NBP do kasy państwa, której istotny element stanowi wycena rezerw walutowych. Już wiemy, że budżet zasili solidna kwota. Brawo Panie Prezesie, tylko czy tędy droga? Pamiętajmy, że słaba waluta to również czynnik proinflacyjny. Czy w kontekście wiarygodności na pewno chcemy pójść w ślady Turcji? Bądź co bądź jednak szef NBP zostanie zapewne uznany przez rząd za człowieka, który dba o finanse państwa i wspiera jego plany, a nagrodą będzie kolejna kadencja w fotelu prezesa rodzimego banku centralnego. EUR/PLN jest w silnym trendzie wzrostowym i poziom oporu należy szukać na ten moment na poziomie 4,70.
Euro powyżej 4,68!Wspólna europejska waluta jest obecnie najdroższa od ponad dekady. Co gorsze, patrząc na obecną sytuację, jest duże pole do dalszego pogarszania się sytuacji.
Dobre dane z USA
Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA kolejny już tydzień stabilizuje się poniżej poziomu 270 tysięcy. Jesteśmy zatem znów w okolicach, w których ten parametr może udawać, że jest w normie przedpandemicznej. Spadająca liczba wniosków to oczywiście dobra informacja dla rynku sugerująca, że można spodziewać się dalszego spadku stopy bezrobocia. Już teraz jesteśmy na poziomach z 2017 roku zatem ciężko mówić o problemie, ale patrząc na dynamikę spadków, zasadnym jest oczekiwanie dalszych obniżek. Te dobre dane odpowiadają za umacnianie się dolara na rynku.
Dolar znów zyskuje
Dzisiaj od rana mamy wysoką aktywność inwestorów na parze EURUSD. Zdecydowanie przeważa strona kupująca, co powoduje, że dolar zyskuje wyraźnie na wartości. Od rana jest już to prawie 1 cent. To właśnie ten ruch jest kolejnym problemem dla polskiego złotego. Dolar wyceniany jest już po 4,15 zł, a euro przebiło 4,68 zł. Odwrót od polskiej waluty jest wynikiem ucieczki kapitału z Europy, który dotyczy nie tylko strefy euro, ale również gospodarek powiązanych. Im silniejsza waluta, tym mniej traci, przez co widzimy również dzisiaj wieloletnie maksima zarówno na franku szwajcarskim, jak i na funcie.
Historyczne minima liry
Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami w Turcji doszło do obniżek stóp procentowych. Z punktu widzenia makroekonomii, którą znamy obniżanie stóp procentowych w sytuacji, gdy inflacja rośnie i przekracza stopę nominalną o niemal 4%, nie jest dobrym rozwiązaniem. W Turcji obowiązuje jednak inne podejście lansowane przez prezydenta Erdogana. Wierzą tam, że to wysokie stopy procentowe podnoszą inflację. Nie wiadomo, jakie jest uzasadnienie takiego procesu, ale w myśl tej teorii obniżono stawkę z 16% na 15%. Na reakcję rynków nie trzeba było czekać. Za jedno euro płaci się już 12,5 liry. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę tamtejsze odważne eksperymenty gospodarcze, niby nie, ale na początku roku było to jednak 9 lir za euro.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Dolar ciągnie w dół złotegoPo raz kolejny w ostatnich dniach złotówka wyraźnie traci na wartości po silnych umocnieniach dolara. Kapitał ucieka na drugą stronę oceanu, co uzasadnia obecne zmiany na walutach.
Dolar dalej rośnie
Wczorajsze dane z USA po raz kolejny potwierdziły, że sytuacja gospodarcza za oceanem staje się coraz lepsza. Opublikowany wskaźnik NY Empire State okazał się wyraźnie wyższy od oczekiwań. Był to trzeci najlepszy rezultat od dwóch lat. W efekcie byliśmy świadkami dalszego umacniania się amerykańskiej waluty szczególnie względem euro. Umocnienie wyniosło mniej więcej kolejnego centa, co powoduje, że jesteśmy na najniższym poziomie od lipca 2020 roku. Dolar zyskuje również względem złotego. Amerykańska waluta kosztuje już 4,10 zł. O skali zmienności najlepiej świadczy fakt, że jeszcze tydzień temu było to tuż ponad 3,95 zł.
Złoty znów w odwrocie
Umacnianie się dolara po raz kolejny powoduje wysysanie kapitału z Europy. W odwrocie jest również złotówka i to pomimo dobrych danych makroekonomicznych. Warto zwrócić uwagę, że z państw naszego regionu, które ostatnio opublikowały dane na temat PKB, tylko Polska zaskoczyła pozytywnie. Złotemu teoretycznie nie powinny przeszkadzać też ostateczne dane o inflacji. Finalny odczyt wbrew pesymistycznym oczekiwaniom nie został skorygowany w górę względem wstępnych danych i inflacja wciąż wynosi 6,8%. Pomimo tych danych złoty jest w wyraźnym odwrocie przez dane z USA. Euro kosztuje już 4,65 zł i patrząc na obecną sytuację, może to nie być koniec tego ruchu.
Korekta na kryptowalutach
W zeszłym tygodniu bitcoin kosztował 69 000 dolarów, po osiągnięciu szczytów rozpoczęła się przecena. Dzisiaj cena przez chwilę spadła poniżej 60 000. Podobnie sytuacja wygląda na całym rynku kryptowalut, który stracił proporcjonalnie na wycenie. Część analityków zwraca uwagę na powiązanie tego ruchu z poprawiającą się sytuacją dolara. Być może to właśnie perspektywa wzrostu stóp procentowych powoduje, że część kapitału ucieka z powrotem na tradycyjne rynki.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
15:15 – USA – produkcja przemysłowa.
Gospodarka rośnie, złoty nie reaguje Piątkowe dane pokazują silny wzrost PKB. Jest to oczywiście pochodna inflacji w pewnym sensie, co trochę obniża ważność tego wysokiego wyniku. Słabsze dane dolara stabilizują go po ostatnich wzrostach.
PKB rośnie o 5,1%
Wzrost gospodarczy w Polsce jest wyraźnie szybszy od oczekiwań analityków. Problem w tym, że to 0,4% szybszy od oczekiwań wzrost to wcale nie tak dobry wynik, jak mogłoby się wydawać. Nie może zatem dziwić, że częściej korzysta się ze standardowego PKB niż jego kolegi PKB realnego, który jest skorygowany o inflację. Wtedy wynik byłby mocno niezadowalający. Rynki przyjęły tę wiadomość dość neutralnie, widać było na wykresach drobne umocnienie złotego, jednakże szybko notowania wróciły do stanu sprzed publikacji. Należy pamiętać, że są to tylko wstępne dane i mogą zostać skorygowane.
Słabsze dane na koniec dobrego tygodnia
Pod koniec tygodnia pojawił się odczyt raportu Uniwersytetu Michigan. Okazał się on gorszy od oczekiwań. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że pokazane 66,8 pkt to wynik raczej słaby, a konkretnie najsłabszy przez cały okres pandemii. Nie zmienia to faktu, że amerykańska gospodarka jest w dobrej sytuacji. Dane te pojawiły się, kiedy dolar był najsilniejszy względem euro od połowy zeszłego roku. W rezultacie ruch ten został wstrzymany, jednakże dalej euro kosztuje poniżej dolara i piętnastu centów.
Reelekcja prezesa NBP
Według informacji uzyskanych przez dziennikarzy RMF FM prezydent Andrzej Duda zamierza powołać Adama Glapińskiego na kolejną kadencję jako prezesa NBP. Z jednej strony druga kadencja tej samej osoby na takim stanowisku powoduje, że rynki wiedzą, czego się spodziewać, co jest korzystne dla stabilności polityki monetarnej. Z drugiej strony obecny prezes, delikatnie mówiąc, ma większe zalety niż transparentną komunikację z rynkiem. Decyzja ta powinna mieć relatywnie mały wpływ na notowania polskiej waluty, znacznie większy byłby, gdybyśmy mieli zmianę. Należy również pamiętać, że na wybór kandydata jest jeszcze dużo czasu.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Problemy GBPZły czas krajowej waluty widoczny jest również na parze GBP/PLN, która dociera do poziomu 5,43. O słabości złotego powiedzieliśmy już niemal wszystko warto w tym miejscu powiedzieć także o problemach brytyjskiej waluty. Funt nie jest w ostatnich dniach zbyt pożądany przez inwestorów i jest to kwestia rozczarowującego posiedzenia Banku Anglii, który mimo zapowiedzi nie podniósł stóp procentowych. Rozkład głosów 7-2 na korzyść utrzymania stóp powoduje, że na ten moment trudno oczekiwać jakiegoś ruchu na kolejnym posiedzeniu. Do tego dochodzą ponowne kłopoty brexitowe i znów ostra wymiana zdań z UE w kwestii Irlandii. Jak zakończy się ten wątek nie wiemy, niemniej jednak niepewność, która może towarzyszyć temu będzie skłaniała inwestorów do wyprzedaży brytyjskiej waluty. Nie znaczy to oczywiście, że GBP w relacji do złotego może się osłabić, bo jednak w dużo większych tarapatach jest obecnie polska waluta. Trend wzrostowy, który widzimy na GBP/PLN może wywindować kurs w okolice 5,45, a nawet 5,50.
Spadek na parze EURUSDSłabość złotego to konsekwencja ruchu spadkowego na parze EUR/USD. Główna para walutowa złamała wsparcie na poziomie 1,15 i zmierza w kierunku kolejnego, a więc okolic 1,1420. Bodźcem takiego ruchu stały się odczyty inflacji CPI z USA, która wyniosła, aż 6,2% i była najwyższa od 30 lat. Taki odczyt to oczywiście woda na młyn dla inwestorów, by rozgrywać scenariusz szybszego zacieśniania monetarnego przez Fed. Amerykańscy decydenci są bardzo ostrożni w swoich deklaracjach i póki co rozpoczęli tapering, ale wydaje się, że takie wskazanie nie może przejść obok nich niezauważone. Czy możliwa jest zaskakująca podwyżka stóp, nawet pomijając oficjalne posiedzenia? Nie można tego wykluczyć, skoro Fed w czasie pandemii już nas zaskoczył i obniżał stopy, dlaczego nie mógłby wykonać teraz odwrotnego ruchu? Dolar w relacji do euro ma więc na ten moment olbrzymi potencjał do umocnienia, na bazie właśnie kolosalnych różnic w politykach monetarnych. Biorąc pod uwagę czas, jaki może dzielić dostosowanie się EBC do polityki Fed można wysnuć tezę, że poziom 1,10 na EUR/USD jest jak najbardziej realny.
Totalna zapaść złotego bez udziału inwestorów znad WisłySłaba złotówka to ekstra zysk od NBP dla budżetu państwa na koniec roku. Dolar amerykański wymiata kapitał z rynków wschodzących. Złoty na większości par na kilkuletnich, bądź nawet kilkunastu szczytach. Mnogość argumentów za słabością krajowej waluty może determinować dalsze uruchomienie podaży i tym samym kolejną falę wyprzedaży.
Od jakiegoś czasu pisaliśmy, że krajowa waluta jest bardzo podatna na to, co się dzieje na rynkach zewnętrznych. Doskonale wiadomo, jak mocniejszy dolar amerykański wpływa na waluty rynków wschodzących. Niemniej jednak to, co się stało ze złotym w ostatnich godzinach, naprawdę zaskakuje. Skala wyprzedaży jest tak silna, że nawet trudno pisać o lokalnych oporach, bo EUR/PLN pokonuje każde kolejne z łatwością. Jesteśmy już blisko poziomu 4,65 zł, który przynajmniej w teorii może zatrzymać skalę deprecjacji. Tak naprawdę poza wspomnianą siłą “zielonego”, można jeszcze kilku czynników się doszukiwać, które w tym krótkim okresie wpływają na zachowanie naszej waluty. Po pierwsze rozwijająca się w dość szybkim tempie IV fala pandemii, która pokazuje statystyki już na poziomie bliskim 20 tys. zakażeń dziennie i ponad 200 zgonów. Nie trzeba nikogo przekonywać, że swoje trzy grosze in minus dołoży to do wzrostu gospodarczego. Po drugie dość mglista polityka monetarna RPP powoduje, że inwestorzy boją się nieco odkładać kapitał w rodzimych aktywach. Cały czas tak naprawdę nie wiemy, czy kolejna podwyżka stóp będzie w Polsce, czy jednak nie. I po trzecie trzeba pamiętać, co się wydarzyło w końcówce ubiegłego roku i zaciekła walka NBP o osłabienie kursu swojej waluty. Jest to oczywiście powiązane z wypłatą dywidendy do budżetu państwa, jeśli waluta jest słaba aktywa są wyceniane dużo wyżej i wpłata jest sowita, a na tym rządowi z pewnością mocno zależy. Jeśli opór na poziomie 4,65 zł pęknie, to możemy być świadkami ruchu nawet w okolice 4,70 zł.
Złoty w odwrocie Dzień wolny w Polsce z pewnością nie pomógł, ale to nie brak rodzimych inwestorów odpowiada za gwałtowną przecenę złotego. Ameryka znów zasysa kapitał ze Starego Kontynentu, a złoty notuje wielomiesięcznie minima względem dolara i franka.
Dolar zwiedza kolejne szczyty
W środę poznaliśmy dane na temat inflacji. To właśnie jej wzrost do poziomu 6,2%, czyli najwyższego poziomu od początku lat 90-tych, jest głównym winowajcą zamieszania. Rynki zareagowały, przyspieszając swoje oczekiwania względem poziomu stóp procentowych w przyszłości. Skoro inflacja rośnie, spodziewają się podwyżek stóp procentowych i zaczynają kupować dolara. W rezultacie w środę i czwartek dolar od otwarcia umocnił się względem euro o imponujące 1,5 centa. Nie przeszkodziły kolejne bardzo niskie wyniki wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, które utwierdzają inwestorów w dobrej kondycji tamtejszego rynku pracy.
Złoty w odwrocie
Oprócz covidowych problemów złotego, w ciągu ostatnich dni pojawiła się jeszcze jedna kwestia – zmiany na rynkach światowych. Skoro w ciągu dwóch dni dolar tak mocno zyskał na wartości względem euro, to rozpoczęło się przerzucanie kapitału na drugą stronę oceanu. Widać to szczególnie dobrze po notowaniach euro. Jeszcze w środę rano europejska waluta kosztowała trochę ponad 4,59 zł, dzisiaj testowane są już okolice 4,65 zł. W tym samym czasie dolar zyskał na wartości imponujące 10 groszy, sięgając 4,06 zł. To najdroższy dolar od maja 2020.
Dramat frankowiczów
Słabość złotego względem euro przekłada się również na inne waluty. Sytuację pogarszają słabe poziomy euro względem franka. W rezultacie skoro złoty traci do euro, a euro do franka, to poziom złotego względem franka musi jeszcze mocniej tracić. To właśnie się stało. Frank kosztuje obecnie ponad 4,40 zł i jest najdroższy od 2015 roku. Jest też gorsza część tej wiadomości. To wcale nie musi być koniec tej historii, szczególnie biorąc pod uwagę ryzyka polityczne, czy covidowe. Z drugiej strony, jeżeli NBP chce wygenerować zysk, to już złoty jest słabszy niż rok temu, więc jest szansa, że dalszych niespodzianek z tamtej strony nie będzie.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 – USA – Raport Uniwersytetu Michigan.
Euro znów poniżej 4,60 złRynki powoli się stabilizują po ostatnich podwyżkach stóp procentowych. Coraz więcej inwestorów zauważa dobre perspektywy rodzimej waluty pomimo rosnących ryzyk.
Złoty znów się umacnia
Pomimo podwyżek stóp procentowych złotówka w dalszym ciągu oscyluje w okolicach 4,60 zł. Powodem tego, że nasza waluta nie umacnia się tak, jak mogłoby wynikać z podwyżki o 0,75%, jest wzrost pewnych ryzyk. To właśnie kwestie niestabilności politycznej na linii Unia – Polska i problemy z pandemią powodują wzrost awersji do ryzyka. W rezultacie mamy dwie silne grupy bodźców. Jedne umacniają złotówkę, a drugie osłabiają. W tym tygodniu silniejsza okazuje się tendencja wynikająca ze wzrostu stóp procentowych. Wynikiem tego jest umacnianie się złotego względem głównych walut.
Co zrobi bank Rumunii?
Dzisiaj posiedzenie Banku Rumunii. Jest to jedyny w naszym regionie bank centralny, który na razie bardziej ospale reaguje na rosnącą inflację niż NBP. Z drugiej strony, pomimo iż dotychczas podniósł stopę procentową o zaledwie 0,25%, należy pamiętać, że zaczynali od poziomu 1,25%. W rezultacie już teraz są na tym samym poziomie co Polska po wzroście o 1,4%. Jutro poznamy wskaźnik inflacji, ale już teraz oczekiwania mówią o 7,3%. Nawet gdyby ta prognoza (w przeciwieństwie do innych państw regionu) nie została przekroczona, można spodziewać się, że stopy procentowe będą musiały wzrosnąć o więcej niż oczekiwane 0,5%, by sytuacja była pod kontrolą.
Kolejne rekordy kryptowalut
Rynek kryptowalut niesamowicie zyskuje na obecnej inflacji. Pytanie, jak długo trwać będą wzrosty, po raz kolejny wraca i po raz kolejny brak jasnej odpowiedzi. Widać tylko kolejnych inwestorów, którzy skoro nie załapali się na poprzednią falę wzrostów, teraz próbują nadrobić. W rezultacie napływ kapitału na rynki jest niemal ciągły, co powoduje, że ceny rosną. Jeżeli jednak stopy procentowe będą rosnąć, w końcu może się okazać, że na rynku równowaga się odwróci i przybędzie sprzedających. Aż strach pomyśleć, jak nisko potencjalnie może doprowadzić nas taka korekta.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
11:00 – Niemcy – indeks instytut ZEW.
Ciężkie czasy dla frankowiczów Ciężkie czasy nastały dla frankowiczów. Kurs helweckiej waluty po blisko dwutygodniowym rajdzie dotarł do poziomu 4,38 zł. Poziom ten wypada tuż poniżej szczytu pandemicznego z lutego zeszłego roku. Co więcej po krótkiej korekcie obecnie kurs CHFPLN wychodzi jeszcze wyżej. W tym momencie by szukać droższego franka musimy się cofnąć do stycznia 2015 roku i pamiętnego czarnego czwartku. Widać jednak reakcje obronne i całkiem możliwe, że trwający właśnie atak pozostanie nieskuteczny. W takim scenariuszu powinniśmy zawiązać konsolidację wokół poziomu 4,35 zł. Wybicie jej dołem może skutkować usunięciem się kursu nawet o 10 groszy.
Największe rozczarowanie tygodnia Brytyjski funt jest chyba największym rozczarowaniem ostatniego tygodnia. Jak po EBC absolutnie nikt się nie spodziewał racjonalnych działań, tak BoE w pewnym momencie rozpaliła mocno oczekiwania co do normalizacji polityki pieniężnej. Głośne deklaracje o świadomości, że inflacja na Wyspach może przekroczyć 5%, zostały odebrane jako zapowiedź nawet podniesienia stóp procentowych. Nic takiego nie miało jednak miejsca, a za tym scenariuszem opowiedziało się zaledwie dwóch członków MPC. Na kanwie tych wydarzeń funt najpierw dynamicznie się umocnił, wybijając się chwilowo ponad obecnie obowiązujący kanał spadkowy. Potem jednak równie spektakularnie został przeceniony po ogłoszeniu decyzji BoE. Obecnie funt kieruje się w okolice 5,34 zł, gdzie czeka na niego wydaje się istotne wsparcie. Patrząc na sytuację geopolityczną (spór z Francją) oraz pandemiczną, ciężko liczyć w tych okolicach na jakieś gwałtowne odbicie. Na pewną korektę i przynajmniej chwilową konsolidację można jednak już oczekiwać.
EURPLN w okolicach 4,60Kurs EURPLN jest coraz mocniej przyklejony do rejonu wokół 4,60 zł. Po tym, jak zarysował na koniec września szczyt przy 4,64 zł, oscyluje wokół obecnego poziomu z maksymalnym odchyleniem 4 groszy. W międzyczasie zaliczył klasyczne, acz szybkie fale spadkowe, wszedł w dość wąski i ostro nachylony kanał wzrostowy, wyłamał go, po czym powrócił do poziomu sprzed jego opuszczenia. Niby dużo się dzieje, ale na względnie małym zasięgu. Jest to spowodowane faktem, że obie waluty w ostatnim czasie miały swoje problemy. Wspólnej walucie ciąży ostatnie posiedzenie Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego (EESC), który kolejny raz odwrócił się od problemu inflacji. Ta bierność może zaskakiwać, zwłaszcza w odniesieniu do pozostałych banków centralnych, które zerwały z narracją przejściowego charakteru dynamiki cen. W szerszej perspektywie możemy mówić o formacji trójkąta schodzącego zarówno z góry jak i z dołu, co może sugerować jednak wybicie na korzyść euro. Realizacja tego scenariusza oznaczałaby testowanie tegorocznego szczytu przy 4,665 zł
Czesi podnoszą stopy procentowe o 1,25%Piątek nie zaskoczył inwestorów. Dane z Polski podobnie jak dane z USA potwierdzały obserwowane ostatnio na rynkach tendencje, stąd nie mieliśmy gwałtownych zmian kursów walut.
Polska gospodarka bez niespodzianek
Piątkowe dane na temat wzrostu PKB w Polsce nie były zaskoczeniem. Zgodnie z oczekiwaniami w ciągu roku w spadek wyniósł 2,8%. To dużo mniej niż w szczycie pandemii przewidywali analitycy. Z drugiej strony koszty uzyskania tego wyniku dla budżetu i kilku funduszy, z których rząd wydawał pieniądze, by nie pokazać ich w budżecie, były niespotykane. Po tych danych złotówka zyskiwała, jednak do końca dnia znowu powróciła w okolice 4,52 zł za euro.
Wydatki Amerykanów
W piątek poznaliśmy również dane na temat dochodów i wydatków Amerykanów. Dane te są istotne dla gospodarki, bo spadające zakupy prędzej, czy później przekładają się na problemy gospodarki. Z tego też powodu wzrost wydatków o 2,5% cieszy. Imponujący jest wzrost dochodów, ale 10% jest tutaj nie tyle realnym wzrostem, ile odbiciem po gwałtownych spadkach. Parametr ten tylko nieznacznie przekroczył zresztą oczekiwania analityków.
Kolejne dane zza oceanu
Również w piątek poznaliśmy dane z Uniwersytetu Michigan. Uczelnia ta publikuje bardzo ważny dla gospodarki miesięczny raport, w którym publikuje przede wszystkim swój indeks pokazujący, jakie są perspektywy przed gospodarką, ale również oczekiwania krótko i długoterminowej zmiany cen. Spodziewane jest wyraźne przyspieszenie inflacji, nawet powyżej 3%. Z kolei sam indeks zgodnie z oczekiwaniami po ostatnich słabszych danych wyraźnie spadł w lutym, co sugeruje, że perspektywa powrotu do tzw. normalności się wydłuża. Nie zmienia to faktu, że na fali dobrych danych z dochodów i wydatków Amerykanów dolar zakończył tydzień umocnieniem względem większości walut.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na odczyty wskaźników PMI dla głównych gospodarek światowych.
Stopa procentowa w Polsce już 1,25%Rada Polityki Pieniężnej wyraźnie zmieniła strategię i po próbie przekonania wszystkich, że problemu nie ma, w ciągu dwóch miesięcy podniosła stopy procentowe o 1,15%. Niestety inflacja rośnie szybciej niż stopy.
Jednak 0,75%
Wczoraj stopy procentowe zgodnie z oczekiwaniami wzrosły. Wzrost wyniósł jednak 0,75%, czyli 0,25% powyżej najpopularniejszego scenariusza prezentowanego przez analityków. Reakcja rynków była zgodna z oczekiwaniami. Skoro podwyżka stóp była wyższa, niż sądzono, waluta się umacniała. Złoty umacniał się już we wtorek, kiedy to zyskał na wartości już we wtorek, kiedy to rosły oczekiwania względem podwyżki stóp. Wczoraj na koniec dnia euro kosztowało już poniżej 4,59 zł. Nie oznacza to wcale, że inne waluty są na atrakcyjnych poziomach do kupna. Szczególnie słabo wygląda frank, który znów kosztuje powyżej 4,35 zł.
Konferencja znów zaskakuje
Wbrew ostatnim zwyczajom konferencja prasowa prezesa NBP odbyła się tego samego dnia, co poznaliśmy decyzję. W rezultacie rynki nie czekały jak miesiąc temu całego dnia na uzasadnienie. Podobnie jednak jak miesiąc temu samo przemówienie, jak i odpowiedzi na pytania mogły budzić podejrzenia. Szczególnie dziwny był fragment o wykorzystywaniu wszystkiego, co możliwe, by przywrócić inflację do celu. Jest to o tyle dziwne, że w takim razie skoro wszystko, co możliwe, to dlaczego podnosimy stopy procentowe wolniej, niż rośnie inflacja, a nie od razu szokowo w górę. Można się również dowiedzieć, że co prawda inflacja będzie rosnąć do stycznia, ale potem będzie spadać. Jest to odważna prognoza, aczkolwiek być może w grudniu i styczniu RPP zrobi coś, co uzasadni to przewidywanie.
FED bez niespodzianek
Wczorajsze posiedzenie FED było wręcz nudne względem tego, co działo się w Polsce. Rynek był informowany o tym, że stopy się nie zmienią i się nie zmieniły. Była informacja o rozpoczynaniu zmniejszania programu skupu aktywów o 15 mld. Właśnie o tyle obniżono program skupu. W komentarzach do decyzji również niczym nie zaskoczono. Część inwestorów liczyła co prawda na pewien przełom, ale się zawiedli, czego dowodem jest osłabienie dolara po decyzji. Amerykańska waluta wraca jednak dzisiaj do łask, również za sprawą słabszych danych z przemysłu Niemiec.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
13:00 – Wielka Brytania – decyzja w sprawie stóp procentowych,
13:30 – USA – bilans handlu zagranicznego,
13:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych,
14:30 – Czechy – decyzja w sprawie stóp procentowych.
Dzień banków centralnychDzisiejszy dzień na rynkach nie powinien wiać nudą. Dodatkową niespodzianką oprócz samych decyzji będzie godzina ich publikacji przez RPP, która nawet tym postanawia dodatkowo zaskakiwać rynek, wciąż mówiąc o stabilizacji.
Zbliża się decyzja RPP
Po ostatniej podwyżce i show na konferencji prasowej w wykonaniu prezesa Adama Glapińskiego wydawało się, że listopadowe posiedzenie będzie wiało nudą. Wynik inflacji z zeszłego tygodnia, gdzie wzrost cen niespodziewanie przyspieszył o niemal procent, nakazuje jednak zupełnie inaczej spojrzeć na problem. To, że 6,8% inflacji to problem, to większości osób nie trzeba przekonywać. W rezultacie znacznie bardziej prawdopodobna jest podwyżka stóp procentowych i to nawet taka w rodzaju 0,5%. Nie zmienia to faktu, że nawet gdyby zrealizować pomysł pana Zubilewicza, nie byłoby to nierozsądne. Dla przypomnienia od kilku spotkań wnioskował o podwyżkę do 2%, co wtedy wyglądało na szaleństwo. Jednym słowem, czeka nas duże zamieszanie na złotym. Wygląda na to, że podwyżka o 0,25% jest już dawno w cenach, zatem niski wzrost może nawet osłabić naszą walutę.
Czekając na FED
Posiedzenie RPP jest oczywiście ważne, ale z punktu widzenia Polski. Nie można zapomnieć, że na rynkach światowych ma dzisiaj miejsce znacznie ważniejsze posiedzenie, czyli FOMC. Federalny Komitet Otwartego Rynku to amerykański odpowiednik naszej RPP. W USA co prawda nikt nie spodziewa się jeszcze wzrostu stóp procentowych, ale oczekiwany jest początek wygaszania programu skupu aktywów. Wynosi on obecnie 120 mld dolarów miesięcznie, tak to więcej niż roczny budżet naszego kraju drukowane co miesiąc. Spodziewany poziom redukcji to 15 mld miesięcznie, czyli zakończenie programu w czerwcu 2022. Jeżeli scenariusz ten się potwierdzi, powinniśmy być świadkami umacniania się dolara.
Nie same decyzje
Pamiętajmy, że decyzje banków centralnych to jedno, ale są jeszcze potem komunikaty i konferencje prasowe. To one mogą pokazać przyszły kierunek zmian, przynajmniej w przypadku FED. Ma on znacznie większe zamiłowanie od RPP do transparentnej komunikacji z rynkiem. Jest to o tyle kluczowe, że tego typu wskazówki pozwalają rynkom przygotowywać się i uwzględniać zmiany stopniowo. Dzięki temu unikniemy sytuacji, która z bardzo dużym prawdopodobieństwem wydarzy się dzisiaj na złotówce.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
19:00 – USA – decyzja FOMC.