Dalsze umocnienie PLN?Na koniec krótko o głównej parze walutowej świata, ponieważ zachowanie dolara (bardziej niż euro) może stanowić szansę lub zagrożenie dla dalszego umocnienia złotego. W tym kontekście obecnie widoczne jest raczej zagrożenie, gdyż „zielony” po poważnym ciosie, który otrzymał w tym tygodniu, szybko zbiera się z desek. Jednak ten cios zaprowadził go najpierw do 1,117 $, czym zamknął marcową pętlę, ponieważ praktycznie w tym samym miejscu zaczynał miesiąc. Te okolice stają się w tym momencie górnym ograniczeniem szerokiego i ciekawego korytarza bocznego, w którym praktycznie idealnie w środku znajduje się okrągłe 1,10 $. Przez cały marzec właśnie ten poziom nazywałem poziomem równowagi na tej parze i kurs EUR/USD znowu podąża w tym kierunku. Czy uda mu się odczepić od tego magnesu? Przynajmniej w krótkim terminie niewiele na to wskazuje. Wybicie górą obecnej konsolidacji byłoby przyczynkiem do wzrostu o przynajmniej kolejny cent. Zejście poniżej wsparcia przy 1,083 $ będzie zdecydowanie ciekawsze, bo byłoby sygnałem do ataku na minima z początku pandemii w okolicach 1,066 $.
Polska
"Zielony" wraca do gry ?Podobny obraz do EUR/PLN rysuje się nam na wykresie USD/PLN, chociaż zasięg ruchów jest tu większy. Co prawda tutaj nie doświadczyliśmy historycznych maksimów, ale podejście do 4,60 zł i tak zapisze się na kartach historii. Po takiej przecenie złoty szybko przeszedł do kontrataku. Dolar próbował jeszcze łapać oddech, tworząc na chwilę korytarz boczny powyżej 4,30 zł, ale wybicie jego dolnego ograniczenia szybko sprowadziło kurs USD 10 groszy niżej. Oprócz techniki zagrała tu zapewne psychologia, bo od tego momentu nastąpiło odbicie z próbami zanegowania umocnienia złotego, których szczyty wyznaczyły linię obecnego spadkowego trendu. Jak na razie było to ich jedyne zadanie, ponieważ również w tym przypadku zarysowane wcześniej wsparcie przy 4,20 zł nie wytrzymało próby ostatniego tygodnia marca i nastąpił atak na 4,15 zł. Został on odparty, a szybka negacja z podejściem 5 groszy wyżej wyznaczyła najnowszą konsolidację. Wybicie górą będzie przyczynkiem do walki o wyjście powyżej linii trendu, której pokonanie może oznaczać powrót w okolice 4,30 zł. Jeżeli jednak PLN ponownie rozwinie skrzydła, to USD może poszukać wsparcia całkiem niedaleko, bo powyżej 4,11 zł. Wiele zależy jednak od zachowania „zielonego”na szerokim rynku, a ten wraz z nowym kwartałem pragnie wrócić do gry.
Przyczajony złoty, ale czy jeszcze ukryty smok?Polski złoty do połowy marca szybko odrabiał drastyczne straty wywołane rosyjską inwazją na Ukrainę. Potem doszło do pewnego wyciszenia, a nawet wykreowania korekt. Jednak nie były one w stanie w długotrwały sposób powstrzymać powrotu do aprecjacji PLN, która szybko wymazała ich efekt. Obecnie znajdujemy się w kolejnej konsolidacji, której wybicie powinno stać się zwiastunem próby, na jaki realny popyt może w tej chwili liczyć rodzima waluta.
Trzeba oddać złotemu co jego. Chociaż raczej on sam już odbiera, co zostało mu wcześniej zabrane. Szok wywołany agresją Rosji na niepodległą Ukrainę wywindował kurs euro na historyczne maksima, które otarły się o 5 zł. Kiedy panika wygasła, PLN zabrał się do sprinterskiego biegu na południe, który został powstrzymany dopiero powyżej 4,65 zł (zaraz w te okolice wrócimy). Po tak gwałtownym ruchu zarysowała się ok. 5-groszowa konsolidacja, a jej wybicie górą doprowadziło do wyznaczenia punktu odniesienia powyżej 4,77 zł. Opór w tych okolicach może mieć niemałe znaczenie w wypadku kolejnej próby zanegowania aprecjacyjnego trendu złotego. Na razie jednak rodzima waluta nie tylko zasygnalizowała chęć dalszego umocnienia, ale wybiła też wspomniane wyżej wsparcie przy 4,65 zł i pod koniec tygodnia kurs EUR/PLN wpadł w już bardzo wąski korytarz boczny, który ma niewielkie szanse na długą żywotność. Jeżeli na rynku dojdzie do rozegrania przyszłotygodniowego posiedzenia RPP na korzyść złotego, to dolne ograniczenie tak kruchej konsolidacji przy 4,63 zł może nie być wielką przeszkodą. W wypadku jego wybicia otworzy się ścieżka do ataku na wsparcie nawet przy 4,58 zł. Jeżeli nasz orzeł nie będzie obniżał lotów, to w najbliższych tygodniach realny jest powrót do przedwojennych poziomów na parach z głównymi walutami.
Względnie spokojny piątekPomimo tego, że mamy dzisiaj prima aprilis i w mediach roi się od “śmiesznych wiadomości”, na rynkach naprawdę panuje względny spokój. Nie znaczy to, że jedna decyzja na Wschodzie nie może tego zmienić.
Za oceanem stabilnie
Dzisiaj ważne dane z amerykańskiego rynku pracy. Wstęp do tych odczytów poznajemy już od kilku dni. Był to przede wszystkim raport ADP na temat zatrudnienia oraz wczorajsze dane na temat wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Obydwa te odczyty były bardzo bliskie oczekiwań, były również na bardzo dobrych poziomach. Tym samym zejście dzisiaj stopy bezrobocia z 3,8% na 3,7% wydaje się pewne. Pytanie, czy redukcja nie będzie mocniejsza. Biorąc pod uwagę fakt, że dopiero zaczyna się okres prac sezonowych, możemy oczekiwać, że w tym roku i to szybko zobaczymy próby atakowania poziomu 3,5%, czyli najniższych wyników sprzed pandemii.
Rubel i rosyjska giełda powoli odrabiają straty
Polityka Kremla w sprawie zmiany waluty kontraktów na ruble przynosi efekt. Rosyjska waluta, pomimo tego, że armia rosyjska dalej atakuje Ukrainę, jest już blisko dołków sprzed inwazji. Problem w tym, że obecna cena wynika z wymuszonego zakupu rubli za waluty, zarówno na rynku zewnętrznym w płatnościach za surowiec, jak i wewnętrznym gdzie zysk walutowy musi być w minimum 80% wymieniany na rubla. Umocnienie waluty na takich podstawach jest mocno chwiejne. Z drugiej strony jeżeli się uda wariant porozumienia pokojowego z kosztami głównie personalnymi a nie krajowymi, kurs ten może się utrzymać.
Ropa szuka poziomu 100 dolarów
Jeszcze na początku tego roku informacja, że ropa zbliża się do poziomu 100 dolarów, mogłaby spowodować panikę na rynku. Obecnie jesteśmy po drugiej stronie tej granicy i wielu kupujących ma nadzieję, że tym razem dotrzemy do tej bariery. Pytanie, czy podobnie jak w zeszłym tygodniu piątek będzie dniem zmniejszania ryzyk, licząc na zawieszenie broni, przez nieodnoszącą oczekiwanych sukcesów armię rosyjskiego agresora. Ruch ten ma bardzo ważny wpływ na rynki światowe, gdyż już teraz mają one olbrzymie problemy z inflacją. Wzrost cen ropy tylko potęguje ten problem i może wymusić znacznie wyższe wzrosty stóp procentowych, niż pierwotnie sądzono.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – sytuacja na rynku pracy.
Euro poniżej 4,65 złOptymizm na rynkach nie gaśnie. Przybywa za to odczytów wskazujących, że w wielu krajach presja na wzrost stóp procentowych rośnie. Po danych z Niemiec pojawia się ona nawet w strefie euro.
Na rynkach wiara wciąż silna
Skala optymizmu nie jest już tak duża, jednakże inwestorzy wciąż przychylnym okiem patrzą na aktywa ryzykowne. To właśnie dlatego EURPLN osiągnęła ostatnio poziom 4,64 zł, tym samym będąc na poziomach sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W przypadku polskiej waluty dołki są nawet głębsze niż we wtorek. Na większości rynków, szczególnie giełdowych, poziom optymizmu nie dorównuje jeszcze szczytom z wtorku. Widać jednak wyraźną tendencję do przepływania inwestycji na bardziej ryzykowne rynki. Nie dotyczy to tylko Polski, podobnie zachowuje się ostatnio węgierski forint czy nawet korona czeska.
Inflacja w Niemczech przyspiesza
Zdaniem analityków mieliśmy być wczoraj świadkami gwałtownego przyspieszenia wzrostu cen w Niemczech. Spodziewano się, że po tym, jak w lutym rosły one o 5,1%, w marcu będzie to 6,3%. Problem w tym, że odczyt wyniósł 7,3%. Jest to zatem nie tylko 1% powyżej oczekiwań rynków. Jest to również 2,2% wzrostu w skali jednego miesiąca. Jest też kwestia, jak zareaguje EBC. Dotychczas gospodarka niemiecka nie była dotknięta wysokimi wzrostami cen i to trzymało w ryzach średnią dla całej Unii. W rezultacie konieczne mogą się okazać, szybsze niż dotychczas sądzono, podwyżki stóp procentowych. Te z kolei mogą być bardzo bolesnym testem dla państw południa naszego kontynentu. Sytuacja gospodarcza Włoch czy Hiszpanii już teraz jest ciężka. Jak wzrosną koszty kapitału, będzie tylko gorzej.
Za oceanem stabilnie
Poznaliśmy wczoraj dwa ważne odczyty z USA. Pierwszy to raport ADP na temat zmian zatrudnienia. Był on niemal dokładnie równy oczekiwaniom. Ważniejsze jednak od tego, że je delikatnie przekroczył, jest to, że zdaniem tego raportu liczba miejsc pracy wzrosła o 455 tysięcy. Wartość ta odpowiada niemal 0,3% liczby pracujących, co powinno szybko odbić się, przynajmniej na stopie bezrobocia, która już teraz jest wyjątkowo niska. Drugi ważny odczyt to dane na temat PKB. Amerykanie niestety pokazują je w sposób annualizowany, co w obecnej sytuacji delikatnie mówiąc wypacza obraz. Są one jednak tylko symbolicznie słabsze niż wstępne. Pokazuje to zatem, że gospodarka amerykańska bardzo dobrze radzi sobie z wychodzeniem z problemów pandemii. Pozostaje jednak inflacja.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych,
14:30 – USA – wydatki i dochody Amerykanów,
14:30 – Czechy – decyzja w sprawie stóp procentowych.
Małe sukcesy w negocjacjach z dużym wpływem na rynki Czytając, co udało się ustalić wczoraj w Turcji, widać, że to dobry początek, ale można nie zrozumieć entuzjazmu na rynkach. Wczoraj przez kilka godzin wydawało się, jakby inwestorzy właśnie zakończyli etap wojny i zaczęli w pośpiechu kupować ryzykowne aktywa..
Optymizm na rynkach
Wczorajsze negocjacje w Turcji spowodowały niesamowity entuzjazm na rynkach. Nie wiadomo w sumie dlaczego. Teoretycznie Ukraina zgodziła się na neutralność. Fajnie, ale ta neutralność wygląda, jak gwarancje NATO dla swoich członków tylko bez baz na terenie Ukrainy. Rosjanie za to zapowiedzieli zmniejszenie aktywności wojskowej w określonych rejonach, nawet nie zawieszenie broni. Wydawać by się mogło, że bez decyzji geograficznych to wszystko farsa. Patrząc na wykresy widać, że inwestorzy odebrali to zupełnie inaczej. Wczoraj euro zaczęło dzień od próby osiągnięcia 4,72 zł, potem inwestorzy założyli różowe okulary. Euro spadło do 4,63 zł na chwilę i ustabilizowało się w okolicach 4,66 zł. To najniższe poziomy od początku inwazji.
Reszta rynków też szalała
Nagły przypływ optymizmu nie dotyczył tylko złotego i walut naszego regionu. Widać było wyraźne ruchy na EURUSD. Na głównej parze walutowej świata jasno malował się obraz powrotu kapitału na naszą stronę oceanu. Sporo działo się też na parze EURCHF. Franki są traktowane jako walutowy substytut złota. Stąd, gdy dzieje się na rynku źle, inwestorzy chowają tam środki. Wczoraj widzieliśmy wyraźny odwrót od franka, co pokazuje zwiększony apetyt na ryzyko. W górę szły również indeksy giełdowe. Przez chwilę do zabawy przyłączyła się ropa naftowa. Tutaj jednak po spadkach przyszła korekta przywracająca baryłkę do poziomów z początku dnia.
Co się dzieje w rosyjskich finansach?
Wczoraj mieliśmy trzeci dzień ograniczonego, ale jednak działania rosyjskiej giełdy. Była ona zamknięta przez niemal miesiąc. Przed włączeniem jej 25 marca ostatnie notowania były również 25, ale lutego. Obecnie utrudnienia w przesyle kapitału powodują, że łatwiej jest stabilizować kursy, jednakże giełda jest podejrzanie stabilna. Notowania oscylują od otwarcia w okolicach zamknięcia w lutym, a wczorajszy niespodziewany optymizm na rynkach przeszedł tutaj prawie bez echa. Mocno za to zyskuje rubel, aczkolwiek jest to manipulacja. Eksport rosyjski został zmieniony na ruble, a firmy, które eksportują w walutach, muszą 80% środków wymieniać na ruble. W ten sposób sztucznie stworzony popyt na walutę sztucznie zawyża jej kurs, szczególnie przy odcięciu od handlu rublem większości systemu.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Niemcy – inflacja konsumencka,
14:15 – USA – raport ADP z rynku pracy,
14:30 – USA – PKB, dane finalne.
Budżet dostaje nowe obciążenieDużo rzeczy amortyzujemy ostatnio w Polsce wydatkami budżetowymi. Wiele osób zastanawia się, kto za to wszystko zapłaci. Możemy oczywiście emitować obligacje, te jednak ostatnio zrobiły się mocno kosztowne, co będzie sporym problemem dla naszych finansów.
Huśtawka na złotym
Wczoraj zachowanie polskiej waluty względem głównych walut światowych było mocno zaskakujące. Najpierw od rana byliśmy świadkami wyraźnej przeceny polskiej waluty. Dzień zaczął się z wyceną euro po 4,69 zł, po czym niespodziewanie o 12:00 oglądaliśmy już niemal 4,74 zł. Kolejnym krokiem był powrót w godzinach wieczornych znów poniżej 4,70 zł. Jest to drugi element tego tygodniowego fenomenu. Najpierw byliśmy świadkami piątkowego wyraźnego umocnienia polskiej waluty. Teraz byliśmy świadkami przeceny na otwarciu, która mogłaby sugerować potencjalnie dużą intensyfikację działań bojowych, tej jednak nie było.
Ropa nadal w dół
Czarne złoto zajmuje na rynku miejsce kryptowalut, jeżeli chodzi o inwestycję z największą zmiennością. Od początku konfliktu na Ukrainie dzieje się na tym surowcu bardzo dużo. Wczoraj byliśmy świadkami nie tylko 5-dolarowej luki na otwarciu, ale dodatkowych 7 dolarów przeceny. W rezultacie surowiec, który kończył piątek przy 119 dolarach za baryłkę, poniedziałek zakończył w okolicach 107 dolarów. W tle tego całego zamieszania pojawiły się wyniki ankiety Dallas FED jasno wskazującej na problemy ze zwiększaniem produkcji w USA. To może sugerować, że zaraz zobaczymy ruch w drugą stronę.
Drogi kredyt dla Polski
Wzrost stóp procentowych to nie tylko problem posiadaczy hipotek i powoli pojawiające się lokaty. To również kwestia kosztów obsługi długu. Rentowność 10-letnich obligacji jest obecnie najwyższa od 2012 roku. Jeżeli kolejny miesiąc dołożymy podobny wzrost rentowności, okaże się, że ten rok będzie trzeba kolejny raz zaktualizować. Oznacza to, że budżet zaczyna płacić bardzo istotne odsetki od rolowania zadłużenia. Nasz kraj, pomimo lekkiej ręki obecnej ekipy rządowej, zadłużony jest na szczęście relatywnie nisko w Europie. Nie zmienia to faktu, że będzie nas to drogo kosztować. Węgrzy mają ten sam problem, a mają o ponad ⅓ więcej zadłużenia niż Polska, licząc procentowo względem PKB.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Kolejny tydzień wojnyWydarzenia na Wschodzie w dalszym ciągu są głównym motorem wydarzeń na rynkach. Z drugiej strony coraz więcej wydarzeń, jak chociażby covid w Azji, przebijają się na pierwszy plan.
Niespodziewany piątek
Ostatnie tygodnie miały wspólną charakterystykę. Inwestorzy sprzedawali aktywa ryzykowne pod koniec tygodnia, by nie zostawać z ryzykiem. W trakcie rosyjskiej agresji na Ukrainie wiele rzeczy może się podziać bowiem w weekend. Ostatni tydzień był jednak zupełnie inny. W piątek euro staniało niespodziewanie o 9 groszy. Wiele osób wiąże to z informacjami o rokowaniach pokojowych, które miały się odbywać w związku z przyjazdem Joe Bidena do Polski. Na razie efekt tych działań jest niestety czysto wizerunkowy.
Wzrosty na kryptowalutach
W niedzielę doszło do niespodziewanego wyskoku notowań głównej kryptowaluty. Trzeba pamiętać, że w przeciwieństwie do większości tradycyjnych aktywów notowania bitcoina nie są zawieszane na weekend. Pomimo tych wzrostów od początku roku nadal bitcoin jest obecnie niemal na tym samym poziomie. Wielu analityków wskazuje, że zmniejszane programy skupu aktywów odbijają się negatywnie na tym rynku. Dotychczas tani kapitał rozlewał się również po innych rynkach. Teraz z kolei wraz z pojawianiem się stóp zwrotu na aktywach tradycyjnych wielu analityków zapowiada pewne problemy rynku kryptowalut. Z drugiej strony wiele osób sugeruje, że rynek ten może rosnąć jako obejście rosyjskich sankcji.
Weekendowa przecena ropy
Dzisiaj na otwarciu rynków okazało się, że notowania ropy otworzyły się imponujące 5 dolarów za baryłkę niżej, niż się w piątek zamknęły. Do tego warto dodać jeszcze, że od tego czasu spadki się nawet pogłębiły. Jest jednak istotny powód tej przeceny, jest to rozwój koronawirusa w Chinach. To właśnie zamknięcie okolic Szanghaju powoduje, że na rynkach spodziewamy się mniejszego zapotrzebowania na ropę naftową. To z kolei jest powodem, przez który doszło do korekty mocno wywindowanych cen. Obecny poziom 113 dolarów za baryłkę wciąż jest wysoki, ale wyraźnie niższy niż ten wynikający ze strachu przed odcięciem Rosji od rynku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Ciekawy ruch na parze EURCHFNa wykresie EURCHF mamy w ostatnich tygodniach bardzo ciekawą sytuację. Na początku wojny wraz ze wzrostem strachu lub mówiąc dosadniej paniki, byliśmy świadkami utworzenia się wyraźnego trendu spadkowego. Podobnie jak na innych parach pojawił się moment przełomowy, kiedy to inwestorzy doszli do wniosku, że czas zarabiać pieniądze. Bardzo często w wyniku takiej paniki dochodzi do sytuacji, że przecena w wyniku strachu jest przesadna. Tak było najprawdopodobniej tutaj, kiedy doszło do sytuacji, w której za jedno euro, płacono momentami mniej niż za franka. W trakcie korekty od tej symbolicznej bariery stworzył się przeszło dwutygodniowy trend wzrostowy. W jego wyniku frank staniał przeszło 4%. W wyniku tego ruchu po raz kolejny doszło do przewartościowania i znowu rozpoczął się ruch w drugą stronę. Z fundamentalnego punktu widzenia ciężko jest jednoznacznie wskazać powód. Ruch ten zaczął się jednak niewiele po tym, jak na rynkach doszło do konsensusu, że odcięcie Rosji od eksportu surowców nie będzie wcale tak proste, jak sądzono. Spowodowało to nie tylko wzrost cen surowców, których przecież może zabraknąć. Dodatkowym efektem był nawrót ryzyka na rynek. Gdy ryzyko rośnie, inwestorzy chętniej zawijają do bezpiecznych przystani. Takim miejscem jest właśnie frank. W obecnym ruchu spadkowym ważnym wsparciem są okolice poziomu 1,0190, czyli minima z piątku 11 marca.
Na dolarze trend wzrostowyNa dolarze w przeciwieństwie do złotego widać wyraźny trend wzrostowy. Linie te można oczywiście rysować na różne sposoby, np. wrysowując, nie tylko jak powyżej formację równoległą, ale też rozszerzającą się poprzez łączenie ostatnich minimów. To, że mamy do czynienia ze wzrostami nie powinno szczególnie dziwić. Dolar ma dużo lepsze perspektywy fundamentalne niż euro. Mowa tutaj jednakowo o publikowanych ostatnio danych makroekonomicznych, perspektywach zdecydowanie szybszych niż w strefie euro podwyżek stóp procentowych, czy też po prostu mniejszego wpływu sankcji nakładanych na Rosję w związku z jej inwazją na Ukrainę. Jeżeli wyrysowany trend będzie kontynuowany, ważnym oporem technicznym dla dalszych wzrostów są okolice 4,40 zł. Jest to nie tylko ważna bariera psychologiczna, ale również maksima z 14 marca i najwyższy szczyt na tej parze walutowej w ostatnich latach z wyjątkiem głównego wybicia z początku wojny.
Nadchodzi weekendNa rynkach znów spore zamieszanie. Konflikt na Wschodzie, mimo że od rosyjskiej agresji minął już ponad miesiąc, dalej rządzi rynkami. W tle nieśmiało otwarto giełdę w Moskwie.
Złoty niespodziewanie traci i odrabia straty
Wczoraj wieczorem doszło do niespodziewanego osłabienia polskiej waluty. W szczytowym momencie euro podskoczyło nawet do 4,79 zł. Dzisiaj od rana jesteśmy z kolei świadkami gwałtownego ruchu powrotnego. Przez moment euro zbliżało się nawet do 4,73 zł. Biorąc pod uwagę nadchodzący weekend, może się okazać, że to nie koniec emocji. Na pozostałych walutach efekty były podobne. Trzeba też pamiętać, że przed weekendem inwestorzy mogą wykazywać się większą awersją do ryzyka i mniej chętnie kupować ryzykowne aktywa, w tym złotego. To z kolei może spowodować, że zaraz zobaczymy kolejny silny ruch.
Dobre dane ze Stanów
Wczoraj poznaliśmy liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem. 187 tysięcy to bardzo niska wartość jak na ten wskaźnik. Jest to niski parametr, nawet biorąc pod uwagę standardową sytuację, w jakiej znajdowała się amerykańska gospodarka przed pandemią. Dobra kondycja amerykańskiego rynku pracy tym bardziej uwiarygadnia plan podwyżek stóp procentowych. Głównym powodem, dla którego Rezerwa Federalna mogłaby teraz wstrzymać podwyżki, jest ryzyko wypędzenia gospodarki w recesję. Przy tak dobrej kondycji rynku pracy i innych parametrach ryzyko to jest minimalne.
Rosyjska giełda otworzyła się
Dzisiejsze otwarcie głównego rosyjskiego parkietu po miesięcznej przerwie określić można mianem dość spokojnego. Oczywiście przeszło 12% spadku to nie jest nic dobrego, z drugiej strony, jak na to co się działo z rosyjskimi spółkami notowanymi na zagranicznych parkietach, operacja zamrożenia giełdy na miesiąc jest sukcesem. Pamiętać też trzeba, że inwestorzy są w Rosji w pewnej pułapce. Nawet jak sprzedadzą akcje, to co zrobią teraz z pieniędzmi? W rezultacie może się okazać, że to nie koniec spadków. Z drugiej strony nie zanosi się na razie na włączenie SWIFT w Rosji.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Polska znów z najniższymi stopami w regionie Wczorajszy wzrost stóp procentowych na Węgrzech ponownie spowodował, że Polska ma niższe stopy nie tylko od Czechów, ale i od Węgrów. Co więcej, różnica jest tak duża, że utrzymując tempo, potrzebujemy dwóch podwyżek, by nadrobić dystans.
Ceny rosną na Wyspach
Poranny odczyt inflacji konsumenckiej z Wielkiej Brytanii pokazał nam dobitnie, dlaczego w zeszłym tygodniu podnoszono stopy procentowe. Biorąc pod uwagę wzrost cen o 6,2% w skali roku, czyli 0,7% więcej niż miesiąc temu i 0,3% więcej niż oczekiwania analityków, wciąż możemy mieć wątpliwości, czy wzrost o 0,25% nie był zbyt ostrożny. Z drugiej strony główny partner handlowy Brytyjczyków, czyli strefa euro, wciąż udaje, że problemu nie ma i prowadzi swoistą wojnę walutową. Jeżeli wyspiarze zbyt szybko podnosić będą stopy procentowe, to będą cierpieć z powodu nadmiernie umacniającego się funta. W rezultacie pomimo opuszczenia Unii Europejskiej dalej pozostają w pewnym sensie zakładnikiem jej polityki.
Bezrobocie bez zmian
Dzisiaj zgodnie z oczekiwaniami rynków zobaczyliśmy wynik bezrobocia na poziomie 5,5%. Nie są to jeszcze poziomy sprzed pandemii, kiedy to bezrobocie wynosiło zaledwie 5%, ale już dużo do tego nie brakuje. Tym bardziej biorąc pod uwagę opublikowany ostatnio wzrost zatrudnienia. Jeżeli tempo to się utrzyma, w te wakacje powinniśmy znowu znaleźć się na podobnych poziomach. Należy pamiętać, że w Polsce mierzymy bezrobocie rejestrowane. Na Zachodzie znacznie popularniejsza jest metoda BAEL. Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności odrzuca osoby zarejestrowane jako bezrobotne, ale nieszukające aktywnie zatrudnienia. W tej metodzie nagle bezrobocie spada w Polsce poniżej 3%.
Węgry podnoszą stopy procentowe
Wzrost stopy procentowej na Węgrzech nie powinien nikogo dziwić. W końcu spodziewali się tego właściwie wszyscy analitycy. Zdziwiła natomiast wysokość samej podwyżki. Wczoraj główna stawka wzrosła z 3,4% na 4,4%. Była to podwyżka wyższa od oczekiwań o 0,25%. Tym samym Węgry nie dogoniły naszego lokalnego lidera wzrostu stóp, którym są Czechy, ale brakuje im do poziomów z Pragi 0,1%, a nie 1% jak Polsce. Pokazuje to tylko, jak bardzo banki centralne boją się zwiększonej inflacji wywołanej nagłymi wzrostami cen paliw.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Kolejny weekend bez eskalacjiRosyjska ofensywa na Ukrainie wyraźnie się zatrzymała. Rynki wciąż jednak bardzo ostrożnie podchodzą do tematu, wiedząc jak niewiarygodnym partnerem stała się Rosja w ostatnich tygodniach. Złoty odzyskuje jednak coraz więcej swojej wartości.
Dane z Polski
W piątek poznaliśmy dwa ważne odczyty dla polskiego złotego. Był to wzrost produkcji przemysłowej oraz dane na temat wynagrodzeń i zatrudnienia. Produkcja przemysłowa rośnie o 17,6%, to wolniej niż miesiąc temu, ale i tak powyżej oczekiwań. Tak wysoki wzrost wynika głównie z korekty po poprzednich słabszych odczytach, do których się ta procentowa zmiana odnosi. Wynagrodzenia rosną o imponujące 11,7% rocznie, to ponad 3% szybciej niż inflacja. Trzeba jednak pamiętać, że o ile faktycznie rosną tyle, to jest to wartość średnia. Nie wszystkie pensje rosną o tyle. Z drugiej strony nadal widzimy wzrost zatrudnienia o 2,2% w skali roku.
Odbicie złotego
Piątek pomimo dobrych wskaźników makroekonomicznych był trudnym dniem dla złotego. Powodem był strach inwestorów, przed tym co przyniesie weekend. W rezultacie ponownie sprzedawali oni bardziej ryzykowne aktywa w tym polską walutę. Sytuacja na Wschodzie mimo heroicznego oporu Ukrainy w dalszym ciągu może eskalować, stąd by zmniejszyć ryzyko w piątek, byliśmy świadkami odwrotu. Dzisiaj jednak, skoro nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, mamy powrót do poprzednich poziomów. Euro po raz kolejny kosztuje poniżej 4,70 zł, powoli zbliżając się do wysokich stanów przed inwazją Rosji.
Egipt walczy z problemami
Ceny rosną o 8,8% w skali roku nad Nilem. To właśnie dlatego, bojąc się negatywnych wpływów wojny na Ukrainie, Bank Centralny Egiptu postanowił na nadzwyczajnym posiedzeniu podnieść stopy procentowe. Główna stawka poszła od razu 1% w górę i wynosi obecnie 9,25%. Jest to pierwsza podwyżka od czasu gwałtownych obniżek w czasie pandemii. Trzeba pamiętać, że w tym kraju nie są to jeszcze nadzwyczajne poziomy. Egipcjanie pamiętają jednak problemy z 2018 roku, gdy inflacja wynosiła ponad 30%, a stopy procentowe sięgnęły 18,75%. Z drugiej strony na egipskiego funta były ostatnio silne naciski, a dzisiaj mimo podwyżek stóp procentowych postanowiono zdewaluować walutę o 10%, by ustabilizować rynek.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
W oczekiwaniu na posiedzenie FOMCI na koniec analiza głównej pary walutowej świata, na której również dużo się dzieje. Szczególnie że w środę odbyło się posiedzenie Fed. Było ono może nie jakieś wyjątkowe, ale na pewno ważne, gdyż bank centralny USA rozpoczął cykl podwyżek stóp procentowych. Koszt pieniądza wzrósł o 25 pkt bazowych, a Fed dał jasno do zrozumienia, że chce do końca tego roku wykonać jeszcze 7 takich ruchów i doprowadzić główną stopę do poziomu 2%. Na kolejne lata tzw. kropki amerykańskich decydentów wskazują na 3 kolejne ruchy. W teorii więc dolar powinien zostać wsparty jastrzębim posiedzeniem FOMC, ale stało się to, co się często zdarza w świecie finansów, a więc sprzedaż faktów. Kurs EUR/USD skoczył w górę i przebił poziom 1,11 po samej decyzji i w trakcie konferencji prezesa Fed. Można powiedzieć, że to dziwny ruch, gdyż fundamenty polityki monetarnej powinny wskazać kierunek południowy, jako ten bazowy. Dzisiaj główna para walutowa faktycznie osuwa się w okolice 1,1020, ale może to być konsekwencja zbliżania się weekendu, a skoro trwają walki Rosji z Ukrainą, warto środki przechować w bezpiecznej przystani, a w tej parze jest to USD. Kurs EUR/USD zmierza w kierunku wsparcia, a więc linii krótkoterminowego trendu wzrostowego.
Ciekawy tydzień funtaNa GBP/PLN analogiczna sytuacja do wykresów opisywanych powyżej, a więc podbicie do niemal historycznych rekordów, po czym ostry zjazd w dół i obecnie próba stabilizacji. Funt ma za sobą naprawdę ciekawy tydzień i niekoniecznie zyskał argumenty za tym, by był łakomym kąskiem w kolejnych tygodniach. Chodzi o decyzję Banku Anglii, który podniósł stopy procentowe po raz trzeci o 25 pkt bazowych, z tym, że zrobił już to niejednomyślnie. Jeden z członków zagłosował za utrzymaniem stóp, co rozsiało spekulacje o tym, czy kolejny wzrost pieniądza jest możliwy, czy jednak BoE zaczeka na rozwój sytuacji. Bądź co bądź to zmiana stanowiska tego banku centralnego i nie jest to element sprzyjający umacnianiu waluty. Spuszczanie z tonu przy rosnącej inflacji wynoszącej już 8% może dziwić. Decydenci z Wysp obawiają się, że większe raty kredytów wpłyną na mniejsze dochody gospodarstw i spowodują ograniczanie konsumpcji. Analitycy więc już otworzyli całą paletę rozwiązań, które mogą nastąpić. Najczęściej pojawiają się takie: podwyżka stóp o 25 pkt bazowych w maju, po czym pauza. Trzeba zauważyć, że Wielka Brytania ma jedne z najwyższych stóp w gospodarkach rozwiniętych, więc w teorii ma więcej możliwych działań. Wsparciem dla GBP/PLN będzie poziom ostatniego minimum.
Ulga frankowiczówKredytobiorcy frankowi bez wątpienia mogą poczuć dużą ulgę w ostatnich dniach. Kurs CHF/PLN spadł w dość krótkim czasie o ponad 47 groszy. Trzeba jednak pamiętać, że nadal jesteśmy na dość wysokich poziomach, ale biorąc pod uwagę sytuację na świecie, a szczególnie ciągle trwający konflikt na Ukrainie, nie można się temu dziwić. Wydaje się jednak, że przynajmniej na chwilę sytuacja się stabilizuje, a do inwestorów dotarło, że wojna będzie jeszcze trwać i trzeba zacząć zajmować się też innymi tematami. Pojawiły się niepokojące sygnały z Chin, gdzie znów notuje się wyższe statystyki zakażeń koronawirusem. Wiemy, jak Państwo Środka podchodzi do tematu covid, gdzie każdy przypadek powoduje od razu szybką decyzję o zamknięciu całego miasta, bądź prowincji. Widać więc, że pandemia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i w przypadku pojawienia się większej ilości ognisk, albo – co gorsza – jeszcze nowszego wariantu, inwestorzy będą znów uciekać w bezpieczne przystanie. Podsumowując, krajowa waluta również w relacji do franka ma oczywiście szansę się umocnić i zejść kilka groszy, ale trzeba być ostrożnym i uważać na pojawienie się nowych zagrożeń albo eskalacji tych tematów, które znamy. Wsparciem dla kursu CHF/PLN będzie poziom 4,4740.
Wojna trwa, inflacja ciągle się rozkręcaStabilizacja na głównych parach walutowych powiązanych z PLN. W Polsce nasila się spirala płacowo-inflacyjna. Fed jastrzębi, ale nie przynosi to umocnienia dolara amerykańskiego. Nagły zwrot w polityce monetarnej Banku Anglii? Niejednomyślna podwyżka stóp przez BoE niekorzystna dla GBP.
Po burzliwych dniach i kilkugroszowych ruchach w ciągu jednej sesji widzimy zdecydowane uspokojenie sytuacji na kursie EUR/PLN. Lokalnie wyrysowane zostało minimum w okolicach 4,66, a kurs dziś nieco odbił od tych poziomów i znajduje się na 4,7150. Skąd ten nagły pesymizm i osłabienie złotego? Powodów jest kilka. Na wstępie warto powiedzieć, że walki na terenie Ukrainy wciąż trwają i tak naprawdę nie widać ich końca. Rynki żyły przez kilka dni możliwym scenariuszem rozpisania porozumienia i choćby wstrzymania walk. Na to się absolutnie nie zanosi, a wręcz strona rosyjska wskazuje, że jest to odległy temat. Przekłada się to na spadek impetu polskiej waluty i ruch korekcyjny w górę. Trzeba też pamiętać, że EUR/PLN spada niemal nieprzerwanie z poziomu 5,00 zł, więc korekta tego ruchu jest czymś normalnym. Dzisiaj obserwujemy też mocniejszego dolara, co może sygnalizować już ruchy inwestorów skłaniające się w stronę bezpiecznych przystani przed weekendem. Nadal jednak można powiedzieć, że potencjał do umocnienia PLN w stosunku do EUR ciągle jest, szczególnie że przed inwazją Rosji na Ukrainę byliśmy blisko 10 groszy niżej od obecnych poziomów. Fundamentem siły złotego powinna być polityka monetarna RPP i dalsze podwyżki stóp w Polsce. Szczególnie że w naszym kraju, jak widać po dzisiejszych danych o tempie wzrostu wynagrodzeń, rośnie zjawisko presji płacowo-inflacyjnej. To ekonomiczne błędne koło powoduje, że pracownicy w związku np. z brakiem rąk do pracy dostają większe pensje, a pracodawca przerzuca je na konsumenta, podnosząc ceny produktów. Pracownicy, widząc co się dzieje, upominają się o jeszcze wyższe pensje itd. Inflacja napędza wzrost wynagrodzeń i odwrotnie. Wsparciem dla kursu EUR/PLN będzie poziom ostatniego minimum.
Wielka Brytania podnosi stopy, Turcja zaklina rzeczywistośćTuż po Amerykanach również Brytyjczycy podnoszą stopy procentowe. Turcja z kolei próbuje udawać, że problem sam się rozwiąże. Jednak ten, zamiast się rozwiązać, eskaluje.
Brytyjczycy podnoszą stopy
Wczorajsze posiedzenie Banku Anglii przyniosło zgodnie z oczekiwaniami podwyżkę stóp procentowych o 0,25% w górę. W rezultacie główna stopa wynosi już 0,75%. Jedyną niespodzianką w decyzji jest fakt, że decyzja nie została poparta przez jednego z członków gremium. Wielka Brytania tym samym podnosi po raz trzeci od początku pandemii stopy procentowe. Powodem jest jak w wielu innych krajach inflacja. Ta na Wyspach osiągnęła już imponujące 5,5%. Pojawiły się jednak znacznie bardziej gołębie nuty w wystąpieniu. Oznacza to, że inwestorzy oczekują wstrzymania serii podwyżek. To właśnie ta zmiana nastroju w komunikacie najprawdopodobniej odpowiada za większość wczorajszego osłabienia funta po decyzji.
Turcja chce iść na rekord
Inflacja nad Bosforem wynosi już imponujące 54,44%. W rezultacie można by się spodziewać, że skoro misją banku centralnego jest dbanie o stabilność cen, to będzie on reagował. Niestety nie w Turcji. Tutaj politykę monetarną z niezrozumiałych powodów nadzoruje prezydent i uważa on, że to wysokie stopy procentowe napędzają inflację. W rezultacie pozostają one na poziomie 14%, a ceny z miesiąca na miesiąc gwałtownie rosną. Trzy miesiące temu było to 21,31%, jednakże wtedy obniżano stopy procentowe. Nie można się dziwić, że również waluta Turcji nie ma się najlepiej.
Ropa znów straszy
Wczorajsze doniesienia o braku postępów w rozmowach pokojowych spowodowały wyraźny wzrost napięcia na rynku. Powodem jest stanowisko Rosji mówiące o braku postępów w negocjacjach. Z drugiej strony jest to też potencjalny fragment ich strategii negocjacyjnej. Skoro informują publicznie, że nie idzie, to wywierają presję na drugą stronę. Ukraina jednak ma silne argumenty, których Rosjanie się nie spodziewali. Zakładali, że takich argumentów Ukraina nie będzie mieć już kilka dni po rozpoczęciu inwazji. Efekt widać jednak na rynku ropy. Wczoraj baryłka po wielu dobrych dniach poszła imponujące 10 dolarów w górę, co przekłada się od razu na ceny paliw.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach, poglądy, oceny i wnioski
FED nie zawiódłAmerykańska rezerwa kontynuuje passę przejrzystej komunikacji z rynkiem. Tak jak zapowiadali, podnieśli stopy procentowe o 0,25%. Rynek niemal nie reagował.
Amerykanie podnoszą stopy
W USA nie było niespodzianek. Zgodnie z oczekiwaniami stopy procentowe wzrosły o 0,25% i ich docelowy przedział to teraz 0,25-0,5%. Ten niestandardowy zapis wynika z tego, że Amerykanie posługują się przedziałem, gdzie chcą utrzymywać stawkę rynkową. Biorąc pod uwagę inflację na poziomie 7,9%, problemy ze wzrostem cen za oceanem są znacznie większe niż obecnie w Polsce. Rynek pomimo podwyżki stóp sprzedawał dolara. Wynikało to z faktu, że wzrost o 0,25% był już od dawna w cenach. Inwestorzy liczyli za to na coś więcej na konferencji prasowej po samej decyzji. Przeliczyli się, więc byliśmy świadkami powrotu na wyższe poziomy euro względem dolara.
Kiedy podwyżki w Europie?
Teoretycznie na razie planowane przez EBC są tylko ograniczenia skupu aktywów. Na podwyżki przyjdzie nam jeszcze poczekać. Widać na rynku jednak pierwsze oznaki przygotowywania się inwestorów pod te decyzje. Pewnym wskaźnikiem nadchodzących zmian jest rentowność 10-letnich obligacji skarbowych państw strefy euro. Oczekiwania wzrostu stóp procentowych powodują, że inwestorzy oczekują wyższych premii za przetrzymywanie tych papierów. Obligacje niemieckie, które w styczniu tego roku pierwszy raz od dawna zaczęły generować zyski, obecnie atakują już 0,4% rocznie. To najwięcej ile można na nich zarobić od 2018 roku.
Kryptowaluty podejrzanie stabilnie
Gdy pojawiły się informacje o odcinaniu Rosji od systemu SWIFT, od razu entuzjaści cyfrowych pieniędzy przewidywali gwałtowny wzrost popytu na bitcoina. Początkowo widzieliśmy jednak spadki, potem odbicie w górę i w szczycie byliśmy świadkami wzrostu z okolic 39 tysięcy dolarów do 45 tysięcy. Obecnie jednak cena regularnie wraca do wspomnianych 39 tysięcy dolarów. Mamy co prawda odbicie do 41 tysięcy obecnie, aczkolwiek nie widać tego gwałtownego wzrostu wartości. Długookresowo kryptowalutom mogą szkodzić również rosnące stopy procentowe. Bitcoin nie płaci odsetek, co przy odpowiednim wzroście stóp może zacząć być pewnym problemem.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
12:00 – Turcja – decyzja w sprawie stóp procentowych,
13:00 – Wielka Brytania – decyzja w sprawie stóp procentowych,
13:30 – USA wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Azjatyccy przyjaciele RosjiTwarda reakcja Europy spowodowała istotne problemy w Rosji. Jak się jednak okazuje przy odpowiednich rabatach, Rosja jest w stanie znaleźć odbiorców swoich surowców w Azji. Pytanie, ile będzie ją to kosztowało.
Złoty coraz mocniejszy
Kolejne dni pozwalają polskiej walucie odrobić coraz więcej poniesionych ostatnio strat. Dzisiaj po raz kolejny euro miało momenty, kiedy kosztowało poniżej poziomu 4,70 zł. Powodem jest uspokajanie się sytuacji. Nie można jej oczywiście mylić z uspokojeniem. Na Wschodzie dalej trwa wojna, również sankcje są realnym tematem. Po prostu nie jest aż tak źle jak jeszcze tydzień temu. W rezultacie inwestorzy starają się jeszcze na całym tym zamieszaniu zarobić. Do tego najwyraźniej dobrym miejscem był polski złoty. Wyraźną poprawę widać również na giełdach. WIG zbliża się właśnie do najwyższych poziomów od początku inwazji.
Indie uratują Rosję?
Na arenie międzynarodowej widać wyraźne zbliżenie pomiędzy Indiami a Rosją. Hindusi na razie starają się utrzymać neutralność w sprawie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wstrzymali się nawet od głosu w sprawie potępienia Rosji na forum ONZ. Obecnie kraj ten rozważa poważnie zakupy rosyjskiej ropy. Byłaby to duża pomoc dla reżimu Putina, który w ostatnich dniach ma olbrzymie problemy ze sprzedażą swojego surowca. Dzieje się to pomimo stosowania dodatkowych rabatów sięgających 20 dolarów na baryłce. W wypowiedzi indyjskiego ministra ropy i gazu oczywiście pojawia się informacja o możliwych zakupach ze wspomnianym dyskontem.
Dane z Chin znów w górę
Poznaliśmy wczoraj wzrosty produkcji przemysłowej oraz sprzedaży detalicznej z Chin. Na razie jest to jeszcze poziom osiągalny w innych państwach, ale widać już wyraźną poprawę. Produkcja przemysłowa rośnie o 7,5% przy oczekiwaniach na poziomie 4%, za to sprzedaż detaliczna wzrosła o 6,7% przy spodziewanym wzroście o 3%. Chiny są jednak w tej komfortowej sytuacji, że najprawdopodobniej jako jedno z niewielu państw wyjdą wzmocnione gospodarczo na inwazji Rosji na Ukrainę.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
19:00 – USA – decyzja FOMC w sprawie stóp procentowych.
Inflacja jeszcze nie dwucyfrowaPomimo obaw części analityków okazało się, że inflacja w Polsce nie tylko nie jest dwucyfrowa, ale wręcz spada. Z drugiej strony nie znaczy to wcale, że nie stanie się to w kolejnych miesiącach.
Inflacja spowalnia w Polsce
Ceny rosną w Polsce obecnie o 8,5%. Z jednej strony to dobrze, bo rosły już 9,4%. Z drugiej strony analitycy oczekiwali wzrostu o 8,1%. Należy pamiętać, że są to dane za luty, zatem efekt rosyjskiej napaści na Ukrainę jest bardzo mało widoczny w obecnym wskaźniku. Widoczne za to będą zmiany podatkowe w ramach tarczy antyinflacyjnej. Zobaczymy, jak długo będzie ona obowiązywać, bo powrót do starych cen może być mocno bolesny. Z drugiej strony obecne problemy z cenami surowców będą widoczne dopiero w odczycie za marzec.
Ropa znów po 100 dolarów za baryłkę
Kolejny dzień i kolejne spadki cen ropy powodują, że ponownie wracamy w okolice 100 dolarów za baryłkę. Jesteśmy już zatem blisko poziomów sprzed inwazji rosyjskiej. Zmiany widać też w przypadku hurtowych cen paliw. Tylko wczoraj w hurcie cena diesla spadła o 22 grosze na litrze, 95-tka spadła z kolei o 17 groszy. Oznacza to, że powinniśmy się właśnie żegnać z ostatnią falą podwyżek na stacjach benzynowych. Patrząc na zachowanie cen na rynku, kuriozalnie brzmią ostatnie ogłoszenia prezesa Orlenu o obniżce cen. Czasy się zmieniają, ale za podwyżki cen paliw zawsze odpowiadają czynniki zewnętrzne, za to spadki to sukcesy rządu.
Inflacja nadal wzrasta
Wczoraj poznaliśmy dane na temat wzrostu cen w kolejnych krajach. W Szwecji ceny rosną już o 4,3% w skali roku. To o 0,6% więcej niż jeszcze miesiąc temu. Należy pamiętać, że Szwecja wciąż utrzymuje zerowe stopy procentowe. Od początku roku szwedzka korona była w wyraźnym odwrocie względem euro, stąd pomimo korekty w trakcie rosyjskiej inwazji, wracają oczekiwania podwyżek stóp procentowych. Drugi ważny odczyt to Rumunia, która pokazała wzrost cen o 8,5%. To mniej niż oczekiwania analityków, ale i tak więcej niż miesiąc temu. Dodatkowo poznaliśmy wzrost cen w Indiach. Tam dynamika zmian jest mniejsza, ale wzrost cen przyspieszył z 6% na 6,1%.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Euro poniżej 4,75 złDzielna postawa Ukraińców w wojnie obronnej, zmuszająca Rosjan do szukania rozwiązań dyplomatycznych, powoduje coraz większe uspokojenie na rynkach. Beneficjentem jest polski złoty, który znacząco stracił na rosyjskiej inwazji.
Euro najtańsze od 2 marca
Spokojniejszy niż oczekiwano, weekend przyniósł nam poranne umocnienia złotego. W piątek rynki zamykały się, wyceniając euro na 4,78 zł, dzisiaj jesteśmy już 4 grosze niżej i nie wykluczone, że to nie ostatnie słowo. Ciekawiej jest na dolarze, który od rana spadł z okolic 4,39 zł na 4,32 zł. Tutaj powodem jest odreagowanie na głównej parze walutowej. Jeszcze w piątek dolar wyraźnie zyskiwał, gdy inwestorzy chcieli schować swoje środki bezpiecznie na weekend. Dzisiaj od rana mamy korektę i kapitał wraca na naszą stronę oceanu. W dalszej perspektywie można oczekiwać lepszej passy dolara, biorąc pod uwagę bardzo prawdopodobną podwyżkę stóp procentowych na najbliższym posiedzeniu FED.
Ropa znów wraca na niższe poziomy
Dzisiaj od rana czarne złoto ponownie stara się ustabilizować poniżej granicy 110 dolarów za baryłkę. Wraz z opuszczeniem przez ropę okolic 130 dolarów i korektą kursu dolara widać też wyraźny spadek cen paliw w hurcie. To z kolei powinno się wkrótce przełożyć na spadek cen na stacjach paliw. Z drugiej strony nie wiadomo, jak uda się ustabilizować rynek. Jeżeli nie powiedzie się przywrócenie eksportu ropy z Wenezueli i Iranu, w dłuższym okresie możemy znów oglądać wzrosty. Jest to możliwe, gdyż świat obecnie stoi na rozdrożu, zastanawiając się, od których dyktatorów jeszcze można ropę importować, a od których już nie.
Czy giełdę w ogóle trzeba otwierać?
Patrząc na sytuację, w której znajduje się obecnie rosyjska giełda, wiele osób zastanawia się, jak długo to może potrwać. Pytanie jest zdecydowanie słuszne, tym bardziej że pierwotne kilka dni rozciąga się obecnie na trzeci pełny tydzień. Wiadomo, otwarcie giełdy w tej chwili pozwoli ludziom zrealizować w panice sprzedaż akcji. Pytanie, czy przetrzymanie zamkniętego rynku przez kolejne dni spowoduje, że ludzie nagle postanowią kupować akcje, zamiast je sprzedawać? Zdaniem części analityków Rosjanie chcą wyczekać porozumienie pokojowe, by ograniczyć skalę spadków. Z drugiej strony przy tak drogich surowcach otwarcie tej giełdy będzie dobrym momentem dla władz i zaprzyjaźnionego kapitału, by zwiększyć kontrolę nad rosyjską gospodarką.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Forex w wojennych czasachKursami wciąż rządzi wojenny sentyment. Złoty po panicznej wyprzedaży próbuje znaleźć miejsce do zakotwiczenia. RPP przyspiesza tempo oraz zwiększa zasięg podwyżek stóp procentowych. Główna para walutowa świata wraca w okolice 1,1$. Ropa postraszyła inflacją.
Złoty wciąż pozostaje jedną z najmocniej dotkniętych przez kryzys w Ukrainie walut globu. Od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji do wtorkowego szczytu stracił średnio blisko 50 groszy względem najważniejszych walut. Doprowadziło to do rekordowych poziomów na euro oraz franku szwajcarskim. Kursy na obu parach otarły się o okrągłe 5 zł, zarysowując historyczne maksima. Później rozpoczęła się próba odzyskania części strat, dzięki czemu udało się zejść ponad 20 groszy niżej. Obecnie obserwujemy próbę wyciszenia wolatywności, wciąż jednak rozpiętość ruchów intrasession oscyluje gdzieś blisko 5 groszy, co w normalnych warunkach jest wyjątkowo rzadko spotykane.
Na ratunek złotemu usiłował przyjść NBP. Po bezowocnych próbach interwencji walutowych sięgnął po stopy procentowe. I choć wykonany ruch był większy, niż pierwotnie zakładano, to jednak w dniu decyzji oczekiwania rynku zostały kosmicznie nadmuchane, przez co nie udało się ich oczywiście zaspokoić. Bank centralny jednak pokazał gotowość do elastycznego reagowania na bieżącą sytuację, co w długim terminie może pomóc ustabilizować notowania złotego. Prezes Glapiński zapowiedział między innymi możliwość zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Rady oraz zasugerował, że cel obecnej ścieżki stóp procentowych został podniesiony.
Działania NBP na dłuższą metę pozostaną jednak w cieniu doniesień z frontu w Ukrainie. A te pokazują, że możliwy jest dłuższy impas, wojna trwa już 16. dzień, a od blisko tygodnia nie ma mowy o większych postępach. Rozpoczęte rokowania pokojowe również przynajmniej na razie nie dają nadziei na koniec wojny. Również ofensywa sankcyjna Zachodu wytraciła dynamikę. Wszystko to wskazuje, że konflikt, który z założenia miał być blitzkriegiem, będzie ciążył rynkom znacznie dłużej, niż pierwotnie zakładano.
Wygląda na to, że udało się wreszcie zarysować dołek na głównej parze walutowej świata. Jeszcze przed rozpoczęciem konfliktu za wschodnią naszą granicą euro miało swoje problemy, napędzane przede wszystkim biernością EBC. Co istotne, rosyjska inwazja, mimo że pogłębia ryzyka, z którymi borykamy się od dłuższego czasu i co oczywiste dokłada kolejnych, to instytucja pod batutą pani Lagarde wcale nie zamierza zmieniać swojego nastawienia. Warto pamiętać, że nałożone sankcje jeszcze długo będą wywoływać szoki podażowe, zwłaszcza na rynku surowcowym. Rosja jest eksporterem nie tylko ropy i gazu, nad którymi rozpostarto parasol ochronny, ale również wielu innych surowców, których ceny istotnie szaleją. Do tego mamy jeszcze płody rolne, które z kolei Ukraina eksportowała na potęgę, a w najbliższym czasie nie będzie mogła tego z oczywistych względów robić. To wszystko będzie miało ogromny wpływ na nadchodzącą inflację, która i bez tego wyraźnie przekraczała sensowne poziomy.
Błędu Europejczyków prawdopodobnie nie powielą Amerykanie. Oni o swoich stopach procentowych będą decydować w przyszłym tygodniu i wiele wskazuje, że zostanie rozpoczęty cykl podwyżek. Co więcej, rynek po cichu coraz mocniej liczy, że FED może zaskoczyć i już w pierwszym ruchu podnieść koszt pieniądza o 50 punktów bazowych. Realizacja takiego scenariusza najprawdopodobniej oznaczałaby wybicie nowych dołków na parze ze wspólną walutą. Warto pamiętać, że jeszcze na początku lutego jedno euro kosztowało 1,15$, gdy w poniedziałek zeszło już 7 centów niżej.
W ostatnich tygodniach prawdopodobnie żadne inne aktywo nie jest aż tak wpływowe, jak ropa naftowa. Jej wycena stała się barometrem sumy wszystkich strachów na rynkach finansowych. Najpierw przez jej niewątpliwy wpływ na inflację, a co za tym idzie decyzje banków centralnych. Teraz dodatkowo ze względu, że po raz pierwszy od bardzo dawna w bezpośredni konflikt zbrojny jest zaangażowany kraj należący do trójki jej największych producentów. Widmo powstania tak ogromnej luki podażowej doprowadziło do wystrzału kursu ropy do poziomu 133 dolarów (dla odmiany Brent). Ostatni raz tak drogie czarne złoto (na nowo ten przydomek stał się adekwatny) było w 2008 roku, przy czym wtedy wyższa cena utrzymywała się ledwo przez miesiąc.
Jeszcze niedawno analitycy zastanawiali się, czy jest możliwe przebicie poziomu 100 dolarów, obecnie prawdopodobnie mało kto wierzy w powrót poniżej tego pułapu. Od momentu przełamania oporu przy 95$ rozpoczął się szaleńczy rajd, który wywindował kurs blisko 40$ wyżej. Obecnie obserwujemy odreagowanie tych wzrostów i powrót w okolice 110 dolarów. Niewykluczone jednak, że kolejne doniesienia z frontu spowodują, że zaraz wrócimy do wzrostów. A to znowu będzie miało ogromne przełożenie na cały rynek łącznie z walutowym.