Notowania CHFPLNRzut oka jeszcze na notowania CHF/PLN, gdzie kredytobiorcy nieustannie spoglądają. Mówiąc najprościej jak się da, frank szwajcarski jest drogi, a raty kredytów nie tylko w PLN, ale również w CHF spędzają sen z powiek. Po wspomnianej decyzji Rosji o odcięciu gazu kurs CHF/PLN podskoczył aż do poziomu 4,6150. Na szczęście dzisiaj obserwujemy kontrę kupujących polską walutę i kurs jest już prawie 8 groszy niżej. Trzeba pamiętać jednak o dwóch rzeczach. Po pierwsze nadal trwa wojna, do której rozstrzygnięcia jest daleko, a kolejne groźby ze strony Rosji, choćby o użyciu broni jądrowej nie budują spokoju na rynkach. Po drugie dalszy ruch na południe na parze EUR/USD wygeneruje podobny ruch na parze EUR/CHF a to może spowodować wzrost notowań CHF/PLN. Technicznie jest spora szansa na spadki, ale pamiętajmy o tych dwóch sprawach powyżej, które mogą odmienić sytuację.
Polska
Skutki odcięcia rosyjskiego gazuZłoty w relacji do dolara owszem mocno stracił, ale o niebo lepiej wygląda sytuacja na parze EUR/PLN. Oczywiście widzimy na wykresie mocny ruch w górę, który był konsekwencją decyzji Rosji o odcięciu gazu naszemu krajowi. Panika po ogłoszeniu tego faktu spowodowała panikę na złotym. EUR/PLN szybko podążył na północ, łamiąc po drodze kolejne opory, czy to na poziomie 4,68, czy 4,70. Tak jak wskazaliśmy w komentarzach ta wyprzedaż była zbyt ostra, a krajowa waluta wsparta fundamentem w postaci prowadzonej polityki monetarnej powinna wrócić do umocnienia. I rzeczywiście ten scenariusz się ziścił, a złoty w relacji do euro odrabia straty i wraz z końcem tygodnia praktycznie wymazał całe straty z feralnego dnia i ogłoszenia wspomnianej decyzji przez Rosję. Co dalej? Połączenie znów rekordowej inflacji z silnym wzrostem i do tego luzowaniem fiskalnym musi skutkować silną podwyżką stóp przez RPP. Spodziewamy się znów ruchu o 100 pkt bazowych, który będzie wsparciem dla naszej waluty. EUR/PLN ma przed sobą teraz wsparcie na poziomie 4,65 w postaci linii trendu wzrostowego, pokonanie tego poziomu mogłoby wygenerować zejście w okolice 4,60. Kluczowe będzie posiedzenie Fed i wspomnianego RPP.
Przecena na USDPLNSkoro mowa o dość dynamicznych ruchach na południe na parze EUR/USD to nie może być innej opcji, jak ruch w drugą stronę na USD/PLN. Warto spojrzeć na straty złotego w relacji do dolara amerykańskiego w kwietniu, które wyniosły aż 5%. Jest to faktycznie spora przecena, a kurs dotarł do poziomu bliskiego 4,50. Trend wzrostowy, który wydawało się jest całkiem stabilny, zepsuły dane o PKB z USA. Pokazały one, że gospodarka skurczyła się o 1,4%, ale trzeba pamiętać, że w ujęciu zanualizowanym. Czyli, aby recesja rzeczywiście miała miejsce, to tak słaby wynik musiałby pojawić się również przez kolejne IV kwartały. A na to się absolutnie nie zanosi, jeśli spojrzymy na składowe PKB, gdzie inwestycje i konsumpcja mają się bardzo dobrze. Może to skłonić Fed do kontynuacji zacieśniania, z przyszłotygodniowym podniesieniem stóp o 50 pkt bazowych. Jeśli amerykańscy decydenci w jakiś sposób nie podkopią jastrzębich sygnałów po posiedzeniu, to o przecenie dolara może nie będzie mowy. Wtedy USD/PLN powinien powrócić do testowania ważnego oporu na poziomie 4,50.
Rynki wystraszyły się recesji w USAOdreagowanie na parach powiązanych z PLN po niespodziewanej decyzji Rosji o odcięciu gazu. Czekamy na przyszłotygodniowy Fed i RPP, które z dużą dozą prawdopodobieństwa przyniosą większą zmienność i być może nowe rozegranie na rynkach. Czy Rada znów podniesie stopy o 100 pkt bazowych w obliczu kolejnych rekordów inflacji?
Sytuacja techniczna na eurodolarze w ostatnich tygodniach pozostaje wciąż taka sama, dominuje trend spadkowy, a kolejne wsparcia pękały, momentami aż zbyt łatwo. Kwestia polityki monetarnej stanowi główny argument za zdecydowaną przewagą dolara w tej relacji. Analitycy oczywiście spekulują, że bierność EBC nie może trwać wiecznie, ale takie głosy pojawiały się już przy poziomach 1,10 $. W rezultacie właśnie w tym tygodniu kurs EUR/USD zszedł chwilami nawet poniżej 1,05, czyli najniżej od roku 2016. Trudno mówić o zmianie retoryki EBC, skoro piętrzą się kłopoty gospodarcze strefy euro. Wynikające choćby z groźby odcinania dostępu do surowców przez Rosję, czy też kolejnych ogłaszanych lockdown-ów w Chinach, które jeszcze bardziej utrudniają dostawy towarów. Właśnie kwestia odcięcia gazu dla Polski i Bułgarii stanowiła w tym tygodniu dodatkowy balast dla wspólnej waluty. Można więc stwierdzić, że wszystko na niekorzyść euro, ale czy powoli można już myśleć o parytecie na tej parze walutowej? Oczywiście nie można tego wykluczyć, choć trzeba pamiętać, że kwestia polityki monetarnej jest już raczej w cenach. Dlatego, aby mogła się zrealizować jeszcze bardziej południowa ścieżka na EUR/USD, potrzeba czegoś więcej, np. wyższych od oczekiwanych podwyżek stóp w USA. Póki co technicznie widzimy obronę wsparcia na poziomie 1,05, a odpowiada za to publikacja PKB z USA, która rozczarowała. Od razu pojawiły się domysły, że Fed przystopuje z zacieśnieniem monetarnym w obawie przed recesją. Na tej podstawie doszło do ruchu w górę w okolice 1,0570. W kolejnym tygodniu karty również będzie rozdawał dolar, odbędzie się posiedzenie Rezerwy, które wcale nie musi być jastrzębie, by nie wywołać choćby sporej korekty na giełdach.
Droższe paliwo przed majówkąO tym, że pogoda ma potencjał psuć nam majówkę, dowiedzieliśmy się już wielokrotnie. To, że będzie to opad śniegu w Północnej Dakocie, nie było jednak aż tak intuicyjne, a jednak się stało.
Ropa znów drożeje
Na początku tygodnia mieliśmy zejście ceny baryłki chwilowo poniżej psychologicznej bariery 100 dolarów. Od tego czasu jednak ropa znów idzie w górę. Wzrostowi pomogło szczególnie zamknięcie kurka z gazem. Dzisiaj baryłka kosztuje już 8 dolarów więcej. Cena dodatkowo rośnie przez niespodziewane opady śniegu w Północnej Dakocie. Dlaczego to takie ważne? Stan ten jest trzecim co do wielkości największym producentem ropy naftowej w USA z dzienną produkcją przekraczającą milion baryłek ropy dziennie. To prawie 10% rosyjskiej produkcji. Spadek wydobycia z powodu śnieżyc oceniany jest nawet na 75%. Tak duży spadek produkcji nie mógł pozostać bez wpływu na ceny. W rezultacie ceny hurtowe paliw rosną, a zaraz zaczyna się długi weekend…
Słabsze dane za oceanem
Wczorajsze dane z USA spowodowały przerwanie doskonałej passy dolara względem euro. Stało się to pomimo zgodnych z oczekiwaniami wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Powodem był wyraźnie gorszy od oczekiwań wskaźnik zmian PKB. Amerykanie podają go w formie annualizowanej. Pod tym dziwnym terminem znajduje się operacja matematyczna, która mówi, jakby ten wskaźnik wyglądał, gdyby cały rok był taki jak ostatni kwartał. Pokazuje to nam jednak, że patrzenie na gospodarkę amerykańską przez różowe okulary może powodować nadmiernie optymistyczne decyzje. Najprawdopodobniej tak właśnie interpretowane jest ostatnie umocnienie dolara. Od rana jesteśmy świadkami przeceny. Kolejne dni pokażą, czy to tylko chwilowa zmiana, czy początek nowej tendencji.
W Hiszpanii spada a w Niemczech rośnie
Wczorajszy spadek tempa wzrostu cen w Hiszpanii mocno zaskoczył rynki. Pojawiły się nawet gdzieniegdzie głosy, że wracamy do epoki standardowych zmian cen. Biorąc pod uwagę niższą dynamikę wzrostu cen ropy, miało to swoje uzasadnienie. Dane z Niemiec jednak przeczą tej koncepcji. Wstępny odczyt mimo prognozowanego symbolicznego spadku o 0,1% wzrósł o 0,1%. Nie znaczy to oczywiście, że ceny muszą się w każdym kraju Unii zachowywać tak samo. Biorąc pod uwagę lepsze dane makroekonomiczne za Odrą, zasadne jest, że tamtejsze społeczeństwo stać na więcej, co rozpędza ceny bardziej.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wydatki Amerykanów.
Euro poniżej 4,70 złPomimo zakręconego kurka z gazem złoty odrabia straty. Japonia trwa w marazmie, a jen wyraźnie traci do dolara. Hiszpania pokazała 1,5% spadek inflacji.
Złoty odzyskuje wartość
Odcięcie Polski od rosyjskiego gazu było dużym szokiem dla rynków. Decyzja ta w ciągu raptem godziny spowodowała, że koszt euro skoczył w górę z 4,66 zł na 4,71 zł. Potem jeszcze trochę się kotłował, osiągając niemal 4,73 zł, ale względna stabilizacja znalazła się w okolicach 4,71 zł. Dzisiaj jednak widać korektę tego ruchu. Nie wynika to najprawdopodobniej z retoryki humorystycznych wpisów członków polskiego rządu piszących o historycznym sukcesie uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Inwestorzy wolą twarde dane niż dobry żart. Twarde dane pokazują, że Polska gospodarka jest w dobrej kondycji. Pokazują również, że w maju należy się spodziewać kolejnej podwyżki stóp procentowych. Biorąc to pod uwagę, okolice 4,70 za euro były poziomem bardzo atrakcyjnym do sprzedaży waluty PLN za euro. Stąd najprawdopodobniej dzisiejsze umocnienie.
Japonia dalej dryfuje
Kraj kwitnącej wiśni to w przypadku wielu wskaźników zadziwiające miejsce. Jest to region istniejący niemal w równoległej rzeczywistości. Mogłoby się wydawać, że utrzymywanie ujemnych stóp procentowych to proszenie się o problem ze wzrostem inflacji. Ta faktycznie ostatnio rośnie. W ciągu dwóch miesięcy osiągnęła 0,7%, tylko że obecnie wynosi 1,2%, co przy problemach, z którymi się mierzą główne gospodarki światowe, jest żadnym wynikiem. Również publikowane dzisiaj dane na temat produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej pokazują, że czas tam się niemal zatrzymał. Sprzedaż detaliczna w ciągu roku rośnie o zaledwie 0,9%. Z kolei produkcja spada o 1,7%. Ostatnimi czasy jen gwałtownie traci względem dolara, ale jest to znacznie bardziej efekt pozytywnych zmian za oceanem niż marazmu w Japonii.
W Hiszpanii inflacja spada
Analitycy spodziewali się, że wzrost cen w Hiszpanii będzie hamował. Prognozy mówiły o zejściu z poziomu 9,8% do 9%. To niemal 1% spadek. W praktyce okazało się, że ceny rosną o 8,3%, czyli aż 1,5% mniej w ciągu miesiąca. Warto jednak zwrócić uwagę, że inflacja bazowa w tym samym czasie wzrosła o 1%. Oznacza to, że wolniej rosną ceny żywności i paliw, a przyspieszają pozostałe składniki koszyka inflacyjnego. Biorąc pod uwagę, że kwiecień chociażby na rynku ropy był spokojniejszy od marca i przeciętne ceny surowca były znacznie niższe, dane te są mniejszą niespodzianką. Spadająca inflacja będzie wodą na młyn EBC, które broni się rękami i nogami, by nie podnosić stóp procentowych.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – PKB, wstępny odczyt,
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Dolar coraz silniejszyAmerykańska waluta idzie w górę względem euro. Złoty mimo stabilności względem euro traci wyraźnie do dolara. Czy zbierze się większość na reelekcje prezesa NBP? Węgrzy pokazali nową jakość kiełbasy wyborczej.
Dolar znów się umacnia
Amerykańska waluta w tym tygodniu już drugi dzień z rzędu ustanawia najwyższy poziom względem euro od ponad dwóch lat. Kapitał wyraźnie preferuje tamtą stronę oceanu. Powodów jest wiele. USA ma znacznie lepsze wyniki gospodarcze niż strefa euro. Jest też zdecydowanie dalej od rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy. W rezultacie mniej zapłaci za sankcje. Do tego warto dodać przyspieszenie programu wzrostu stóp procentowych za oceanem. Im wyższe stopy procentowe, tym silniejsza waluta. Nie może zatem dziwić, że inwestorzy wybierają dolara. Od początku roku umocnił się on już o ponad 5% względem euro. Widać to też na polskim złotym. Podczas gdy rodzima waluta jest względnie stabilna, względem euro straciła w tym samym czasie ponad 20 groszy więcej względem dolara.
Kiedy będzie większość dla Adama Glapińskiego?
W Sejmie trwa zbieranie większości dla kandydatury obecnego prezesa NBP. Co ciekawe, jest on coraz częściej krytykowany za zbyt mocne podnoszenie stóp procentowych. W rezultacie jest on uderzany z dwóch stron. Z jednej strony szczególnie analitycy ekonomiczni wskazują na zbyt późne podwyżki i zbyt mało zdecydowaną komunikację. Szczególnie w pierwszej fazie, gdzie bagatelizował problem. Z drugiej strony widać wyraźnie polityczną presję, by nie podnosić za mocno stóp, bo kredyty zdrożeją. W rezultacie nie wiadomo, kto oprócz starych znajomych z Porozumienia Centrum popiera obecnego prezesa. Z drugiej strony jest on silny brakiem alternatyw. Lista alternatyw, podana jako przeciek przez Radio Zet, teoretycznie cieszy analityków. Teoretycznie, bo to wygląda na presję na posłów prawicy, by jednak poparli Adama Glapińskiego.
Węgierska kiełbasa wyborcza
Jeżeli ktoś się zastanawia, jak daleko władza może się posunąć, by w demokratycznym kraju wygrać wybory, warto spojrzeć na przykład Węgier. Opublikowano dzisiaj wskaźnik wzrostu wynagrodzeń. Niespodziewanie wzrosły one o 31,1% w skali roku. Kto z nas nie chciałby zarabiać dodatkowych 30%? Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że podniesienie pensji urzędnikom o 30% to bezczelna kiełbasa wyborcza. Można się z tym zgadzać lub nie. Problem w tym, że aby wskaźnik dla całej gospodarki wyniósł tyle, podczas gdy wzrost w sektorze prywatnym wynosił solidne 12,2%, pensje w sektorze publicznym skoczyły o 93,4%. Tak realnie się niemal podwoiły w trakcie roku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
14:30 – USA – zamówienia na dobra,
16:00 – USA – sprzedaż domów.
Dolar coraz silniejszyAmerykańska waluta idzie w górę względem euro. Złoty mimo stabilności względem euro traci wyraźnie do dolara. Czy zbierze się większość na reelekcje prezesa NBP? Węgrzy pokazali nową jakość kiełbasy wyborczej.
Dolar znów się umacnia
Amerykańska waluta w tym tygodniu już drugi dzień z rzędu ustanawia najwyższy poziom względem euro od ponad dwóch lat. Kapitał wyraźnie preferuje tamtą stronę oceanu. Powodów jest wiele. USA ma znacznie lepsze wyniki gospodarcze niż strefa euro. Jest też zdecydowanie dalej od rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy. W rezultacie mniej zapłaci za sankcje. Do tego warto dodać przyspieszenie programu wzrostu stóp procentowych za oceanem. Im wyższe stopy procentowe, tym silniejsza waluta. Nie może zatem dziwić, że inwestorzy wybierają dolara. Od początku roku umocnił się on już o ponad 5% względem euro. Widać to też na polskim złotym. Podczas gdy rodzima waluta jest względnie stabilna, względem euro straciła w tym samym czasie ponad 20 groszy więcej względem dolara.
Kiedy będzie większość dla Adama Glapińskiego?
W Sejmie trwa zbieranie większości dla kandydatury obecnego prezesa NBP. Co ciekawe, jest on coraz częściej krytykowany za zbyt mocne podnoszenie stóp procentowych. W rezultacie jest on uderzany z dwóch stron. Z jednej strony szczególnie analitycy ekonomiczni wskazują na zbyt późne podwyżki i zbyt mało zdecydowaną komunikację. Szczególnie w pierwszej fazie, gdzie bagatelizował problem. Z drugiej strony widać wyraźnie polityczną presję, by nie podnosić za mocno stóp, bo kredyty zdrożeją. W rezultacie nie wiadomo, kto oprócz starych znajomych z Porozumienia Centrum popiera obecnego prezesa. Z drugiej strony jest on silny brakiem alternatyw. Lista alternatyw, podana jako przeciek przez Radio Zet, teoretycznie cieszy analityków. Teoretycznie, bo to wygląda na presję na posłów prawicy, by jednak poparli Adama Glapińskiego.
Węgierska kiełbasa wyborcza
Jeżeli ktoś się zastanawia, jak daleko władza może się posunąć, by w demokratycznym kraju wygrać wybory, warto spojrzeć na przykład Węgier. Opublikowano dzisiaj wskaźnik wzrostu wynagrodzeń. Niespodziewanie wzrosły one o 31,1% w skali roku. Kto z nas nie chciałby zarabiać dodatkowych 30%? Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że podniesienie pensji urzędnikom o 30% to bezczelna kiełbasa wyborcza. Można się z tym zgadzać lub nie. Problem w tym, że aby wskaźnik dla całej gospodarki wyniósł tyle, podczas gdy wzrost w sektorze prywatnym wynosił solidne 12,2%, pensje w sektorze publicznym skoczyły o 93,4%. Tak realnie się niemal podwoiły w trakcie roku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
14:30 – USA – zamówienia na dobra,
16:00 – USA – sprzedaż domów.
Wybory swoje, rynki swoje Pomimo zwycięstwa Emmanuela Macrona euro dzisiaj od rana jest wyraźnie w odwrocie. Dobre dane z Polski wsparły złotego. Obserwatorzy spekulują o możliwym końcu hossy na ropie.
Macron wygrywa we Francji
W niedzielnych wyborach wedle właściwie wszystkich sondaży wyraźnie wygrywa urzędujący prezydent Emmanuel Macron. Są to teoretycznie tylko wyniki wstępne, ale przy wyniku 58,6% nie ma już właściwie możliwości utracenia tej przewagi. Należy pamiętać, że w tych wyborach to nie Macron został wybrany, a pani Le Pen została odrzucona. To bardziej jej negatywny elektorat przeważył szalę zwycięstwa niż pozytywny obecnej głowy państwa. Co ciekawe, dzisiaj od rana euro wyraźnie traci względem dolara amerykańskiego. W rezultacie pomimo wygrania kandydata, który powinien uspokajać rynki, europejska waluta jest w odwrocie. Nawet jeżeli będziemy tę siłę tłumaczyć wydarzeniami zza oceanu, trzeba jeszcze znaleźć wydarzenia tłumaczące dzisiejsze straty euro względem franka czy funta. Zdaniem wielu analityków powód jest prozaiczny, wielu inwestorów chciało się podłączyć pod dłuższy ruch wzrostowy po wynikach. Gdy ten się nie pojawił, teraz zamykają pozycje inwestycyjne, więc euro traci.
Sprzedaż detaliczna w Polsce
W piątek poznaliśmy ważne dane z Polski. Sprzedaż detaliczna rośnie o 22% wobec oczekiwanych 19,5%. Przy tak dużej inflacji wysoki wynik nie zaskakuje. Pomimo narzekań na koszty budowy wyraźnie w górę idzie również produkcja budowlano-montażowa. Rośnie ona o 27,6% wobec oczekiwanych 15,2%. Dane te pokazały, że sytuacja w kraju nie jest wcale taka zła, a ostatnie zmiany oczekiwań wzrostu gospodarczego mogły być zbyt mocno obniżone. Złoty na początku dnia, gdy dane te były publikowane, zyskiwał. Pod koniec wygrał jednak strach. W weekend trwały wybory we Francji, a wojska rosyjskie kontynuowały ofensywę na wschodzie Ukrainy. Nie może zatem dziwić, że inwestorzy spojrzeli mniej przychylnie na złotego.
Ropa znów spada
Od piątkowego zamknięcie ropa naftowa spadła już dzisiaj 5 dolarów za baryłkę. Powodem ruchu w dół jest nagłe pojawienie się na rynku nadmiaru surowca. Komentatorzy wskazują, że jest to najprawdopodobniej upłynnianie rezerw przez dużych graczy. Wielu obserwatorów uważa, że firmy naftowe przewidują, że tak dobra koniunktura nie utrzyma się zbyt długo. Potwierdzeniem tego poglądu jest przynajmniej sytuacja na giełdzie, gdzie w zarządach spółek naftowych wyraźnie przeważa sprzedaż akcji nad jej zakupem. Gdyby ta tendencja się utrzymała, byłby to z pewnością dobry sygnał dla kierowców.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Ciekawie na EURUSDNa większości par powiązanych z głównymi walutami, złoty wraca w okolice stusesyjnej średniej kroczącej. Oznacza to, że powoli wycena naszego pieniądza staje się oczyszczona z krótkoterminowych szoków. A to zawsze dobry pretekst, by zastanowić się co dalej.
Jak zwykle analizę rynku warto zacząć od głównej pary walutowej świata. Nie daje ona może za dużo odpowiedzi, ale pozwala postawić kilka ciekawych hipotez roboczych. Na przykład warto się zastanowić, czy nie jesteśmy właśnie świadkami przesilenia na tej parze. Ewidentnie obserwujemy próbę zbudowania kanału wsparcia, który momentami nawet doprowadził do odbicia trendu. A to powinno oznaczać dwie sprawy. Po pierwsze możemy założyć tezę, że rynek ma już dosyć podejścia risk off i będzie szukał okazji, by zaspokoić apetyt na ryzyko. Tych niebezpiecznych czynników na morzu ciągle jest pełno, ale wydają się one już lekko przebrzmiałe. Drugą równoległą tezą, może być to, że rynek zaczyna wierzyć, że bierność EBC ma swoje granice i jesteśmy już gdzieś niedaleko ich. Ostatecznie jednak kurs nie był w stanie sforsować oporu przy 1,09 $, wracamy do zarysowanego obszaru wsparcia i wiele zależy od tego, w jaki sposób inwestorzy postanowią z niego wyjść. Warto przy tym pamiętać, że znajdujemy się tuż przy dolnym ograniczeniu dużej formacji trójkąta, która swoje korzenie wywodzi jeszcze z czasów przedpandemicznych.
Złoty wraca do względnej normalności W pewnym sensie ciekawa sytuacja się tworzy na parze EURPLN. Po pierwsze, co już sygnalizowałem we wstępie, doszło do wyraźnego zbliżenia się kursu do stusesyjnej średniej kroczącej. W tym momencie różnica wynosi już niecałe 150 pipsów, a obie linie w ostatnich dwóch tygodniach kilkakrotnie się stykały. Podobnie wygląda sytuacja na parach z funtem oraz frankiem. Sugeruje to, że wycena złotego wróciła do swoich naturalnych poziomów i w dużym stopniu została oczyszczona z krótkoterminowych szoków. Oznacza to, że bez jakiegoś silnego impulsu ciężko będzie wrócić złotemu do poziomów sprzed wojny, co długo wydawało się celem samym w sobie. Drugą rzeczą, która od razu rzuca się w oczy, jest to, że para EURPLN wróciła do tego, z czego jest najbardziej znana. Czyli krótkich beznamiętnych okresów konsolidacji, zawartych na wąskim przedziale. Na przełomie marca i kwietnia udało się zatrzymać ruch aprecjacyjny złotego i od tego momentu kurs kisi się w czterogroszowym sosie. W normalnych warunkach można by przewidywać, jak duży będzie ruch po ewentualnym wybiciu obecnego kanału. Warto jednak pamiętać, o jakiej parze mówimy i w historii widzieliśmy już wiele takich scenariuszy, gdzie konsolidacja była wybijana tylko po to, by zaraz zawiązać nową przyklejoną do poprzedniej.
Średnio zarabiamy lepiejPoznaliśmy dane z rynku pracy zarówno w Polsce, jak i w USA. W Polsce widać ciągły wzrost zatrudnienia i imponujący wzrost wynagrodzeń, który przekracza inflację. W USA kolejny tydzień bardzo małej liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych.
Wynagrodzenia przyspieszają
Przeciętne wynagrodzenia i zatrudnienie to zawsze kontrowersyjne dane. Z jednej strony powinniśmy się cieszyć, bo zarówno wynagrodzenia, jak i zatrudnienie rosną. Przeciętny wzrost wynagrodzeń w skali roku wynosi obecnie 12,4%. Jest to imponująca wartość, wyższa nawet od inflacji. To z kolei było zaskoczeniem względem prognoz. Analitycy oczekiwali, że pensje nie dogonią wzrostu cen. Problem w tym, że inflacja dotyczy wszystkich w miarę po równo. Wcale nie oznacza to, że wszyscy otrzymaliśmy 12,4% podwyżki w skali roku. Warto zwrócić uwagę, że rośnie również zatrudnienie. To właśnie kurcząca się liczba rąk do pracy jest wynikiem presji płacowej, która pozwala, przynajmniej średnio, wyrównać problem tworzony przez inflację. Nie wiadomo jednak, jak na to wpłynie napływ obywateli z Ukrainy. Na to przyjdzie nam jednak poczekać jeszcze jakiś czas. Musimy pamiętać, że to nie tylko dodatkowe osoby na rynku pracy, ale ich konsumpcja również tworzy miejsca pracy. Pomimo tego, że dane te były lepsze od oczekiwań, złoty nie reagował na nie.
Amerykański rynek pracy nadal zaskakuje
Dane z amerykańskiego rynku pracy pokazują wyraźnie, że dąży on do rekordowych poziomów sprzed pandemii. Bezrobocie co prawda jeszcze nie osiągnęło tamtego poziomu, ale patrząc na liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych niedługo może się to wydarzyć. Wczorajszy odczyt 184 tysięcy sztuk w ciągu tygodnia jest słabszy od oczekiwań. Należy jednak pamiętać, że poziomy poniżej 200 tysięcy zwyczajowo uważane są za bardzo dobre i raczej za przejściowe. Obecnie nawet średnią 4-tygodniową mamy wyraźnie poniżej tej bariery. Co to oznacza w praktyce? Skoro co tydzień nie traci pracy określona liczba osób a liczba miejsc pracy wciąż rośnie, to nie może nas dziwić spadająca stopa bezrobocia. To również te dane odpowiadają, przynajmniej po części, za ostatnie umocnienia dolara, który wczoraj odrabiał straty względem euro.
O ile wzrosną stopy procentowe w maju?
Jak co miesiąc wraca konkurs przewidywań, o ile wzrosną stopy procentowe w Polsce na kolejnym posiedzeniu. To, że wzrosną jest niemal pewne. To, o ile wzrosną, to bardzo ciekawy temat. Z jednej strony mamy głosy, że rząd może naciskać na spowolnienie tempa wzrostu stóp, by ulżyć kredytobiorcom. Z drugiej strony widać jak rynki wyceniają 3-miesięczny WIBOR. Skoro wzrósł on w ostatnim miesiącu o imponujące 1,15%, to znaczy, że podawane obecnie przez analityków np. ING prognozy o 1% wzroście, to wcale nie jest straszenie ludzi. Pamiętajmy, że kontrakty na stawkę WIBOR mówią jeszcze o wzroście tej stawki o około 1,5% w tym roku. To, co jest światełkiem nadziei, to fakt, że potem mówią o stabilizacji.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – Kanada – sprzedaż detaliczna,
15:45 – USA – indeks PMI dla przemysłu.
Putin nie taki strasznyWczorajsza przecena na części rynków związana z rosyjską agresją nie wytrzymuje próby czasu. Nie można bagatelizować cierpień Ukraińców atakowanych przez swoich sąsiadów. Warto natomiast zwrócić uwagę na niską skuteczność militarną Rosjan.
Karuzela na złotym
Wczoraj inwestorzy uciekali z Polski. Było to widać zarówno na walucie, jak i na giełdzie. Kurs euro poszedł w górę w ciągu dnia o około 3 grosze. Giełda straciła na wartości ponad 2%. O tyle obsunęły się główne indeksy. Dlaczego piszemy o karuzeli? Bo jeszcze tego samego dnia rozpoczął się ruch powrotny. Dzisiaj rano jesteśmy znów niemal w punkcie wyjścia. Analitycy wskazują, że powodem jest przecenienie wpływu na rynek rosyjskiej ofensywy na Donbas. Mało kto poza Rosjanami wierzy w plan szybkiego zajęcia Donbasu i utrzymania go w procesie pokojowym. Nawet scenariusz tzw. “wolnych” wyborów na Wschodzie Ukrainy, które Rosja mogłaby szeroko zmanipulować, wydaje się obecnie bardzo korzystnym dla niej scenariuszem.
Zawrotka na ropie
Wtorek był również dniem wyraźnej przeceny ropy naftowej. Czarne złoto od rana staniało niemal 6 dolarów za baryłkę. Tak duża przecena była jednak w większości korektą zeszłotygodniowych gwałtownych wzrostów. W tym czasie ropa poszła w górę ponad 15 dolarów. Nie bez znaczenia było też obniżenie prognoz wzrostu gospodarczego na świecie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. To właśnie to wydarzenie było jednym z powodów, że korekta ta miała miejsce akurat w tym momencie. Z drugiej strony perspektywy na przyszłość dla tego surowca są nadal bardzo dobre. Ciągle nie wiadomo, co z dostawami z Rosji. Do tego doszły kolejne problemy z produkcją w Libii. Niepokoje polityczne ciągną się tam jeszcze od Arabskiej Wiosny, a to nie sprzyja stabilizacji. Do tego należy dodać spadek rezerw w USA. W rezultacie istnieje wiele powodów, by surowiec zbytnio nie taniał. To z kolei nie jest dobrą wiadomością dla osób oczekujących szybszego spadku inflacji.
Kres inflacji w Polsce?
Członek Rady Polityki Pieniężnej Henryk Wnorowski wypowiedział się wczoraj na temat prognoz na przyszłość polityki monetarnej. Oczekuje on dotarcia inflacji w czerwcu do maksimum w okolicach 13%. Drugim bardziej interesującym kredytobiorców elementem jest górny poziom stóp procentowych na poziomie 7,5%. Wartość ta jest wyższa nawet od tego, co wynika z kontraktów na WIBOR. Jest to zatem scenariusz powyżej dotychczasowych oczekiwań, co powinno działać na korzyść złotego. Z drugiej strony inflacja bazowa wczoraj wyniosła 6,9%, co było zgodne z oczekiwaniami. W rezultacie można mówić o początkach pewnej stabilizacji.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Poniedziałek Wielkanocny a rynkiNiestety nie wszystkie polskie święta to dni wolne od pracy także na świecie. Poniedziałek Wielkanocny nie jest tak mało popularny jak święto Trzech Króli, ale to nadal dzień, kiedy światowe rynki działają a w Polsce mamy wolne.
Dzień wolny w Polsce, ale nie na rynku
Poniedziałek Wielkanocny był dniem wolnym w Polsce i wielu innych krajach. Wiele istotnych rynków jednak tego dnia działało. Z tego też powodu mieliśmy wczoraj notowania rynku forex. Przy mniejszej liczbie uczestników jest to zawsze ryzykowny moment. Polska waluta jednak wyraźnie była w cenie tego dnia. W szczytowym momencie uzyskano niemal najniższe poziomy euro względem złotego od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę. Niemal, gdyż tuż przed publikacją danych o stopach procentowych pojawiło się niższe wybicie. Dzisiaj widzimy delikatne odbicie. Jest ono zdaniem części komentatorów połączone z wydarzeniami na Ukrainie. Rosjanie rozpocząć mieli w nocy szturm na Donbas. Zdaniem analityków może to być ostatnia istotna operacja tej wojny. Zajęcie tych regionów jest podobno planem minimum dla Rosjan, by usiąść do rozmów. Trudno jednak sobie w dzisiejszych okolicznościach wyobrażać, że utrzymają oni je w wyniku negocjacji pokojowych.
Pakiet danych z Chin
W poniedziałek poznaliśmy również pakiet danych z Państwa Środka. PKB w ujęciu rocznym rośnie wolno jak na ten kraj, bo zaledwie 4,8%. Z drugiej strony oczekiwania mówiły o zaledwie 4,4%. Lepiej od oczekiwań wypadła także produkcja przemysłowa. Słabiej z kolei wygląda sprzedaż detaliczna, która spada w ujęciu rocznym. Dzieje się to pomimo przyspieszenia inwestycji w aglomeracjach miejskich. Jak widać, kraj ten w dalszym ciągu ma sporo problemów. Szczególnie istotny jest ten z przenoszeniem akcentów na konsumpcję wewnętrzną. Chiny mocno chciały się swego czasu uniezależnić od eksportu na rzecz własnego rynku. Jednak projekt ten, delikatnie mówiąc, nie jest sukcesem.
Lepsze dane zza oceanu
W piątek poznaliśmy pakiet danych z USA. Indeks NY Empire State niespodziewanie wyskoczył do 24,6 pkt, pomimo że oczekiwano symbolicznego 0,5 pkt na plusie. Dobra wypadły też dane o produkcji przemysłowej. Rośnie ona w ujęciu miesięcznym o 0,9%, to o 0,5% więcej niż sądziły rynki. Siłą rzeczy wykorzystanie mocy produkcyjnych również poszło w górę powyżej oczekiwań. Dzieje się tak niemal zawsze przy wzrostach produkcji przemysłowej. Z jednej strony nie są to najważniejsze dane dla rynku walutowego. Z drugiej, są one wyraźnie lepsze od oczekiwań. Trafiły też na ważny moment dla dolara, gdzie testowana są kolejne ważne minima na parze EURUSD. Dane te pozwoliły kolejny raz atakować najniższy poziom od pierwszej połowy 2020 roku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Polska – inflacja bazowa,
14:30 – USA – pozwolenia na budowę domów.
Banki centralne wiedzą coś więcejWczoraj były posiedzenia dwóch banków centralnych, które w ostatnim czasie podejmują decyzje najmocniej przeczące wiedzy płynącej z podręczników makroekonomii. O ile powodem w Turcji są naciski rządzącego dyktatora, o tyle motywacje EBC nie są do końca jasne.
EBC kreuje własną rzeczywistość
Jeżeli komuś się wydaje, że pod żadnym pozorem nie można w pracy ignorować swoich zadań, warto spojrzeć na EBC i inflację. Misją tej instytucji jest “utrzymanie stabilności cen, czyli ochrona wartości euro”, jak można przeczytać na oficjalnej stronie internetowej. Wydawać by się mogło, że przy tak postawionym celu co najwyżej kilka państw może mieć inflację powyżej celu inflacyjnego. Nic bardziej mylnego. Mają wszystkie. W związku z tym, skoro wczoraj odbyło się posiedzenie, to pewnie wykonano jakieś zdecydowane działania? W pewnym sensie tak. Zdecydowanie nic się nie zmieniło. Potwierdzono również, że normalizacja polityki monetarnej nastąpi dopiero w kolejnym kwartale i to pod licznymi warunkami. Z jednej strony analitycy nie mieli wysokich oczekiwań. Z drugiej nawet te zostały zawiedzione. Nie może zatem dziwić, że wczoraj kapitał uciekał za ocean, a dolar był silniejszy względem euro niż w najtrudniejszych momentach rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W tle warto pamiętać, że coraz więcej się mówi, że EBC nie podnosi stóp, bo to może spowodować bankructwa południa kontynentu.
Inflacja w Polsce
Poznaliśmy dzisiaj finalne dane w ramach inflacji. Ceny rosną symbolicznie szybciej. Zamiast 10,9% z danych wstępnych jest to 11%. Biorąc pod uwagę, że główna stopa procentowa wynosi 4,5% widać, że czeka nas jeszcze kilka podwyżek stóp w najbliższych czasach. Widać to wyraźnie chociażby po stawce WIBOR 3M. Skoro wynosi ona obecnie 5,5%, to znaczy, że w tym czasie średnia oczekiwana powinna być jeszcze 1%. Nie pozostawia to wątpliwości, że trzy decyzje po 0,5% w górę w tym okresie to scenariusz minimum zdaniem rynków. Na uwagę zasługuje natomiast spadek kontraktów na stopę procentową w Polsce. Sugerują one, że bardziej prawdopodobnym scenariuszem docelowym dla stóp procentowych jest nie 7% a 6,5%. Jest to z pewnością dobra wiadomość dla kredytobiorców.
Turcja twardo przy swoim
Prezydent Erdogan w dalszym ciągu podtrzymuje swoją innowacyjną w skali świata koncepcje, że inflację wywołują wysokie stopy procentowe. Problemem tego myśliciela, a tym samym całej Turcji, jest to, że nie zachowuje on tych rewelacji dla siebie. W rezultacie Turcy wczoraj pomimo inflacji przekraczającej 60% nie podnieśli stóp procentowych z poziomu 14%. Co ciekawe, lira turecka umacniała się po tej decyzji. Jest to jednak bardziej korekta po kolejnych spadkach, których waluta ta doświadczyła tym razem w wyniku rosyjskiej inwazji. Od początku roku euro podrożało względem liry o ponad 65%, co najlepiej pokazuje skalę problemów.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – indeks NY Empire State.
Ceny rosną, czekając na EBCNa rynku widzimy kolejne niemiłe niespodzianki w odczytach inflacji. Wzrost cen podbijany jest przez wzrosty na ropie. Dzisiaj posiedzenie EBC. Jeżeli bank znów będzie starał się udawać, że problemu nie ma, to będzie on tylko rósł.
Ropa znów straszy
Jeszcze na początku tygodnia wydawało się, że wracamy w stronę taniego paliwa. Rosyjska ropa trafia na rynek azjatycki, co prawda po silnych przecenach. Problemem jest jednak logistyka. Kierunek ten jest niewydajny i nie jest w stanie odebrać takiej ilości surowca. Co ciekawe, mimo nieskuteczności sankcji, surowiec w tym tygodniu idzie wyraźnie w górę. Bardziej interesująca nas w Europie ropa, która w poniedziałek znajdowała się poniżej 100 dolarów, dzisiaj w nocy była już 10 dolarów droższa. W górę idą też notowania amerykańskiej ropy. Są to problematyczne dane, gdyż wzrost cen paliw tylko napędza problemy inflacyjne na świecie.
Inflacja w Europie
Dzisiaj Słowacja dołączyła do ekskluzywnego grona już 8 państw Unii Europejskiej z dwucyfrową inflacją. Do tego grona nie dostała się wczoraj Hiszpania, która uzyskała wynik 9,8%. W obydwóch przypadkach były to rezultaty zgodne z oczekiwaniami. Oba te państwa są również członkami unii walutowej i nie mają instrumentów, by realnie przeciwdziałać inflacji. Mają co prawda środki spoza polityki monetarnej, ale te są mniej skuteczne. W teoretycznie lepszej sytuacji jest Szwecja, która ma możliwość reagowania. Inflacja wynosi tam co prawda zaledwie 6%, aczkolwiek jest to wzrost aż o 1,7% w skali miesiąca. W tym tempie kraj ten szybko będzie mieć poważny problem. Rynki wyraźnie mają nadzieję na wzrost stóp procentowych w Szwecji, bo po odczycie korona się umacnia.
Kanada podniosła stopy procentowe
Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami Bank Kanady podniósł główną stopę procentową o 0,5%. Wynosi ona obecnie 1%. Kanadyjczycy ze względu na bardzo silne powiązania gospodarcze ze swoim południowym sąsiadem starają się mocno dopasowywać do tamtejszej polityki monetarnej. Skoro Amerykanie podnoszą stopy procentowe, to i w Kanadzie pojawia się dobra okazja. Kanadyjczycy mogli się bać podnosić wcześniej, by nie umacniać zbytnio dolara kanadyjskiego. Trzeba pamiętać, że inflacja wynosi tam “zaledwie” 5,7%, zatem przestrzeni do działań władze monetarne mają więcej niż w USA. To, czego się bała część analityków, czyli umocnienie dolara kanadyjskiego, miało jednak miejsce. Po decyzji waluta umocniła się względem dolara amerykańskiego o niemal 1%.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
13:00 – Turcja – decyzja w sprawie stóp procentowych,
13:45 – strefa euro – decyzja w sprawie stóp procentowych,
14:30 – USA – sprzedaż detaliczna.
Dolar zyskuje dzięki inflacjiInflacja za oceanem zgodnie z oczekiwaniami bije kolejne najwyższe poziomy od dekad. W Polsce zanosi się, że Adam Glapiński kolejny sezon będzie rządził NBP. Rosja kupuje nowych przyjaciół.
Ceny za oceanem bez niespodzianek
Wczorajszy odczyt inflacji w USA był dokładnie zgodny z oczekiwaniami. Problem w tym, że oczekiwania wynosiły 8,5%, co jest kolejnym najwyższym poziomem od kilkudziesięciu lat. Ostatni moment, kiedy mieliśmy spadek, chociaż minimalny, w ujęciu miesięcznym tempa wzrostu cen był w sierpniu. Od tego czasu co miesiąc ceny rosną coraz szybciej. Na razie ciężko mówić o wpływie wzrostu stóp procentowych. Po pierwsze dlatego, że inflacja przekracza stopy procentowe o 8%. Po drugie dlatego, że ostatni wzrost stóp procentowych był wyraźnie niższy niż wzrost inflacji. W związku z tym realne stopy procentowe, czyli takie po uwzględnieniu inflacji, są bardziej ujemne niż miesiąc temu. Dolar początkowo tracił po tej decyzji, ale do końca dnia znów się umacniał. Względem euro amerykańska waluta jest już prawie najsilniejsza od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Przedłużenie kadencji prezesa NBP
Dzisiaj zbiera się sejmowa Komisja Finansów Publicznych. Głównym tematem jest opiniowanie wniosku prezydenta Andrzeja Dudy, który sugeruje, że Adam Glapiński jest odpowiednim kandydatem na drugą kadencję na fotelu prezesa NBP. Jako główną zaletę przedstawia prezydent działania prezesa NBP na początku pandemii. Oznacza to, że właśnie w kraju, który boryka się z największą od dziesięcioleci inflacją, jako zaletę wskazujemy nie tylko dopuszczenie do niej, ale wręcz współudział w jej wywołaniu. Obniżanie stóp procentowych, gdy już przed pandemią inflacja przekraczała cel inflacyjny, było dolewaniem przysłowiowej oliwy do ognia. Owszem ułatwiło to rządzącym przejście przez pandemię. Teraz wszyscy za to płacimy, a zarówno stopy procentowe, jak i inflacja, zdaniem specjalistów, jeszcze wyraźnie wzrosną.
Rosja ma nowych kolegów
O tym, że Moskwa nie będzie czekać z założonymi rękami na efekt sankcji, wszyscy wiedzieli. To, że nowe rynki zbytu znajdą się w Azji, też nie jest niespodzianką. Chiny bardzo szybko zapełniają lukę. Widać to w danych makroekonomicznych. Względem okresu od stycznia do marca. Eksport z Rosji do Chin wzrósł w ciągu roku względem pierwszego kwartału o 25,9%. Import z Rosji do Chin z kolei rośnie o imponujące 31%. Nie zapewni to zbilansowania Europy Zachodniej, aczkolwiek wraz z rozwojem infrastruktury te liczby mogą dalej rosnąć. Indie zresztą też chętniej zacieśniają współpracę z Rosjanami.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 – Kanada – decyzja w sprawie stóp procentowych.
Zmiany cen nadal straszą na rynkachInwestorzy pilnie oglądają wskaźniki zmian cen, gdyż to one najmocniej wpływają na zmiany stóp procentowych. Im szybciej rosną z kolei stopy, tym mocniej umacniają się waluty państw, których to dotyczy.
Inflacja w Czechach przyspiesza
Poranne dane od naszych południowych sąsiadów nie napawają optymizmem. Ceny wciąż przyspieszają i odczyt za marzec wynosi imponujące 12,7%. To najwyższy poziom od 25 lat. Odwoływanie się do tak odległych czasów na zupełnie innym poziomie rozwoju jest zawsze ryzykowne. Problemem jest jednak przywołanie stóp procentowych z tamtych czasów. Stopy procentowe miały wówczas szczyt na poziomie 15%. To jest coś, co wydaje się w tej chwili niemożliwe. Z drugiej strony jeszcze niedawno przedstawiciele władz monetarnych w wielu krajach opowiadali o spadku inflacji od początku roku. Czeska korona przyjęła te dane neutralnie. Powodem jest fakt, że rynki i tak oczekują dalszych wzrostów stóp procentowych na kolejnych posiedzeniach Banku Centralnego.
Inflacja to nie tylko ceny dla konsumentów
Najpopularniejszą metodą patrzenia na wzrost cen jest zdecydowanie CPI. Skrót pochodzi od consumer price index i pokazuje, o ile zmieniły się w badanym okresie ceny dla konsumentów. Publikowany jest jednak analogiczny wskaźnik dla producentów. Jest on o tyle istotny, że pozwala z pewnym wyprzedzeniem przewidywać zmiany cen dla konsumentów. Do pewnego momentu zmiany cen producentów mogą być amortyzowane marżą detalistów. Pewnych rzeczy się jednak przeskoczyć nie da. Problem ten występuje obecnie w wielu krajach, które zaniżają inflację kosztem marż. Widać to w Chinach, gdzie inflacja dla konsumentów rośnie o 1,5% a dla producentów o 8,3%. Nie jest to jednak żadne ekstremum w Norwegii, jest to 4,5% oraz absurdalne 79,4%. Tak nie przesunął się tutaj przecinek. Oznacza to, że kraj ten może spodziewać się wkrótce gwałtownego problemu ze wzrostem cen. Być może nawet wyraźnie przekraczającego tego, który jest obecnie w Europie Środkowowschodniej.
Czy reelekcja jest zagrożona?
W weekend odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. Zgodnie z oczekiwaniami konieczna będzie druga tura, by wyłonić zwycięzcę. Za zwycięzców można uznać obecnego prezydenta Emmanuela Macrona, który wygrał tę rundę wynikiem około 27%. Na drugim miejscu jest (delikatnie mówiąc kontrowersyjna) Marine Le Pen z około 24%. Wielkim przegranym jest kandydat lewicy Jean-Luc Melenchon z ponad 21% głosów. Pomimo tak dobrego wyniku nie zobaczymy go bowiem w drugiej rundzie. Na razie sondaże mówią o przewadze Macrona nad Le Pen, ale przewaga ta się kurczy. Biorąc pod uwagę jawne sympatie wschodnie kandydatki, nie możemy wykluczyć, że w najbliższych dniach dojdzie do jakichś przełomowych wydarzeń we Francji. Prowadzenie obecnego prezydenta jest neutralne dla rynków walutowych, ewentualna przewaga Le Pen powinna mieć negatywny wpływ na kurs euro, szczególnie względem dolara.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Dolar pogrąża PLNSkoro dolar radzi sobie tak dobrze ze wspólną walutą, to nie może dziwić, że wręcz pogrąża złotego. Umocnienie PLN wygasło wraz z końcem marca, ale zasięg wcześniejszego zjazdu kursu dolara był imponujący, ponieważ wynosił prawie 20 groszy w tydzień! Tym samym dotarliśmy do 4,15 zł i od tego momentu nastąpił odwrót. Jednak w przeciwieństwie do wcześniejszego biegu na południe obecny marsz na północ jest o wiele lepiej zorganizowany. Wytworzył on całkiem regularny korytarz wzrostowy, co może wskazywać, że obecny trend ma szansę dłużej się utrzymać. Aktualna ścieżka wskazuje na podejście do 4,30 zł, po którego pokonaniu otworzy się droga do lokalnych szczytów. Jeśli jednak dolar zacznie mieć dość umocnienia, a kurs wróci do spadków, to wyraźne wsparcie może czekać dopiero w okolicy 4,20 zł. Ta możliwość wydaje się jednak na razie daleka, choć ostatnie rajdy nie pozwalają jej wykluczyć. Można postawić tezę, że wszystkie karty są w tej chwili w ręku USD.
Złoty w odwrociePo bardzo dobrej końcówce marca przyszedł trudniejszy czas dla rodzimej waluty. Kwiecień zaczyna się osłabieniem PLN, co może rodzić pytania, jaki wpływ na jego pozycję w tak niepewnych czasach mają decyzje RPP. W pewnym stopniu zachowanie złotego jest odbiciem ogólnej niepewności na rynku, ale po dojściu do oporów na parach z głównymi walutami pojawia się szansa korekty.
Po wyznaczeniu lokalnego szczytu przed 2 tygodniami na EUR/PLN powyżej 4,77 zł nie ma już śladu. Wigoru złotego nie powstrzymały kolejne wsparcia, w tym 4,67 zł, które teraz może zyskać walory istotnego oporu. Rodzima waluta nasyciła się dopiero przy 4,61 zł, które ostatni raz widziane było w pierwszym dniu agresji Rosji na Ukrainę. Wydaje się jednak, że wsparcie w tym miejscu może nie mieć wielkiego znaczenia przy powrocie do umocnienia PLN. W takim wypadku dopiero obrona okolic 4,58 zł ma szansę być bardziej zażarta. Po jej wybiciu otworzy się ścieżka zejścia nawet do 4,53 zł, co wymazałoby wszystkie „wojenne” straty naszej waluty. Na razie jednak kurs euro znajduje się ponad 10 groszy wyżej, od początku tego tygodnia próbuje inicjować korektę wcześniejszego trendu spadkowego. Jednak ta korekta przeradza się raczej w konsolidację, a chęć wybicia jej górą jest coraz mniejsza, chociaż nie można jej wykluczyć. Przy takim rozwoju sytuacji i po pokonaniu 4,67 zł otworzy się możliwość podejścia nawet w pobliże 4,73 zł. Wiele zależy jednak od ogólnorynkowego sentymentu, a w tym oczywiście od wydarzeń na głównej parze walutowej świata.
Amerykanie pokazują coraz lepsze danePerspektywy amerykańskiego rynku pracy są jeszcze lepsze niż były. Z naszego regionu ciemne chmury zbierają się z kolei nad Węgrami. Nie powinno zatem dziwić, że dolar zyskuje a forint traci.
Rynek pracy za oceanem idzie na rekord
Wczoraj poznaliśmy wyjątkowo niską wartość liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. 166 tysięcy tygodniowo to wynik, który uchodziłby za bardzo dobry w najlepszych momentach przed pandemią. Potwierdza on stawianą przez wielu analityków hipotezę, że USA ma szansę wyjść z pandemii z najlepszą kondycją rynku pracy od wielu dekad. Ma to oczywiście pozytywny wpływ na rynki walutowe. Przy tak dobrych wynikach ryzyko, że podwyżki stóp wpędzą największą gospodarkę świata w recesję, wydaje się niewielkie. Tym samym oddala się główny argument powstrzymujący wzrost stóp procentowych. Konsekwencje widać szczególnie patrząc na kurs dolara. O ile złoty był stabilny względem euro, to dolar od początku tygodnia podrożał o 7 groszy już.
Co z Węgrami?
Po wyborach wiele instytucji wypowiadało się na temat sytuacji Węgier. Prognozy dla tego kraju należy określić jako pesymistyczne. dobrym przykładem jest ostatnie stanowisko agencji ratingowej Fitch. Wskazuje ona na wzrost niepewności w relacjach z Unią Europejską. Z drugiej strony analitycy tej instytucji jako główny scenariusz przewidują brak odcięcia Węgier od środków unijnych, co jest bardzo dobrą wiadomością dla Budapesztu. Z drugiej strony nie wykluczają tego scenariusza. Bardzo mocno za to zrewidowano oczekiwania wzrostu gospodarczego. Na ten rok jest to spadek z 7,1% na 2,3%. Wśród głównych problemów wskazuje się zarówno militarną agresję Rosji na Ukrainę jak również wysoką inflację na Węgrzech. W tle tych mało jednak optymistycznych prognoz inwestorzy wycofują się z forinta.
Ropa przez moment złamała 100 dolarów
Wczoraj również baryłka ropy naftowej Crude złamała magiczną barierę cenową 100 dolarów. Piszemy również, gdyż baryłka ropy WTI notowana w USA robiła to już kilkukrotnie w ostatnich dwóch tygodniach. Znajduje się ona zresztą od środy poniżej tej bariery. Analitycy jako główny powód spadków wskazują uwolnienie rezerw. Jest też kwestia korekty. Dotychczasowe poziomy są relatywnie wysokie. Mniej negatywnych bodźców powoduje, że cena wraca do poziomów sprzed wojny. Z drugiej strony pandemia w Azji, która była jednym z powodów spadków popytu na ropę powoli wygasa. Szczególnie na uwagę zasługuje Hong Kong, gdzie osiągnięto już poniżej 5% zarażeń z marcowych szczytów.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Stopy procentowe aż o 1% w góręJeszcze kilka miesięcy temu optymiści uważali, że stopy procentowe osiągną co najwyżej poziom 4%. Dzisiaj już mamy 4,5%, a to absolutnie nie wygląda na ostatnie słowo. Węgrzy wybrali słaby moment na zaprzyjaźnienie się z Rosją.
WIBOR nie kłamał
Okazuje się, że prognozowanie podwyżek stóp procentowych o stawkę WIBOR okazało się najskuteczniejszym sposobem. Wczorajsza podwyżka stóp procentowych o 1% jest tego doskonałym dowodem. Wzrost ten powinien podnieść ratę kredytu hipotecznego wziętego na 30 lat o ponad 15%. Z drugiej strony niezwalczanie inflacji może spowodować znacznie większe straty w naszych domowych budżetach. Na rynkach wczoraj pojawił się pewien nietakt. Mianowicie przed samą decyzją nagle doszło do absurdalnego, zdaniem niektórych, źródeł nawet 6-groszowego umocnienia złotego względem euro. Kurs niemal od razu powrócił do poprzednich poziomów. Pomimo tego wzrostu stóp złoty zakończył dzień stratami.
Winne czynniki globalne
Fenomen tego, że złoty pomimo bardzo wyraźnej podwyżki stóp procentowych tracił na wartości, łatwo wyjaśnić, patrząc na to, co działo się na szerszym rynku. Wczoraj trwał odwrót od walut z naszego koszyka. Złoty stracił proporcjonalnie mniej na wartości niż np. czeska korona, czy szczególnie forint węgierski. Waluta ta ma zresztą bardzo nieciekawy tydzień, na własne życzenie Węgrów zresztą. W poniedziałek rano jedno euro kupowano za 368 forintów, dzisiaj jest to 382 forinty, to około 4% straty. Okazuje się, że rynki nie patrzą przychylnie nie tylko na Rosję, ale również na jej europejskich przyjaciół. Niestety dla Węgrów Wiktor Orban jest za takiego, nie bez podstaw, uznawany. Zdaniem części analityków niektórzy inwestorzy powoli rozważają ryzyko odcięcia Węgier od funduszy unijnych.
Ropa znów szuka dnia
Pomimo napięć w naszej części świata na rynku nadal nie materializują się najgorsze dla kupujących ropę naftową scenariusze. Nie można jednak wykluczyć, że masakr ludności cywilnej na Ukrainie było znacznie więcej i Rosjanie zostanę definitywnie odcięci od rynku. Obecnie cena poszła w dół przez uwolnienie rezerw na rynki. To z kolei spowodowało nadmiar surowca, który zdusił cenę. Nie jest to jednak stabilne rozwiązanie i problem trzeba rozwiązać fundamentalnie. W przeciwnym wypadku, jak tylko skończy się nadmiarowa ropa, problem powróci. Warto zwrócić uwagę, że po wczorajszym spadku cen ropy mamy jedne z najniższych cen hurtowych diesla od początku pandemii. Jest zatem duża szansa, że wkrótce odczujemy to na stacjach benzynowych.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
O ile zdrożeją kredyty?Dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej podejmie ważną decyzję. Wzrosty stóp powinny tonować inflację. Z drugiej strony w górę pójdą raty kredytów hipotecznych. Wczoraj stopy podnosiła Rumunia, robi to jednak niespiesznie.
Czekamy na decyzję RPP
Już dzisiaj poznamy decyzję w sprawie stóp procentowych. Oczekiwania bazowe wynoszą 0,5%. Z drugiej strony WIBOR w ciągu miesiąca wzrósł o około 1%. Oznacza to, że banki podniosły o tyle wartość stawki, po której wzajemnie pożyczają sobie pieniądze. Czego zatem spodziewać się dzisiaj? To jest bardzo dobre pytanie. Można zakładać, że 0,5% jest scenariuszem minimum. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że prezes NBP ubiega się o reelekcję, co czyni go mniej niezależnym. Jak będzie reagował złoty? Zdaniem analityków można spodziewać się, że do umocnienia polskiej waluty konieczna będzie wyższa podwyżka niż 0,5%. Jeżeli będzie to zaledwie 0,5% to możliwe jest nawet osłabienie złotego, gdyż w cenach uwzględniany jest już wyższy wzrost.
Lepsza koniunktura w Europie
Co ciekawe, pomimo konfliktu na Wschodzie i potencjalnych konsekwencji związanych z sankcjami optymizm na Zachodzie nie spada. Indeksy koniunktury szły w górę w większości państw strefy euro. Wynik 55,6 pkt jest nie tylko lepszy od oczekiwanych 54,8 pkt, ale jest nawet wzrostem o symboliczne 0,1 pkt względem sytuacji z lutego. W trakcie wojny wywołanej przez Rosjan wzrósł zatem optymizm przepytanych managerów. Jest to mało spójne z tym, co widzimy w ostatnich dniach na rynkach. Niemniej poprawa koniunktury u naszego głównego partnera handlowego, jakim jest strefa euro, powinna cieszyć.
Rumunia podnosi stopy
Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami Bank Rumunii podniósł stopy procentowe. Oczekiwania wynosiły 2,9%. Biorąc jednak pod uwagę pewną logikę zaokrąglania wartości, w przypadku takich decyzji nie można być zdziwionym, że ostateczna wartość wynosi teraz 3%. To, co powinno dziwić, to bardzo wolne tempo podwyżek stóp procentowych. Analizując ten potencjalny błąd, należy jednak brać pod uwagę specyficzną relację rumuńskiego leja do euro. Kurs ten jest niemal usztywniony. Od początku wojny, kiedy euro względem złotego zmieniało swoją wartość od 4,60 zł do 5 zł, lej pozostawał bardzo stabilny. Jak bowiem inaczej określić zakres wahań 4,94 do 4,96. Również ta decyzja oprócz krótkiego wyskoku nie spowodowała zmian notowań leja.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych najważniejszym wydarzeniem jest decyzji RPP w sprawie stóp procentowych.