Stopy na Wyspach pozostaną dodatniePogłoski o możliwym obniżeniu stóp procentowych w Wielkiej Brytanii zostały efektywnie zdementowane przez prezesa tamtejszego banku centralnego. Uspokoiło to sytuację na funcie, który już teraz jest mocniejszy niż przy brexicie.
Bank Anglii o ujemnych stopach procentowych
Wczoraj po południu szef Banku Anglii, pan Andrew Bailey, miał publiczne wystąpienie, w którym poruszył kwestię ujemnych stóp procentowych. Było to o tyle istotne, że w ostatnim czasie kwestia ujemnych stóp procentowych dla funta wielokrotnie pojawiała się w kontekście wsparcia gospodarki w trudnym czasie. Wypowiedź prezesa BOE zdecydowanie oddala tę perspektywę. Wskazuje on na skomplikowaną sytuację, w której znajdują się banki oraz spadek ich rentowności w przypadku nieprzeniesienia ujemnych stóp procentowych na klientów. Jak wiemy z praktyki w strefie euro, jest to dominujące rozwiązanie. Stabilność sektora bankowego w takiej sytuacji, gdyby doszło do niespłacania zaciągniętych kredytów, mogłaby być poważnie naruszona. Nie bez znaczenia była też kwestia tworzenia się baniek spekulacyjnych wywołanych jeszcze tańszym pieniądzem. Przed wystąpieniem funt był w odwrocie, od rozpoczęcia konferencji odrabiał straty i finalnie powrócił na poziomy z rana.
Deflacja w Niemczech
Dzisiaj poznaliśmy dane od naszego zachodniego sąsiada w kwestii wzrostu cen. W Niemczech kolejny już miesiąc z rzędu mamy deflację, zatem należy raczej mówić o spadku cen. Wynik -0,3% nie jest niczym nadzwyczajnym szczególnie w trakcie spowolnienia gospodarczego. Znacznie większym problemem byłaby rosnąca inflacja sugerująca konieczność podnoszenia stóp procentowych. Ciężko powiedzieć jaki wpływ miały te dane na rynek walutowy, bo na głównej parze walutowej euro względem dolara mamy od wczorajszego popołudnia korektę w górę po 8 dniach spadków.
Ocieplenie relacji USA-Tajwan
Pod koniec pracy obecnej administracji doszło do serii bardzo ważnych gestów w relacjach pomiędzy Stanami Zjednoczonymi Ameryki a Tajwanem. To już nie tylko zmiana polityki w sprawie nieafiszowania się z flagami, czy symbolami tej silnie skonfliktowanej z Chinami wyspy. Obecnie ma miejsce trzydniowa wizyta ambasadora przy ONZ. To bardzo ważny symbol pokazujący, że USA w swojej polityce zagranicznej znacznie mniej będą się oglądać na zdanie Chin i to czy Pekin nie poczuje się urażony. Jest to o tyle podejrzane dla rynków, że już w środę następuje zmiana prezydenta, zatem nie wiemy, czy ta linia polityczna zostanie utrzymana.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Pln
Szterling sobie radziKurs funta przebył daleką drogę od grudniowych dołków. Jeszcze na sam koniec roku znajdował się przy 4,94 zł. Oczywiście wpływ na niego miały też interwencje NBP, a potem w ich konsekwencji rynkowa korekta. Jednak szterling zaczął radzić sobie bardzo dobrze na szerokim rynku i w związku z tym musieliśmy to zobaczyć także na parze GBP/PLN. Wyraźny trend wzrostowy zaprowadził go ostatecznie do prawie 5,12 zł, dzięki czemu osiągnął poziom sprzed całego brexitowego zamieszania. W tym momencie nastąpiło jednak pewne otrzeźwienie, a lekka korekta szybko wybiła od dołu korytarz wzrostowy. Teraz kurs wpadł w trend boczny, ale jego korytarz jest bardzo wąski (ok. 1,5 grosza) i to wyczekiwanie na jakiś impuls może się skończyć szybkim i wyraźnym ruchem, który wykreuje nam nowy trend. Złoty nie ma za sobą wielu argumentów, ale funt też zdaje się tracić swój rynkowy powab. Rozwój epidemii koronawirusa w Wielkiej Brytanii wciąż wygląda bardzo niepokojąco, co sprawiło zmianę tamtejszej strategii szczepień. Brytyjczycy spowalniają podanie drugiej dawki, aby jak najszybciej udostępnić pierwszą jak największej liczbie obywateli i chociaż częściowo podnieść ich odporność na zakażenie. Jednak na ocenę tych działań przyjdzie jeszcze poczekać. Umowa brexitowa miała być najlepszym możliwym rozwiązaniem dla obu stron, jednak coraz więcej wątpliwości zgłaszają wyspiarskie firmy, które są albo bezpośrednimi eksporterami do UE, albo tylko częścią łańcucha dostaw. Międzyrządowe ustalenia mają im bardzo utrudniać działalność i to nawet w przypadku produktów, które przybyły do Zjednoczonego Królestwa z Republiki Irlandii i dopiero później trafiają na kontynent. Trudno było wierzyć, że brak dostępu do wspólnego rynku może wyglądać zasadniczo inaczej. Brexit w praktyce. W tym tygodniu wyspiarskie odczyty będą dotyczyć m.in. inflacji, sprzedaży detalicznej oraz PMI.
Safe heaven Ucieczkę inwestorów w stronę safe heaven widać dobrze również na wykresie CHF/PLN. Na początku roku dobry sentyment sprowadził kurs franka w okolice 4,15 zł i od tego momentu możemy zobaczyć stabilny ok. dwugroszowy korytarz wzrostowy. CHF jako bezpieczne aktywo umacnia się na szerokim rynku i wspólnie z dolarem dyktuje obecnie warunki. Do tej pory można zauważyć więcej prób jego wybicia górą, co mogłoby skutkować szybszym marszem w kierunku ostatniego szczyty przy 4,245 zł. Jeśli jednak poprawią się nastroje inwestorów, to realnie mocnym wsparciem może być dopiero psychologiczne 4,15 zł, a kolejnym poniżej nawet 4,12 zł. Jest to scenariusz, w który na pewno chcieliby wierzyć frankowicze. Szwajcarzy w tym tygodniu opublikują inflację producencką i swój bilans handlowy.
Złoty cały czas pod presjąNa rynkach od kilku dni obserwujemy risk off, co znajduje swoje przełożenie na pozycji polskiego złotego. Próżno na razie szukać argumentów za jego umocnieniem, co z pewnością cieszy decydentów z NBP. W obecnych okolicznościach naszej władzy monetarnej starcza straszenie inwestorów kolejnymi interwencjami. Większą zmienność na rynkach może przynieść środowe zaprzysiężenie Joe Bidena na 46. prezydenta USA, ale powodem dla ruchów nie będzie sam fakt przejęcia urzędu, a raczej zapowiadane manifestacje sprzeciwu, które mogą powodować chaos za oceanem.
Grudniowe interwencje NBP na rynku walutowym przyniosły nagłe i wyraźne osłabienie polskiej waluty, którego szczyty zaznaczone są żółtymi polami. Inwestorzy ruszyli jednak do kontrataku, który uformował korytarz spadkowy (czerwone linie). Wtedy wszystko było jeszcze podlane dobrym sentymentem, ale nie starczyło go na pokonanie 4,50 zł i powyższa para szybko wpadła w to, co od kilku lat lubi najbardziej, czyli trend boczny. Od południa wspierało go 4,505 zł, a od północy ograniczało 4,53 zł. Można było jednak zauważyć, że coraz bardziej zbliża się do górnego ograniczenia, które ostatecznie zostało wybite w połowie zeszłego tygodnia. Nie był to jednak początek wyraźnego marszu w górę, a kurs ponownie wybrał ucieczkę w bok. Tym razem korytarz jest jeszcze węższy, wspiera go wspomniany powyżej poziom 4,53 zł, a ogranicza 4,546 zł. W tej chwili brak impulsów do wyraźnych ruchów na tej parze. Przy obecnym rynkowym risk off złoty, jako aktywo bardziej ryzykowne nie ma argumentów do umocnienia. Jednak w tych okolicznościach euro także przeżywa ciężkie chwile. Na głównej parze walutowej świata dolar odzyskał blask i sprowadził ją w pobliże 1,205 $. EUR/CHF to także pokaz słabości wspólnej waluty, kurs już od tygodnia bez większych oporów podąża na południe. Oczywiście zmienność na rynkach może przynieść zaprzysiężenie Joe Bidena, ale ostatnio trudno przewidzieć, jak wydarzenia zza oceanu wpłyną na inwestorów. Wydarzeniem tygodnia na Starym Kontynencie powinno być czwartkowe posiedzenie EBC, ale nikt nie spodziewa się po nim za dużo, dlatego pewnie jedynie jakieś wypowiedzi Christine Lagarde na konferencji mogą wywołać chwilową reakcję. Dostaniemy jednak kilka interesujących odczytów z eurozony, a wśród nich środowe dane o inflacji i piątkowe PMI dla przemysłu.
Passa dolara trwaAmerykańska waluta odbija sobie straty wywołane niepewnością polityczną. Dzieje się to nawet pomimo obiektywnie słabszych danych makroekonomicznych, które raczej powinny USD przeszkadzać niż pomagać.
Dolar umacnia się mimo danych
Inwestorzy wyczekiwali od dawna sygnału do realizacji zysków na dolarze. Dane makroekonomiczne jednak cały czas wskazywały na słabszą sytuację. W rezultacie obecne dane (które są wciąż słabe, ale nie tak słabe jak jeszcze miesiąc temu) powodują, że dzięki korzystnym sygnałom z polityki dolar może odzyskać część wartości. Było to doskonale widać w piątek, kiedy gorzej od oczekiwań wypadła zarówno sprzedaż detaliczna, indeks NY Empire State oraz raport Uniwersytetu Michigan. Lepiej wypadła za to produkcja przemysłowa i co często się z tym łączy wykorzystanie mocy produkcyjnych. W rezultacie umacniania się dolara jest on najdroższy względem złotego od końca listopada.
Dane z Chin
Dane makroekonomiczne z Państwa Środka wracają do normy. Norma w ostatnich latach to wartości z przedziału 6% do 7%, optymalnie 6,5%. Właśnie tyle zaprezentował nam tamtejszy urząd statystyczny. Partia zaplanowała, a regiony zrealizowały. Po raz kolejny się udało. Nie zmienia to faktu, że kontrola innych wskaźników nie jest już taka prosta i produkcja przemysłowa rośnie ponownie szybciej od sprzedaży detalicznej. Dodatkowo produkcja przewyższa oczekiwania, a sprzedaż jest poniżej. Pokazuje to, że przedkryzysowy plan Chin przeniesienia ciężaru gospodarki z eksportu na konsumpcję krajową się oddala.
Dane z Japonii
W nocy oprócz danych z Chin opublikowano również produkcję przemysłową z Japonii. Spada ona o 3,9% w skali roku, co jest wynikiem słabszym od oczekiwań o 0,5%. Pomimo słabszego odczytu jen utrzymuje wartość, a nawet się delikatnie umacnia względem głównych walut.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Amerykański rynek pracy coraz słabszyDane na temat nowo zarejestrowanych bezrobotnych w USA ponownie w ostatnim czasie negatywnie zaskoczyły rynki. To najgorszy wynik od sierpnia 2020 roku.
Problemy za oceanem
W USA najważniejsze dane to te z rynku pracy, a ten wcale nie wygląda za dobrze. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wcale nie dąży do normy, która tygodniowo przed pandemią wynosiła około ćwierć miliona sztuk. Obecnie ponownie gwałtownie rośnie i wynosi już niemal milion sztuk. Nie może zatem dziwić, że pomimo dobrej passy dla dolara w ostatnich dniach wczoraj mieliśmy po tych danych wyraźną korektę. Inwestorzy boją się, że większe bezrobocie przełoży się na gorsze wyniki gospodarki w kolejnych okresach.
Dane z Wysp
Dzisiaj poznaliśmy odczyt PKB z Wielkiej Brytanii. Jest on znacznie lepszy od oczekiwań analityków. W ujęciu rocznym PKB spada o 8,9%, podczas gdy oczekiwano 12,1%. Nie można tego oczywiście łączyć z korzystnym wpływem brexitu, gdyż to dane za lipiec. Tak niskie oczekiwania były zresztą sumą wpływu pandemii oraz strachu inwestorów przed potencjalnymi negatywnymi wpływami brexitu na gospodarkę kraju. Funt jednak od początku tygodnia idzie wyraźnie w górę, drożejąc od poniedziałku ponad 11 groszy.
Korekta inflacji
Ostateczne dane inflacji za grudzień wyniosły jednak 2,4%, a nie 2,3%. Oznacza to, że jednak spadek nie był aż tak silny, ale w dalszym ciągu był znacznie większy niż oczekiwania. Poziom zmian cen jest szczególnie istotny, tym bardziej w kontekście ostatnich wypowiedzi prezesa NBP, który powiązał możliwość obniżki stóp procentowych właśnie z poziomem inflacji. Spadek w rezultacie może osłabiać złotego zbliżając nas do kolejnych obniżek.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 - USA - inflacja konsumencka,
15:15 - USA - produkcja przemysłowa.
Krajobraz po burzyNiby znamy decyzje RPP w sprawie stóp procentowych, a jednak zbyt wiele się nie dowiedzieliśmy. Stopy nie spadły, ale mogą w przyszłości. Konieczne jest jednak spełnienie jakichś warunków, które mogą być mocno uznaniowe.
Stopy procentowe bez zmian
Co prawda, Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła stóp procentowych, ale konferencją po decyzji na rynku jednak namieszała. Co takiego znalazło się w komunikacie? Po pierwsze jest tam możliwość dalszych interwencji walutowych, czyli czegoś, czego w Polsce raczej nie stosowano jeszcze jakiś czas temu. Warto zwrócić uwagę na wypowiedź prezesa o warunkach koniecznych do dalszej obniżki stóp procentowych. Są to: 3 fala pandemii i spadek inflacji poniżej celu inflacyjnego NBP. Analitycy w przeważającej większości uważają, że to się nie wydarzy. Patrząc na ostatni gwałtowny spadek inflacji już za kilka miesięcy może się okazać, że te warunki zostaną jednak spełnione. Inwestorzy bojąc się dalszych działań reagowali sprzedażą złotego, dlatego euro podrożało wczoraj do 4,54 zł.
Dobre dane ze strefy euro
Wczoraj poznaliśmy dane na temat produkcji przemysłowej w strefie euro. Spada ona, co prawda, w skali roku o 0,6%, ale to dobry wynik biorąc pod uwagę oczekiwany spadek o 3,3%. Po raz kolejny okazuje się, że Unia Europejska radzi sobie lepiej z pandemią, niż dotychczas sądzono. Na dane te trzeba jednak patrzeć z pewnym dystansem, gdyż oczekiwania są tworzone przed cząstkowymi odczytami z niektórych państw. W rezultacie ich wpływ na rynek walutowy jest często tak jak w tym wypadku, niewielki. Pokazują one jednak pewien kierunek zmian dla całej organizacji.
Korekta na rynku ropy
Wczorajsze dane z USA pokazały, co prawda, że zapasy ropy naftowej spadają, ale znacznie szybciej rosną zapasy benzyny i destylatów. W rezultacie można oczekiwać, że prędzej czy później wymusi to jednak ograniczenie zakupów surowca. To właśnie ten wniosek był jednym z powodów wczorajszej przeceny na rynku ropy naftowej.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 - USA - wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Co ze stopami procentowymi?Już dzisiaj dowiemy się, czy Rada Polityki Pieniężnej faktycznie zmieni politykę monetarną, a przynajmniej czy na konferencji po posiedzeniu potwierdzi zmianę nastawienia.
Decyzja RPP już dzisiaj
Przed godziną 16:00 powinniśmy poznać decyzję w sprawie stóp procentowych. Zwyczajowo zapadała ona około godziny 13:30, ale patrząc na ostatnie późniejsze publikacje plus zamieszanie w związku z możliwą obniżką stóp można zakładać, że dzisiaj również nie pojawi się ona zbyt szybko. Analitycy spodziewają się, że zmian stóp na dzisiejszym posiedzeniu nie będzie, jednakże nie brakuje głosów, że już teraz możliwa jest obniżka o 0,1% do 0%. Gdyby doszło do obniżki można się spodziewać utraty wartości przez złotego. Scenariusz, w którym złoty by się umacniał (z tych realnych oczywiście) to brak zmian i uspokajający komunikat na konferencji prasowej o 16:00.
Dane z Czech
Nasi południowi sąsiedzi opublikowali dzisiaj serię danych makroekonomicznych. Inflacja podobnie jak w Polsce w grudniu szła wyraźnie w dół spadając do 2,3% z 2,7%. Rynek oczekiwał symbolicznego spadku do 2,6%. Z drugiej strony sprzedaż detaliczna (bez uwzględnienia samochodów) w skali roku spada o 7% przy oczekiwanym spadku o zaledwie 3,6%. Rynek walutowy przyjął te dane bardzo spokojnie. Czeska korona od rana jest na zbliżonych poziomach do tych sprzed publikacji.
Spowolnienie w Indiach
Wczoraj poznaliśmy pakiet danych z Indii. Inflacja w dalszym ciągu wyraźnie spowalnia. 4,59% to wynik nie tylko niższy od oczekiwań, ale też najniższy rezultat od drugiej połowy 2019 roku. Do tego produkcja przemysłowa za listopad spada w ciągu roku o 1,9%. To wynik o 1,5% słabszy od oczekiwań analityków. Pomimo tego inwestorzy przychylniej patrzą na indyjską rupię, która zyskiwała na wartości po tych danych. Była to jednak korekta spadków z początku tygodnia.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 - USA - inflacja,
16:00 - Polska - komunikat po posiedzeniu RPP,
16:30 - USA - tygodniowa zmiana zapasów paliw.
Słabośc naszej waluty daje siłe funtowi Chociaż funt w związku z wewnętrznymi problemami potrafił w ostatnich miesiącach chodzić własnymi ścieżkami, to tym razem zachowanie kursu GBPPLN wpisuje się w szerszy trend. Wzrosty w drugiej połowie grudnia wyprowadziły kurs na szczyt powyżej 5,11 zł, a następnie po zanegowaniu tego ruchu, został wyraźnie zarysowany korytarz spadkowy. Doprowadził on cenę funta lekko powyżej 4,97 zł, by dokonać kolejnej wolty i skierować się na północ. Wraz z innymi walutami szterling umacnia się w ostatnich dniach w stosunku do złotego, ale w jego przypadku trudno jeszcze przesądzać, czy możemy już mówić o wyraźnym marszu w górę. Zachowanie GBP na szerokim rynku nie wskazuje w jego przypadku na szczególną moc. W głównej mierze wiąże się to z sytuacją epidemiczną na Wyspach, która rysuje się obecnie jako najcięższa w Europie, z coraz bardziej przeciążoną służbą zdrowia. Jednak coraz większe nadzieje budzi tam akcja szczepień, która za jakiś czas może położyć kres przedłużającym się lockdownom i ich druzgocącemu wpływowi na tamtejszą gospodarkę. Siła funta na parze ze złotym to w tej chwili w głównej mierze słabość naszej waluty.
Lekki niepokój u frankowiczów Ostatnie interwencje walutowe NBP musiały zaniepokoić frankowiczów. Jeszcze w połowie grudnia kurs franka szwajcarskiego znajdował się przy 4,08 zł, by zakończyć rok na poziomie 4,245 zł. Wtedy jednak (podobnie jak w przypadku par z innymi głównymi walutami) PLN przystąpił do kontrataku i w ten sposób w zeszłym tygodniu w niektórych domach pojawiły się uśmiechy, gdy kurs zszedł w okolice 4,15 zł. Mimo kilku prób pokonania tego wsparcia, okazało się ono wystarczające i ponownie zobaczyliśmy odbicie w górę. Znajdujemy się jeszcze w trendzie bocznym, który od dołu zamyka powyższy poziom, a od góry ograniczenie powyżej 4,185. Wiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie będziemy obserwować próby wybicia tego korytarza właśnie górą. Ma to związek z jednej strony z ogólnorynkowym sentymentem, a z drugiej z pewnym marazmem PLN związanym z oczekiwaniem na decyzje RPP, które mogą wprowadzić zdecydowanie więcej dynamiki. Jeśli do wybicia rzeczywiście dojdzie, to kolejnego ograniczenia możemy szukać dopiero powyżej 4,22 zł.
W oczekiwaniu na posiedzenie RPP Na pierwszym wykresie zdecydowałem się wyróżnić dwa kluczowe momenty z ostatniego miesiąca, które w szybkim tempie wyraźnie osłabiły złotego. Ponieważ ciężko szukać ich wyjaśnienia w zwykłej rynkowej grze, to trzeba postawić tezę, że za tymi zmianami stoją interwencje walutowe NBP. Zresztą polski bank centralny niespecjalnie nawet kryje się ze swoimi działaniami, a po wypowiedziach niektórych decydentów można uznać, że jest z nich wręcz dumny. Bankierzy uważają, że koniecznie muszą bronić odpowiednich poziomów kursów. Chodzi im głównie właśnie o kurs euro i tu stawiają granicę na 4,50 zł. Ma to poprawiać pozycję i konkurencyjność naszych eksporterów. Wszystko brzmi ładnie, niestety można znaleźć pewne wady takich operacji ze strony NBP. Próżno w mandacie tej instytucji szukać wzmianki o dbałość o odpowiedni poziom kursów walutowych, chociaż na siłę można tu podciągnąć zapisy o wspomaganiu rządzących w kwestii m.in. wzrostu gospodarczego. Jednak gorszym aspektem jest zaufanie rynków i inwestorów. Większość z nich nie przepada za takimi interwencjami i o ile godzą się na takowe np. ze strony Szwajcarów, to kręcą już nosem w przypadku takich państw jak Polska. Niektórzy nazywają to wręcz manipulacją kursami, a niekoniecznie tego oczekuje się od władz monetarnych.
Gdy NBP już wypalił swoje paliwo, to PLN po odbiciu od 4,60 zł dołączył do rynkowego risk on i od końcówki roku zaczął się umacniać. Wystarczyło kilka dni, żeby ruch na południe doprowadził go lekko poniżej 4,50 zł i na razie tutaj możemy znaleźć dolne ograniczenie trendu bocznego, który zarysował się od mniej więcej tygodnia. Od góry zamyka go na razie 4,53 zł, ale wiele wskazuje na to, że w najbliższych godzinach lub dniach może on mieć apetyt na jego wybicie. Jeżeli rynkowy sentyment rzeczywiście się nie poprawi, to kolejne ograniczenia czekają go poniżej 4,56 zł, a następnie dopiero przy psychologicznym 4,60 zł. Teoretycznie wyraźnych ruchów możemy się spodziewać po środowym posiedzeniu RPP, jeśli decydenci rzeczywiście zdecydują się na cięcia stóp procentowych.
Zielony wraca do gryWydarzenia na Kapitolu odeszły już w rynkową niepamięć, choć za oceanem wciąż są rozgrywane w przestrzeni politycznej. Dla inwestorów ważniejsze jest przejęcie kontroli nad Senatem przez Demokratów, a co za tym idzie nad całym procesem legislacyjnym. Taki stan rzeczy może budzić obawy przy zapowiedziach podniesienia podatków korporacyjnych. W normalnych okolicznościach niepokój wiązałby się również ze wzrostem deficytu w związku z zapowiedziami kolejnych pakietów państwowego wsparcia. Jednak w pandemicznym czasie obietnice wsparcia dla Amerykanów mogą wpływać stabilizująco, tym bardziej, gdy pod uwagę weźmiemy dosyć niepokojące ostatnie dane z tamtejszego rynku pracy. Na parze USD/PLN widać, że przełom roku to początek mocniejszego złotego. Jednak po dotarciu lekko powyżej 3,65 zł, nastąpiło odbicie i marsz w górę. Utworzył on ponad 2 groszowy kanał wzrostowy, ale właśnie dziś został on wybity, co najwyraźniej jest odzwierciedleniem sytuacji na szerokim rynku, gdzie umacnia się dolar amerykański. Po długim okresie marazmu zielony wraca do gry. Jeszcze na razie odbija się on od poziomu 3,725 zł, ale jeśli sentyment rynkowy szybko się nie zmieni, nie będzie to wystarczająco trwałym ograniczeniem dla ruchu na północ. Po jego wybiciu należy oczekiwać dalszego marszu w górę i prób pokonania kolejnego oporu w okolicach 3,745 zł.
Dolar rośnie pomimo słabszych danychDane z amerykańskiego rynku pracy nie przeszkodziły dolarowi się umacniać. Dzisiaj na rynku ważniejsze okazały się sygnały z polityki niż realne dane makroekonomiczne.
Słabe dane z rynku pracy w USA
W piątek poznaliśmy dane z amerykańskiego rynku pracy. Liczba nowych miejsc pracy nie tylko nie wzrosła, ale wręcz istotnie spadła. Ubytek 140 tysięcy miejsc pracy w sektorze pozarolniczym to najsłabsze dane od pierwszych miesięcy pandemii. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że w listopadzie wzrost był wyjątkowo wysoki i średnia z dwóch miesięcy jest wyraźnie dodatnia. W rezultacie, pomimo słabszych danych rynki podeszły do odczytów spokojnie. W tym samym czasie opublikowano również wzrost płac, który wynosi 5,1%. Tutaj jednak należy pamiętać, że zwolnienia często dotyczą najsłabiej zarabiających, co wspomaga wzrost średniej płacy.
Dolar jednak w górę
W USA tematem numer jeden nie jest jednak gospodarka, ale zmiana warty na stanowisku prezydenta. Ostatnie wydarzenia bardzo mocno osłabiły pozycję Donalda Trumpa. To w rezultacie mocno pomaga dolarowi, który pomimo słabych danych wyraźnie się umacnia. Powodem jest spadek szans, że nie dojdzie do przekazania władzy w terminie lub pod koniec kadencji pojawią się nagłe bardzo ważne decyzje. Mieliśmy, co prawda, ważny gest względem Tajwanu (polegający na zniesieniu restrykcji, stawiający jego następcę w trudnej sytuacji w relacji z Chinami), ale biorąc pod uwagę to, czego oczekiwano, rynki przyjęły to bardzo spokojnie, a dolar zyskuje na wartości.
Już w środę posiedzenie RPP
Rynki oczekują, czy na środowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej naprawdę dojdzie do obniżek stóp procentowych. Na stole jest bardzo wiele scenariuszy, ale najpopularniejszy to taki kompromis polegający na obniżce głównej stopy procentowej o 0,1% do równego 0%. Dodatkowo bardzo ważne będzie wsłuchanie się w konferencję prasową po posiedzeniu. Na razie członkowie tego gremium komunikowali się w mediach i nie do końca znamy ich pogląd na dalsze działania w ramach polityki monetarnej, a to budzi pewien niepokój.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak istotnych odczytów.
Ceny rosną wolniejNiespodziewanie zamiast zapowiadanego przekraczania celu inflacyjnego, nagle jesteśmy raczej w dolnym zakresie. To z kolei zwiększa szanse na obniżkę stóp procentowych w przyszłości.
Inflacja w Polsce spowalnia
Analitycy spodziewali się, że wzrost cen w grudniu spowolni. Zakładali, że będą one rosły o 2,6%, a nie 3% w skali, roku jak jeszcze miesiąc temu. Wczorajszy odczyt 2,3% zaskoczył wyraźnie analityków. Jest to wynik w dolnej połowie celu inflacyjnego wynoszącego 1,5-3,5%. W rezultacie, widmo obniżki stóp procentowych staje się coraz bardziej realne. W związku z tym pomimo wyraźnego umocnienia się złotego w ostatnich dniach ruch ten się zatrzymał. Dodatkowym powodem jest zbliżające się w przyszłym tygodniu posiedzenie RPP.
Rynek pracy w USA nie słabnie
Pomimo słabych danych o nowych miejscach pracy liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych utrzymuje się na zbliżonym poziomie jak tydzień temu. Analitycy spodziewali się symbolicznego wzrostu o 1%, realnie mieliśmy ułamek procenta spadku. Dobre dane pojawiły się również w ramach bilansu handlu zagranicznego, gdzie wymiana handlowa wyraźnie rośnie. Co ciekawe, pomimo słabego dolara import wzrósł mocniej od eksportu. Rynki przyjęły tę wiadomość optymistycznie i dolar po tych danych odzyskiwał część z utraconej w ostatnich dniach wartości.
Bitcoin za 40 000 USD!
Rynek kryptowalut budzi duże emocje wśród analityków walutowych. Przyzwyczajeni do relatywnie niewielkiej zmienności, jaką mają kursy walut względem innych inwestycji, zmienność na tym rynku regularnie ich zaskakuje. Nie inaczej jest teraz kiedy to bitcoin, czyli zdecydowanie najpopularniejsza z kryptowalut, osiągnął 40 000 dolarów. To 4-krotny wzrost ceny w ciągu niecałego półrocza. Wśród komentarzy ekspertów w sprawie wzrostów pojawia się brak zaufania do realnego pieniądza, wynikający z utraty wartości jego siły nabywczej. Ciężko jednak porównać tempo zmian wyceny kryptowalut z inflacją, czy wzrostem zadłużenia państw.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 - USA - raport ISM dla przemysłu.
Huśtawka na głównej parze walutowejWczorajsze odczyty z Europy i USA spowodowały spore wahania na głównej parze walutowej. Najpierw kapitał został ściągnięty do Europy przez zadowalające dane z tego kontynentu, następnie po dobrych danych z USA wracał na drugą stronę.
Nastroje wciąż dobre
Poznaliśmy wczoraj dane na temat indeksów PMI dla przemysłu w Europie. Były one, co prawda, słabsze od oczekiwań, ale wyraźnie lepsze niż miesiąc temu. Analitycy oczekiwali zbyt wysokiego wzrostu, aczkolwiek w przypadku tego wskaźnika wzrost o 1,4 pkt to nadal bardzo dużo. W rezultacie, nie może dziwić, że inwestorzy przyjęli to jako dobrą informację. Po tych danych euro wyraźnie zyskało względem dolara.
Dobre dane również z USA
Po dobrych danych z Europy przyszedł czas na dane z USA. Niespodziewanie dobrze wypadł indeks PMI dla przemysłu. W rezultacie, tak jak rano po lepszych danych z Europy kapitał płynął na naszą stronę oceanu, tak po południu wracał ponownie na drugą stronę. Wynik 57,1 pkt uzasadniał jednak ten ruch. Potwierdza on duży poziom optymizmu w USA, pomimo w dalszym ciągu sporych problemów między innymi na rynku pracy.
Co ze stopami procentowymi?
Cały czas trwają spekulacje, co ma się wydarzyć ze stopami procentowymi w Polsce. Analitycy Credit Agricole przedstawili prognozę obniżki stóp, ale zaledwie o 0,1% do 0,0%. Jest to realny scenariusz, pozwalający jednocześnie obniżyć stopy procentowe i nie wchodzić w ujemne wartości. Taki scenariusz jednak nie powinien mieć zbytniego wpływu na notowania walut. Nie byłaby to szczególnie odczuwalna zmiana wartości. Rynki najwyraźniej potwierdzają tę obserwację, bo widać wyraźne uspokojenie się na złotym, który stabilizuje się przy cenie euro wynoszącej 4,55 zł.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 - USA - raport ISM dla przemysłu.
Nie ma nudy Odreagowanie na głównych parach powiązanych ze złotym widać również na USD/PLN. Kurs spadł o ponad 5 groszy i aktualnie testuje wsparcie na poziomie 3,70. Nie bez znaczenia jest też fakt, że dolar amerykański pozostaje słaby na szerokim rynku, a notowania EUR/USD są bliskie poziomu 1,23. W kolejnych dniach nie powinno być nudy na notowaniach “zielonego”, gdyż jutro odbędą się wybory uzupełniające do amerykańskiego Senatu. W Georgii odbędzie się walka o 2 miejsca, biorąc pod uwagę, że aktualnie Republikanie mają przewagę 50-48, Demokraci, by przejąć Senat, musieliby zgarnąć obydwa mandaty. W tej sytuacji przy remisie rozstrzygnięcie stanowi wiceprezydent, który będzie już niebawem z ramienia Demokratów. Wynik głosowania ma niebagatelne znaczenie dla polityki fiskalnej w USA. Demokraci mają spore plany wydatkowe, które mogą być blokowane przez Senat, w przypadku gdy zostanie w rękach Republikanów, jako dowód można przytoczyć ostatnie odrzucenie pomysłu większego jednorazowego transferu środków w ramach czwartego pakietu fiskalnego. Jeśli więc Demokraci przejmą wyższą Izbę, może to jeszcze bardziej osłabić dolara, gdyż będzie to znaczyło o wiele wyższe wydatki i wzrost deficytu USA. W wyborach prezydenckich w Georgii wygrał Biden, ale nie można wnioskować, że i w wyborach do Senatu stanie się tak samo i wygrają Demokraci. Jednak spora część głosów była przeciwko Trumpowi. Patrząc technicznie na USD/PLN niewykluczone jest złamanie wsparcia na 3,70 i dalszy ruch w dół.
Ciekawy koniec roku Końcówka roku 2020 była bardzo ciekawa na notowaniach złotego. Na szerokim rynku trwał szampański nastrój widoczny szczególnie na rynkach giełdowych i odpływie kapitału z bezpiecznych przystani. Krajowa waluta jednak poszła zupełnie inną ścieżką, a mianowicie osłabiała się w relacji do głównych walut. Złoty więc można powiedzieć, był zdecydowanie na bakier z rynkowymi trendami. Co więc się stało? Głównym winowajcą takiego dość dziwnego zachowania krajowej waluty były działania NBP. Najpierw zobaczyliśmy interwencję na rynku, mającą spowodować osłabienie złotego, która wywindowała kurs EUR/PLN w pobliże 4,55. Jednak i taki poziom okazał się niewystarczający, gdyż NBP wraz z jego szefem miał znacznie ambitniejsze plany, więc postanowił jeszcze “dorzucić do pieca” sugerując możliwą obniżkę stóp już w pierwszym kwartale tego roku. W efekcie kurs EUR/PLN skoczył w okolice nawet 4,61. Jaki cel w tych działaniach miał NBP trudno wyrokować. Wielu analityków stwierdziło, że to chęć wsparcia eksportu wskutek osłabienia własnej waluty. Pojawiły się też domysły o tym, że nasze władze monetarne chciały nieco podreperować budżet państwa. W jaki sposób? Na koniec roku NBP wycenia swoje rezerwy walutowe, które z kolei potem determinują wysokość zysku osiągniętego przez NBP, a finalnie jego część trafia do i tak nadmuchanego naszego budżetu. Skoro krajowa waluta jest słaba, wpływa to na końcu łańcucha powiązań na wyższy wpłacany transfer do państwa, może się okazać to bezcenne przy wyliczaniu deficytu Polski. Jednoznacznie nie wiemy, czy taki był plan jednak prorządowego NBP, niemniej jednak dzisiejszy spadek notowań zaraz po Nowym Roku jakby potwierdza tę tezę. Technicznie więc mamy trend wzrostowy na EUR/PLN, dalsze dni pokażą, czy korekta notowań się przedłuży.
Mocny koniec rokuZakończenie roku to często moment pewnego uspokojenia na rynkach. Tak nie było jednak w tym roku. Na rynkach było bardzo interesująco do samego końca, a zmienność cały czas zaskakiwała.
Noworoczna korekta
Początek notowań w tym roku przyniósł pewien oddech dla złotego. Po tym, jak jeszcze w sylwestra euro kosztowało przez moment 4,62 zł, dzisiaj przez chwilę spadło poniżej 4,53 zł. To dalej jest drogo, patrząc na ostatnie czasy, ale jest to też wyraźnie taniej, niż obawiali się analitycy, patrząc na szybkość utraty wartości przez polską walutę.
Lepsze dane z USA na koniec 2020 roku
Ostatni dzień roku 2020 przypadł w czwartek, kiedy zwyczajowo publikowane są liczby tygodniowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA. Niespodziewanie dane te okazały się wyraźnie lepsze od oczekiwań. Ponownie liczba spadła poniżej 800 tysięcy, pomimo oczekiwań sięgających 830 tysięcy. W rezultacie, na koniec roku dolar wyraźnie zyskiwał na wartości. To, co jednak dolar zyskał na ostatniej sesji zeszłego roku, oddał dzisiaj podczas gwałtownej przeceny po otwarciu notowań w Europie. Znów zatem oglądamy 1 euro wyceniana na okolice dolara i 23 centów.
Kryptowaluty lubią dni wolne
Tak, jak podczas przerwy bożonarodzeniowej, tak teraz w przerwie noworocznej byliśmy świadkami gwałtownego wzrostu ceny najpopularniejszej kryptowaluty na świecie. Inne kryptowaluty w większości przypadków szły również w górę, jednakże tempo wzrostu bitcoina wyraźnie wyprzedza resztę rynku. W rezultacie, coraz mocniej rósł udział głównej kryptowaluty, stanowiącej już ponad ⅔ kapitalizacji tego rynku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na publikacje indeksów PMI dla najważniejszych gospodarek europejskich.