SN odroczył decyzję w sprawie kredytów frankowychKurs CHF/PLN w dużej mierze odwzorowuje zachowania pozostałych głównych walut w stosunku do złotego. Kulminacja osłabienia rodzimej waluty nastąpiła w okolicach 20 sierpnia po dotarciu powyżej 4,28 zł, które ostatnio mogliśmy oglądać w październiku zeszłego roku. Wtedy rynkowy sentyment wreszcie się odwrócił, a wykres skierował się na południe. Ścieżka zejścia nie była szczególnie stabilna, wiązała się z pewnymi ruchami korekcyjnymi, ale po pokonaniu wsparcia poniżej 4,22 nie było już drogi odwrotu. W ten sposób w niezwykłym tempie dotarliśmy do poziomu 4,15 zł, który jeszcze dzielnie się broni, ale jego mury zdają się coraz bardziej nadkruszone. W ciągu dwóch tygodni kurs franka doznał 13-groszowej obniżki i otwartym pozostaje pytanie, czy to już koniec? Tym bardziej że minima z przełomu czerwca i lipca przy 4,10 zł nie są już daleko. Jeżeli jednak nastawienie inwestorów do złotego podupadnie, to korekta może nas skierować w szybkim tempie kilka groszy wyżej. Polski Sąd Najwyższy nie chce przeciąć gordyjskiego węzła kredytów frankowych i ponownie odroczył decyzję w tej sprawie. Tym razem przeszkodą do wydania postanowienia były (powoli coraz bardziej uciążliwe dla całego wymiaru sprawiedliwości) wątpliwości dotyczące kwestii formalnych w składzie sędziowskim. Niestety frankowiczom wciąż pozostaje droga sporu przez sądy powszechne, w których jednak można już zauważyć pewną linię orzeczniczą, co ważne w dużej mierze korzystną dla kredytobiorców. Niektóre banki (np. PKO BP) szykują się do masowej akcji ugodowej z klientami, więc możliwe, że problem (nie bez bólów) rozwiąże się sam, zanim SN wyda wiążące orzeczenie. Na razie to ryzyko kursowe znowu odsuwa się w czasie.
Kredytobiorcy
Powrót do bezpiecznej przystaniFrank długo czekał na swój moment. Nie skorzystał na przecenie złotego z połowy czerwca i przez dłuższy okres wyglądał w taki sposób, że można było powątpiewać, czy rynek wciąż wierzy w jego walory jako safe haven. Marsz na południe doprowadził nas poniżej 4,10 zł, ale ten poziom okazał się wystarczającym wsparciem. Kiedy mogło się wydawać, że oto sytuacja się odwróci, to w prezencie dostaliśmy konsolidację i znów można było załamać ręce nad kondycją CHF. To była jednak tylko cisza przed burzą, która ostatecznie przyniosła spektakularny wystrzał kursu franka na północ. W dwa dni znaleźliśmy się 10 groszy wyżej (!), wyznaczając tym samym 3-miesięczne maksima przy 4,20 zł. W tej chwili będzie to kluczowy opór, którego wybicie może otworzyć ścieżkę w kierunku przynajmniej 4,23 zł. Przy załączonym w pełni rynkowym trybie risk off i braku przekonania ze strony inwestorów co do dalszego pompowania dolara, przypomnieli oni sobie nagle o franku. Widać było to doskonale nie tylko na CHF/PLN, ale też np. na EUR/CHF, gdzie euro ugięło się bez pytań przed potężnymi Helwetami. Szwajcarska waluta powróciła jako bezpieczna przystań w pełnej glorii. Dlatego dla dalszych wydarzeń tak dużo będzie zależeć właśnie od rynkowego sentymentu. Jeżeli wróci apetyt na ryzyko, to szybko możemy znaleźć się na południowym szlaku, a wtedy na horyzoncie znów zamajaczy nam 4,10 zł.
Problem frankowiczówWczorajsze niespodziewane umocnienie franka względem euro niemal momentalnie podniosło cenę szwajcarskiej waluty o 4 grosze. Kredytobiorcy złotowi w dalszym ciągu cieszą się najniższym oprocentowaniem w historii.
Tąpnięcie na franku
Wczoraj na rynku doszło do dość specyficznej sytuacji. Zaczęło się niewinnie od przeceny euro względem franka. Jako powód większość analityków wskazuje niepokój związany ze wzrostem zachorowań na koronawirus w najgłośniejszej ostatnio mutacji Delta. Potem doszło jednak do przebicia ważnych poziomów z punktu widzenia analizy technicznej i nagle ruch, który z racji swoich podstaw powinien być dość spokojny, jako niewiążący się z żadnym jednorazowym silnym odczytem, nabrał tempa. Efektem był wzrost kursu franka o około 4 grosze w ciągu raptem kilku godzin. Jest to o tyle niewygodny moment na taki ruch, że 10 dzień miesiąca jest jednym z bardziej popularnych terminów spłat kredytów walutowych.
Stopy procentowe bez zmian
Jedyną niespodzianką na wczorajszym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej była ilość czasu, którą ci ludzie (przed podjęciem decyzji zgodnej z oczekiwaniami wszystkich analityków) postanowili ze sobą spędzić. Biorąc pod uwagę, że jeszcze nie tak dawno decyzje publikowane były około godziny 14:30, by o 16:00 robić konferencje, wczorajsza godzina 18:15 mogła budzić duże zaskoczenie. Komunikat opublikowany kwadrans później i nie było w nim niespodzianek. Komunikat o możliwym wzroście stóp, jeśli inflacja będzie napędzana przez czynniki popytowe, nie jest dużym zaskoczeniem. Z jednej strony RPP pokazuje, że podwyżki stóp są możliwe. Z drugiej strony sformułowanie to jest tak nieprecyzyjne, że pozostawia pełną dowolność członkom tego gremium.
Dane z USA
Wczoraj poznaliśmy również, jak co tydzień liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Analitycy spodziewali się 350 tysięcy, czyli kolejnych najniższych poziomów od początku pandemii. Wynik wyniósł jednak 23 tysiące więcej. Powoduje on, że nadal mamy wyraźną tendencję spadkową w liczbie wniosków o zasiłek. Nie jest ona jednak tak silna jak dotychczas. Po tych danych dolar, który od rana tracił w wyniku korekty względem euro, kontynuował spadki, jednakże pod koniec dnia powrócił w okolice kursu z momentu publikacji.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
15:00 - Polska - konferencja prezesa NBP po decyzji RPP.
Frank najspokojnieszy Z głównych walut najspokojniej prezentuje się CHF. Kurs franka tak wytrwale i w dużej mierze jednostajnie podąża na południe, że wręcz chciałoby się krzyknąć: nuda! Trudno tu mówić o jakimś chwilowym zastopowaniu, czy próbach choćby kreacji trendu bocznego. Jest to raczej dziarskie schodzenie w szwajcarską dolinę. Na razie najniższy punkt kanionu to (znowuż) wyznaczenie minimów 2021, znajdujących się poniżej 4,06 zł. W poszukiwaniu takich poziomów musielibyśmy cofnąć się aż do sierpnia zeszłego roku. W porównaniu do kursu euro czy dolara mamy więc jeszcze pokaźniejszą zniżkę. Czy sentyment jest aż tak dobry, że inwestorów wręcz parzy helwecka waluta? Fakt, że obecna korekta na parze CHF/PLN jest najmniej znacząca i w zasadzie nie wybiła górą wcześniejszego trendu, może wskazywać, że nawet przy zmianie ogólnorynkowych nastrojów zyski franka nie będą imponujące. Niemniej dopiero trwałe pokonanie okolic 4,11 zł mogłoby wskazywać na realną zmianę wydarzeń na tej parze.
Lekki niepokój u frankowiczów Ostatnie interwencje walutowe NBP musiały zaniepokoić frankowiczów. Jeszcze w połowie grudnia kurs franka szwajcarskiego znajdował się przy 4,08 zł, by zakończyć rok na poziomie 4,245 zł. Wtedy jednak (podobnie jak w przypadku par z innymi głównymi walutami) PLN przystąpił do kontrataku i w ten sposób w zeszłym tygodniu w niektórych domach pojawiły się uśmiechy, gdy kurs zszedł w okolice 4,15 zł. Mimo kilku prób pokonania tego wsparcia, okazało się ono wystarczające i ponownie zobaczyliśmy odbicie w górę. Znajdujemy się jeszcze w trendzie bocznym, który od dołu zamyka powyższy poziom, a od góry ograniczenie powyżej 4,185. Wiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie będziemy obserwować próby wybicia tego korytarza właśnie górą. Ma to związek z jednej strony z ogólnorynkowym sentymentem, a z drugiej z pewnym marazmem PLN związanym z oczekiwaniem na decyzje RPP, które mogą wprowadzić zdecydowanie więcej dynamiki. Jeśli do wybicia rzeczywiście dojdzie, to kolejnego ograniczenia możemy szukać dopiero powyżej 4,22 zł.
Bez emocji Przeciwieństwem funta jest szwajcarski frank, który zupełnie już zapomniał, jak budzić emocje i dość swobodnie podąża za globalnymi trendami. A że te ostatnio też mają problem z wyrazistością, to nie może dziwić totalna flauta na wykresie CHF/PLN. Od ponad miesiąca kurs znajduje się w konsolidacji, która charakteryzuje się przede wszystkim tym, że zawiera w sobie okresy jeszcze węższych kanałów. Przez większość zeszłego tygodnia kurs oscylował między 4,102 zł a 4,127 zł. Wiele wskazuje na to, że obecna sytuacja utrzyma się na tej parze przynajmniej do końca roku.