Euro najdroższe od pół roku Początek października na parze EUR/PLN przyniósł zarysowanie się kanału spadkowego. Co prawda, jego nachylenie nie było jakieś spektakularne, jednak konsekwentnie kurs podążał na południe. Zeszły tydzień przyniósł jednak jego wyłamanie i po skromnej próbie retestu kurs wystrzelił do góry. W piątek nastąpiło pewne wyhamowanie, które jednak nie wydaje się niczym więcej, jak chwilowym złapaniem oddechu. Euro, nie licząc szczytu z połowy września, jest najdroższe od pół roku. Wiele wskazuje na to, że jeszcze w tym miesiącu może powalczyć o nowe tegoroczne maksimum. To marcowe znajduje się niewiele powyżej 4,60 zł, a to oznacza, że dzieli nas od niego zaledwie kilka groszy. Przy ostatniej zmienności jest to dystans do pokonania w dwie sesje. Co ciekawe, za obecny ruch ciężko winić wspólną walutę, jest to ewidentnie konsekwencja słabości złotego. I strefa euro i Polska ostatnio słabo sobie radzi w walce z epidemią. W wielu krajach europejskich odnotowywane są rekordy nowych zakażeń, media są zdominowane przez zapowiedzi kolejnych restrykcji i choć dalej wszyscy unikają słowa “lockdown”, jak czarodzieje nazwiska Voldemorta, to nie da się ukryć, że w wielu przypadkach mamy już z nim do czynienia. Znaczy z zamrożeniem gospodarki, a nie ze złym czarnoksiężnikiem.
Koronawirus
Dobrze już byłoW ostatnim czasie dobre passy złotego trwają coraz krócej. Po całkiem udanej pierwszej połowie października znów wracamy do spadków. Europa przegrywa walkę z koronawirusem, Stany wchodzą w decydujący moment kampanii wyborczej, a funt ignoruje cięcie ratingu.
Od początku września, czyli od momentu, gdy rynki wróciły po wakacyjnej przerwie, obserwujemy wzmożoną zmienność na rynku walutowym. Wyraźnie ją widać na parze USD/PLN. Dolar w drugiej połowie września podrożał o ponad 20 groszy. Później zaliczył znaczącą korektę znoszącą większość wcześniejszego zasięgu, by teraz znowu powrócić do trendu wzrostowego. Wyłamanie krótkoterminowej linii oporu spowodowało dynamiczne umocnienie “zielonego” względem złotego. Kurs obecnie dotarł do poziomu 3,85 zł, wchodząc w formację chorągiewki, co zwiastuje kontynuację ruchu po krótkiej konsolidacji. Przy realizacji tego scenariusza ubiegłomiesięczny szczyt, nie powinien stanowić większej przeszkody i niewykluczone, że dolar w najbliższym czasie znów upomni się o czwórkę z przodu. Kluczowe dla wyceny dolara wydają się wybory prezydenckie, które właśnie wchodzą na ostatnią prostą. W piątek czeka nas finalna debata telewizyjna, która jak się wydaje, jest ostatnią deską ratunku dla obecnie urzędującego prezydenta. Wcześniej powinniśmy poznać, jaki los czeka pakiet pomocowy. Zarówno Trump, jak i Pelosi, przekonują o dobrej woli i chęci porozumienia. Oboje są nad wyraz optymistyczni w tej kwestii, co może sugerować, że z porozumienia… nic nie wyjdzie. Obserwatorzy powinni już przywyknąć, że gdy pewne rzeczy stają się zbyt oczywiste, jest to wyraźny znak, że zaraz wszystko się odwraca o 180 stopni.
Wybory w USA coraz bliżejWaluta amerykańska w ostatnich dniach nie należała do najmocniejszych. Inwestorzy nieco omijali “zielonego”, gdyż chcieli uniknąć ryzyka, jakim jest wybór nowego prezydenta w USA już za niespełna miesiąc. Na papierze sytuacja wydaje się przesądzona, a zwycięzcą powinien zostać Joe Biden i to z dużą przewagą. Trump nie bardzo ma pomysł i nie wie, jak zaskarbić sobie sympatię wyborców. Jego zazwyczaj agresywny ton niemal do całego świata tym razem nie przynosi skutku. Analitycy spodziewali się, że po zakażeniu koronawirusem będzie chciał jak najszybciej wyzdrowieć i pokazać Amerykanom, że nie ma się czego bać, i tym samym obrócić sprawę na swoją korzyść. Dla giełd ten fakt okazał się pomocny, ale wydaje się, że nie zyskał w ten sposób głosów wyborców. Szansą mogła być debata, ale i tej obecny prezydent odmówił, gdyż miałaby się odbyć wirtualnie. Paliwem dla wzrostów miało być parafowanie pakietu pomocowego, ale najprawdopodobniej nie uda się tego zrobić do wyborów. Wydaje się jednak, że jeśli wygrają Demokraci, ten pakiet wejdzie w życie i to o większej wartości niż proponowali Republikanie. Zadziwiający jest fakt, że rynki nie przejmują się faktem chęci podnoszenia podatków przez Bidena, szczególnie w sektorze technologii. Czy więc po wyborach i zwycięstwie kandydata Demokratów zobaczymy mały krach na giełdzie? Taki scenariusz jest prawdopodobny, ale wtedy w chwilach paniki inwestorzy mogą się rzucić do kupowania… dolara amerykańskiego. USD/PLN na ten moment porusza się w kanale spadkowym, a dalszy kierunek będzie zależny od notowań EUR/USD.
Republikanie w odwrocie Reelekcja prezydenta w USA stoi pod coraz większym znakiem zapytania, a jednak analitycy wciąż nie wykluczają, że na końcówce wyścigu nie wydarzy się coś, co odmieni los tej kampanii.
Wybory się zbliżają a Trump traci
Na początku listopada wybory prezydenckie w USA. Niezależnie od tego co się dzieje w danym momencie na świecie, wybór głowy państwa za oceanem jest topowym wydarzeniem nie tylko na rynkach walutowych. Ostatnie tygodnie to jednak wyraźne wypracowywanie przewagi kandydata Demokratów. Zdaniem obserwatorów to sformułowanie nie jest do końca precyzyjne, to raczej kandydat Republikanów jest w odwrocie. Powody są dwa, z jednej strony nie najlepiej radząca sobie gospodarka, a z drugiej zarażenie się prezydenta koronawirusem po tych wszystkich mądrościach wygłoszonych odnośnie pandemii.
Dane z Kanady
W piątek poznaliśmy dane z kanadyjskiego rynku pracy. Powstało 378 tysiące nowych miejsc pracy, to ponad 50% więcej niż miesiąc wcześniej i dwukrotnie więcej od oczekiwań. Nie są to co prawda tylko nowe miejsca, ale też otwarcie tych zamkniętych przy lockdownie. Warto natomiast zwrócić uwagę na spadek bezrobocia. Analitycy spodziewali się, że spadnie ono do 9,7% , okazało się jednak być o 0,7% niższe. Po tych danych dolar kanadyjski zyskiwał na wartości względem głównych walut.
Ropa znów w odwrocie
Pomimo teoretycznie lepszych danych z USA, gdzie rośnie ilość wież wiertniczych cena ropy naftowej spada. Jest to, co prawda, korekta na koniec tygodnia, kiedy to mieliśmy niemal 10% wzrost cen surowca, ale znów wraca pytanie o to, jak obecny kryzys wpłynie na popyt na surowiec w przyszłości. Patrząc na rosnące liczby wież wiertniczych przy w miarę stałych poziomach zapasów wydaje się, że jest miejsce na dalsze wzrosty na rynkach.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Sprzeczne informacje odnośnie zdrowia TrumpaPodobna sytuacja jak na EUR/PLN miała też miejsce na parze złotowej powiązanej z frankiem szwajcarskim. W ubiegłym tygodniu wszystko wróciło do normy i cały ruch wzrostowy został zanegowany. Od piątku na rynkach znów panuje większa nerwowość związana z pojawieniem się informacji o zakażeniu koronawirusem u prezydenta USA. Pojawiające się informacje są sprzeczne, od tych skrajnie złych, że stan zdrowia jest poważny i podawany jest tlen, do tych pozytywniejszych, że już dzisiaj Trump opuści szpital. Według administracji rządowej nie ma tematu przełożenia wyborów (co jest niezgodne z prawem), jak również nie ma mowy o większym zakłóceniu prowadzonej kampanii, która na tę chwilę jest wstrzymana. Nie oznacza to oczywiście, że prezydent USA wróci lada moment w wir walki o reelekcję. Poza tym wątkiem ryzyk na rynkach oczywiście nie brakuje. Przede wszystkim chodzi o kolejną falę wirusa, która dotarła do Europy i przyniosła sporą dynamikę wzrostu zakażeń, również i w naszym kraju. Inwestorzy boją się kolejnego lockdownu i zamykania gospodarki, na razie jednak wszystko odbywa się na poziomie analiz i rozmyślania. Jeśli jednak faktycznie tak się stanie, to znów zobaczymy panikę na rynkach i wzrost zainteresowania walutami bezpiecznymi, jak chociażby frank. Nie można zapominać o konflikcie zbrojnym Azerbejdżanu i Armenii, w co zamieszane są dwa ważne kraje na mapie geopolitycznej, a więc Turcja i Rosja.
Prezydent Trump zachorowałOczywiście w kontekście dolara najważniejsza informacja to zakażenie koronawirusem prezydenta Trumpa. Co ciekawe dzisiejsze sondaże pokazują, że to wcale nie działa na jego korzyść pod kątem wyborów, które odbędą się już za miesiąc. Kontrkandydat Joe Biden osiągnął najwyższą przewagę od dwóch miesięcy, nawet u bukmacherów. Oczywiście nie brakuje komentarzy, że szybkie wyleczenie Trumpa będzie dla niego pozytywnym impulsem i będzie chciał to mocno wykorzystać pod koniec kampanii. News piątkowy kompletnie stłamsił główny temat, a więc dane z rynku pracy z USA. Druga sprawa, że nie były one jakoś mocno przykuwające uwagę. Spadło bezrobocie, więc to na plus, ale pojawiło się znacznie mniej nowych miejsc pracy. Na parze USD/PLN obserwujemy odreagowanie ostatnich dynamicznych wzrostów. Korekta sięgnęła już ponad 10 groszy od ubiegłotygodniowego szczytu. Kurs powinien teraz zmierzyć się ze wsparciem na poziomie 3,80. Wiele oczywiście będzie zależeć od notowań EUR/USD, które od początku tygodnia odbijają się od wsparcia na poziomie 1,17.
Trump lekceważył i się zaraziłPrezydent USA z pozytywnym testem na koronawirusa - to informacja ważna z wielu powodów. W związku z tym nad rynkami zawisły ciemne chmury i włącza się risk off. Nadzieje na pakiet fiskalny okazały się płonne. Dzisiejszy dzień pod znakiem raportu z amerykańskiego rynku pracy.
Pozytywny test
Stało się to, czego rynki mogły się bać najbardziej, a więc pojawienie się informacji o tym, że prezydent USA jest zakażony koronawirusem i to tuż przed nowymi wyborami. Pozytywny test u Trumpa to informacja zła z kilku powodów. Lekceważące podejście do pandemii spowodowało, że nie uniknął zakażenia. Rynki mogą to odebrać jako powrót olbrzymiego zagrożenia, jakim jest pandemia, o której to zdaje się w ostatnich tygodniach nieco zapomniały.
Demokraci mają pole do popisu
Nie można nie wspomnieć o tym, że Trump jest w gronie podwyższonego ryzyka ze względu na wiek. Inna sprawa, że Demokraci na czele z Bidenem bez wątpienia fakt zakażenia wykorzystają w kampanii prezydenckiej. Szczególnie że na ostatnim etapie walki o fotel szefa państwa niestety nikt nie ma litości. Z pewnością zarzucone zostanie Trumpowi to, że nie chroni ani obywateli przed pandemią, ani też nie uchronił siebie. Teraz kluczowe będzie, jak długo zajmie jego rekonwalescencja i jakie będą efekty choroby. Pod znakiem zapytania stanęła jednak druga debata, która miała się odbyć 15 października.
Niepewność na rynkach
Ten news z USA spowodował, że wśród inwestorów znów zapanowały gorsze nastroje. Rynki w takich sytuacjach obawiają się, co może się dalej stać, a taka niepewność i chaos nigdy nie były domeną risk on. Główne giełdy w Europie są na 1% minusach, początek handlu w USA również zapowiada się z otwarciem na czerwono. Mocniejszy jest amerykański dolar, co również pokazuje, że inwestorzy się boją i uciekają do bezpiecznych przystani.
Pakiet znów niepewny
Dzisiejszy nie najlepszy klimat inwestycyjny to również zasługa fiaska rozmów Demokratów z Republikanami w sprawie nowego pakietu fiskalnego. Obóz Joe Bidena przegłosował co prawda swoją nową propozycję w Izbie Reprezentantów, ale najprawdopodobniej nie zostanie ona parafowana w Senacie. Przede wszystkim właśnie giełdy w ostatnich dniach bazowały na tym temacie, widząc zbliżanie się stron w kwestii kwoty pakietu, który miałby wejść w życie. Zbliżanie się weekendu to również ryzyko, więc możemy być dzisiaj świadkami ucieczki do bezpiecznych aktywów.
Dane schodzą na dalszy plan
Biorąc pod uwagę informacje o zakażeniu koronawirusem prezydenta USA, na dalszy plan mogą zejść, wydawałoby się dzisiaj kluczowe dane z rynku pracy w Stanach. Oczekuje się dalszej poprawy tego sektora, odbudowy kolejnych setek tysięcy miejsc pracy przy jednoczesnym spadku bezrobocia. Zauważalne jest jednak zahamowanie dynamiki poprawy danych. Wydaje się jednak, że reakcja na odczyty może być tym razem niewielka. Większą uwagę inwestorzy skupią na informacjach z Białego Domu o sytuacji zdrowotnej Trumpa i dalszych losach kampanii. Nerwowość na rynkach przekłada się na lekkie osłabienie krajowej waluty.
(Nie)Zawodne banki centralneMożna pokusić się o stwierdzenie, że przedstawiciele Fed negatywnie zaskoczyli inwestorów. Przyzwyczaili się oni, że banki centralne zrobią, a przynajmniej powiedzą wszystko, co może przyczynić się do stymulacji rynków. Jednak w tym tygodniu członkowie władz monetarnych (również EBC) zaczęli przerzucać odpowiedzialność za rozruszanie gospodarek na czynniki polityczne. Wydaje się to być ze wszech miar logicznym rozwiązaniem, ale taki przekaz nie spodobał się inwestorom i wajcha risk off została jeszcze mocniej zaciągnięta.
Koniec luzowania?
Zdecydowanie nie tego spodziewały się rynki po wystąpieniach członków Rezerwy Federalnej, w tym po przesłuchaniach prezesa Jerome'a Powella w Kongresie. Po długim okresie narracji w stylu „zrobimy wszystko, co tylko w naszej mocy, aby wspomóc wychodzenie gospodarki z kryzysu”, teraz bankierzy centralni postanowili zmienić swoje nastawienie. W ostatnich dniach i godzinach z ich ust mogliśmy usłyszeć m.in., że „zrobiliśmy właściwie wszystko, o czym mogliśmy pomyśleć", „zwiększenie QE byłoby mało efektywne", „QE da ograniczone wsparcie gospodarce, bo stopy są już bardzo niskie". Trudno się im dziwić, ponieważ swoimi wcześniejszymi działaniami doprowadzili się w dużej mierze pod ścianę. Stopy procentowe blisko albo poniżej zera, programy skupu aktywów QE rozdymane do granic możliwości itp. itd., co w języku potocznym nazywamy dodrukiem pieniądza na niespotykaną dotąd skalę. Oczywiście trudno mieć w tej chwili jakieś zdecydowane pretensje do władz monetarnych, ponieważ od wybuchu koronakryzsu wszyscy rzucili się, aby pomagać gospodarkom, jak tylko można. Niestety praktycznie wszyscy zapomnieli, że stymulacja gospodarki to zadanie rządów, a nie banków centralnych, których głównym mandatem jest dbałość o stabilność cen i systemu finansowego. Inwestorzy doznali szoku, że nie zostali pogłaskani przez Fed i rzucili się do wyprzedaży, która doprowadziła wczoraj amerykańskie indeksy giełdowe mocno poniżej poziomu otwarcia.
Ryzyk pełen bak
Ten tydzień zdecydowanie należy do niedźwiedzi. Rynkowy sentyment od dawna nie był tak zły, co mocno osłabia giełdy, ale też surowce i oczywiście waluty rynków wschodzących. Inwestorzy zdjęli różowe okulary i zaczęli przyglądać się ryzykom, które przecież były z nami przez cały czas. Skokowy wzrost liczby zakażonych (dziś w Polsce rekord 1136 przypadków!) i to jeszcze przed sezonem grypowym wskazuje, że przed nami jeszcze długa droga powrotu do normalności. Stąd coraz bardziej realne wydaje się wprowadzenie obostrzeń w wielu branżach, co już dzieje się np. we Francji i Wielkiej Brytanii. Z brytyjskiego rządu zaczynają nawet napływać nieśmiałe sygnały (co jeszcze przed chwilą nie przechodziło przez gardło żadnemu politykowi), że nie można wykluczać ponownego twardego lockdownu, jesli nie uda się zapanować nad przyrostem liczby zakażonych. Byłby to mocny sierpowy dla gospodarki, która musiałaby się podnosić z desek przez długie lata. Wczorajsze PMI ze Starego Kontynentu wskazują, że biznes także coraz bardziej obawia się czarnych scenariuszy i o ile przemysłowe wskaźniki wypadły przyzwoicie albo nawet bardzo dobrze (w Niemczech najwyższy wynik od ponad 2 lat), o tyle w usługach (o wiele bardziej podatnych na pandemiczne obostrzenia) widać wyraźnie pogarszające się nastroje. Do ryzyk możemy jeszcze dodać coraz bardziej konfrontacyjne podejście prezydenta Donalda Trumpa, który zaczyna kwestionować wynik batalii wyborczej jeszcze przed jej rozstrzygnięciem i ostrzega, że będzie walczył w Sądzie Najwyższym do samego końca, oczywiście, jeśli przegra.
Surowce pod presją
Spadki wycen nie omijają surowców. Metale szlachetne w dużej mierze dotknięte są rosnącą siłą dolara, w którym podaje się ich wartość. Gdy jego pozycja staje się zbyt mocna, to kapitał często ucieka w innym kierunku, nawet jeśli mowa o postrzeganym jako safe haven złocie. Dziś królewski kruszec odbija się (jeszcze) od wsparcia na poziomie 1850 USD za uncję, ale jeszcze w poniedziałek rano jego wycena była o 100 (!) dolarów wyższa. Nie inaczej wygląda obraz rynku ropy naftowej, która w czasie pandemicznych obostrzeń zwyczajnie przestaje być potrzebna w ilościach niezbędnych gospodarkom, gdy te są na ścieżce wzrostowej. Ropa WTI (amerykańska) zeszła już poniżej 40 USD za baryłkę, a Brent (notowana w Londynie) znajduje się w okolicach 41,5 $. Wydaje się, że cenie czarnego złota w trwały sposób pomoże jedynie dalsze ograniczenie jego wydobycia, ale może to być trudne do przełknięcia dla kartelu OPEC+, odpowiadającego za większość globalnych odwiertów.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 - USA - wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
16:00 - USA - sprzedaż nowych nieruchomości.
Inwestorzy boją się kolejnego lockdownuPróby odrabiania strat indeksów giełdowych, jak również walut uznawanych za ryzykowne, po poniedziałkowej solidnej fali wyprzedaży. Europa zmaga się z drugą falą koronawirusa. Kolejne kraje myślą o tym bądź już wprowadzają ponowne restrykcje. Szef BoE przygotowuje rynki na wprowadzenie ujemnych stóp procentowych w Wielkiej Brytanii.
Mozolne odrabianie strat
Podczas wczorajszej sesji na giełdach dominowały próby odrabiania strat po wyprzedaży, która miała miejsce na początku tygodnia. Finalnie jednak główne parkiety zakończyły dzień na symbolicznych poziomach, biorąc pod uwagę skalę spadków w poniedziałek. Niemiecki DAX zyskał niecałe 0,5%, co przy zniżce dzień wcześniej o prawie 4,5% powoduje, że do wyjścia ponad kreskę jeszcze sporo zostało. Również w Stanach obserwowaliśmy mieszane nastroje, ale można to zrzucić na niemal pusty kalendarz makro. Wczoraj warty uwagi był jedynie odczyt sprzedaży nieruchomości z USA, ale wynik zgodny z oczekiwaniami nie wpłynął na większą zmienność. Więcej rynki się spodziewały po wystąpieniu Powella w Izbie Reprezentantów, ale i tutaj nie pojawiło się nic spektakularnego. Być może dzisiejsza dalsza część przesłuchania nieco to zmieni.
Wirus nie daje za wygraną
Nadal nie zakończył się temat koronawirusa. A można powiedzieć wręcz przeciwnie, dopiero na nowo się rozkręca. Jak można się było spodziewać, druga fala pandemii wkroczyła na kontynent europejski wraz z początkiem jesieni. Na ten moment najgorzej sytuacja wygląda w Wielkiej Brytanii i Francji. Premier Johnson ogłosił wczoraj nowe restrykcje na Wyspach, między innymi dotyczące barów i pubów. Poprosił też obywateli, by w miarę możliwości pracowali z domu. Jest to odpowiedź na wyliczenia brytyjskich naukowców, którzy stwierdzili, że za niespełna 2 tygodnie w Wielkiej Brytanii pojawi się 50 tys. zakażeń dziennie. We Francji najgorzej sytuacja wygląda w mieście Lyon, gdzie wprowadzono nowe ostrzejsze ograniczenia. Liczba zakażeń w kraju nad Loarą przekroczyła wczoraj 5 tys. w ciągu doby. Wydaje się więc, że kwestią czasu pozostaje pojawienie się niekorzystnych statystyk również w innych krajach. Czy grozi więc nam kolejny lockdown i blokada gospodarki? Miejmy nadzieje, że uda się sytuację opanować w zarodku i tak fatalne dane makro, jak w wiosennych miesiącach tego roku, nie będą nam doskwierać. Tym bardziej wiedząc, jak ciężko przychodzi odbicie po takiej zapaści w gospodarkach. Taki scenariusz wpływa niekorzystnie na wspólną walutę, której kurs w relacji do dolara spada poniżej 1,17 i jest najniżej od lipca.
Ujemne stopy amunicją konieczną na wszelki wypadek
Nie dziwi więc fakt zasygnalizowania wczoraj przez Bank Anglii możliwości wprowadzenia ujemnych stóp procentowych na Wyspach. Szef BoE we wczorajszym wystąpieniu wskazał to narzędzie jako konieczne w arsenale banku centralnego na wypadek eskalacji zagrożeń. A takich w Wielkiej Brytanii zdecydowanie nie brakuje, począwszy od uderzenia nowej fali koronawirusa, a kończąc na ciągle zagmatwanym wątku negocjacji brexitowych. Splot tych niekorzystnych czynników może jednak sprawić, że samo wprowadzenie ujemnego kosztu pieniądza nie wystarczy. Funt oczywiście na takie newsy z BoE mocno wczoraj stracił, szczególnie do mocnego dolara amerykańskiego. Niemniej jednak nie wydaje się, że decydenci z Wysp zdecydują się na taki krok już na kolejnym posiedzeniu.
W końcu coś
Dzisiaj kalendarium rynkowe jest już znacznie ciekawsze. Od 9:30 kolejne kraje, zaczynając od Niemiec, będą prezentować wstępne wskaźniki PMI dla przemysłu za wrzesień. Publikacje pokażą, na jakim etapie ożywienia gospodarczego jest nasz kontynent. Przypomnijmy, że wskaźniki za poprzedni miesiąc pokazały zahamowanie odreagowania, jeśli wrzesień pokaże to samo, możemy się spodziewać pogorszenia sentymentu na rynkach i słabości wspólnej waluty. W środę warte uwagi będą również wystąpienia członków Fed, a punktem dnia powinno być zeznanie Powella w Kongresie o 16.00.
Efekty posiedzenia EBCOstatni tydzień przebiegał pod kątem dużej zmienności na wspólnej walucie. Było to związane z czwartkowym posiedzeniem EBC. Mimo sporych oczekiwań, że Christine Lagarde spróbuje słownie wywrzeć presję na osłabienie euro, taki scenariusz się nie ziścił. Prezes europejskiej władzy monetarnej była bardzo ostrożna w swojej wypowiedzi, niektórzy analitycy stwierdzili nawet, że zbyt pasywna. W efekcie dała zielone światło do kontynuacji trendu wzrostowego na głównej parze walutowej świata. Po konferencji EUR/USD skoczył nawet do poziomu 1,1920. Nieco piasku w tryby wzrostów głównej pary walutowej wrzucił szef ekonomistów EBC, który był znacznie bardziej bezpośredni i powiedział, że mocne euro wpłynie niekorzystnie na inflację i ożywienie gospodarcze na Starym Kontynencie. Dla graczy szukających długiej pozycji na wspólnej walucie była to jedynie okazja do zakupów, gdyż gołębi przekaz Lagarde dał jasny sygnał, że bank centralny aż tak się nie martwi o wzrosty euro. Kurs więc szybko powrócił pod granicę 1,19. Co ciekawe spora zmienność na EUR/USD nie wpłynęła znacząco na EUR/PLN. Kurs pary złotowej porusza się od początku ubiegłego tygodnia w wąskim paśmie wahań, raptem 3 groszowym. Zazwyczaj słabość dolara na szerokim rynku powodowała, że złoty łapał wiatr w żagle, ale nie tym razem. Być może inwestorzy boją się zajmować pozycje długie na krajowej walucie w obawie przed rewizjami ratingów dla Polski. Od paru dni największe agencje ratingowe sygnalizują, że Polska znacznie zwiększyła deficyt budżetowy w tym roku w związku z pandemią koronawirusa i programami socjalnymi. W efekcie może się to skończyć spadkiem oceny wiarygodności naszego kraju i pogorszeniem perspektyw na przyszłość. Oporem w przypadku wzrostów będzie górne ograniczenie wyrysowanego kanału na wykresie w okolicach 4,4550.
Ropa w odwrocieCeny ropy naftowej pokazują, że ogłaszany powrót gospodarki na właściwe tory stoi pod dużym znakiem zapytania. 15% spadku we wrześniu to poważny sygnał ostrzegawczy.
Produkcja przemysłowa
Rano poznaliśmy dane na temat produkcji przemysłowej w Unii Europejskiej. W skali roku spada ona o 7,7%, co jest dobrym wynikiem, gdyż oczekiwano 0,5% większego spadku, a jeszcze miesiąc temu było to 12%. Dane te pokazują, że kolejne miesiące pozwalają gospodarce odzyskiwać część strat wywołanych lockdownem. Kurs euro przyjął te dane neutralnie, było widać krótki ruch, jednakże kurs niemal od razu powrócił do poprzednich poziomów.
Ropa poniżej 40 dolarów
Wrzesień to bardzo trudny miesiąc na rynku ropy naftowej. Od początku miesiąca ropa staniała już niemal 7 dolarów, to 15% wartości. Można wyróżnić dwa główne powody, ale w sumie sprowadzają się do jednego - na rynku jest za dużo surowca względem zapotrzebowania. Gospodarka światowa nie radzi sobie tak dobrze, jak dotychczas sądzono, co powoduje, że popyt na surowiec jest mniejszy. Z drugiej strony produkcja nie jest dostosowywana, co powoduje wspomniane nadwyżki.
Inflacja w USA
W piątek poznaliśmy dane na temat zmian cen w Stanach Zjednoczonych. Inflacja konsumencka przyspiesza szybciej, niż oczekiwano i wynosi obecnie 1,3%. To aż 0,3% więcej niż miesiąc temu. Inflacja to taki parametr, który jak jest zbyt niski to znaczy, że gospodarka ma problemy. Z drugiej strony zbyt wysoka inflacja jest problemem i wywołuje niepewność. W rezultacie wzrostu inflacji w takim przedziale jest dobrą wiadomością dla amerykańskiej gospodarki.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Koszt pandemii rośnieDeficyt budżetowy to jedno, okazuje się jednak, że wydatki rosły znacznie szybciej przez przesuwanie ich do pozabudżetowych funduszy. W ten sposób mamy zdecydowany rekord kwotowy i procentowy przyrostu zadłużenia od dawna.
EBC wystraszył rynki
Posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego teoretycznie powinno dać pozytywny sygnał na rynki. Poprawiono wyraźnie prognozy dla strefy euro oraz zapowiedziano utrzymanie obecnej polityki. Po samej decyzji jednak euro traciło względem dolara. Powodem były niespełnione nadzieje o podjęciu dodatkowych działań, które nie zostały zapowiedziane. Kurs w wyniku zapowiadanych lepszych prognoz dość szybko wrócił do poprzednich poziomów, ale było widać, że liczono na bardziej aktywne posiedzenie.
Ile nas kosztuje pandemia?
Poznaliśmy dzisiaj dane na temat wzrostu zadłużenia zagranicznego. Dług sektora instytucji rządowych i samorządowych wzrósł o imponujące 216 mld zł i to tylko do końca 2 kwartału. Piszemy “tylko”, bo 3 kwartał może zwiększyć tę wartość o kolejne miliardy. Jak to się dzieje, że planując “zaledwie 109 mld” deficytu musimy zadłużyć się na 216 mld lub zdecydowanie więcej? Powodem jest upychanie wydatków w luźno powiązanych funduszach by ominąć konstytucyjne limity wydatków. Kreatywna księgowość nie jest niczym nowym w dzisiejszych czasach, stąd rynki przyjmują te dane bardzo spokojnie.
Dane z USA
Wczorajsze wnioski o zasiłek dla bezrobotnych utrzymały się na niezmienionym poziomie 884 tysięcy sztuk. Analitycy liczyli na większy spadek, ale oczekiwania te były trochę napompowane poprzednim znacznie lepszym odczytem. Ciężko ocenić wpływ tych danych na rynki, gdyż spotkały się one w czasie z konferencją prasową prezesa EBC.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 - USA - inflacja.
Najnudniej na franku Do tej pory szwajcarska waluta była zdecydowanie najnudniejsza w tym zestawieniu. Formacja klina zawiązana podczas szerszej konsolidacji ograniczyła zmienność praktycznie do jednego grosza. Zeszły tydzień jednak wyraźnie rozhuśtał kurs CHF/PLN. Najpierw udało się zejść w okolice 4,04 zł, by potem szwajcarska waluta podrożała do 4,10 zł, co było najwyższym poziomem od początku sierpnia. 6 groszy zmienności w ciągu tygodnia na tej parze to istne szaleństwo, jak na panujące obecnie standardy. Teraz kurs jednak znajduje się w obszarze, gdzie nagromadziło się wiele ważnych linii wsparcia i oporu, więc niewykluczone, że frank się skutecznie wyszalał na następne tygodnie.
Londyn walczy z pandemią Funt w przeciwieństwie do pozostałych walut nie dał rady wyłamać w zeszłym tygodniu obszaru wsparcia. Co więcej, zarysował formację podwójnego dna, która skutecznie zatrzymała dalsze osłabienie brytyjskiej waluty. Później funt próbował nawet testować opór przy 4,90 zł, ale przynajmniej na razie robi to bezskutecznie. Szterling w ostatnim czasie jednak radzi sobie całkiem nieźle na szerokim rynku, a że punkt wyjścia obecnie znajduje się raczej nisko, to możemy spodziewać się, że prędzej czy później uda się sforsować ten poziom. Przez długi czas Wielka Brytania była jednym z najbardziej doświadczonych przez pandemię krajów, co wyraźnie odbijało się na kondycji miejscowej waluty. Zdecydowanie za wcześnie jeszcze na ogłaszanie sukcesu w walce z koronawirusem, jednak Londyn przynajmniej przestał się negatywnie wyróżniać na tle innych państw.
Znamy nową wersję deficytuPoznaliśmy wczoraj nową wartość deficytu budżetowego. Rekordowa na dziś kwota 109 miliardów robi wrażenie, ale to nie oznacza, że do końca roku nie może się ona jeszcze powiększyć.
Dobre dane z Polski
Wczoraj poznaliśmy dane na temat zmian produkcji przemysłowej. Spodziewano się spadku 1,2%, co na tle innych państw byłoby i tak bardzo przyzwoitym wynikiem. Odczyt pokazał (ku dużemu zaskoczeniu) pomimo miesięcy koronawirusa wzrost o 1,1% w ujęciu rocznym. Odbyło się to, co prawda, przy rocznym spadku cen sprzedanych produkcji. Oznacza to mniejszą rentowność produkcji. Złoty reagował na te dane umocnieniem.
Nowelizacja budżetu
Poznaliśmy zmiany w budżecie na 2020 rok. Jak nietrudno się domyślić budżet bez deficytu w wyniku głównie koronawirusa deficyt jednak ma. Imponująca jest jego wysokość. 109 mld złotych to zdecydowanie więcej niż dwa najwyższe deficyty w historii Polski razem. Oczywiście jest powód, dla którego wydatki w tym roku są wyższe niż planowane, ale wydawane lekką ręką pieniądze zostały policzone, a budżet po raz kolejny ku zaskoczeniu niektórych okazał się nie być z gumy. O tym, że deficyt będzie w tym roku, mówiło się od dawna, nawet przed kryzysem. Widać to było obserwując chociażby rosnące zadłużenie państwa. Problem w tym, że dług publiczny rośnie szybciej, niż wskazuje na to deficyt, może to zatem oznaczać, że to nie ostatnia nowelizacja budżetu. Rynki na razie przyjęły to neutralnie.
Znów więcej wniosków o zasiłek w USA
W zeszłym tygodniu niespodziewanie liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych spadła poniżej miliona. Wczorajsze dane jednak znów spowodowały, że wartość jest powyżej tej granicy. Inwestorzy wyraźnie nastawili się na to, że lepsze odczyty będą teraz pewną regułą, bo dolar tracił po publikacji danych. Jak widać, sytuacja na tamtejszym rynku pracy wcale nie jest taka dobra.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
15:45 - USA - indeks PMI dla przemysłu.
Co na Wschodzie?Im dłużej trwają protesty na Białorusi, tym dłużej kraj ten znajduje się w centrum zainteresowania. Patrząc jednak na jego sytuację gospodarczą zmiana władz jest tylko jednym z problemów.
Dolar odzyskuje oddech
Wczorajsze spokojny dzień niemal pozbawiony odczytów makroekonomicznych spowodował, że inwestorzy przychylniej spojrzeli na dolara. Po tak silnych przecenach wielu z nich szukało pretekstu, by skorzystać z niższej ceny i wczoraj znalazło. Dzięki temu za jednego dolara znów płacimy mniej niż 1 dolara i 19 centów. Poziom ten jednak szybko może ponownie zostać pokonany. Chociażby dzisiejsze dane na temat wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, jeżeli wypadną słabiej mogą znów zadziałać na niekorzyść amerykańskiej waluty.
Co dzieje się na Wschodzie?
Protesty po wyborach na Białorusi nie ustają. Głównym sukcesem protestujących jest jednak to, że ze względu na skalę zgromadzeń nie są one pacyfikowane siłowo. Prezydent jednak nie zamierza negocjować oddania władzy pomimo wątpliwego mandatu pochodzącego z tych wyborów. Wielu analityków zastanawia się, jaki będzie miało to wpływ na gospodarkę. Z jednej strony może to silnie uderzyć w branżę technologiczną. Wyłączenie internetu być może pomogło w celu utrudnienia organizacji demonstracji. Te jednak i tak się odbywają. Firmy IT jednak nie są w stanie pracować w takich warunkach. Są to często specjaliści, którzy mogą relatywnie łatwo znaleźć pracę za granicą. Kolejny drenaż wysoko wykwalifikowanej kadry połączony z sankcjami gospodarczymi nakładanymi przez Unię Europejską może tylko pogłębić problemy gospodarcze tego kraju. Jak nietrudno się domyślić białoruski rubel wyraźnie traci.
Komunikat z FED
Wczoraj poznaliśmy zapiski z ostatniego posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Co ciekawe, zniknął zapis o gotowości do podnoszenia stóp procentowych. Patrząc na obecną sytuację było to dosyć dziwne sformułowanie. Nie zabrakło oczywiście odwołań do trwającej obecnie pandemii koronawirusa i możliwego wpływu tych wydarzeń na sytuację dolara. Amerykańska waluta jednakże utrzymała zapoczątkowany wcześniej tego dnia trend umacniający dolara.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 - USA - wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Ile wyniesie inflacja w Polsce?Coraz częściej pojawiają się głosy mówiące o możliwym istotnym wzroście inflacji w Polsce w tym roku. Tym razem do dyskusji włączył się członek Rady Polityki Pieniężnej.
Gospodarka brytyjska po pandemii
Dzisiaj poznaliśmy dane na temat wzrostu PKB i produkcji przemysłowej w Wielkiej Brytanii. Koronawirus nie obchodzi się z Wyspami łagodnie. W skali roku PKB spada o 16,8% a produkcja przemysłowa o 12,5%. Oczekiwania analityków były jednak o odpowiednio 1,7% i 0,6% słabsze. W rezultacie inwestorzy spojrzeli przychylniej na funta brytyjskiego i od rana widzimy wzrosty na GBP.
Jerzy Kropiwnicki straszy inflacją
W Radzie Polityki Pieniężnej nie ma jednomyślności i dobrze, dzięki temu mamy tam konfrontacje wielu różnych poglądów. Jednym z tzw. jastrzębi, czyli zwolennikiem utrzymywania stóp procentowych na relatywnie wyższych poziomach w celu walki z inflacją, jest Jerzy Kropiwnicki. Zwraca on uwagę na możliwy w tym roku wzrost inflacji powyżej celu inflacyjnego. Dotychczasowe projekcje inflacyjne mówią o 3,3%, z kolei teraz podkreślane są takie czynniki jak odłożony z powodu pandemii popyt, wzrost transferów socjalnych nie pokryty wzrostem produkcji oraz wzrost cen usług turystycznych. Gdyby faktycznie inflacja istotnie rosła, konieczna byłaby podwyżka stóp procentowych.
Nowa Zelandia nie zmienia stóp procentowych
W nocy poznaliśmy decyzję Królewskiego Banku Nowej Zelandii o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Gwałtownie zwiększono jednak skalę programu skupu aktywów. Osiągnęła ona 100 mld nowozelandzkich dolarów, to około 250 mld złotych. Skala teoretycznie nie robi wrażenie, ale warto przypomnieć, że Nowa Zelandia ma niecałe 5 milionów obywateli. W tym kontekście ta kwota robi zupełnie inne wrażenie. Na inwestorach również zrobiła, bo szybko zareagowali wycofywaniem się z dolara nowozelandzkiego.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Optymizm rośnieKomentarz walutowy z dnia 04.08.2020
Indeksy koniunktury w Europie pokazują coraz to wyższe wyniki. Inwestorzy wyraźnie mają nadzieję na wygaszanie się problemu i ponowne wzrosty.
Dobre perspektywy Polski
Pomimo ostatniego nawrotu zwiększonej liczby nowych przypadków koronawirusa w Polsce biznes patrzy optymistycznie w przyszłość. Indeks PMI dla przemysłu, czyli badanie sprawdzające optymizm menedżerów odpowiedzialnych za zamówienia w branży przemysłowej, wyniósł 52,8 pkt. To wyraźnie powyżej oczekiwanego poziomu 50 punktów. Poziom ten jest zresztą rozdzieleniem pomiędzy równą ilością odpowiedzi pozytywnych i negatywnych. Dane te nie miały większego wpływu na polskiego złotego.
Lepsza koniunktura strefy euro
Również indeks PMI dla przemysłu w strefie euro wypadł lepiej od oczekiwań. Tutaj jednak analitycy byli znacznie bliżej prawidłowej wartości. 51,8 pkt to nie tylko 0,7 pkt powyżej oczekiwań, ale po prostu dobry wynik. Dla porównania Amerykanie pokazali 50,9 pkt i 0,4 pkt poniżej oczekiwań. To właśnie dysproporcja pomiędzy lepszymi danymi z Europy a słabszymi z USA jest jednym z motorów napędowych osłabiania się dolara względem euro w ostatnim czasie.
Australia nie zmienia stóp
Nad ranem poznaliśmy decyzję Królewskiego Banku Australii w sprawie stóp procentowych. Pozostały one na niezmienionym poziomie 0,25%. Ruch ten był spodziewany przez analityków i inwestorów. Po samej decyzji dolar australijski lekko umacniał się względem głównych walut, co świadczy o tym, że część inwestorów jednak miała nadzieję na obniżkę.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 - USA - zamówienia na dobra.
Brexitowe negocjacje Na wykresie GBP/PLN znów widzimy zmianę trendu. Najpierw kurs po przetestowaniu oporu na poziomie 5,00 spadł w okolice 4,80. Od tego momentu jednak uaktywnili się kupujący i funt zaczął odrabiać straty. W niespełna parę dni kurs GBP/PLN poszybował ponad 11 groszy wyżej. Trzeba zauważyć, że to w głównej mierze zasługa dobrych danych z Wysp Brytyjskich. Zarówno dane PMI, jak i te twarde z rynku pracy czy o sprzedaży detalicznej wypadły nadspodziewanie dobrze. Do tego Bank Anglii wykluczył na ten moment wprowadzenie ujemnych stóp procentowych zapewne zostawiając sobie tą możliwość na wypadek niedojścia do porozumienia z UE w sprawie warunków wyjścia ze struktur wspólnotowych wraz z końcem roku. Temat ten szczególnie wraz z upływem czasu może przynieść sporą presję spadkową na brytyjską walutę. Szczególnie, że obie strony nie zamierzają ustępować i twardo stoją przy swoich stanowiskach. Sytuacja może się jednak zmienić diametralnie jeśli koronawirus uderzy ponownie i wtedy z pewnością obie strony będą skłonne przełożyć czas na negocjacje o kilka miesięcy a może nawet rok. Oporem dla dalszych wzrostów będzie górne ograniczenie kanału wzrostowego.
Dolar odrabia straty Po bardzo słabym lipcu dolar amerykański kolejny miesiąc zaczyna odrabianiem strat. Niewykluczone, że sytuacja kompletnie się obróci w sierpniu. EUR/USD wzrósł w ostatnich tygodniach do poziomu 1,18. Wszystko na bazie trudnej sytuacji epidemiologicznej w USA, która miałaby spowodować olbrzymie konsekwencje oczywiście te negatywne dla gospodarki. Do tego powrót do ożywienia w Stanach miałby znacząco się opóźnić na tle pozostałej części świata. Nie można też nie wspomnieć o ogromnych pakietach fiskalnych, które wprowadzono w USA, a których konsekwencją będzie wzrost zadłużenia kraju. W efekcie siła dolara z początku pandemii była mocno przereklamowana i nastąpił odwrót i wyprzedaż. Może się jednak okazać, że to na tyle ze wzrostów głównej pary walutowej szczególnie, jeśli będziemy mieli oznaki pojawienia się drugiej fali pandemii w Azji, czy w Europie. Bez wpływu na dolara była decyzja Fitch o zmianie perspektyw ratingu ze stabilnego na negatywną co sugeruje, że wszelkie negatywy mogą być już w cenach tej waluty. W kontekście kształtowania się kursu USD/PLN zachowanie EUR/USD ma kluczowe znaczenie i ruchy tej pary będą determinować to, co się dzieje na parach powiązanych z PLN. Powrót inwestorów do “zielonego” przyniesie znów gorsze dni dla walut krajów wschodzących w tym złotego. Na ten moment USD/PLN wybił się z trendu spadkowego a dalsze dni pokażą czy to chwilowy wyskok, czy jednak zmiana trendu w krótkim terminie.
Niepewne czasy Kurs CHF/PLN porusza się w ostatnich dniach w dość wąskim paśmie wahań. Czynników ryzyka oczywiście na rynkach nie brakuje na czele z trudną sytuacją epidemiologiczną póki co jeszcze tylko w USA, ale wydaje się, że kwestią czasu jest powrót pandemii na kontynent azjatycki, czy też europejski. Jeśli jednak nie ma mowy o ponownym zamykaniu gospodarki to inwestorzy starają się ignorować ten temat. Osobną kwestią pozostają nieco zaognione w ostatnich dniach relacje między Chinami a USA. Pytanie, w jakim stopniu ten temat będzie się starał wykorzystać Trump, by wrócić do wyścigu o fotel prezydencki w listopadzie. Na ten moment urzędujący prezydent przegrywa z kretesem w sondażach o ponad 10%. Gdy na rynki znów powróci strach (w związku z powrotem pandemii do Europy) frank może być topową walutą bezpieczną, szczególnie, że z tej listy w ostatnich dniach wypadł dolar amerykański. Oporem dla wzrostów CHF/PLN będzie górne ograniczenie formacji trójkąta widocznej na wykresie w okolicach 4,1060. W przypadku kontynuacji pozytywnych nastrojów warto zerkać na wsparcie, którym będzie dolne ograniczenie wspomnianej formacji na poziomie 4,0970.
Dolar słabnie przez koronawirusa Mimo, że statystyki koronawirusa w USA są codziennie dramatyczne, to rynki akcyjne nadal utrzymują wzrosty. W efekcie dolar na szerokim rynku od ponad tygodnia delikatnie słabnie. Mówimy delikatnie, gdyż pasmo wahań na głównej parze walutowej świata było naprawdę symboliczne. Dla USD/PLN oznaczało to lekki spadek kursu o raptem kilka groszy. Ostatnia fala rekordowych zakażeń w USA spowodowała, że wracamy do koszmarnych liczb związanych z pandemią, obserwowanych w połowie kwietnia. Decyzja o lockdownie może być jednak bardzo trudna. Z jednej strony to by była porażka Trumpa, co w efekcie spowodowałaby niemal pogrzebanie szans na wygraną w listopadowych wyborach. Z drugiej nie trzeba nikomu mówić o negatywnych efektach dla gospodarki, które by przyniosła. Tym razem wiara w nielimitowany dodruk pieniędzy przez Fed mogłaby już nie wystarczyć. W tym kontekście ważne będą dane z tego tygodnia o aktywności gospodarczej z kilku ważnych miast w USA. Poznamy także dane o nastrojach konsumentów, pytanie zasadnicze brzmi, czy pokażą one większą ostrożność i mniejszą chęć do konsumpcji. Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja dolara nie jest dość klarowna. Gdyż nawet słabe dane i zapowiedź wprowadzania restrykcji ponownie mogłyby przynieść aprecjację zielonego, jako bezpiecznej przystani. W przypadku USD/PLN oporem i wsparciem będą odpowiednio górne i dolne ograniczenie wyrysowanego kanału spadkowego.
Wybory bez wpływu na złotegoZgodnie z oczekiwaniami inwestorzy byli przygotowani na taki wynik wyborów w Polsce. Zmiany na polskiej walucie są relatywnie niewielkie.
Złoty bez emocji
Nie mamy jeszcze oficjalnych wyników, aczkolwiek wydaje się, że oprócz dobrych min przedstawicieli kontrkandydata rządzącego obozu niewiele wskazuje na możliwość innego rozstrzygnięcia. Zgodnie z oczekiwaniami rynki zareagowały korzystnie dla Polski. Powodem jest niechęć do ryzyka. Obecny prezydent zwiększa, co prawda, szanse, że budżet wymknie się spod kontroli w wyniku podtrzymywania wzrostu gospodarczego kolejnymi transferami socjalnymi, ale nie jest to nowe ryzyko. Wiadomo jednak, jakie są zasady gry i ta pewność uspokaja inwestorów. Dlatego m. in. od rana w górę idzie zarówno giełda, jak i polski złoty, który nieznacznie, ale jednak zyskuje na wartości.
Co z epidemią?
O ile w Polsce publikowane dane wskazują na spadek ogólnej liczby zarażonych, o tyle w USA w dalszym ciągu mamy poważne problemy. Liczba przypadków wciąż rośnie i rynki powoli zaczynają się niepokoić możliwością eskalacji problemów. Strach budzi szczególnie perspektywa nawrotu przepisów zamrażających aktywność gospodarczą w konkretnych branżach.
Co z inflacją?
Wzrost cen był dość popularnym tematem w zakończonej kampanii prezydenckiej. Warto jednak zwrócić uwagę, że ankietowane ośrodki analityczne nie potwierdzają wcale czarnowidztwa niektórych komentatorów. Pewnym problemem jest oczywiście rozróżnienie inflacji od zmian cen w sklepach. Ceny żywności to zaledwie 25% wagi koszyka inflacyjnego. W rezultacie może się zdarzyć, że pomimo oczekiwanej w tym roku inflacji na poziomie 3,3%, ceny w sklepach wzrosną o większą wartość.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.