Parytet na EUR/USD, rekord na USD/PLNAnaliza techniczna z dnia 15.07.2022
Niewątpliwie był to niezwykle emocjonujący tydzień. Na rynku walutowym doszło do wydarzeń w dużym stopniu przełomowych i to zarówno w kontekście globalnym, jak i lokalnym. Tendencja wciąż jest niezachwiana, a rynek bez dwóch zdań prodolarowy. Jednak skoro doszło już do ustanowienia wieloletnich lub nawet historycznych poziomów, to powoli może rodzić się pokusa do odwrotu.
EUR/USD
Nie może być inaczej i nasze rozważania należy zacząć od głównej pary walutowej świata. Jeszcze w końcu czerwca kurs EUR/USD poruszał się w trendzie bocznym, ograniczonym ok. 1-centowym korytarzem. Przełom miesięcy i kwartałów przyniósł wybicie jego dolnego ograniczenia i zejście o stopień niżej, ale ponownie na tydzień wykreowana została konsolidacja o podobnym zakresie do poprzedniej. Kluczowy okazał się 5 lipca, kiedy w ciągu jednej sesji doszło do pokonania wsparcia na poziomach z końca 2016 roku, a dzień kończył się prawie 2 centy poniżej otwarcia. Był to sygnał dla otwarcia stromej ścieżki zejścia w kierunku parytetu. Ten bronił się przez kilka dni, ale rynek zbyt długo przygotowywał się do tego ataku, aby wreszcie nie został wyprowadzony skuteczny cios. Wczoraj wreszcie doszło do historycznej sytuacji i pierwszy raz od dwóch dekad USD był silniejszy od EUR. Nie trwało to może przez długi czas, ale na niższych interwałach eurodolar znalazł się nawet pół centa poniżej parytetu. Jak na razie tyle inwestorom wystarczyło i obserwujemy krótkoterminową korektę, która wyprowadza kurs EUR/USD do 1,006 $. Fundamenty wciąż pozostają po stronie Amerykanów, a rynek jest skrajnie prodoloarowy. Na ten moment chyba jedynie w tej skrajności, która wyznacza wieloletnie rekordy, można dostrzec nadzieję na odwrót. Technika na interwale H1 każe nam teraz szukać wsparcia przy lokalnym dołku w okolicy 0,997 $, a po jego wybiciu wzrok niechybnie skieruje się w stronę historycznych minimów w pobliżu 0,84 $. Wiele wskazuje na to, że nawet mocniejsze kontry mogą nie zmienić trendu i dopiero wyjście powyżej 1,035 $ będzie wyraźnym sygnałem dla rynkowej zmiany. A do tego droga daleka.
USD/PLN
O słabości złotego można już pisać całe tomy. Momentami aż trudno uwierzyć w tak gwałtowny upadek rodzimej waluty i całe szczęście, że wykresy są „pojemne”. Zaczniemy od pary, która w ostatnich dniach wyznaczyła historyczny rekord. Jednak po kolei. Jeszcze trochę ponad 3 tygodnie temu kurs dolara znajdował się poniżej 4,40 zł. Bez większych problemów wybił ten poziom, ale przez jakiś czas pozostawał w kilkugroszowej konsolidacji. Kiedy „zielony” przystąpił do ataku na szerokim rynku, to z rodzimej waluty nie było czego zbierać. W przeciągu zaledwie dwóch sesji kurs wystrzelił o 20 groszy, wychodząc powyżej 4,70 zł. Bieg na północ na moment zwolnił, ale było to tylko zbieranie sił przed kolejnym atakiem. W końcu USD/PLN wyszedł powyżej 4,80 zł i ta informacja rozlała się po wszystkich mediach. Ostatecznie historyczne szczyty zostały wyznaczone w pobliżu 4,84 zł. Rynek chyba już się nasycił tak słabym złotym i niewykluczone, że nadszedł moment do skorzystania z okazji i zakupu tak niedowartościowanej waluty. Obecnie na wykresie widać coraz głębszą korektę. Już w piątek po południu kurs dolara jest 7 groszy poniżej szczytu. Warto jednak pamiętać, że USD wciąż pozostaje najsilniejszą walutą, a PLN jedną z najsłabszych na rynku. Równocześnie trzeba zaznaczyć, że rodzima waluta nie reagowała panicznie na wczorajsze wybicie parytetu na EUR/USD, a nawet lekko się umacniała. Zbyt wcześnie na kategoryczne wnioski, ale jest to kolejne światełko w tunelu. W oczywisty sposób historyczne maksimum będzie teraz wyznaczało najważniejszy punkt oporu. Na tak chaotycznym i gwałtownym rynku wsparcia mogą być tylko chwilowym przystankiem, z czego pierwsze zarysowuje się w okolicach 4,74 zł, a następne w przedziale 4,68-4,70 zł.
EUR/PLN
Chociaż euro dostaje niezwykle mocne ciosy na szerokim rynku, to jego problemy są nieporównywalne do tych, z którymi musi mierzyć się polski złoty. Wspólna waluta ciągnęła złotego na dno, ale na wykresie EUR/PLN oznaczało to wystrzał na północ. W przypadku tej pary konsolidacje były o wiele mniej stabilne, a kurs euro poruszał się niezwykle chaotycznie. Jednak od przełomu czerwca i lipca kierunek był jasny, a kurs w dwa tygodnie poszybował o prawie 20 groszy. Podobnie jak w przypadku dolara szczyt został wyznaczony przy 4,84 zł, ale w przeciwieństwie do USD jest to tylko lokalne maksimum (wyżej byliśmy w momencie rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę). Mimo wszystko ten ostatni poziom należy teraz uznać za istotny opór. Opór, od którego właśnie się oddalamy, a korekta wymazała już 5 groszy z wcześniejszego osłabienia złotego. Właśnie rejon 4,79 zł ma walory do zarysowania wsparcia, ale po jego pokonaniu zostanie otwarta ścieżka zejścia o kolejne 3 grosze. Trzeba przyznać, że jeden z najgorszych tygodni w swojej historii PLN próbuje zamknąć wyraźnym odreagowaniem. Jednak tak naprawdę dopiero zejście do czerwcowych poziomów będzie szansą na złapanie naprawdę głębokiego oddechu.
CHF/PLN
Helwecka waluta w kryzysowych czasach pozostaje jednym z najsilniejszych graczy. W trwalszy sposób wyszła poniżej parytetu na parze z EUR, a USD w jej przypadku nawet nie zbliżył się do wyrównania wartości. Dlatego też nie może dziwić, że para CHF/PLN dotarła najwyżej z opisywanych w tym zestawieniu. W ciągu trzech tygodni kurs franka wzbił się o prawie 40 groszy, czyli w przybliżeniu zmiana wyniosła 9%. Na rynku walutowym tak gwałtowne zmiany są czymś rzadko spotykanym i to kolejny dowód na niesamowitą słabość złotego, ale też na coraz bardziej chaotyczny obraz forexa. Po dotarciu do lokalnych szczytów przy 4,93 zł, które teraz będą wyznaczać istotny opór, kurs skierował się na południe. Tak samo, jak w przypadku poprzednich par korekta jest coraz mocniejsza i trwalsza i zbliżamy się do wsparcia w okolicy 4,85 zł. Po jego pokonaniu otworzy się możliwość zejścia w pobliże 4,79 zł. Jeśli obserwowana kontra zostanie utrzymana także w przyszłym tygodniu, to powoli rzeczywiście będzie można nieśmiało rozważać dyskusję o zmianie tendencji.
EUR (Euro)
Dolar droższy od euroPrzez relatywnie krótki czas, ale jednak wczoraj byliśmy świadkami zejścia kursu euro poniżej jednego dolara. W tle korekta na złotym wywołana po części atrakcyjnym oprocentowaniem obligacji.
Więcej bezrobotnych za oceanem
Liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych osiągnęła w ciągu tygodnia 244 tysiące. Jest to poziom około 3% powyżej oczekiwań. Z jednej strony wiadomość, że ostatnio tak dużo wniosków było zgłoszonych w listopadzie, może budzić niepokój. Z drugiej strony nie jest to absolutnie alarmujący poziom. Po pierwsze są to dane tygodniowe, co powoduje większe wahania. Po drugie w sytuacji dobrej dyspozycji rynku pracy przed pandemią takie rezultaty się zdarzały. O tym, jak bardzo spokojnie rynki podchodzą do tego odczytu, najlepiej świadczy reakcja rynków walutowych. Wczoraj dolar na kilka godzin był droższy od euro. Dzisiaj jednak znów jest powyżej parytetu.
Polskie obligacje znów dają zarobić
Wczoraj rentowność polskich 10-letnich obligacji sięgnęła 7%. Nie są to poziomy paniki z połowy czerwca, ale wyraźnie było widać wzrost rentowności. Osiągnięcie tego pułapu spowodowało jednak bardzo szybką korektę. Widać to szczególnie na przykładzie reakcji rynku walutowego. Nagłe umocnienie złotego wynikało po części z kapitału płynącego na rynek obligacji. Dla inwestorów wyglądało to bowiem na dobrą inwestycję. 7% to bardzo dobra stopa zwrotu szczególnie w obliczu wygaszania cyklu podwyżek stóp, a przy okazji kupowanie przy dzisiejszych notowaniach walut złotego wygląda na okazjonalny moment.
Chile podnosi stopy
Chilijski bank centralny podniósł stopy procentowe do 9,75%. Był to ruch o symboliczne 0,25% powyżej oczekiwań. Warto jednak zwrócić uwagę, że kraj ten ma obecnie inflację na poziomie 12,5%. To, co jednak ważniejsze, inflacja bazowa wynosi tam 9%, zatem tyle, ile stopy procentowe przed podwyżką. Ta sytuacja powinna dusić wzrost cen. Powinna również umacniać chilijskie peso, skoro jest tak wysoko oprocentowane. To jednak się nie dzieje. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że Chile eksportuje wiele surowców przemysłowych. W rezultacie informacje o nadchodzącym spowolnieniu gospodarczym mocno szkodzą lokalnej walucie. W tle mamy jeszcze zbrojne tłumienie protestów ludności rdzennej, co nigdy nie pomaga poprawić wizerunku.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – sprzedaż detaliczna,
14:30 – USA – indeks NY Empire State,
15:15 – USA – produkcja przemysłowa.
Euro wciąż droższe niż dolarPomimo rosnącej inflacji w USA i towarzyszącym spekulacjom o dalszych podwyżkach stóp procentowych dolar wciąż nie przeskoczył pod kątem wartości euro. W tle ropa naftowa spadła poniżej 100 dolarów.
Inflacja w USA przyspiesza
Analitycy spodziewali się przyspieszenia wzrostu cen. Wynik okazał się jednak wyższy od tych oczekiwań. Na uwagę zasługuje niższy od oczekiwań, ale jednak spadek inflacji bazowej. Jest to sugestia, że sytuacja nie jest zupełnie poza kontrolą. Rynki czekały na te dane w nadziei, że dadzą one impuls do przebicia poziomu 1,0000 wymiany euro za dolara. Kurs jednak dotknął tylko tego pułapu i się odbił. Zawarto oczywiście transakcje poniżej tego pułapu, ale dzisiaj znów jesteśmy ułamki centa powyżej tej granicy. Rynki wciąż czekają na wyraźną wskazówkę co dalej. Potencjalnym sygnałem mogą być przynajmniej dzisiejsze dane z rynku pracy.
Ropa poniżej 100 dolarów za baryłkę
Nic tak nie przeszkadza notowaniom ropy naftowej jak nadchodzące informacje z rynku o możliwym kryzysie lub chociaż spowolnieniu gospodarczym. Ich wynikiem jest bowiem korekta spodziewanego zapotrzebowania na surowiec. W momencie, kiedy obniżane jest zapotrzebowanie, a produkcja (przynajmniej na moment kalkulacji) pozostaje stała, prawa ekonomii okazują się bezlitosne. Zgodnie bowiem z prawem popytu i podaży nowa cena równowagi powinna być niższa. Tak właśnie dzieje się w tej chwili. Cena tuż poniżej 100 dolarów to nadal nie jest oczywiście mało. Jest to jednak znacznie mniej niż średnia z ostatniego kwartału. Musimy bowiem pamiętać, że w cenach jest nadal odcięcie Rosji od rynku. Nie można też zapomnieć, że silny dolar zwyczajowo również jest negatywnym bodźcem dla dolarowej ceny ropy.
Kanada walczy z inflacją
Inflacja w Kanadzie, podobnie zresztą jak w wielu innych państwach, idzie gwałtownie w górę. Ostatni odczyt wyniósł 7,7%, poziom ostatni raz widziany w latach 80. Nie może zatem dziwić, że członkowie tamtejszego banku centralnego nie chcą mieć w CV dopuszczenia na długo do takiej sytuacji. W rezultacie podwyżka stóp procentowych o 1% z 1,5% na 2,5% nie była aż tak dużym zaskoczeniem. Rynki oczekiwały 0,75%, widząc potencjał na dużą zmianę. Po tych danych dolar kanadyjski umacniał się przez chwilę. Waluta Kanady jednak w ostatnim czasie podobnie jak większość walut na świecie znajduje się wyraźnie w odwrocie względem dolara amerykańskiego.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych.
Czy dolar będzie droższy niż euro?Analitycy pasjonują się obecnie sytuacją na parze EURUSD, gdzie dolar próbuje wybić się na wyższe poziomy niż euro. Biorąc pod uwagę sezon wakacyjny, wielu z nas wolałoby, żeby ta pasjonująca walka nie odbywała się przy poziomach powyżej 4,84 zł za euro jak obecnie.
Rynek czeka na inflację z USA
Dzisiejszy dzień upłynie najprawdopodobniej pod dyktando oczekiwania na odczyt inflacji w USA. Oczekiwania nie są wygórowane, zatem ciężko nastawiać się na jakiś konkretny scenariusz. Wielu inwestorów czeka jednak, aż któryś z dużych graczy da wyraźny sygnał do kupna lub sprzedaży. Dlatego tak ważna będzie godzina 14:30 naszego czasu, bo to wtedy prawdopodobnie pojawi się jakiś większy ruch. Nie można go oczywiście wykluczyć wcześniej, ale skoro nie spowodowały go opublikowane wczoraj dane z Niemiec, to jest to mniej prawdopodobne. W tle tych wydarzeń chodzi oczywiście o oczekiwania wzrostu stóp procentowych. Jeżeli wzrost inflacji w USA uzasadni oczekiwania wzrostu stóp, najprawdopodobniej dojdzie do umocnienia dolara względem euro.
Optymizm w Niemczech dalej spada
Jeżeli można w ogóle mówić o optymizmie wśród przedsiębiorców w Niemczech, to z pewnością spada. Wskaźnik indeksu ZEW mierzącego nastroje wśród analityków i inwestorów jest już teraz niżej niż na początku pandemii. Owszem jest jeszcze odrobinę wyżej niż w trakcie kryzysu w 2008 i nawrotu w 2012, ale to żadne pocieszenie. Pokazuje to jasno, że Niemcy mocniej od pandemii boją się recesji. Nie możemy zresztą tej pandemii zupełnie z kalkulacji wykluczyć, skoro obecna fala zachorowań na koronawirusa w tym kraju ma ponad 120 tysięcy zachorowań dziennie. To więcej zachorowań na milion mieszkańców niż w najgorszym momencie pandemii znalazły polskie statystyki. Pomimo słabszych danych nie doszło wczoraj do przebicia parytetu wymiany 1:1 euro za dolara. Niemniej byliśmy bardzo blisko tego pułapu.
Handel międzynarodowy w Chinach
To, że Chiny eksportują więcej, niż importują, to nikogo nie powinno zaskakiwać. Zadziwiać może jednak różnica w obydwóch tych parametrach. W opublikowanych w nocy danych import w ciągu roku wzrósł bowiem o zaledwie 1% i to przy niewygórowanych oczekiwaniach 3,9%. Eksport z kolei rósł o 17,9% przy oczekiwanych 12%. Nie możemy zatem być zaskoczeni, że bilans zamknął się dużo większym plusem, niż pierwotnie zakładano.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – inflacja konsumencka,
16:00 – Kanada – decyzja w sprawie stóp procentowych.
Światełko w tunelu? Dwa dni z rzędu spadku WIBOR rozpala nadzieje kredytobiorców, że ich koszmar ma się ku końcowi. Jest to prawdopodobnie nadmiernie optymistyczny wniosek, ale wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie wzrost stóp będzie niższy, niż sądzono jeszcze kilka tygodni temu. Widać to po słabości złotego.
WIBOR ufa prezesowi
Po ostatnich wypowiedziach rynki zmieniają nastawienie względem docelowych poziomów stóp procentowych. Widać to chociażby w przypadku stawek WIBOR, które od dwóch dni spadają. Widać to również na kontraktach na stopę procentową. Co to oznacza w praktyce? Inwestorzy spodziewają się, że stopy procentowe nie zajdą tak wysoko, jak dotychczas sądzono. Jest to z jednej strony dobra wiadomość dla kredytobiorców. Skoro nasze raty zależą najczęściej od wysokości stawki WIBOR 3M lub 6M to spadek o 0,15% w ciągu dwóch dni tych parametrów jest miłą niespodzianką. Z drugiej strony w kursie złotego uwzględnione były te podwyżki. Jeżeli ich nie będzie złoty powinien znów być w odwrocie. Tak ten sam złoty, w którym euro właśnie przekroczyło 4,80 zł.
Kiedy dolar będzie droższy od euro?
Biorąc pod uwagę dynamikę zmian na rynku należy pamiętać, że tekst ten był pisany we wtorek przed godziną 10:00. Zaznaczamy to, gdyż już wczoraj dolara od bycia droższym od euro dzieliło 0,4 centa. Dzisiaj w szczytowym momencie było to już mniej niż 0,1 centa. Inwestorzy coraz częściej zadają sobie zatem pytanie nie o to, czy dolar będzie droższy od euro, ale kiedy to się wydarzy. W tle tych rozważań mamy jutrzejsze dane o inflacji w USA. Rynki oczekują symbolicznego wzrostu z 8,6% na 8,8%, ale co przynajmniej równie ważne spadku inflacji bazowej z 6% na 5,8%. Jeżeli rynki mogą na coś czekać z ostatecznym atakiem to na te dane. Co więcej, nawet wynik zgodny z oczekiwaniami nie musi powodować, że to euro wciąż będzie silniejszym kolegą dolara.
Kryptowaluty znów nurkują
Bitcoin, będący wciąż główną kryptowalutą ponownie spadł poniżej psychologicznej bariery 20 000 dolarów. W dół idą też inne aktywa z tego rynku. Druga najpopularniejsza kryptowaluta etherum spada nawet mocniej. Jeszcze nie zanurkowała poniżej ważnego dla niej poziomu 1000 dolarów, ale jeśli jutro ponowi się dzisiejszy ruch szybko się tam znajdzie. Nastroje na rynku (delikatnie mówiąc) są słabe. Najlepiej pokazuje to ostatnia ankieta Bloomberga, w której 60% ankietowanych uważa, że bitcoin szybciej osiągnie 10 000 dolarów niż 30 000 dolarów. Nie jest to pozytywny prognostyk dla tego rynku. Szkodzą mu jednak znacznie bardziej wysokie rentowności obligacji, będące alternatywą dla kryptowalut niż pesymistyczne nastawienie części inwestorów.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
11:00 – Niemcy – indeks instytutu ZEW.
Sky is the limitZłoty nie radzi sobie wobec dolara i to zdanie powoli zakrawa na banalny truizm. I choć medialnie głośno się o tym zrobiło na przestrzeni ostatniego miesiąca, to spojrzenie na sprawę z większej perspektywy pokazuje, że problem jest znacznie poważniejszy. Na początku lipca zeszłego roku za zielonego płaciliśmy 3,666 zł i od tego momentu rozpoczął się wręcz tragiczny rajd na tej parze walutowej. Co prawda, pod koniec roku udało się wygenerować większą korektę, ale to było absolutnie wszystko, na co stać naszego złotego. Totalna bezwarunkowa kapitulacja. Złoty stał się pariasem na rynku walutowym, tracąc w 12 miesięcy blisko 30% swojej wartości. Wynik godny tureckiej liry, czy białoruskiego rubla. W tym czasie nie tylko pożegnaliśmy się z mianem lidera naszego koszyka, ale w błyskawicznym tempie osunęliśmy się na koniec stawki, nawet biorąc pod uwagę tylko nasz region. Niestety deprecjacja naszej waluty tylko przybiera na sile i tak jak jeszcze na początku czerwca dolar kosztował 4,24 zł, tak już na przełomie wakacyjnych miesięcy testował opór przy 4,50 zł. Gdy ten w końcu został pokonany, błyskawiczne kurs został wywindowany do 4,78 zł. W niecały miesiąc przeszliśmy drogę 50 groszy… Oczywiście dolar obecnie jest najdroższy wobec złotego w historii i nasza waluta raczej nie ma argumentów, by tę sytuację zmienić.
Parytet poproszęGłówna para walutowa globu niebezpiecznie zbliża się w okolice legendarnego już parytetu. Mówimy o nim już od dobrych kilku miesięcy, ale jeszcze nie byliśmy tego celu tak blisko. Po tym, jak w czerwcu udało się zbudować linię wsparcia przy 1,038 $, mogło się wydawać, że euro przejdzie do ofensywy. Ta jednak była wyjątkowo niemrawa i wszystko, na co było ją stać, to podejście dwa centy w górę. A stara góralska prawda mówi, że jak nie w jedną, to w drugą stronę, więc ostatecznie to dolarowi udało się we wtorek wyłamać kluczowe wsparcie i od tego momentu notujemy już praktycznie swobodny spadek kursu. Przez chwilę zeszliśmy nawet poniżej 1,01 $, co jest najniższym poziomem od 20 lat. Tak naprawdę od wyczekiwanego celu dzieli nas już tylko jedna porządna sesja i nie można wykluczyć, że nastąpi ona już na początku przyszłego tygodnia. Możliwe jednak, że z uwagi na szacunek wobec legendy, strona europejska wcześniej przeprowadzi jeszcze jedną próbę ratunku, która może nas zaprowadzić w okolice wcześniejszego wsparcia, spełniającego teraz funkcję oporu. A że euro ostatnio nie radzi sobie nawet z najmniejszymi przeszkodami, to nawet przy realizacji tego scenariusza widmo parytetu pozostanie nad rynkami.
Niski wyrok na kredytobiorcachRada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe o zaledwie 0,5%. W rezultacie oglądamy kolejne słabe dni złotego i ataki na poziom 4,80 zł. W tle nadal trwają spekulacje na temat nadchodzącej recesji.
Stopy procentowe o 0,5% w górę
Wczorajsza podwyżka stóp procentowych znalazła się w dolnym zakresie oczekiwań analityków. Biorąc pod uwagę 1,7% wzrostu inflacji w ciągu miesiąca, podnoszenie stóp o 0,5% brzmi bardziej jak pudrowanie niż realne przeciwdziałanie. Obecnie Rada jest w bardzo nieciekawej sytuacji. Z jednej strony wie dobrze, co należy robić, z drugiej niezależność obecnego, czy poprzedniego jej składu jest częstym tematem żartów analityków. To właśnie naciski polityczne powodują, że wzrosty zaczęły się później, a teraz nie są aż tak silne. W efekcie Polska wygra z inflacją najprawdopodobniej w słabym stylu. Rozpędzająca się inflacja wraz z rosnącymi stopami procentowymi w końcu wywołają recesję. Nie jest to wesoła wizja, ale spadek tempa wzrostu powinien również ograniczyć wzrost cen.
Dolar wciąż silny
Wczorajsze dane z amerykańskiego rynku pracy znów lekko wypadły wyżej niż oczekiwania. Mowa o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych. 235 tysięcy w tygodniu to nie jest żaden dramat, jest to taki po prostu regularny poziom, przynajmniej biorąc pod uwagę stabilizację rynku pracy sprzed pandemii. Miał być wczoraj publikowany również raport ADP, ten jednak został niedługo przed publikacją odwołany. Powodem jest zmiana metodologii, która powoduje, że również w sierpniu nie zobaczymy tych danych o nowych miejscach pracy. Ostatnimi czasy raporty ADP rozmijały się mocno z realnymi danymi, stąd dokalibrowanie go wydaje się bardzo rozsądnym posunięciem. Pomimo realnie słabszych danych z rynku pracy dolar kontynuował umacnianie się, po raz kolejny będąc najdroższym od dwóch dekad.
Karuzela na ropie
W tym tygodniu baryłka londyńskiej ropy zarówno ocierała się o 115 dolarów, jak i spadała poniżej 100. Obecnie stabilizuje się w okolicach 105. Nazwanie tego jednak stabilizacją, patrząc na zmienność, jest olbrzymim ryzykiem. Na rynku mamy dwie silne przeciwstawne siły. Z jednej strony ograniczenie podaży ropy wynikające z odcięcia Rosjan od rynków. Z drugiej strony zapowiedzi potężnej światowej recesji. W rezultacie na rynku będzie wszystkiego mniej. Zarówno surowca, jak i zapotrzebowania na niego. Efekt odcięcia Rosji był już w cenach, teraz coraz silniej uwzględniana jest potencjalna recesja. Z drugiej strony, jeżeli koniunktura się poprawi, możemy spodziewać się ponownego wzrostu cen ropy.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – stopa bezrobocia.
Czekając na podwyżkę stóp procentowychDzisiejszy dzień upłynie wielu naszym rodakom na czekaniu na wyrok. Stopy procentowe najprawdopodobniej znów skoczą w górę. Pytanie najważniejsze brzmi jak co miesiąc – ile?
Cios w kredytobiorców
Już dzisiaj decyzja EBC w sprawie podwyżek stóp procentowych. Teoretycznie jest to zmiana, ale i tym, że mówimy o wzroście właściwie nikt nie ma wątpliwości. Wątpliwości mają jednak analitycy, jak silny będzie to ruch. Na rynku pojawia się wiele koncepcji zarówno względem obecnej decyzji, jak i tego, co bank centralny powinien robić dalej. Większość tych analiz niestety zakłada racjonalność decydentów i współpracujący rząd. O ile negowanie tego pierwszego założenia byłoby bezczelnością, o tyle fakt, że rząd zalewając rynek pieniędzmi mocno utrudnia walkę z inflacją. Czego zatem można się spodziewać dzisiaj? Wzrostu stóp procentowych o 0,5%-1%. To powinno podnieść raty kredytów złotowych o 40-80 złotych na każde 100 000 zł kredytu. W przypadku niskich podwyżek w rodzaju 0,5% lub ostrożnych wypowiedzi po decyzji można spodziewać się, że euro ponownie zaatakuje poziom 4,80 zł, od którego odbiło się wczoraj.
Rumunia wraca do walki z inflacją
Narodowy Bank Rumunii ostatnimi miesiącami był mistrzem pracy na pół etatu. Niby podnosili stopy procentowe, ale jakoś im to nie szło zbyt spiesznie. Zaczęli w październiku 2021, czyli relatywnie wcześnie. Zaczynali od poziomu 1,25%, czyli ponad 1% powyżej Polski. Jak się jednak okazuje, jeżeli bank centralny zbiera się nie jak w Polsce co miesiąc, ale w amerykańskim modelu dwa razy na kwartał to posiedzeń jest mniej. W takim scenariuszu można oczywiście podnosić stopy procentowe szybciej niż kraje, które podnoszą co miesiąc. Rumunii jednak powiązali swoją walutę z euro i zbyt silne ruchy wybiłyby ją z tego parytetu. W strefie euro podnoszenie stóp procentowych idzie jeszcze mniej spiesznie. W rezultacie Rumunia mimo niebycia w unii walutowej zaserwowała sobie jej problemy.
Węgrzy rozpaczliwie ratują forinta
Waluta Węgier od początku rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainie jest w wyraźnym odwrocie. Co ciekawe, traci mocniej niż waluty zarówno agresora i ofiary. Kluczem jest absolutny brak zaufania do tamtejszego rządu, który bardzo słabo ukrywał swoją prorosyjskość. Do tego doszły bardzo dziwne decyzje gospodarcze, w tym między innymi zamrożenie stóp procentowych dla kredytów hipotecznych, które jest ogromnym problemem dla banków. Obecnie bank Węgier gwałtownie podnosi stopę depozytową, by ściągnąć pieniądze z rynku. Tygodniowa stawka poszła w górę aż o 2%. Nadal jesteśmy jednak blisko historycznych minimów forinta względem większości walut.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych głównym wydarzeniem jest decyzja RPP. Nie jest jednak komunikowana godzina publikacji.
Euro powyżej 4,75 złWczoraj był dzień ucieczki kapitału z Europy. Przecena złotego względem euro była dość łagodna, o raptem 5 groszy. Frank zdrożał blisko 10 groszy, a dolar 12. Wszystkiemu winna spodziewana recesja.
Dolar na górkach
Dolar osiągnął wczoraj najwyższe poziomy od lat. W zależności od tego, czy odniesieniem jest euro, czy złoty, są to rekordy od odpowiednio 20 i 22 lat. Te wartości przemawiają do wyobraźni. Co jest powodem tej zmiany? Inwestorzy boją się spowolnienia gospodarczego. Biorąc pod uwagę cudowną umiejętność strefy euro do przechodzenia z kryzysu w kryzys, nie normalizując gospodarki pomiędzy nimi, nie może dziwić, że kapitał wybiera dolara. Przepływ kapitału za ocean powoduje jednak, że zasysany jest on też z okolicznych rynków. W ten właśnie sposób potencjalne problemy gospodarcze Zachodu przekładają się na dramat złotego. Tylko wczoraj dolar podskoczył z poziomu 4,52 zł na 4,64 zł. To zdecydowanie nie jest standardowa sytuacja.
Frank droższy od euro
Czasem jest tak na rynkach, że pewne waluty, które zawsze były tańsze, teraz są droższe. Ile razy kredytobiorcy, mówiąc o racie kredytu, wspominali, że na szczęście jest ona we franku, a nie euro, bo wtedy byłoby naprawdę źle. Teraz od kilku dni mamy sytuację, gdzie frank bywa droższy od wspólnej europejskiej waluty. Wynika to z jednej strony ze zdecydowanej reakcji Szwajcarskiego Narodowego Banku. Z drugiej strony spodziewane spowolnienie gospodarcze na Zachodzie dokłada swoje do pieca. Ciekawe, jak w tej sytuacji zachowa się Europejski Bank Centralny. Nikt nie chce podnosić stóp procentowych na samym początku kryzysu. Z drugiej strony ile zmian koniunktury ta instytucja może przeczekać, nie dostosowując polityki monetarnej do tego, co się dzieje?
W tle Australia podnosi stopy
Bank Australii podniósł główną stopę procentową zgodnie z oczekiwaniami z 0,85% na 1,35%. Powodem jest rosnąca inflacja, która do czerwca nie osiągnęła nawet 4%. W czerwcu jednak przekroczyła 5% i nie zapowiada się na spadki. Sporym wyzwaniem dla Australii jest jednak przecena na rynku metali przemysłowych, których wydobycie i eksport są istotnym elementem tamtejszej gospodarki. Spadki są wynikiem spodziewanego spowolnienia gospodarczego na rynkach. Metale przemysłowe, podobnie jak ropa naftowa, są mocno wrażliwe na takie oczekiwania.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto poczekać na 20:00 na protokół z posiedzenia FOMC, czyli amerykańskiego odpowiednika naszej RPP.
Ciężkie czasy dla kredytobiorcówZłe informacje nadchodzą zarówno dla kredytobiorców złotowych i frankowych. Prezydent odwrócił uwagę od ostatnich ułaskawień spekulacjami na temat ograniczenia wakacji kredytowych. Rekordowa inflacja zarówno w Szwajcarii, jak i Turcji.
Co z wakacjami kredytowymi?
Projekt wakacji kredytowych został bardzo dobrze przyjęty przez kredytobiorców. W końcu kto nie chciałby, by państwo zapłaciło za niego efektywnie 8 rat kredytu w ciągu 1,5 roku? Problemem jest jednak to, że Państwo właśnie rozdaje nie swoje pieniądze. Sektor bankowy zwrócił właśnie uwagę, że w obecnej wersji koszt wyniesie w ciągu dwóch lat około 25 mld zł. Zakładają oni, że skorzysta z pomocy około 80% uprawnionych. Z drugiej strony nie wiadomo, kto miałby z tego nie skorzystać, skoro to pieniądze za darmo. Jak nietrudno się domyślić banki nie chcą się rozstać z tak dużą kwotą. W rezultacie zaczynają się pojawiać postulaty kryterium dochodowego, by pomóc przynajmniej najbardziej potrzebującym. Brak danych jak mocno obniży to koszty dla banków. Zaczyna się jednak niepokój u kredytobiorców, którzy mogą się nie załapać na pomoc z tego powodu. Teoretycznie projekt nie ma wpływu na notowania walut. Nie można jednak wyjąć 25 mld zł z systemu bankowego bez wpływu szerzej na rynek.
Rekordy inflacji w Szwajcarii
Czarne chmury zbierają się też nad kredytobiorcami frankowymi. W Szwajcarii inflacja osiągnęła najwyższe poziomy od pierwszej połowy lat 90. Ta część informacji brzmi sensacyjnie, z pewnością lepiej niż wartość wynosząca 3,4% w skali roku. Jest jednak podstawowy problem spowodowany dalszymi potencjalnymi działaniami Szwajcarskiego Narodowego Banku. Jest bardzo duża szansa na kontynuację cyklu podwyżek stóp procentowych. To z kolei oprócz podnoszenia odsetek w kredytach frankowych powinno powodować umacnianie się franka.
Turcja nad krawędzią?
Wczorajszy odczyt inflacji wyniósł 78,6%. Był niemal dokładnie równy oczekiwaniom, które było o 0,3% niższe, ale przy tych poziomach to są jednak bardzo dokładne wskazania. Inflacja w Turcji ma kilka powodów. Głównym z nich jest jednak niepodejmowanie działań przez władze monetarne i realizacja szalonej wizji prezydenta Erdogana, który wierzy, że to wysokie stopy procentowe powodują inflację. Prezydentura w Turcji to nie egzamin z makroekonomii — nikt go nie wyrzuci za te „mądrości”. Nie zmienia to faktu, że problemy tego kraju nie dotyczą tylko tego parametru. Inflacja producencka rośnie szybciej, co tylko pogarsza sytuację. Waluta, nie mając perspektyw na podwyżki stóp, wyznacza kolejne minima.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Kapitał szuka pewnościCoraz słabsze dane z indeksów koniunktury po obu stronach Atlantyku. Kapitał szuka, gdzie się schować przy spadkach wycen i znalazł rynek obligacji. Przynajmniej koszty finansowania długu trochę spadną.
Słabsza koniunktura w strefie euro
Piątkowe dane z indeksów PMI to nie tylko problem Polski. Wynik 52,1 pkt to nawet o 0,1 pkt powyżej oczekiwań. Dane ze strefy euro okazały się jednak najsłabsze od sierpnia 2020 roku. Pokazuje to, że o ile pandemia budziła lęk w przedsiębiorcach, to potencjalna recesja gospodarcza wcale nie jest słabszym bodźcem. Wraca na rynek narracja, że na Zachodzie może pojawić się recesja. Rosnące stopy procentowe mogą jeszcze mocniej osłabić aktywność ekonomiczną przedsiębiorców. Do tego dochodzi problem inflacji producenckiej. Pomimo gwałtownego wzrostu cen sprzedawanych produktów koszty rosną w większości państw jeszcze szybciej, co nie zachęca do zwiększania produkcji. W rezultacie byliśmy w piątek świadkami kolejnego umocnienia się dolara względem euro.
Dane z USA również dołują
W piątkowy wieczór poznaliśmy również odczyty zza oceanu. Zarówno indeks PMI, jak i ISM wskazują na fakt, że nadchodzą trudniejsze czasy. Z drugiej strony dla przedsiębiorców trudno o lepsze czasy niż stopy procentowe blisko zera i państwa zalewające gospodarkę pieniędzmi. To el dorado na kredyt musiało się w końcu skończyć, a kończy się z hukiem. Tak jak poranne dane powodowały odwrót od euro do dolara, tak wieczorne odwróciły tę tendencję. Dolar jest w dalszym ciągu bardzo mocny względem europejskiej waluty, ale ruch ku parytetowi wymiany 1:1 się zatrzymał.
Rentowność obligacji gwałtownie spada
Na rynki wraca normalność. Wraz z oczekiwaniami nadchodzącego spowolnienia w gospodarce oraz wciąż wysokiej inflacji wielu inwestorów patrzy przychylniej na obligacje. Inwestycja w te papiery jest bowiem pewna. Giełdy od początku roku straciły przeważnie około 20-25% i nadal wygląda na to, że może to nie być koniec. Obligacje dają za to pewny procent. Z tego też powodu płynie do nich dużo kapitału. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że od szczytu sprzed kilku tygodni inwestorzy są skłonni kupować polskie papiery dłużne już nie z 8% stopą zwrotu, a 6,5% nadal jest atrakcyjne. Jest to bowiem zysk i to taki, który w przypadku dotrzymania obligacji do końca jest z wyjątkiem bankructwa państwa gwarantowany. Można by powiedzieć, że państwa w naszym regionie nie bankrutują, ale trzy lata temu mówiliśmy, że nie ma tu wojen ani pandemii, więc może z tym argumentem warto się wstrzymać.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Naiwność vs rzeczywistość Analiza techniczna z dnia 01.07.2022
Naiwność vs rzeczywistość To wręcz niewiarygodne, jak wiele ostatnio dostajemy “analiz” na temat zakończenia kryzysu inflacyjnego. Wydaje się, że dynamika cen w żaden sposób nie przeszkadza naszym wielkim ekspertom w głoszeniu swoich tez. W myśl zasady, że jeśli realia nie zgadzają się z naszymi ocenami, to tylko źle świadczy o tych pierwszych.
Nie wszystko jednak maluje się w totalnie czarnych barwach. Na rynku ropy mamy potwierdzenie krótkoterminowego trendu spadkowego, który powinien przynieść chwilę oddechu dla głównych banków centralnych na świecie. Dużo spekulowano, czym miał być zeszłotygodniowy ruch w górę, w pewnym momencie wyjątkowo mocne były obawy, że wracamy do trendu wzrostowego. Ostatecznie jednak wygląda na to, że podejście pod 115 $, było zaledwie korektą wcześniejszych spadków. Daleko jeszcze do odtrąbienia sukcesu, kluczowy w tym wszystkim będzie pułap 102 $, dopiero jego pokonanie da wyraźny sygnał, że rekordy na ropie w najbliższym czasie nam nie grożą. Dodatkowo wyłamanie tego poziomu da pretekst, by spróbować zejść aż w okolice 92,5 $, co by było już mocnym wsparciem w walce z inflacją. Warto jednak pamiętać, że fundamentalnie trwa duże zamieszanie nie tylko wokół rosyjskiej ropy, ale również względem tej z Libii czy Ekwadoru.
Wciąż nierozstrzygnięta pozostaje sytuacja na głównej parze walutowej globu. W ostatnich dniach udało się wyłamać korytarz konsolidacji, co zgodnie z przewidywaniami otworzyło drogę do testowania ostatnich dołków przy 1,035 $. Próba faktycznie się odbyła, jednak szybko została zanegowana i bez przeszkód wróciliśmy powyżej 1,04 $. Co istotne, jako opór przed dalszymi wzrostami zadziałało tu dolne ograniczenie wcześniejszej konsolidacji, co może sugerować, że w nadchodzącym tygodniu przynajmniej jeszcze raz spróbujemy poddać próbie ostatni dołek. W szerszej perspektywie jednak bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym wracamy do kanału, a po pewnym czasie testujemy jego górną granicę. Warto pamiętać, że FED zagrał już wszystkie karty, które miał na rękach i teraz powinniśmy być pod wpływem działań EBC. Ten bardzo długo się obijał, jednak wreszcie dołączył do frontu walki z inflacją, co na dłuższą metę musi przełożyć się na umocnienie wspólnej waluty.
Potencjalne umocnienie wspólnej waluty może wspomóc naszego złotego i nie da się ukryć, że potrzebuje on pomocnej ręki. Po naprawdę dobrym okresie, w ostatnich dniach złoty pozostaje praktycznie bezbronny. Już teraz doszliśmy do przedwojennego maksimum i wielu inwestorów w poziomie 4,715 zł upatruje ostatniej deski ratunku. Wystarczy wspomnieć, że zajęło zaledwie dwa tygodnie, by euro podrożało o blisko 15 groszy. Wyłamanie obecnego oporu może ten ruch zduplikować. Wrócimy wtedy do świata po rozpoczęciu rosyjskiej ofensywy, gdzie prawidłowości analizy technicznej schodzą na dalszy plan. Z drugiej strony, jeśli uda się wybronić poziom 4,715 zł, może się okazać, że nasza waluta zyska zupełnie nowe siły. Byłby to miły wstęp do większego umocnienia się nie tylko względem euro. I właśnie to może być największym problemem, ponieważ na innych parach złotowych nie widać powodów do optymizmu…
Najsłabiej sytuacja wygląda względem szwajcarskiego franka. Jeśli komuś się wydawało, że po podwyżce stóp procentowych przez Helwetów doszliśmy do jakichś absurdalnych poziomów, których już nigdy więcej nie zobaczymy, to niestety, ale mocno się zawiódł. Z pewnym mozołem, ale ostatecznie w końcu udało się odejść od tamtych szczytów na dystans 13 groszy. Rzecz w tym, że od tamtej pory złoty konsekwentnie osuwa się względem franka. Finałem tego jest nie tylko dojście do omawianych szczytów przy 4,67 zł, ale również ich pokonanie. Suma sumarum doszliśmy do poziomu 4,72 zł i wiele wskazuje na to, że to nie koniec rajdu na północ. Warto pamiętać, że praktycznie od początku czerwca znajdujemy się w intensywnym trendzie wzrostowym, który ma coraz mniej przeszkód na swojej drodze. Dodatkowo ostatnie wypowiedzi polskich ekonomistów przede wszystkim powiązanych z obozem rządzącym, sugeruje, że dość szybko może zabraknąć fundamentalnego wsparcia w postaci podnoszenia stóp procentowych. W ostatnich dniach coraz łatwiej natknąć się na różne publikacje wskazujące, że inflacje to my w sumie już pokonaliśmy i teraz pora zacząć się zastanawiać nad obniżaniem kosztu pieniądza. Sęk w tym, że inflacja nic o tym nie wie i dzisiejszym odczytem pokonała barierę 15%.
Sprzeczne dane z PolskiOtrzymaliśmy dzisiaj dwa bardzo ważne odczyty z Polski. Pierwszy to odczyt wskaźnika koniunktury, drugi to odczyt wzrostu cen. Oba pokazują niewesoły obraz przyszłości.
Słabsze odczyty w USA
Wczoraj poznaliśmy dane na temat dochodów i wydatków Amerykanów. Sytuacja, gdzie dochody rosną o 0,5% w ujęciu miesięcznym, a wydatki o 0,2% to teoretycznie korzystny wariant. Obywatele mniej się zadłużają. Problem w tym, że analitycy spodziewali się większych wydatków, zatem odczyt ten jest interpretowany jako zapowiedź spowolnienia w gospodarce. Do tego dochodzą dane z amerykańskiego rynku pracy. Wynik 231 tysięcy wniosków o zasiłek dla bezrobotnych to lepiej o 2 tysiące niż tydzień temu. Gorzej jednak od oczekiwań. Nie są to oczywiście wysokie wyniki dla tej gospodarki. Wartości w tych okolicach to typowe wskazania dla stabilnego rynku pracy za oceanem. Te dwa słabsze od oczekiwań wyniki były jednak pretekstem dla wielu inwestorów, by realizować zyski na umocnieniu dolara. W rezultacie mieliśmy krótką, aczkolwiek silną, korektę w drugiej części dnia.
Fatalne dane z Polski
Dzisiaj dzień odczytów PMI dla przemysłu. Wynik dla Polski jest szczególnie niemiłą niespodzianką. Analitycy spodziewali się dalszych spadków do 48 z 48,5 pkt. Byłoby to dalsze oddalanie się od kluczowej granicy 50 pkt, oddzielającej rozwój od recesji. Odczyt wyniósł jednak 44 pkt, co pokazuje, że entuzjazm w Polsce dołuje. Podobnie zresztą dzieje się w innych krajach. Tak duży spadek może sugerować, że przedsiębiorcy w dobie coraz wyższych stóp procentowych przestają robić tak duże zamówienia. Jest to też bardzo słaby prognostyk na przyszłość. Zapowiada bowiem spowolnienie w gospodarce, a to zła wiadomość dla polskiego złotego.
Ceny rosną coraz szybciej
Poznaliśmy dzisiaj wzrost cen w Polsce. Inflacja przyspieszyła do 15.6%. Miesiąc temu było to 13,9%. Pokazuje to, że pomimo wzrostu stóp procentowych do poziomu 6%, inflacja w dalszym ciągu przyspiesza. Niepokojącą wiadomością jest fakt, że wzrost inflacji jest znacznie wyższy niż wzrost stóp procentowych. Jesteśmy obecnie w dość dziwnej sytuacji. Jednocześnie inflacja sugeruje konieczność dalszych podwyżek stóp procentowych, z drugiej strony indeksy koniunktury sugerują, że nie powinno się tego robić.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 – USA – Raport ISM dla przemysłu.
Węgrzy jednak walczą z inflacjąBank Centralny Węgier przestał się bawić w półśrodki i stopy procentowe zostały podniesione o niemal 2%. Z drugiej strony Polski Instytut Ekonomiczny wieszczy szybki koniec podwyżek nad Wisłą.
Węgrzy nie biorą jeńców
Wczorajsza decyzja Banku Węgier mocno zaskoczyła rynki. Po ostatniej niemrawej podwyżce stóp procentowych o zaledwie 0,5% wczoraj spodziewano się podobnego ruchu. Stopy procentowe wzrosły jednak o 1,85%. Trzeba oczywiście pamiętać, że tamtejszy rynek nieruchomości ma specyficzne regulacje, zatem kredytobiorcy nie odczują w większości tego wzrostu. Państwo bowiem zamroziło wysokość odsetek, pozostawiając w bankach i ich budżetach olbrzymią dziurę, którą właśnie mocno powiększa. Forint po tej decyzji się umacnia. Nie jest to żadna niespodzianka. Po pierwsze waluta Węgier szoruje ostatnio dno i rynki czekały tylko na pretekst do odkupienia forintów. Po drugie rosnące znacznie silniej od oczekiwań stopy procentowe są ku temu idealnym pretekstem. Wczoraj forint zyskał na wartości imponujące 1,5% względem złotego.
Gdzie będzie zakres wzrostu stóp w Polsce?
Polski Instytut Ekonomiczny popełnił właśnie bardzo odważną prognozę mówiącą o tym, że stopy procentowe wzrosną na lipcowym posiedzeniu i 0,5% i będzie to koniec cyklu wzrostów. Jest to bardzo odważny pogląd przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze WIBOR na dłuższe okresy jest wyższy niż na krótsze, co sugeruje, że rynek spodziewa się dalszego wzrostu stóp. Po drugie kontrakty na stopę procentową są na wyraźnie wyższych poziomach. Nie bez znaczenia jest też obecny poziom inflacji. W dłuższym okresie jest oczywiście ważny czynnik duszący inflację w postaci spowolnienia gospodarczego. Rada Polityki Pieniężnej może się jednak bać stagflacji. Pod tą nazwą znajduje się stagnacja w gospodarce połączona z inflacją. Gdyby jednak prognoza PIE okazała się słuszna, byłby to sygnał silnie osłabiający złotego, gdyż rynki liczą na dużo wyższe wzrosty.
Absurdalna wycena rubla
Wydawać by się mogło, że sankcje i izolacja Rosji spowodują, że waluta tego kraju zaliczy gwałtowny spadek. Okazuje się jednak, że nic bardziej mylnego. Dzisiaj rubel ustanowił kolejny rekord. 150% wzrostu od dołka z początku rosyjskiej agresji. Dlaczego piszemy o tym jako o absurdzie? Wycena rubla po odcięciu Rosji od rynków to okrutna fikcja. Napompowana w ten sposób gospodarka na papierze staje się nagle niesamowitym mocarstwem. Jeżeli w statystykach uwzględni się to nagłe wzbogacenie, Rosja może bardzo sprawnie wrócić na miejsce, gdzie była jeszcze przed poprzednim atakiem na Ukrainę. Po otwarciu rynków zobaczymy jednak najprawdopodobniej jedną z najbardziej brutalnych przecen w historii ostatnich lat.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Niemcy – inflacja konsumencka,
14:30 – USA – PKB.
Dolar znów w odwrociePomimo przyzwoitych danych ze Stanów i najgorszego w historii odczytu w głównej lokomotywie Europy dolar w dalszym ciągu słabo wygląda względem euro. W tle oczywiście oczekiwania na działania banków centralnych.
Lepsze dane nie pomagają dolarowi
Poniedziałek był bardzo ubogi w odczyty danych makroekonomicznych. Po południu na szczęście pojawiły się dany z USA. Zamówienia na dobra okazały się wyższe od oczekiwań. Biorąc pod uwagę, że to dane miesięczne, a różnica wynosiła w zależności od rodzaju wskaźnika 0,5%-0,7% nie jest to mało. Do tego lepszy od oczekiwań indeks podpisanych umów kupna domów i można było oczekiwać wyraźnego umocnienia dolara. Na koniec niestety indeks Dallas FED dla przemysłu ostudził optymizm. W rezultacie dolar znów jest w lekkim odwrocie względem euro. Powodem są nastroje przed lipcowymi podwyżkami stóp procentowych przez EBC. To właśnie to jest głównym motorem napędowym.
Pesymizm na Zachodzie
Dane z Niemiec niemiło zaskoczyły rynki. Mowa o indeksie zaufania konsumentów GfK. Jest to wynik ankiet Instytutu Badania Opinii i Rynku. Badane są spodziewane dochody i wydatki obywateli. Okazuje się, że Niemcy znacznie bardziej boją się inflacji niż pandemii. Obecny poziom wskaźnika jest najniższy w historii. Z drugiej strony jest lepszy od oczekiwań, które były jeszcze słabsze. Ostatnie miesiące to zresztą przegląd najsłabszych odczytów w historii. To właśnie fakt, że rynki spodziewały się tak złego wyniku, jest powodem tego, że nie widać nadmiernie negatywnej reakcji na kursach walut.
Karuzela na obligacjach
Mniej więcej tydzień temu na obligacjach większości państw widzieliśmy szczyty rentowności. W różnych krajach były to różne dni, ale albo był to koniec tygodnia kończącego się 17 czerwca, albo jak w przypadku Polski początek ubiegłego tygodnia. Od tego momentu inwestorzy przerzucili na rynek obligacji duże środki, chcąc skorzystać z rosnących rentowności. W tym tygodniu rentowności jednak znów rosną. Wzrosty są efektem z jednej strony wzrostu stóp procentowych i ich oczekiwanych poziomów. Z drugiej jest to kwestia słabszych danych makroekonomicznych i potencjału nawrotu recesji, co każe drożej pożyczać państwom pieniądze. Może to być dużym problemem dla wielu budżetów.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
16:00 – USA – indeks zaufania konsumentów Conference Board.
Złoty w defensywieWreszcie jakieś dobre informacje z rynku ropy. Eurodolar nie ma siły, by wyjść którąkolwiek stroną. Jastrzębie z dużych banków centralnych rozdziobują złotego. Główne waluty globu są napędzane ostatnimi decyzjami w sprawie stóp procentowych.
Można powiedzieć, że na ropie właśnie wróciliśmy z dalekiej podróży. Gdy na przełomie maja i czerwca kursowi udało się wyłamać obszar oporu, nabudowany wokół poziomu 114 $ na rynek padł strach. Już teraz nie radzimy sobie w walce z inflacją, a wciąż drożejąca ropa tylko pogłębiała tę bezradność. Odmiana Brent pod koniec pierwszej tercji czerwca doszła do pułapu 124 $ i choć w krótkim czasie przeprowadzono trzy próby wyjścia górą, żadna z nich nie zakończyła się powodzeniem. Słabość popytu wykorzystały niedźwiedzie, wspierane przede wszystkim przez administrację Bidena i choć z początku zanosiło się na brzydką konsolidację na wysokich poziomach, ostatecznie udało się wykreować trend spadkowy. Ten okazuje się, przynajmniej jak na razie, wyjątkowo dynamiczny, a sama ropa w zaledwie dwa tygodnie potaniała o blisko 20 dolarów. Obecnie znajdujemy się przy linii wsparcia wypuszczonej po kwietniowo-majowych dołkach. Luka podażowa z ostatnich godzin pokazuje, że impet wciąż jest po stronie niedźwiedzi, co może sugerować atak nawet na poziom 100 $ w nadchodzącym tygodniu. Taki scenariusz z całą pewnością ucieszyłby banki centralne, które w ostatnim czasie stanęły do szaleńczego wyścigu zacieśniania polityki pieniężnej.
Wyjątkowo ciekawie wygląda sytuacja na głównej parze walutowej globu. Dla przypomnienia w pierwszej połowie maja udało się powstrzymać rajd dolara do parytetu. Wspólna waluta napędzana mieszanką jastrzębich sygnałów z EBC oraz mieszanych z FED potrafiła nawet wykreować krótki trend wzrostowy, ten się jednak załamał już na pierwszej przeszkodzie. Po tym, jak doszedł w okolice 1,08 $, istotnie stracił impet, by ostatecznie się załamać i popularny edek powrócił do spadków. Zgrało się to z kolejnymi rozczarowującym odczytami na temat inflacji oraz powrotem do jastrzębiej narracji za oceanem. Kolejny ruch w dół przyniósł… kolejne rozczarowanie. Ledwo udało się zejść do 1,033 $, czyli okolice majowych dołków i na dalsze spadki zabrakło już siły. Obecnie konsolidujemy się w formacji trójkąta, a w szerszej perspektywie można zaobserwować zarysowanie się podwójnego dołka. Zresztą obie struktury są ze sobą powiązane poziomami, dlatego wyjście górą technicznie będzie miało bardzo duże znaczenie. Zasięgowo mówimy tu co najmniej o ruchu w kierunku 1,08$, choć nie można wykluczyć, że edek zatrzyma się dopiero figurę wyżej, czyli przy 1,115$.
Taki scenariusz zapewne okazałby się wsparciem dla naszego złotego i nie da się ukryć, że jest ono mu bardzo potrzebne. Cały czas znajdujemy się na historycznie wysokich poziomach względem dolara, a od szczytu z lutego dzieli nas zaledwie kilkanaście groszy. Złoty, nawet jeśli na chwile łapie wiatr w żagle, to po chwili oddaje z nawiązką, to co udało się ugrać. W tym tygodniu kolejny raz testowaliśmy poziom 4,50 zł i co zastanawiające tym razem reakcja obronna była znacznie płytsza niż w maju. Może to zwiastować, że w nadchodzących dniach zostanie podjęta kolejna próba, a argumentów za złotym jest coraz mniej. Dlatego jedyną nadzieją pozostają rozstrzygnięcia na szerokim rynku i wybicie górą formacji na eurodolarze. W takim zestawieniu z pewnością moglibyśmy liczyć na zejście poniżej 4,30 zł, gdyby udało się przy okazji poprawić sytuację wewnętrzną, to być może nawet 4,15 zł. Jak na razie rynki jednak są dość mocno sceptycznie nastawione do naszej gospodarki, wskazując na kolejne nierównowagi, jak i nadchodzące w przyszłym roku wybory, które zwiastują wzrost obciążeń socjalnych.
Złoty jednak ma problemy nie tylko względem dolara. Słabo wygląda także sytuacja na wykresie do franka. Tutaj głównym winowajcą jest bank centralny Szwajcarii, który niespodziewanie podniósł stopy procentowe. Jeszcze dwa tygodnie temu, znajdowaliśmy się poniżej “wojennego” przedziału, wracając powoli do punktów równowagi sprzed czasów rosyjskiej agresji. Obecnie jednak testujemy jego górne ograniczenie i w zaledwie dwa tygodnie straciliśmy wobec franka 30 groszy. Co ważne, tutaj też się kłania słaba ocena naszej gospodarki w oczach inwestorów. Pozostałe waluty naszego koszyka również traciły względem franka, jednak nie aż w takim stopniu. Ze Szwajcarii docierają głosy, że ostatnia decyzja nie była pojedynczym wystrzałem i co istotne, kolejne podwyżki również mogą wynosić 50 p.b. To by oznaczało, że już w lipcu Helweci pożegnają się z ujemnym kosztem pieniądza, co powinno jeszcze mocniej wywindować kurs franka w górę.
Drugi tydzień spadków ropyPo wczorajszych zawirowaniach na eurodolarze związanych z odczytami PMI na świecie dziś obserwujemy próbę ustabilizowania się kursu EUR/USD. „Czarne złoto” pod koniec tygodnia cały czas utrzymuje się na najniższych poziomach od miesiąca. Turcja nie zmienia zdania w sprawie stóp procentowych. Rodzima waluta traci na szerokim rynku.
Tydzień wahań na eurodolarze
Pomimo wahań, które przez cały tydzień obserwowaliśmy na kursie głównej pary walutowej świata, piątek prawdopodobnie zakończymy na poziomach cenowych, którymi otwieraliśmy ten tydzień. Po środowym osłabieniu dolara wczoraj kursem EUR/USD kierowały światowe odczyty PMI. Poranne słabe wstępne wyniki indeksów PMI usług i przemysłu dla poszczególnych państw Unii Europejskiej nadszarpnęły kursem głównej pary walutowej świata, działając na korzyść „zielonego”. Wszystkie odczyty były poniżej oczekiwań oraz gorsze od tych sprzed miesiąca. Nieco później poznaliśmy dane PMI dla usług i przemysłu dla całej strefy euro. Te również były gorsze od konsensusu, przez co umacnianie się dolara uzyskało potwierdzenie. Na kursie EUR/USD chwilami znajdowaliśmy się poniżej 1,05 $. Po południu poznaliśmy wartości indeksów PMI dla Stanów Zjednoczonych. Te, podobnie jak dane z Europy, również przyjęły wartości poniżej poprzednich odczytów oraz poniżej oczekiwań. Wtedy rynek najprawdopodobniej zaczął dyskontować słabe dane zza oceanu, działając na niekorzyść dolara, który do dziś utrzymuje się powyżej 1,05 $, a sam kurs próbuje się ustabilizować w okolicach tej wyceny.
Ropa utrzymuje cenę
Za nami drugi tydzień spadków cen ropy. Mimo to nie można mówić tu o żadnej stabilności trendu spadkowego. Chaos na rynku „czarnego złota” nadal trwa. Chęć zwiększenia podaży ropy przez Stany Zjednoczone, widmo recesji w tym kraju oraz widmo kryzysu globalnego nie pozwoliło cenie ropy odbić się od środowych spadków. Co ciekawe, dziś cena OIL BRENT znajduje się w okolicach 106 $, czyli zeszliśmy o 2 dolary niżej w stosunku do środowego tąpnięcia. Warto zauważyć, że dzisiejsze notowania tego indeksu znajdują się poniżej linii trendu wzrostowego, którą można wyznaczyć wzdłuż trzech ostatnich dołków z kwietnia i maja. Patrząc pod kątem analizy technicznej, oznaczać to może przełamanie trendu coraz wyższych dołków.
Turcja nie zmienia zdania
W Turcji po raz kolejny nie poczyniono żadnego ruchu na stopach procentowych. Główna stopa pozostaje na niezmiennym poziomie 14% od grudnia 2021 roku. Ten przebieg wydarzeń nie dziwi już chyba nikogo. Gołębie przekonania prezydenta, który mocno „współpracuje” z Centralnym Bankiem Turcji są silniejsze od danych płynących z rynku. Na wykresach liry tureckiej do euro, dolara czy polskiego złotego widać sukcesywne osłabianie się tureckiej waluty. Niestety dziś o poranku odnotowaliśmy także osłabienie PLN do głównych walut świata. Patrząc na te wykresy w perspektywie całego tygodnia, widzimy, że nie był to najlepszy czas dla złotego. Przyszły tydzień pokaże, czy zakończenie miesiąca będzie bardziej łaskawe dla rodzimej waluty.
Dziś mamy dzień wolny w Nowej Zelandii oraz Szwecji. W kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
12:15 oraz 13:30 – Wystąpienie szefa Fed z St. Louis (James Bullard)
13:30 – Wystąpienie publiczne członka zarządu ECB (Luis de Guindos)
16:00 – Raport Uniwersytetu Michigan.
Przedstawione, w dystrybuowanych przez serwis raportach
Euro poniżej 4,65 złPo gwałtownym osłabieniu polskiej waluty w Boże Ciało nie ma już śladu na rynku. Złoty wraca w okolice swojej nowej wartości względem euro. Przynajmniej tej normy, którą utrzymuje w trakcie rosyjskich działań wojennych.
Produkcja przemysłowa w Polsce
Wczoraj poznaliśmy dane na temat produkcji przemysłowej nad Wisłą. Rośnie ona o 15%. Jest to symbolicznie wolniej niż oczekiwana wartość 15,2%. Pokazuje to zatem, że pomimo wzrostu cen zarówno dla konsumentów, jak i dla producentów w dalszym ciągu nie widać ograniczeń aktywności gospodarczej. Jest to bardzo korzystny sygnał, biorąc pod uwagę potencjalny wpływ rosnących stóp procentowych i możliwego ograniczenia konsumpcji przez obywateli. Z drugiej strony działania rządu idą w dokładnie odwrotną stronę niż działania Rady Polityki Pieniężnej. Kolejne rządowe projekty zalewają gospodarkę coraz większą ilością pieniądza. Polski złoty dobrze się odnajduje w tej sytuacji mimo trwającej wojny na Wschodzie, gdzie Rosjanie cały czas prowadzą agresję na terytorium Ukrainy. Obecnie euro, będące głównym punktem odniesienia dla wartości polskiej waluty wyceniane jest na około 4,64 zł.
Korekta na rynku obligacji
Po tym, jak ostatnie dwa tygodnie przyniosły gwałtowne wzrosty rentowności na rynku obligacji, przyszedł czas na korektę. Przypomnijmy, że wzrosty były na tyle duże, że aż EBC zorganizował nadzwyczajne posiedzenie, by starać się ratować rentowność włoskich papierów dłużnych. Mógł też reagować przez ostatnie lata, kiedy Włosi prowadzili swoją beztroską politykę gospodarczą, ale nie o to chodzi w strefie euro. Obecna sytuacja spowodowana jest też tym, że kapitał ucieka z giełd. Lądując na rynku obligacji, powoduje, że rentowność papierów dłużnych spada. Nie można jednak wykluczyć, że wraz ze wzrostem oczekiwanych docelowych poziomów wzrostu stóp procentowych rentowność w kolejnych miesiącach znów wyskoczy. Jest to o tyle ważne, że rentowność obligacji jest mocno połączona z kosztami obsługi zadłużenia. To z kolei będzie powodować, że budżety wielu państw mogą mieć problem.
Ukraina i Mołdawia bliżej Unii
Wojna na Ukrainie przyspieszyła proces, który w normalnych warunkach powinien trwać dekadami. Beneficjentem jest też Mołdawia, która razem z Ukrainą otrzymała właśnie status krajów kandydujących do Unii Europejskiej. Warto jednak pamiętać, że biorąc pod uwagę potencjał gospodarczy to wsparcie, które Mołdawia okazała uchodźcom ukraińskim, jest olbrzymie. Jaki to będzie miało wpływ na waluty? Do strefy euro zbliżą się z jednej strony kolejne rynki zbytu, ale również kolejne państwa będące beneficjentami funduszy wyrównywania różnic. Z perspektywy państw naszego regionu może to się odbić na mniejszych środkach dla nas. Z drugiej strony to dodatkowe rynki w strefie wolnego handlu.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – Czechy – decyzja w sprawie stóp procentowych.
Ceny wciąż rosnąTemat wzrostu cen powtarzany jest już w mediach w tylu różnych aspektach, że powoli staje się banałem. To jednak ten banał powoduje presję na wzrost stóp procentowych a tym samym umocnienie waluty.
Inflacja bazowa przyspiesza
W ekonomii jest tak, że większość wskaźników ma jeszcze swoje warianty. Nie inaczej jest z inflacją. Tutaj, oprócz podziału na konsumencką i producencką, jest jeszcze jeden ważny element. Jest to inflacja bazowa. Pokazuje ona, jak mocno zmieniają się ceny po wykluczeniu zmian cen żywności i energii. Wskaźnik ten pokazuje nam zatem, ile realnie zmieniają się ceny bez wpływu skoku cen ropy i gazu oraz zmian cen żywności. Piątkowy wynik wynosi niestety 8,5% i jest o 0,8% wyższy niż miesiąc temu. O czym to świadczy? Potwierdza to coś, co wielu z nas widzi na co dzień – ceny zasadniczo rosną. Nieutrzymanie inflacji w ryzach na początkowym etapie powoduje, że teraz znacznie ciężej będzie ją zatrzymać. Co to oznacza w praktyce? Stopy procentowe mogą wymagać jeszcze większego podnoszenia. To z kolei jest jednym z powodów odzyskiwania przez złotego wartości w ostatnich dniach.
Inflacja to nie problem całego świata
Okazuje się, że pomimo tego, że na zachodzie z wysoką inflacją zmagają się obecnie wszyscy, nawet Szwajcarzy, to na świecie nadal są oazy spokoju. Hong Kong, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Chiny czy Japonia. Japonia to akurat dość ryzykowny przykład, bo w ciągu miesiąca inflacja skoczyła z 1,2% na 2,5%. Z drugiej strony wspomniane już Chiny znajdują się na stabilnym poziomie 2,1%. By to utrzymać przez całą pandemię, utrzymywały stopy procentowe powyżej 3,5%, żeby nie zalać gospodarki zbyt tanim pieniądzem.
Kryptowaluty nurkują
W ostatnich dniach byliśmy świadkami spadku bitcoina poniżej granicy 18 000 dolarów. Oznacza to, że jesteśmy już niemal 75% w dół od ostatnich szczytów. Na rynku widać poważny niepokój. Analitycy wskazują, że głównym problemem kryptowalut, w tym bitcoina jest polityka podnoszenia stóp procentowych. Inwestorzy widzą bowiem lepsze miejsca do lokowania pieniędzy. Nie brak też dodatkowych alarmujących sygnałów. Jedna z największych giełd kryptowalutowych właśnie realizuje masowe zwolnienia. Do tego dochodzą problemy z wypłatami w firmach oferujących pożyczki kryptowalutowe. Na horyzoncie wciąż widać czarne chmury.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Działanie znienacka kluczem do sukcesuAnaliza techniczna z dnia 17.06.2022
Bank centralny Szwajcarii pokazuje, że tylko niespodziewane działanie banku centralnego może przynieść teraz efekt i podwyższa stopy o 50 pkt bazowych. Polska gospodarka jedną z najbardziej przegrzanych w regionie, co może sygnalizować dalsze podnoszenie stóp procentowych w naszym kraju nawet do poziomu 10%. Niespodzianka również od Fed, koszt pieniądza w górę o 75 pkt bazowych. Bank Anglii również nie odstaje od reszty i decyduje się podnieść stopy na Wyspach, zgodnie z oczekiwaniami o 25 pkt bazowych.
Na wykresie CHF/PLN widać spory ruch w górę, który jest spowodowany dość zaskakującą decyzją Banku Szwajcarii o podniesieniu stóp procentowych i to w wysokości 50 pkt bazowych. Frankowicze mogli przecierać oczy ze zdumienia, gdy nagle zobaczyli, że frank w dosłownie chwilę stał się droższy o ponad 15 groszy. Co gorsza, wspomniana grupa kredytobiorców dostała rykoszetem, nie tylko ze strony właśnie drogiego franka, ale wzrosło również oprocentowanie ich kredytów, finalnie więc obciążenia finansowe wzrosną. SNB, kolejny raz mocno zaskoczył rynki swoją decyzją, ale pokazał, jak powinien działać bank centralny w tych czasach. Nie było żadnego większego zrzucania winy na innych, że inflacja mocno rośnie, tylko krótki komunikat: wzrost cen przekracza cel zakładany przez bank, działajmy. Jest to szok dla analityków, którzy byli pewni, że Bank Szwajcarii poczeka na to, co zrobi EBC, a to błąd, SNB prowadzi swoją politykę monetarną i za to duży szacunek. Oczywiście nie obędzie się bez kosztów tego działania, a tak będzie zmierzenie się z silnym frankiem szwajcarskim na rynku, co będzie determinować nawet interwencje walutowe. Wracając do notowań CHF/PLN to trudno o racjonalną analizę techniczną, skoro nagle zmieniają się znacząco fundamenty. Dzisiejszy ruch w dół o kilka groszy to jednak odreagowanie wczorajszego mocnego osłabienia PLN, a scenariusz bazowy to teraz utrzymanie się silnej helweckiej waluty.
Krajowa waluta nie ma lekko w ostatnich dniach, co widać właśnie po notowaniach EUR/PLN, który znajduje się w trendzie wzrostowym. Zaczęło się wszystko od posiedzenia RPP, która mimo kolejnej podwyżki stóp procentowych zaczęła wspominać o … ich obniżkach, co przyniosło rozczarowanie inwestorów i wyprzedaż PLN. Szybko pękł opór na poziomie 4,60, a kurs skierował się na północ. Kolejnym czynnikiem wyprzedażowym stało się posiedzenie FED, gdzie stopy procentowe w USA poszybowały w górę o 75 pkt bazowych, silniejszy dolar
spowodował odwrót od walut rynków wschodzących. Na “deser” krajowa waluta oberwała już znacznie cięższym działem, a mianowicie decyzją SNB o zwiększeniu kosztu pieniądza o 50 pkt bazowych. Biorąc pod uwagę, że w naszym kraju było święto i tym samym niższa płynność PLN w relacji do euro stracił prawie 8 groszy. Technicznie nastąpiło wybicie z kanału wzrostowego i dynamiczny ruch w górę, łamiąc po drodze ważny opór w postaci poziomu 4,70. Panika inwestorów zaprowadziła kurs EUR/PLN do maksimum na poziomie 4,74. Dzisiaj obserwujemy odreagowanie tego ruchu, ale jest to czymś normalnym po takiej skali wzrostów w ciągu zaledwie jednego dnia. Co dalej? Na ten moment czekamy na stabilizację sytuacji po tak niespodziewanym wydarzeniu. Widać jak na dłoni, że aktualnie na rynkach rządzą banki centralne i to one będą rozdawać karty, czasami wyciągając asa z rękawa, jak to zrobił SNB. Bez wpływu na naszą walutę powinien być wątek uruchomienia środków z UE po trwającej blokadzie.
Sporo się dzieje na wykresie EUR/USD w ostatnim czasie. Odbicie, które było widoczne na początku maja, szybko zostało zanegowane, a “edek” powrócił do fundamentalnych ruchów na południe. Dolar zyskiwał wraz z oczekiwaniem na posiedzenie amerykańskiego banku centralnego, na którym obstawiano podwyżkę stóp o 50 pkt bazowych i taki scenariusz sygnalizowały % prawdopodobieństwa. Fed jednak zaskoczył i zdecydował się podnieść koszt pieniądza o 75 pkt. bazowych do poziomu 1,5%. Nie jest to może imponujące wskazanie, ale pokazało co innego, a mianowicie pełną determinację amerykańskich decydentów w walce z inflacją. Szef Fed na konferencji stwierdził, że kolejne posiedzenie znów przyniesie podwyżkę stóp o co najmniej 50 pkt bazowych. Na USD jednak doszło do typowej sprzedaży faktów i po decyzji i konferencji amerykańska waluta straciła. Wypadło to w momencie testowania wsparcia na poziomie ostatniego minimum, a więc 1,0380. EUR/USD odbił nieco w górę, ale żeby ten ruch miał kontynuację potrzeba działań EBC i podnoszenia stóp procentowych. Nie wystarczą już tylko słowa, bo chyba nikt nie wierzy powoli w determinację do działania banku centralnego strefy euro. Teraz w EBC potrzebne jest zaskakujące działanie podobne do SNB, które miałoby wpływ na rynki. Jeśli takowe się nie wydarzy w kolejnych dniach to niewykluczone, że inwestorzy wrócą do kupowania USD i główna para walutowa świata znów będzie testować wspomniany poziom wsparcia.
Krajowa waluta mocno potaniała również do GBP. W kilkanaście godzin kurs skoczył w górę o prawie 20 groszy, co zdarza się niezwykle rzadko, ale mimo wszystko często w dniach braku inwestorów z naszej rodzimej gospodarki. Dzisiaj podobnie jak na innych parach z PLN widzimy odreagowanie tego dynamicznego ruchu z ostatnich godzin. W najbliższych dniach sytuacja powinna się ustabilizować. Wczoraj Bank Anglii zdecydował się na kolejną podwyżkę stóp procentowych, znowu o 25 pkt bazowych. Co warte uwagi, aż 3 członków chciało podnieść koszt pieniądza o 50 pkt bazowych, by przeciwdziałać wysokiej inflacji, która również na Wyspach daje o sobie znać. Skoro zaskoczenia nie było tym razem, GBP utrzymał swój poziom notowań w relacji do głównych walut. Czynnikiem ryzyka dla funta i tym samym elementem, który może wpływać na poziom kursu GBP/PLN, będzie kwestia kolejnych kłótni Wielkiej Brytanii z UE o Irlandię. Wiadomym jest, że Unia jest teraz uwikłana w tematy wojny na Ukrainie co powoduje, że strona brytyjska może to wykorzystać jako atut, by zagrać ostrzej. Każda eskalacja konfliktu to oczywiście argument za wyprzedażą GBP.
Banki centralne rozdają kartyWojna wywołana przez Rosjan na Ukrainie trwa nadal, ale to banki centralne rządzą obecnie rynkami. W ciągu ostatnich dwóch dni z ważnych posiedzeń zagranicznych banków centralnych zabrakło tylko Banku Anglii.
Nadzwyczajne zaskoczenie z EBC
W środę odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. Sądząc po tym, że spotkanie miało miejsce tydzień po regularnym spotkaniu, na którym (delikatnie mówiąc) wiało nudą, rynek spodziewał się bomby. Bomba była. Nikt nie spodziewał się, że można zrobić tyle szumu o nic. W korporacji byłoby to określone spotkaniem, które powinno być mailem. Co zatem się wydarzyło? Poinformowano, że program skupu aktywów skupi się na krajach Południa strefy euro, by uniknąć nadmiernego wzrostu kosztów kredytowania. Owszem włoski dług ma już rentowność 4% rocznie. Można jednak zwrócić uwagę, że rozwiązaniem tego problemu nie jest subsydiowanie tylko wymuszenie spełniania pewnych standardów. Po coś powstały kryteria konwergencji z Maastricht. Włosi są jednak zadłużeni na 2,5 raza górnego limitu, a kryteriów nie spełnili nigdy za czasów ich istnienia. Z drugiej strony, po co mają się starać, skoro w razie czego EBC jest skłonne ich dofinansować.
Duża podwyżka od FED
Amerykanie podnieśli stopy procentowe o 0,75%. Docelowy poziom 1,5% nie jest może imponujący, ale jednorazowy wzrost wskazuje na pewną determinację. Na rynku od dłuższego czasu mniej lub bardziej nieśmiale sugerowano, że Amerykanie zaczną mocniej podnosić stopy procentowe. Powodem miało być między innymi osłabienie dolara względem euro. To z kolei powodowało, że pomimo podnoszenia stóp procentowych amerykańska waluta nie umocniłaby się zbyt mocno względem euro. Taki ruch mógłby znacząco obniżyć opłacalność amerykańskiego eksportu i pogarszać koniunkturę. Obecnie jednak z jakiegoś powodu inwestorzy ufają, że EBC zacznie realizować swoje działania statutowe i walczyć z inflacją. Głośno mówi się o dacie lipcowej, byłoby to już 9 miesięcy, po tym jak inflacja w strefie euro przekroczyła cel inflacyjny. Jak reagują rynki? Cały czas wierzą w EBC, a że 0,75% w górę było oczekiwane, nie było większej rewolucji po samej decyzji.
Niespodziewana bomba ze Szwajcarii
Szwajcarzy podnieśli wczoraj niespodziewanie stopy procentowe z -0,75% na -0,25%. Był to mocno niespodziewany ruch, o czym najlepiej świadczy reakcja rynków walutowych. Po samej decyzji w ciągu godziny frank umocnił się około 2% względem euro. Względem złotego ruch był mocniejszy. Po pierwsze w wyniku szoku kapitał uciekał z rozwijających się rynków. Po drugie dzień wolny powodował, że na rynku brakowało inwestorów. Tak duża wiadomość miała zatem możliwość znacznie silniejszego przesunięcia ceny. W czwartek frank szwajcarski przez chwilę dotarł powyżej 4,65 zł. Euro kosztuje obecnie nadal powyżej 4,70 zł mimo trwającej korekty po przyjściu traderów dzisiaj do pracy.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Euro za 4,66 złNie tylko ceny ropy naftowej są problemem. Zasysanie kapitału za ocean powoduje odwrót inwestorów również od złotego. Słabsza waluta tylko pogłębia problemy inflacyjne.
Złoty w odwrocie
Rynek czeka na decyzję FED, a inwestorzy spodziewają się jednorazowej podwyżki stóp nawet o 0,75%. Byłaby to najwyższa jednorazowa zmiana od niemal 3 dekad. Z drugiej strony obecna sytuacja jest właśnie tak wyjątkowa. Szczególnie biorąc pod uwagę, jak długo Rezerwa Federalna starała się unikać problemu, mając nadzieję, że problem sam się rozwiąże. Nie można być zdziwionym, że problem się nie rozwiązał. Oczekiwania inwestorów powodują jednak, że kapitał płynie już do USA. To z kolei mocno przeszkadza polskiej walucie, która od kilku dni wyraźnie traci na wartości. Dzisiaj za euro płaci się już 4,66 zł.
Słabsze dane z Wysp Brytyjskich
Dzisiejsze dane pokazują pewne problemy brytyjskiego rynku pracy. Stopa bezrobocia wbrew oczekiwaniom nie spadła do 3,6%, co więcej wzrosła do 3,8%. Nadal są to jednak niskie poziomy, nawet dla tej gospodarki. Do tego dochodzi kwestia wzrostu płac. Rosną one wolniej, niż sądzono. Jest to szczególnie problematyczne, konfrontując wzrost wynagrodzeń z inflacją. Ta w ostatnim miesiącu wyskoczyła do 9%. Oznacza to, że płace rosną 2,2% wolniej. To wyraźny spadek możliwości nabywczych społeczeństwa. Inwestorzy również mniej wierzą w funta. Po tych danych byliśmy świadkami wyraźnej przeceny. Obecnie funt jest najsłabszy względem euro od przełomu września i października.
Kolejne dołki kryptowalut
Ostatnie dni były bardzo trudne dla rynku kryptowalut, już w weekend było widać wyraźne wycofywanie się inwestorów. Prawdziwy problem pojawił się dopiero w poniedziałek. Kurs głównej kryptowaluty rano wynosił jeszcze 27 000 dolarów, by w nocy otrzeć się o zaledwie 21 000 dolarów. Przy okazji pojawiły się problemy kilku dużych uczestników rynku. Niewykluczone, że będziemy świadkami bankructwa jednego z nich. Tego typu wydarzenia zawsze były dużym problemem dla tego rynku. Kolejnym jest wzrost rentowności obligacji, które to zasysają kapitał inwestycyjny z rynków ryzykownych. To ten proces zdaniem większości analityków odpowiada za słabość kryptowalut.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.