Umarł król, niech żyje król. Rynki cały czas nie potrafią się jednoznacznie określić, jaką estymą darzą nowego władcę Stanów Zjednoczonych. Z początku wydawało się, że tej chemii zupełnie zabraknie między inwestorami a nową administracją. Później przede wszystkim ze względu na zapowiedzi szerokiego strumienia nowych dolarów wylanych wprost do gospodarki, mur z lodu zaczął pękać zupełnie, jak ten na granicy z Meksykiem. Od początku roku obserwowaliśmy przebudzenie dolara, które wyraźnie było widać na parze ze złotym. “Zielony” podrożał o blisko 15 groszy i gdy wydawało się, że ta relacja ma prawdziwą szansę, ostatnio okazuje się, że wcale nie. Swoją drogą Joe Biden dokonał rzeczy niemal niemożliwej. Od dobrych kilku lat inwestorzy, co by się nie działo, zawsze wołali o więcej, mocniej, szybciej. Aż tu nagle pojawia się człowiek z takimi pomysłami, że nawet wiecznie nienasycona bestia zdobywa się na refleksję, że to jednak lekka przesada. Za czasów Trumpa FED robił co mógł, by bezsensownie zasypać dół wykopany przez Covid świeżo wykreowanym dolarem. Biden połamał łopatę i przyjechał ze spychaczem. Realizacja wszystkich pomysłów nowej administracji spowoduje wystrzelenie długu publicznego w kosmos i choć większość zostanie zamortyzowana przez FED, to rozmach Bidena i tak wprowadza pewien niepokój. Dolar wyraźnie na to reaguje, na parze ze złotym mimo usilnych starań NBP widzimy, jak oddaje ostatnie zwyżki. Ciężko będzie zatrzymać ten trend, dlatego niewykluczone, że luty minie nam pod dyktando szukania nowych minimów.
Informacje i publikacje przygotowane przez TradingView lub jego użytkowników, prezentowane na tej stronie, nie stanowią rekomendacji ani porad handlowych, inwestycyjnych i finansowych i nie powinny być w ten sposób traktowane ani wykorzystywane. Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszym Regulaminie.