Pierwszy tydzień 2024 roku należał do dolara, ten zaliczył trzy z czterech sesji wzrostowych. Siłą rzeczy nie był on więc korzystny dla złotego. Tu obserwujemy walkę z kluczowymi poziomami. Ropie naftowej kurczy się przestrzeń do konsolidacji.
OIL.WTI
Na rynku ropy, który pozostaje jednym z kluczowych dla kształtowania się przyszłej inflacji, obserwujemy ostatnio moment pewnej równowagi. Z jednej strony mamy obawy o spowolnienie gospodarcze. Tutaj zwłaszcza Chiny budzą sporo pesymizmu, jednak sytuacja w Europie przecież wciąż również jest daleka od ideału. Do tego mamy całą listę krajów nieOPECowych, które albo faktycznie podnoszą albo przynajmniej deklarują gotowość do podnoszenia wydobycia. Z drugiej strony mamy kartel, który mocno się stara, by kurs nie zszedł poniżej 70 $. Już teraz różnica między potencjalnym a rzeczywistym dziennym wydobyciem w krajach OPEC wynosi 6 mln baryłek, z czego za połowę odpowiada sama Arabia Saudyjska. Warto jednak pamiętać, że w połowie 2020 roku ta luka potrafiła być dwukrotnie większa. Dodatkowo stronę popytową wspierają cały czas napięcia geopolityczne, zwłaszcza te w okolicach akwenu Morza Czerwonego.
Z tego powodu coraz więcej analityków zakłada, że okres konsolidacji może się przeciągnąć potencjalnie nawet na całe pierwsze półrocze. Nie da się jednak ukryć, że po obu stronach tego równania są elementy, delikatnie mówiąc podatne na zmiany. Globalna recesja jest bon motem rzucanym już od wielu miesięcy, a z każdym tygodniem tak naprawdę rosną szanse na tzw. miękkie lądowanie. Geopolityka również ma to do siebie, że lubi dynamicznie się zmieniać, o czym doskonale świadczy choćby ostatni wzrost napięć na Półwyspie Koreańskim. Technicznie również widzimy, że powoli dochodzimy do momentu wybicia którejś linii trendu, co może i powinno skutkować jakimś większym ruchem zwłaszcza podczas wyjścia górą.
EURUSD
Przełom roku zdecydowanie należy do dolara. Tuż po świętach doszliśmy w okolice górnego ograniczenia kanału wzrostowego, co zmobilizowało kupujących dolara. Od tego momentu obserwowaliśmy dynamiczny zjazd w dół, którego apogeum nastąpiło w piątek po oficjalnym odczycie z amerykańskiego rynku pracy. Popularny edek wtedy uderzył w dolne ograniczenie wyżej opisanego kanału. Oznacza to, że przez trochę ponad tydzień kurs eurodolara spadł o prawie 3 centy. Ostatnie ruchy wciąż jednak mieszczą się w ramach obecnego trendu wzrostowego. Ten rozpoczął się jeszcze wczesną jesienią, startując z pułapu około 1,05 $, by w grudniu zajść aż do 1,114 $. Oznacza to, że obecny ruch wciąż jest mniejszy od poprzedniego przeciwnego, a po przebiciu ostatniego znaczącego poziomu Fibo, część analityków oczekuje powrotu do zeszłorocznych szczytów przy 1,127 $. Kluczowy w tym wszystkim będzie wyścig banków centralnych o to, kto pierwszy rozpocznie cykl obniżek. Po raz pierwszy w historii jest on rzeczywiście fascynujący i w oczekiwaniach analityków palma pierwszeństwa jest rotacyjna niczym stanowisko marszałka polskiego Sejmu.
USDPLN
Dużo się dzieje ostatnio na wykresie USDPLN. Po tym, jak w okresie okołoświątecznym udało nam się wyznaczyć lokalne minimum poniżej nawet 3,90 zł, dolar przeszedł do kontrofensywy. Najpierw dynamicznie powrócił powyżej pułapu 3,914 zł, który już wcześniej pełnił kilka razy funkcję wsparcia. Do końca roku dolarowi udało się odrobić kolejne trzy grosze, tak by na początku tego przeprowadzić kolejny atak. Ostatecznie przez moment testowany był nawet poziom okrągłych 4 złotych, jednak ostatecznie amerykańska waluta zrejterowała. Od tego momentu obserwujemy drobną konsolidację między tym poziomem a 3,97 zł. Tydzień kończymy kontrą naszego złotego oraz kolejnym dojściem do długiej średniej kroczącej. Nie zmienia to faktu, że ciężko oczekiwać, by USD nie przeprowadził przynajmniej jeszcze jednej próby sforsowania obecnego oporu. Jeśli ten atak się nie powiedzie, będzie to wyraźny sygnał do szukania minimów z ostatnich dni poprzedniego roku.
EURPLN
EURPLN wciąż pozostaje królestwem konsolidacji, by nie powiedzieć bylejakości. Ostatnie półtora miesiąca to przedział o szerokości 6 groszy, który tak naprawdę możemy podzielić na jeszcze węższe wewnętrzne konsolidacje. Co istotne, na tej parze bardzo rzadko działa odwieczna zasada, że wyjścia z marazmu daje paliwo do większych ruchów, najczęściej dostajemy zejście bądź wejście piętro wyżej i powrót do stagnacji. Pierwszy tydzień kończymy testem górnego ograniczenia obecnego kanału, który rzecz jasna zakończył się niepowodzeniem i doprowadził do powrotu w okolice centrum przedziału. Nie zmienia to jednak faktu, że patrząc na ostatnie lata, obecnie znajdujemy się wyjątkowo nisko. Wystarczy wspomnieć, że są to najniższe poziomy od momentu wybuchu pandemii w 2020 roku. A przecież w międzyczasie kurs EURPLN dotarł do poziomu równych 5 złotych.