Ostatnie dni przynoszą nam minima kursowe na różnych walutach, ale nie na euro. Główny punkt odniesienia dla polskiej waluty wydaje się przyspawany w okolicach 4,69 zł. Amerykanie dokupili dużo ropy.
Dolar szuka kolejnego dna
Doszło w końcu do przebicia czerwcowych szczytów na głównej parze walutowej. Do poziomów z maja wciąż brakuje ponad centa, ale patrząc na zasięg obecnego ruchu, nie jest to niemożliwe. Dla złotego na razie te dane niewiele wnoszą. Widać to tylko na kursie dolara. Wczoraj przebił przez chwilę w dół poziom 4,35 zł. Patrząc jednak na zakres obecnego ruchu, to wygląda na to, że na razie nie należy się spodziewać tańszych dolarów, chyba że na rynku globalnym coś się zmieni. Z drugiej strony zwyczajowo słabnący dolar to jednak był sygnał do kupowania walut europejskich. Polski złoty jednak stoi w miejscu mimo umacniania się amerykańskiej waluty. Ciekawe, czy jeżeli dolar się umocni, to złoty straci?
Euro znów droższe od franka
Na rynku kończy się dobry sentyment względem franka. Wczoraj widać było wyraźny odwrót pomimo braku istotnych danych. Część analityków wskazuje, że może to być przenoszenie środków do japońskiego jena. Mielibyśmy zatem zmianę bezpiecznych przystani, w których kapitał chce przebywać. Z drugiej strony nie można zapomnieć, że inflacja w Szwajcarii, która była powodem presji na podwyżki stóp, wyraźnie spowalnia. Od szczytu, o ile można tak nazwać poziom 3,5%, zeszliśmy już do 2,8%. W rezultacie oczekiwanie kolejnych istotnych podwyżek stóp procentowych nie jest zatem już tak zasadne. Kolejne posiedzenie jest dopiero 23 marca, więc jest spora szansa, że grudniowa podwyżka była ostatnią w cyklu. Dla polskich kredytobiorców jest to dobra wiadomość, w końcu frank jest najtańszy od połowy 2022 roku.
Amerykanie znów zwiększają zapasy ropy
Wczoraj poznaliśmy dane o rezerwach ropy naftowej. Amerykanie wyraźnie zwiększyli zakupy, 18,96 mln baryłek to olbrzymia wartość. To rząd wielkości 20% dziennej produkcji światowej. W ciągu ostatnich 40 lat tak wysokie wzrosty zdarzały się tylko kilkukrotnie. Co ciekawe, nie miał on miejsca ani razu przed pandemią. To, że przy tak dużych zakupach cena surowca rosła, nie powinno dziwić. Pomimo tych wzrostów jesteśmy jednak na relatywnie bezpiecznym poziomie 83 dolarów za baryłkę ropy brent. Jest to zatem poziom niższy niż przed rokiem, nie wspominając o poziomach tuż przed rosyjską agresją.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
Informacje i publikacje przygotowane przez TradingView lub jego użytkowników, prezentowane na tej stronie, nie stanowią rekomendacji ani porad handlowych, inwestycyjnych i finansowych i nie powinny być w ten sposób traktowane ani wykorzystywane. Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszym Regulaminie.