Spokój po ŚwiętachŚwięta były w tym roku wyjątkowo krótkie, ale też dzięki temu na rynkach nie powodowały zamieszania. Zamieszanie za to mamy wokół RPP i inflacji, ale to będzie trwać jeszcze najprawdopodobniej miesiące.
Poświąteczny spokój na rynkach
Poniedziałek nie przyniósł większych niespodzianek na rynkach. Dzisiejszy dzień jest zresztą mocno rozgrzewkowy, patrząc na kalendarz danych makroekonomicznych, który jest realnie niemal pusty. Trzeba też pamiętać, że przy tym ustawieniu dni świątecznych mamy możliwie najkrótszą przerwę świąteczną, zatem inwestorzy nie musieli robić transakcji na zapas przed Świętami i dzisiaj w zależności od rozwoju sytuacji ich odwracać.
Glapiński z błogosławieństwem prezesa
W przyszłym roku kończy się kadencja obecnego prezesa NBP. Od jakiegoś czasu w jego działaniach widać już zresztą prowadzenie kampanii o reelekcję. Otrzymał on teraz chyba najsilniejsze możliwe wsparcie. Prezes Kaczyński wskazał go jako osobę, która powinna zostać na stanowisku na drugą kadencję. Patrząc na arytmetykę sejmową oznacza to niemal pewny wybór. W tym samym materiale Jarosław Kaczyński komentuje, że możliwe są kolejne podwyżki stóp procentowych. Z jednej strony przy inflacji na poziomie 7-8% kolejne podwyżki są oczywiście możliwe, ale pokazuje to, że strona rządowa jest z tym pogodzona. W rezultacie znika jeden z argumentów za niepodnoszeniem ich na styczniowym posiedzeniu. Jest to zatem dobra wiadomość dla złotego.
Co z inflacją?
Ostatnio na rynek trafiają bardzo sprzeczne komunikaty związane ze zmianami cen. Z jednej strony mamy zapowiedzi, że szczyt inflacji ma przypaść na styczeń, a potem ma ona maleć. W tej narracji tworzony jest budżet. Z drugiej strony pomimo wpisania do budżetu wartości 3,3% w ostatnich wypowiedziach Minister Finansów zapowiedział, że stać nas na kolejną tarczę antyinflacyjną. Dlaczego mamy mieć kolejną tarczę, skoro projekt budżetu zakłada inflację zgodną z celem inflacyjnym? Odpowiedź jest dość zagmatwana, ponieważ, sam minister podczas tej wypowiedzi spodziewa się inflacji w 2022 roku na poziomie 7-8%. Jaki to będzie miało wpływ na polski pieniądz? To zależy od skali podwyżek stóp procentowych, ale jeżeli uzyskamy tak wysoki wynik, powinno to wyraźnie osłabiać złotego względem głównych walut.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
USD
Uspokojenie przed ŚwiętamiWykresy głównych par walutowych w ostatnich czasach trochę jakby zastygły w miejscu, oczekując na Święta. Nie znaczy to wcale, że na rynku nic się nie dzieje.
Rynek pracy w USA wciąż mocny
Ostatnie tygodnie danych z wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wyglądają, jakby pandemii nigdy nie było. Kolejny odczyt wynoszący 205 tysięcy wniosków był dokładnie zgodny z oczekiwaniami. Pokazuje on, że Amerykanie przestali zmieniać pracę. Zjawisko to wraz z napływem nowych miejsc pracy powoduje, że stopa bezrobocia gwałtownie spada. Od początku roku ubyła niemal dokładnie ⅓ bezrobotnych. Dobre dane z amerykańskiego rynku pracy są jednym z powodów ostatnich umocnień amerykańskiej waluty.
Turcja znów na świeczniku
Ostatnie zapowiedzi walki z inflacją w Turcji spowodowały olbrzymie zmiany notowań liry tureckiej. Poniedziałkowy szczyt znalazł się powyżej poziomu 20 lir za jedno euro. Wczoraj byliśmy na poziomie 13 lir za jedno euro. Tak duża zmienność mogłaby nieuważnemu czytelnikowi sugerować, że piszemy o kryptowalutach. Jest to jednak waluta przeszło 80-milionowego kraju. Okazuje się, że pomimo tego, iż oficjalną doktryną walki z rosnącą przeszło 20% inflacją jest obniżanie stóp procentowych, inwestorzy uwierzyli w zapewnienia o podjęciu wszelkich działań przez bank centralny. Na dobrą sprawę mogliby po prostu przestać realizować erdoganomikę, jak się często żartobliwie określa pomysł prezydenta Erdogana na obniżanie stóp procentowych, by walczyć z inflacją.
Spokojny koniec roku?
Święta to moment, kiedy oprócz zdrowia życzymy sobie również bardzo często spokoju, czego Państwu w imieniu InternetowyKantor.pl również życzymy. W ostatnich latach szczególnie te pierwsze życzenia ze względu na pandemię są ważne. W kwestii spokoju niestety trzeba poczekać, czy NBP w tym roku również będzie uatrakcyjniał przerwę między Świętami a Nowym Rokiem. Biorąc pod uwagę cel, jakim jest generowanie zysku ze wzrostu wartości rezerw walutowych, jest to dość prawdopodobne. Już teraz poznaliśmy decyzję o przyspieszeniu posiedzenia RPP na 4 stycznia, co wprowadza trochę nerwowości wśród obserwatorów.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów, gdyż dzień ten w wielu państwach jest wolny lub przynajmniej ma skróconą sesję na rynkach.
Niespodziewanie ciekawy dzień na rynkuOkres przedświąteczny to przeważnie pewna stagnacja na rynku. Odczyty danych makroekonomicznych nie są wtedy przeważnie w stanie rozruszać rynku. Wczoraj było jednak zupełnie inaczej, a Czeski Narodowy Bank tylko podniósł emocje.
Czesi nie biorą jeńców
Wczorajsza decyzja o podwyżce stóp procentowych o 1% zaskoczyła rynki. Czeski Narodowy Bank miał dokonać i tak sporej podwyżki, bo zakładano wzrost o 0,75%. Wyższy od oczekiwań parametr spowodował jednak, jak nietrudno się było domyślić, reakcje rynków walutowych. Czeska korona umocniła się wczoraj o niemal procent względem euro i to w dniu, kiedy zarówno złotówka, jak i forint były w odwrocie. Co ciekawe, w oficjalnym komunikacie jest mowa o tym, że to nie koniec tego ruchu i na kolejnych posiedzeniach można spodziewać się kolejnych podwyżek.
Dane zza oceanu
Wczoraj poznaliśmy pakiet ważnych danych z USA. Na pierwszym miejscu należy wskazać finalne dane na temat PKB. Amerykanie co prawda z uporem maniaka pokazują wskaźnik annualizowany. Za tą nazwą kryje się symulacja, co by się stało, gdyby cały rok był taki jak ostatni kwartał. W sytuacji pandemicznej wartości idące z tego parametru są nieinterpretowalne. Można natomiast śledzić kierunek zmian. Wczorajszy odczyt był dobry, bo był lepszy od oczekiwań. Oprócz tego zobaczyliśmy lepszy od oczekiwań wskaźnik zaufania konsumentów oraz niższą od oczekiwań, ale najwyższą od stycznia, sprzedaż domów na rynku wtórnym. Wydawać by się mogło, że to dobre wiadomości. Inwestorzy jednak wczoraj sprzedawali dolara i kupowali euro. Kluczem do wyjaśnienia tej anomalii są analizowane w tle wypowiedzi członków FED i EBC.
Bezrobocie w Polsce
Poznaliśmy dzisiaj odczyt stopy bezrobocia za listopad. Zgodnie z oczekiwaniami spadła ona do 5,4%. Mowa oczywiście o bezrobociu rejestrowanym. Trzeba pamiętać, że najniższe bezrobocie przed pandemią w październiku 2019 roku wynosiło 5%. Nie odwołujemy się oczywiście do ukrytego bezrobocia poprzedniej epoki. Wynik ten pokazuje nam, że rynek realnie wraca już niemal do tamtych poziomów. Biorąc pod uwagę, jak dobre dane makroekonomiczne ostatnio publikuje Polska, aż strach pomyśleć, gdzie znajdowałby się złoty, gdyby powrót do normalności przedpandemicznej szedł nam jak w strefie euro.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wydatki Amerykanów,
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych,
16:00 – USA – raport Uniwersytetu Michigan.
35% wzrostu na walucie w ciągu doby?Najnowsze umocnienie liry względem głównych walut to jeden z najsilniejszych ruchów na walutach ostatnich lat. Podstawy są co prawda trochę wątpliwe i możemy się spodziewać, że lira przyniesie jeszcze dużo emocji.
Niespodzianka na lirze
Lira turecka nie jest szczególnie popularną walutą. Jednak piszemy o niej, dlatego że pomimo jej wagi dla polskiej gospodarki dzieje się tam ostatnio bardzo dużo. Wczoraj np. prezydent Erdogan na ostatniej konferencji prasowej zapowiedział nowy program mający zachęcić obywateli do inwestowania w lirze. Polegać on będzie na wyrównywaniu strat lokat w lirze względem tych walutowych. Analitycy szybko zwrócili uwagę, że to prosta droga do rozpędzenia drukarek do absurdu. Raz bowiem trzeba będzie wyrównać obywatelom oszczędności i utrata wartości pieniądza może być trudna do zatrzymania. Wątpliwe jest, by czymś takim przejmowano się w kraju, gdzie obniża się stopy procentowe, by walczyć z inflacją. Skoro rozwiązanie to ma spowodować katastrofę, to pewnie lira słabnie? Nic bardziej mylnego. Inwestorzy grający na osłabienie liry wpadli w panikę, obywatele masowo sprzedawali dolara, a kurs liry w ciągu 24h w szczytowym momencie umacniał się o 35%, zawstydzając nawet rynek kryptowalut.
Wraca strach na rynki
Rozwój koronawirusa w wariancie Omikron okazuje się silniejszy, niż dotychczas sądzono. Widać to przynajmniej po przedłużających się restrykcjach w kolejnych państwach. Z perspektywy Polski możemy tego nie odczuwać, natomiast kolejne kraje nakładają bardzo silne obostrzenia. To właśnie one są podstawą do korekty zapotrzebowania na ropę. W rezultacie w poniedziałek baryłka ropy w szczytowym momencie taniała o niemal 4 dolary. Dzisiaj po korekcie w górę wciąż jest 1,5 dolara poniżej piątkowego zamknięcia. Nie zmienia to faktu, że jeszcze we wspomniany piątek dane z USA mówiły o rosnącej liczbie odwiertów, co może sugerować dobre perspektywy dla tego rynku. Długoterminowe ceny kontraktów na ropę są jednak niższe niż obecnie, co wskazuje na oczekiwania stabilizacji cen.
Dobre dane z Polski
Wczoraj poznaliśmy dane na temat produkcji przemysłowej w Polsce. Wzrosła ona o 15,2% w ujęciu rocznym. To nie tylko bardzo dobry wynik, ale również rezultat wyraźnie powyżej oczekiwań wynoszących 8,5%. Jak widać, polska gospodarka ma się zupełnie dobrze, a polityka powodująca osłabienie lokalnej waluty z pewnością jej nie przeszkadza. Po tych danych złoty wczoraj zyskiwał na wartości, a dzisiaj jest najsilniejszy względem euro od środy. Nie można tego samego powiedzieć względem franka, gdyż strach przed Omikronem spowodował kolejne umocnienia tej waluty.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Euro znów atakuje 4,64 złW ostatnim tygodniu bariera 4,64 zł za euro była miejscem, do którego kurs wielokrotnie docierał, ale go nie przekroczył na stałe. Zobaczymy, jak będzie w tym tygodniu, szczególnie że przed świętami może być potencjalnie spokojniej na rynkach.
Średnia płaca powyżej 6000 zł brutto
Piątkowe dane GUS pokazały, że wynagrodzenia w Polsce rosną 9,8%. To jednak zaledwie 2% powyżej inflacji. Nie można zatem mówić o rewolucji w naszych płacach. Dodatkowo skoro taki wynik mieliśmy w listopadzie, to grudniowe dane, wliczając premie, mogą być już dwucyfrowe. W takim scenariuszu do powodów inflacji szybko dołączy presja rosnących płac. W tym samym czasie zatrudnienie wzrosło o 0,7%. Oznacza to, że pracujących w przedsiębiorstwach jest w Polsce już zaledwie 1,5% mniej niż przed pandemią.
Inflacja w strefie euro niemal 5%
Potwierdzają się scenariusze szybszego wzrostu cen w strefie euro. Wynosi on już 4,9%, co jest wynikiem niemal 3% niższym niż w Polsce, ale z drugiej strony wciąż bardzo wysokim. Pokazuje to jednak, jak bardzo globalny jest problem wzrostu cen. Drugim elementem, na który warto zwrócić uwagę, są skutki zastosowanej strategii walki z covidem. Polegała ona na zalaniu gospodarki pieniędzmi. Pozwoliła oczywiście utrzymać poziom PKB na atrakcyjnym poziomie. Nadmiar pieniądza i bardzo niskie stopy procentowe ku rozpaczy polityków wywołują jednak na rynkach dokładnie te procesy, co powinny, zgodnie z podręcznikami makroekonomii. Inwestorzy nie wierzą jednak w podwyżki stóp procentowych w Europie i w piątek masowo przenosili swoje inwestycje za ocean. W rezultacie przez chwilę za jedno euro płacono mniej niż dolara i dwanaście i pół centa.
Obniżki stóp w Chinach
W Państwie Środka doszło do symbolicznej obniżki 1-rocznej głównej stopy procentowej z 3,85% na 3,8%. Jest to stawka, w oparciu o którą rozliczana jest większość kredytów dla przedsiębiorstw. Stawka 5-letnia, na podstawie której rozliczane są kredyty hipoteczne, pozostała na niezmienionym poziomie. Najwyraźniej władze Chin nie chcą opierać rozwoju o sektor nieruchomości, z którym i tak mają duże problemy. Co ciekawe, Chiny nie mają obecnie problemów z inflacją, w związku z czym amortyzowanie słabszej koniunktury gospodarczej obniżką stóp wydaje się zrozumiałym rozwiązaniem.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
INDEKS DOLARA AMERYKAŃSKIEGO - 20-12-2021Przedstawiam indeks dolara amerykańskiego, który od maja br. podąża w trądzie wzrostowym i dla inwestorów jest wskaźnikiem kapitału, jaki odpływa z różnych walorów inwestycyjnych ( głównie indeksów, ale też np.: kryptowalut). Na korzyść dalszych wzrostów przemawiają:
1. Wyraźny i zrównoważony oraz silny trend UP
2. Brak widocznych przesłanek do zawrócenia
3. Brak poziomu w przestrzeni wykresu do zawrócenia
4. Poziomy do zawrócenia są wyżej niż obecnie znajduje się cena
Ponadto struktura trójkąta zwyżkującego daje przewagę na UP, a jego wybicie przez górną krawędź było by wyraźnym sygnałem do dalszych wzrostów. Wyjście dołem może zwiastować co najwyżej dłuższy w cenie i czasie ruch korekcyjny, który nie powinien schodzić pod linie trendu.
Wykres pokazuje, że mało kto wierzy już w poprawnie polityczne działanie amerykańskiego FED. Inwestorzy zdają sobie sprawę, że próby utrzymania trendów przez blokowanie podwyżek stóp procentowych przy przyśpieszającej inflacji prędzej czy później muszą skończyć się źle. Przez słowo „źle” mam tu na myśli taką korektę, która przysłowiowej ulicy kojarzyć się będzie z „pęknięciem bańki”.
USD na poziomie 4,10 złBez wątpienia największą gwiazdą mijającego tygodnia miał być dolar, napędzany najpierw spekulacjami, później samą decyzją FOMC. I trzeba przyznać, że w obu przypadkach było ciekawie. Najpierw mieliśmy prawdziwy festiwal domysłów i predykcji, gdzie ścierały się ze sobą często wręcz skrajnie różne podejścia. Gołębie skrzydło zainspirowane rozwijającą się kolejną falą pandemii sponsorowaną przez Omikron, wcale nie tak po cichu, liczyło na zmianę narracji, a przynajmniej wycofanie się FEDu do dobrze znanego bastionu wait&see. Bliżej prawdy okazali się jednak ich oponenci. Powell i spółka postanowili na poważnie potraktować przyspieszającą inflację. Już w grudniu proces taperingu ma zostać zwiększony dwukrotnie, by później w styczniu znowu ulec kolejnemu podwojeniu. Co więcej, fedokropki zaskoczyły sugestią, że już w przyszłym roku możemy się spodziewać aż trzech podwyżek stóp procentowych. Co ciekawe, jednak tak wyraziste posiedzenie Komitetu nie miało zbyt poważnego wpływu na dolara. Dolar od początku tygodnia powoli kształtuje formację flagi i środowa decyzja nie doprowadziła do jej wybicia. Obecnie znajdujemy się przy poziomie 4,10 zł, który na początku grudnia pełnił funkcję górnego ograniczenia konsolidacji. Do listopadowych szczytów wciąż brakuje 10 groszy, jednak znając zwyczaje złotego dotyczące końca roku, nie jest wykluczone, że jeszcze do nich wrócimy. Z drugiej strony mamy wsparcie przy 4,05 zł i ono wydaje się w najbliższym czasie raczej niezagrożone.
Szwajcarzy nie martwią się inflacją W zupełnie inne tony uderzyli Szwajcarzy, którzy jednak cały czas nie muszą się martwić o inflację. Mogłoby się wydawać nawet, że czegokolwiek by Helweci nie zrobili i tak nie są w stanie wykreować u siebie nadmiernej inflacji. Tak jak nie za bardzo są w stanie zapanować nad własną walutą, która wbrew działaniom banku centralnego wciąż się umacnia. Jeszcze niedawno na parze CHFPLN byliśmy na historycznych szczytach (nie licząc poziomów intersession ze stycznia 2015 r.). Podobnie wygląda sytuacja wobec euro, gdzie frank jest na 6-letnich ekstremach. Stąd też utrzymanie skrajnie niskich stóp procentowych, które są najmocniej negatywne na świecie. Do tego kolejna zapowiedź możliwej interwencji na rynku walutowym w przypadku nadmiernego umocnienia się helweckiej waluty. Niewiele to zmienia, frank po krótkiej korekcie znowu wraca do wzrostów i nie można wykluczyć, że jeszcze w tym roku poszukamy nowych historycznych szczytów na parze ze złotym.
Euro w trendzie wzrostowyymGdzieś pośrodku tego wszystkiego staje Europejski Bank Centralny, który pomału próbuje się przefarbować na jastrzębią modłę, ale tak naprawdę nie idą za tym żadne zmiany w działaniu, czy choćby podejściu. Temat marcowego wygaszania programu skupu aktywów oprócz ładnego opakowania tak naprawdę nie wiele wnosi, skoro ma być on zastąpiony przez podobny instrument (choć faktycznie są szanse, że na mniejszą skalę). Co do stóp procentowych to oprócz oczywistego braku podwyżki, dostaliśmy kolejne zapewnienia, że w przyszłym roku nie ma co na nią liczyć. Rynek sam z siebie nadmuchał atmosferę zmiany i teraz stał się trochę zakładnikiem tej wizji. Wspólna waluta od 8 grudnia znajduje się w trendzie wzrostowym po tym, jak odbił od poziomu 4,575 zł. Od tego momentu podrożała już 6 groszy i powoli, acz konsekwentnie kieruje się ponownie w kierunku listopadowych szczytów przy 4,70 zł.
Wczoraj FED, dzisiaj EBCBieżący tydzień bogaty jest w ważne posiedzenia banków centralnych. Wczorajsze posiedzenie FED nie zatrzęsło rynkami, aczkolwiek być może część inwestorów czeka na dzisiejsze EBC.
Jednak zmiana planów za oceanem
Wczorajsza decyzja Federalnego Komitetu Otwartego Rynku nie zmieniła stóp procentowych. Zgodnie z oczekiwaniami obniżono jednak program skupu aktywów. Co więcej, tak jak przewidywała część specjalistów, doszło do przyspieszenia redukcji programu skupu, a przynajmniej do zapowiedzi. Zostanie on zlikwidowany do marca, a nie do czerwca przyszłego roku. W rezultacie kolejne obniżki programu skupu aktywów powinny być dwukrotnie wyższe, niż dotychczas sądzono. Co ciekawe, na początku posiedzenia dolar się umacniał, jednakże niemal od razu wrócił do poprzednich poziomów i zaczął tracić. Wynika to z oczekiwań inwestorów w sprawie przyspieszenia podwyżek stóp procentowych. Te jednak zostały zgaszone przez niższe oczekiwania względem inflacji.
Ceny jednak rosną o 7,8%
Ostateczne dane na temat inflacji wskazują, że ceny w Polsce rosną o 7,8%, a nie 7,7% jak we wstępnym odczycie. Nie jest to duża zmiana, ale potwierdza, że sytuacja w Polsce jest nawet gorsza, niż dotychczas sądzono. Z drugiej strony do końca roku nie ma posiedzeń RPP. W zależności od tego, jak analitycy będą interpretować sytuację, może to powodować wyższe oczekiwania względem wzrostu stóp procentowych, co finalnie może nawet wzmacniać złotego.
Spadają zapasy ropy
Wczorajsze dane z USA na temat zmiany zapasów pokazały wyraźny spadek. Wynosił on o 2 mln baryłek więcej niż oczekiwania. Pokazuje to, że obecne prognozy zaktualizowane przy okazji pandemii Omikrona mogą być zaniżone. Skoro na rynku jest mniej surowca, nie można się dziwić, że jego ceny znów idą w górę. W rezultacie pomimo wtorkowego zejścia ceny baryłki ropy poniżej granicy 70 dolarów dzisiaj znów znajdujemy się w okolicach 72 dolarów za baryłkę.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
13:45 – strefa euro – decyzja EBC w sprawie stóp procentowych,
14:00 – Polska – inflacja bazowa,
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych,
14:30 – strefa euro – konferencja po decyzji EBC.
Euro znów rośnieNiedługo przyszło nam nacieszyć się relatywnie mocniejszą złotówką. Euro znów idzie w górę i wielu analityków zastanawia się, jak daleko ten ruch zajdzie. W tym tygodniu mamy jeszcze dwa najważniejsze posiedzenia banków centralnych. Spotyka się bowiem i EBC, i FED.
Złoty znów w odwrocie
Po przeszło tygodniu oscylowania wokół poziomu 4,60 zł za euro złotówka znów znajduje się w odwrocie. Na rynku nie ma bezpośrednich danych mogących jednoznacznie za to odpowiadać, aczkolwiek ogólny klimat jest wątpliwy. Z jednej strony jest strach przed możliwymi interwencjami walutowymi pod koniec roku. Z drugiej strony mgliste zapowiedzi podwyżek stóp procentowych nie zachęcają inwestorów do lokowania środków w Polsce. Nie może zatem dziwić, że znajdujemy się już na poziomie 4,64 zł za jedno euro.
Rynek pracy na Wyspach
Wielka Brytania po opuszczeniu Unii Europejskiej okazała się mieć kilka problemów, z których wcześniej nie zdawała sobie sprawy. Jednym z nich jest to, że w pewnych zawodach pracowało bardzo dużo obcokrajowców, których nie ma teraz za bardzo kto zastąpić. Dobrze pokazują to dane o liczbie otwartych ofert pracy. Przekracza ona 1,2 miliona, nie znaczy to wcale, że wszyscy mają pracę. Nie ma jej bowiem nadal 4,2% obywateli. Nie posiadają oni jednak chęci podjęcia zatrudnienia w tych zawodach lub też (jak ma to miejsce w przypadku bardzo medialnego problemu kierowców ciężarówek) kwalifikacji potrzebnych do pracy. Dla lepszego oddania skali, gdyby te stanowiska zostały zajęte, bezrobocie wynosiłoby nie 4,2%, a około 1,7%.
Kryptowaluty znów szukają dna
Po ostatnich szczytach wciąż jesteśmy świadkami odwrotu inwestorów od rynku kryptowalut. Najpopularniejsza kryptowaluta świata od szczytu w listopadzie na 68 000 dolarów spadła już ponad 20 000 dolarów i wcale nie musi to być koniec tego ruchu. Część inwestorów boi się powtórki sprzed 4 lat. Wówczas grudniowa przecena trwała realnie cały 2018 rok i zakończyła się spadkiem o około 80% od szczytów. Ryzyko powtórzenia tego scenariusza powoduje, że część inwestorów zamyka pozycje, co tylko pogłębia spadki.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
14:00 – Polska – bilans płatniczy,
14:30 – USA – inflacja producencka.
Ceny rosną nie tylko w PolsceNasze polskie 7,7% inflacji to owszem dużo, ale to wcale nie jest tak, że tylko Polska boryka się z wysoką inflacją. Można by oczywiście powiedzieć, że skoro wszędzie ceny rosną, to nie jest to problem wewnętrzny. Byłoby to słuszne, gdyby nie to, że większość państw wpadło w pułapkę wysokiej inflacji, podobnie jak Polska.
Inflacja w Europie
Piątek potwierdził dane z Niemiec. Inflacja w tym kraju wynosi zgodnie z oczekiwaniami 5,2%. Z kolei inflacja u naszych południowych sąsiadów wynosi 6%. Prognozy dla Czechów wynosiły 6,1%, więc to korzystne odchylenie względem oczekiwań. Pokazuje to, że problem inflacji jest nie tylko naszym problemem. Warto zauważyć, że strefa euro jeszcze nie zaczęła podnosić stóp procentowych, zatem niedługo może być tam naprawdę niewesoło. Chociaż trzeba pamiętać, że wciąż są takie kraje jak Malta, czy Portugalia, które mają inflację poniżej 2%.
Ceny rosną też za oceanem
Inflacja w USA jest obecnie najwyższa od 1982 roku. To prawie 40 lat. Poziom 6,8% jest czymś, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe. Pozostałe dane z USA jednak napawają optymizmem. W rezultacie biorąc pod uwagę presję na wzrost stóp procentowych wywołaną przez rosnące ceny, mamy bardzo dużo powodów, by dolar ponownie umacniał się względem głównych walut. W tym tygodniu mamy posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. O ile decyzja wydaje się pewna i skończymy na obniżaniu programu skupu aktywów o 15 mld dolarów miesięcznie, to interesujący będzie komunikat, który powinien zaadresować obecne problemy.
Kolejne problemy liry tureckiej
Lira turecka ma ostatnio duże problemy. Powody leżą ponownie w polityce monetarnej. W kraju w którym inflacja rośnie powyżej 20% w skali roku obniżane są stopy procentowe. Z jednej strony mamy działania prezydenta, który tylko potwierdza słuszność tej drogi. Z drugiej spanikowanych członków banku centralnego, którzy wiedzą, że nie wykonując poleceń głowy państwa ryzykują co najmniej stanowiskiem. W rezultacie w tym tygodniu spodziewana jest kolejna obniżka stóp procentowych. To z kolei powinno dalej napędzać inflację. Jak tak dalej pójdzie, to w pierwszym kwartale 2022 roku zobaczymy ponad 25% inflacji. Od początku roku lira turecka straciła 77% względem euro. Tak, tam nie powinno być przecinka.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Frank niespodziewanie silnyCo w pewnym stopniu ostatnio niespotykane, swoją siłę pokazuje frank szwajcarski. Widać to przede wszystkim po tym, że deprecjacja waluty Helwetów zatrzymała się mniej więcej w połowie poprzedniego ruchu w górę. Obecna konsolidacja znajduje się piętro wyżej od tej z początku listopada i wiele wskazuje, że za szybko nie wrócimy do tamtych poziomów. Warto zauważyć, że po drodze kurs CHFPLN sięgnął aż do 4,52 zł, co stanowi historyczny szczyt (nie liczą flash crashu ze stycznia 2011 roku). Nigdy wcześniej szwajcarska waluta nie była tak droga w stosunku do naszego złotego. Wiele wskazuje na to, że frank nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Przynajmniej dopóki nie zostanie pokonane wsparcie przy 4,32 zł, wciąż aktualnym scenariuszem pozostaje próba wyjścia na kolejne szczyty.
Funt pod koniec roku zaczął podążać za globalnymi schematamiFunt w ostatnim czasie zerwał ze swoją oportunistyczną naturą i podąża utartymi globalnymi schematami. Przez większą część kończącego się już roku, brytyjska waluta grała na własnych zasadach. Przede wszystkim podkreślała swoje ambicje oraz szanse, czasami również mocniej reagując na potencjalne (oraz te realne) zagrożenia. Wzrost gospodarczy, szybsze wychodzenia z programów luzowania ilościowego, ale także mocne uderzenia pandemii na Wyspach powodowały, że funt często stał w kontrze do światowych tendencji. Ostatnie miesiące jednak wyraźnie utemperowały te zapędy i szterling coraz częściej płynie z prądem. Widać to wyraźnie po korelacji dzisiaj omawianych wykresów. Tu także mamy dynamiczny wzrost zaczynając od 10 listopada, który wyprowadził kurs GBPPLN prawie 30 groszy w górę, do poziomu 5,625 zł. I w tym przypadku mówiliśmy o kilkuletnich maksimach. By znaleźć droższego funta, należy cofnąć się do ery przedbrexitowej. Potem jednak tak jak w przypadku pozostałych walut, obserwowaliśmy odwrót i oddanie zdobytego wcześniej pola. Szterling spadł do pułapu 5,355 i dopiero tu próbuje odbudować konsolidację.
Kilkunastoletnie maksima Podobny scenariusz, jak przy dolarze, był realizowany wobec euro. Z tą różnicą, że karty rozgrywane były jednak przez Amerykanów, więc wspólna waluta relatywnie mniej się umocniła względem złotego. Nie zmienia to jednak faktu, że udało się wyjść na kilkunastoletnie maksima i kurs EURPLN dochodząc do poziomu powyżej 4,70 zł, był najwyższym od 2009 roku. Tam została zarysowana formacja podwójnego szczytu, która zgodnie z teorią odwróciła trend. Udało się dzięki temu powrócić w okolice 4,60 zł. Należy przy tym pamiętać, że wbrew temu, co twierdzi prezes Glapiński, wciąż jesteśmy na ekstremalnie wysokich poziomach. Do tej pory pułap 4,50 zł był przebijany tylko w kryzysowych sytuacjach i przeważnie było to krótkotrwałe. Nie wiadomo skąd się wzięła teza, że złoty długoterminowo ma tendencje do aprecjacji, gdyż rzut oka na wykresy w dłuższej perspektywie absolutnie temu przeczy. Od 2010 roku kolejne dołki na parze EURPLN wypadają coraz wyżej i pokazują, jak wiele traci nasza waluta na przestrzeni lat. Co więcej, obecnie globalne tendencje również nie będą wspierać walut rynków wschodzących, zwłaszcza tych, które nie nadążają za inflacją.
Mają nadziejęGdy wydawało się, że złoty wreszcie odnalazł własne dno, że będzie miał się od czego odbić, że to już ten moment. Może nawet uda się odrobić część strat. Wtedy pojawia się rodzimy bank centralny i rzuca mu kolejną ciężką kotwicę. Globalnie wszyscy żyją nadzieją, że inflacja zacznie spadać, że Omikron nie taki straszny, jak go malują, że ryzyka geopolityczne przejdą bokiem.
Druga dekada listopada była dla złotego wyjątkowo ciężkim okresem. Dolar po urwaniu się z kilkutygodniowej konsolidacji rozpoczął ostry rajd w górę, łącząc to ze słabością naszej waluty, dostaliśmy solidny ruch, który wyprowadził kurs USDPLN o ponad 20 groszy wyżej. Z łatwością zostały pokonane roczne maksima, by skierować się ku pandemicznym szczytom. Te, co prawda nie zostały osiągnięte, jednak zabrakło naprawdę niewiele. Po osiągnięciu pułapu 4,20 zł, udało się pożar opanować. Co więcej, złoty zaczął odreagowywać te spadki i przez chwilę mogło się wydawać, że może wrócić poniżej okrągłego poziomu 4 złotych. Ruch ten jednak na początku grudnia zaczął wyhamowywać w okolicach 4,07 zł. Przez chwilę jeszcze analitycy próbowali budować narrację o zaledwie przystanku, formacji flagi, czy zwykłej pauzie przed kontynuacją ruchu. Scenariusz ten zaczął się sypać w ostatnią środę po decyzji NBP. Ta, mimo spełnienia oczekiwań rynku (podwyżka stóp o 50 p.b.), nie była w stanie umocnić złotego na szerokim rynku. Konferencja prasowa prezesa Glapińskiego z czwartku tylko utwierdziła inwestorów, że dalsze granie pod złotego nie ma sensu. Obecnie znajdujemy się przy górnym ograniczeniu wspomnianej konsolidacji i z każdą godziną rosną szanse na wybicie jej na północ. Amerykanie przez chwilę tylko próbowali studzić jastrzębie zapędy Rezerwy, akcentując, że rozpoczęcie podnoszenia stóp procentowych wcale nie musi być skorelowane z zakończeniem procesu taperingu. To przekonanie było podsycane dodatkowo przez nowy wariant koronawirusa, który jednak prawdopodobnie nie okaże się gamechangerem. W tych realiach wróciliśmy do świata inflacyjnocentrycznego, w którym pośpiech w działaniu jest jak najbardziej wskazany.
RPP kreuje rynekWczorajszy dzień minął na czekaniu na decyzję w sprawie stóp procentowych w Polsce. Z jakiegoś powodu Rada Polityki Pieniężnej nie podaje godziny publikacji, tylko robią to z zaskoczenia.
Stopy w górę, ale nie dość
Na wczorajszym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe o oczekiwane przez większość analityków 0,5%. Biorąc jednak pod uwagę obecną sytuację na rynku, większość inwestorów liczyła, że ponownie wzrost wyniesie 0,75%, by zamknąć rok chociaż równym 2%. W rezultacie podwyżki główna stopa procentowa wynosi 1,75% i jest o imponujące 6% niższa niż inflacja. Po poprzednich podwyżkach nadwyżka inflacji była mniejsza, zatem problem się wręcz powiększa. O tym, że inwestorzy oczekiwali większego wzrostu, najlepiej jak zawsze świadczy rynek walutowy. Po decyzji złoty osłabiał się względem euro o około 3 grosze.
Posiedzenie prezesa NBP
Dzisiaj o godzinie 15:00 prezes NBP wystąpi na konferencji prasowej. Ostatnie takie wydarzenia miały bardzo istotny wpływ na rynki walutowe. Nie inaczej powinno być w tej chwili. Jeszcze niedawno opowiadał o konieczności poczekania na efekty podwyżek stóp procentowych, dzisiaj z kolei mamy już wyższe poziomy. Jeżeli na konferencji będziemy słuchać o serii podwyżek, powinno to wpływać korzystnie na wycenę złotego. Z drugiej strony, jeżeli będziemy słuchać o tym, że szczyt inflacji jest w styczniu, a potem ona i tak będzie spadać, więc dalsze działania nie są potrzebne, to może się okazać, że złoty będzie przeceniany.
Nie tylko polski bank centralny
Wczoraj poznaliśmy decyzję zarówno indyjskiego banku centralnego, jak i kanadyjskiego. W obydwóch przypadkach zgodnie z oczekiwaniami stopy procentowe pozostały na niezmienionym poziomie. Nie miało to większego wpływu na rynki, gdyż panowała zgoda, co do tego kierunku ruchu. Jest to szczególnie silne w Kanadzie, która mocno dostosowuje swoją politykę do swojego jedynego sąsiada. W USA zgodnie z obecnymi ankietami należy się spodziewać podwyżek dopiero za ponad pół roku. Co wcale nie znaczy, że jeżeli sytuacja będzie się poprawiać, nie podniosą stóp procentowych szybciej.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Czy stopy procentowe wzrosną o 0,5%?Dzisiaj najprawdopodobniej najważniejsze wydarzenie dla złotego w tym tygodniu jak nie w miesiącu. Jedynym kontrkandydatem jest jutrzejsza konferencja prasowa prezesa NBP.
Dzisiaj posiedzenie RPP
Późnym popołudniem powinniśmy poznać decyzję w sprawie stóp procentowych. Analitycy oczekują wzrostu stóp o 0,5% w górę, co teoretycznie jest dużą zmianą. W praktyce jednak to mniej niż wzrosła w ciągu miesiąca inflacja. Rynki, patrząc przynajmiej na stawki WIBOR, które w ostatnich dwóch tygodniach wzrosły proporcjonalnie, mogą mieć apetyt na jeszcze więcej. Jest bowiem spory rozdźwięk, pomiędzy tym, co powinno się zrobić przy inflacji wynoszącej 7,7%, a zadziwiającymi wypowiedziami prezesa NBP, czy niektórych jego członków. Uważają oni, że skoro w innych państwach inflacja też jest wysoka to znaczy, że zależy od czynników zewnętrznych i pojawiają się głosy, że może należy ją przeczekać.
Inflacja w Europie
Polskie 7,7% faktycznie brzmi źle i takiej jest. Problem ten ma jednak nie tylko Polska. Z postsowieckich członków UE mniej ma tylko Łotwa – 6%. Litwa i Estonia mają odpowiednio 9,2% i 8,8%. W całej Unii więcej od nas oprócz tych państw mają jeszcze Rumunii, dzięki czemu nie jesteśmy na podium. Cała strefa euro ma obecnie inflację na poziomie 4,9%, co pokazuje, że nasze ceny względem zachodu rosną o niecałe 3%, to i tak wyjątkowo dużo. Problem wzrostu cen nie jest jednak tylko problemem zachodu. Białoruś i Ukraina przekraczają 10%, a Rosja przekroczyła już 8% i dzisiaj poznamy wskaźnik za listopad. Jak widać, problem inflacji jest problemem globalnym. Drukując pieniądze, wymyśliliśmy lekarstwo na kryzys covidowy dla gospodarki i niechcący wepchnęliśmy ją w inny poważny problem.
Bilans handlowy w USA
W październiku deficyt handlowy USA wyniósł niemal dokładnie zgodnie z oczekiwaniami 67,1 mld USD. Kwota, jak każda duża wartość, jest trudna w interpretacji. Można ją jednak inaczej przedstawić. Import towarów do USA był o 30% wyższy od eksportu z USA. To pokazuje pewną skalę nierównowagi. Z drugiej strony wczorajszy wynik to najniższy deficyt handlowy od grudnia zeszłego roku. Problem w tym, że umacniający się dolar raczej nie poprawi tego bilansu. Mocniejsza waluta będzie sprzyjać bowiem zdecydowanie bardziej importerom, którzy będą mogli uzyskiwać przewagę kosztową nad produkcją krajową. Mechanizm ten jest pewnym ograniczeniem dla nadmiernego umocnienia się dolara. Zbyt mocny dolar pogorszy wyniki gospodarcze, a te powinny osłabić dolara wówczas.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych danych.
Nawrót optymizmu na rynekTydzień rozpoczął się od powrotu inwestorów w stronę inwestycji bardziej ryzykownych. Polski złoty odbił się wprawdzie już w zeszłym tygodniu, teraz w górę idą m.in. surowce energetyczne.
Poprawa nastrojów na rynkach
Pomimo rosnącej liczby zachorowań w wielu krajach na świecie na rynkach poprawiają się nastroje. Wzrost optymizmu widać przynajmniej po odbiciu na rynku ropy naftowej. Od początku tygodnia czarne złoto podrożało już 4 dolary za baryłkę, co świadczy o wzroście optymizmu na rynku. W górę poszło też euro względem franka. Para ta jest typowym barometrem nastrojów rynkowych. Im mniej ryzyk na rynkach tym bardziej inwestorzy uciekają z bezpiecznych przystani, co powoduje, że euro odrabia straty względem franka. Ruch ten powoduje, że przy relatywnie stabilnym złotym, względem euro, frank trochę tanieje.
Chiny znów przyspieszają
Nocne dane z Państwa Środka pokazały, że kraj ten mimo pandemii wyraźnie wraca do dawnej chwały. Zarówno eksport, jak i import rosną szybciej od oczekiwań. Wartości tych danych są, jak to często ma miejsce w przypadku Chin, imponujące. Import rośnie o 31,7% a eksport o 22%. Można oczywiście zauważyć, że poprzedni rok był bardzo słaby w covidzie i być może jest to korekta. Problem w tym, że dane zeszłoroczne były bardzo bliskie zera, nie jest to zatem odbicie po spadkach.
Australia nie zmienia stóp procentowych
Dzisiaj w nocy Królewski Bank Australii podjął decyzję w sprawie utrzymania stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Analitycy zwracają jednak uwagę na zmianę w komunikacie do decyzji. Zamiast informacji o potrzebie czekania i cierpliwości decydentów pojawiła się informacja o poprawiającej się sytuacji gospodarczej. W rezultacie inwestorzy zaczęli kupować dolara australijskiego, wierząc, że oznacza to szybszy wzrost stóp procentowych. Waluta Australii poszła w górę po tych danych około 1%.
W kalendarium danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
11:00 – strefa euro – PKB,
11:00 – Niemcy – indeks Instytut ZEW,
14:30 – USA – bilans handlu zagranicznego.
Złoty zyskuje, kryptowaluty tracąOstatnie dane makroekonomiczne znów zaczynają przesuwać zainteresowanie inwestorów na drugą stronę oceanu. Lepsze dane z rynku pracy w USA wyraźnie wygrywają ze spadkiem zamówień w Niemczech. Weekendowa przecena kryptowalut.
Dobre dane za oceanem
Piątkowe dane z rynku pracy w USA z jakiegoś powodu często oceniane są w mediach jako złe. Powodem jest skupienie się na mniejszej od oczekiwań liczbie miejsc pracy. Podejście to ma jedną istotną wadę. W tym samym czasie bezrobocie spadło z 4,6% na 4,2%. Biorąc pod uwagę, że nowe miejsca pracy są w sumie jednym z czynników wpływających na bezrobocie, skupianie się na nich a nie na bezrobociu wydaje się stratą czasu. Należy pamiętać, że o ile faktycznie mniej miejsc pracy powstało, to przez ostatni miesiąc również liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych była wyjątkowo niska. Najwyraźniej rynek pracy się stabilizuje, co jest ogólnie bardzo dobrą wiadomością.
Słabsze dane z Niemiec
Dzisiaj nad ranem poznaliśmy dane na temat zamówień w przemyśle po drugiej stronie Odry. Niemcy mają wyraźny problem, gdyż w skali roku zamówienia spadły o 6,9%, podczas gdy oczekiwano symbolicznego spadku o 0,5%. Po tych danych euro znajduje się w odwrocie, zarówno względem dolara na rynkach globalnych, jak i względem złotego. Słabsze dane ze starego kontynentu połączone z dobrymi danymi z USA najprawdopodobniej znów powodują ucieczkę kapitału za ocean.
Niespodziewana wyprzedaż bitcoina
W weekend doszło do gwałtownych spadków na rynku kryptowalut. Nie do końca wiadomo, co było powodem tego ruchu, ale w nocy z piątku na sobotę (czasu europejskiego), a w piątkowy wieczór (czasu amerykańskiego) doszło do gwałtownej wyprzedaży najpopularniejszej kryptowaluty. Część analityków wskazuje, że mogła to być działalność jakiegoś funduszu zlokalizowanego na zachodnim wybrzeżu USA. Tak duży pakiet jednak w godzinach, gdzie większość traderów nie jest aktywna, spowodował jednak istotną przecenę. Zaczęła się ona zresztą już w piątek wieczorem, ale wtedy bitcoin spadł o „zaledwie” 4000 dolarów, kolejny ruch dołożył jeszcze 8000 dolarów spadku. Obecnie cena się stabilizuje, ale rynek jest wciąż 9000 dolarów niżej niż na piątkowym otwarciu.
W kalendarium danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Przecena złotego Naturalnym było, że jeśli dolar umacniał się na szerokim rynku, to będzie to dostrzegalne wyraźnie również na parze USD/PLN. To była prawdziwa przecena złotego, a kurs dolara poszybował z 3,95 zł na prawie 4,20 zł, wyznaczając tegoroczne szczyty. Rzadko spotykana sytuacja poza momentami wybuchu różnego rodzaju kryzysów. W końcu zatrzymała się ogólna aprecjacja „zielonego”, co wyciszyło także notowania USD/PLN. Przez kilka dni można było zaobserwować konsolidację, która jednak coraz bardziej zbliżała się do wybicia 4,15 zł. Kiedy wreszcie do tego doszło, kurs USD w szybkim tempie skierował się na południe i dopiero poziom 4,05 zł zatrzymał ten ruch. W tym miejscu należałoby teraz szukać istotnego wsparcia, którego pokonanie może zwiastować atak na okrągłe 4 zł, a w dalszej perspektywie nawet na 3,95 zł. Jeśli dojdzie do korekty ostatnich spadków, to kluczowym oporem może się okazać przedział 4,09-4,10 zł. Jednak prawdopodobne wydaje się także wyklarowanie kilkugroszowego trendu bocznego i wyczekiwanie w ten sposób na decyzje banków centralnych. Spokój będzie możliwy tylko wtedy, gdy efekt Omikrona nie wedrze się także na rynek walutowy, gdyż rezonuje on w tej chwili mocno na rynku kapitałowym.
Z piekła do niebaZ piekła do nieba, tak można skwitować zachowanie złotego na parze z euro. Listopad to porzucenie jakichkolwiek szyków obronnych przez krajową walutę, dzięki czemu wyznaczone zostały 12-letnie szczyty powyżej 4,72 zł. Później nastąpiło pewne odreagowanie (mocno powiązane z obrazem EUR/USD), które nie trwało długo, ponieważ kurs euro ponownie wybił się ponad 4,70 zł. Był to jednak ostatni objaw słabości PLN, który następnie przystąpił do zdecydowanej kontry. W tych ostatnich maksimach można było doszukać się nawet objawów formacji podwójnego szczytu, która zwiastowała trwalszą zmianę trendu w kierunku południowym. Do takowej doszło, a to co krajowa waluta straciła w trzy tygodnie, odzyskała w tydzień. Imponujące odwrócenie sytuacji na EUR/PLN. Obecnie obserwujemy (wydaje się skuteczną) próbę wybicia 4,60 zł. Jeżeli kurs euro nie zatrzyma się w okolicach 4,58 zł, to szybko może dojść do obrony 4,55 zł. Zasadniczo widzę dwa zagrożenia dla realizacji scenariusza dalszego umocnienia złotego. Po pierwsze tak gwałtowny ruch, jak w ostatnich dniach, może wywołać mocną i poniekąd naturalną korektę. W takim wypadku pierwszym kluczowym oporem może się okazać dopiero rejon powyżej 4,66 zł. Po drugie oczekiwana kolejna podwyżka stóp procentowych przez RPP (posiedzenie już w przyszłym tygodniu) połączoną ze zmianą retoryki przez NBP i prezesa Glapińskiego może być już w dużym stopniu zdyskontowana i nie okaże się znaczącym wsparciem dla PLN.
Odrodzenie złotegoW listopadzie krajowa waluta została przytłoczona i zepchnięta do głębokiej defensywy, która zakończyła się wyznaczeniem tegorocznych lub nawet wieloletnich szczytów. Pesymizm wkradł się też do mojej głowy, ponieważ nie przypuszczałem, że w grudzień wejdziemy z tak znaczącą zmianą trendu. Polski złoty odrodził się jak feniks z popiołów, ale jak wysoki może być jego lot?
Rozważania zacznę jednak od głównej pary walutowej świata, która często ma wpływ na resztę rynku. Tym razem także wyciągnęła ona pomocną rękę do walut koszyka EM (w tym złotego), kiedy po wyznaczeniu tegorocznych minimów ostatecznie odbiła się od 1,12 $. Następnie doszło do dosyć szybkiego odreagowania w kierunku 1,14 $, ale kurs EUR/USD nie zdołał dotrzeć tak wysoko i zatrzymał się w okolicach 1,138 $, gdzie powinniśmy teraz szukać istotnego oporu na najbliższą przyszłość. Jego pokonanie może być wskazówką do podejścia przynajmniej w pobliże 1,145 $. Na chwilę notowaniami zachwiał jeszcze prezes Fed Jerome Powell, który znacząco zmienił swoją retorykę odnośnie do inflacji i polityki monetarnej, ale ponad cent przeceny został szybko wymazany. Obecnie na EUR/USD doszło do znacznego wyciszenia emocji, można nawet mówić o zarysowaniu trendu bocznego, który jednak zyskał wyraźniejszą inklinację spadkową. Mimo wszystko wciąż nie udaje się pokonać 1,13 $, którego wybicie mogłoby ponownie skierować kurs na 1,12 $. Kluczowe dla rozwoju sytuacji na tej parze mogą być posiedzenia Fed i EBC za dwa tygodnie, ale zasadne staje się pytanie, czy zmiana podejścia Rezerwy Federalnej nie jest już częściowo „w cenach”.