Włochy ze spadkiem cen! Dane pokazały, że ceny w ujęciu miesięcznym we Włoszech spadły. Analitycy wskazują jednak na inflację bazową i sugerują poczekać ze świętowaniem. OPEC winduje ceny ropy ograniczeniem wydobycia.
Inflacja spada również we Włoszech
W przeciwieństwie do innych państw, w których poznawaliśmy zmiany inflacji za marzec, we Włoszech tempo wzrostu cen nie tylko spadło, ale zrobiło to również mocniej, niż oczekiwali tego analitycy. Miesiąc temu było to 9,1%. Dzisiaj mamy 7,7%. Jest to nadal wynik powyżej średniej unijnej, która wynosi obecnie 6,9%, ale widać pozytywną zmianę. Co ciekawe, w ujęciu miesięcznym mieliśmy dawno niewidziane zjawisko deflacji. Tak, w ujęciu miesięcznym ceny w marcu względem lutego spadły. Należy jednak pamiętać, że gospodarka Włoch ma swoje problemy i nie można jej przekładać na całą Unię.
Ceny w eurozonie niby rosną coraz wolniej
Piątkowe dane, jak pisaliśmy w paragrafie powyżej, pokazały spadek inflacji konsumenckiej. Problem w tym, że cały czas rośnie inflacja bazowa w strefie euro. Wynik 5,7% nie jest teoretycznie dramatem. Pokazuje jednak pewien fundamentalny problem. Na ceny energii nie można już winy zrzucać od dawna. Nowym winnym są zatem ceny produktów spożywczych. Inflacja bazowa pokazuje jednak, że ceny po prostu rosną. Powoli przyzwyczajamy się do tego, że robi się drożej i wpadamy w coś, co ekonomiści nazywają spiralą inflacyjną. Nie jest to dobra wróżba na przyszłość.
Przypadkowi przyjaciele Rosji z Zatoki
Koncern OPEC dokonał prawdopodobnie najsilniejszego wsparcia, jakie na arenie międzynarodowej otrzymała Rosja od początku jej zeszłorocznej inwazji na terytorium Ukrainy. Obniżenie limitów wydobycia czarnego złota spowodowało skokowy wzrost cen tego surowca. Piątek zakończyliśmy z ceną na poziomie 80 dolarów za baryłkę. Dzisiaj na otwarciu rynku odbiła się ona od 85 dolarów. Kartel oczywiście dba o własny interes gospodarczy, by utrzymywać wysokie ceny, aczkolwiek największym beneficjentem zmian są Rosjanie. Ich infrastruktura wydobywcza jest relatywnie dużo droższa niż państw Zatoki Perskiej, zatem na sprzedawaniu mniej, ale drożej zyskują oni najwięcej. Dodatkowo kraj ten i tak musiał ograniczać produkcję przez problemy z eksportem.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na publikację wskaźników PMI dla przemysłu.
Rosja
Czekamy na FedAnaliza techniczna z dnia 16.09.2022
Dane o inflacji CPI z USA przekreśliły szansę na trwałą zmianę trendu na głównej parze walutowej świata. Aprecjacja PLN wyhamowała, winny mocny dolar amerykański na szerokim rynku i możliwa pauza w podwyżkach stóp procentowych w Polsce. Frank szwajcarski nadal drogi. Ropa naftowa tanieje w obawie przed możliwym spadkiem popytu w związku z pojawieniem się recesji.
Tabela. Maksima i minima głównych walut w PLN. Zakres: 29.08.2022 – 16.09.2022
Para walutowa EUR/PLN CHF/PLN EUR/USD Ropa WTI
Minimum 4,6845 4,8095 0,9882 81,80
Maksimum 4,7325 4,9596 1,0360 89,07
Na głównej parze walutowej świata od dobrych dwóch tygodni obserwujemy konsolidację w okolicach parytetu. Próby wybicia górą w ostatnich dniach zakończyły się niepowodzeniem. Choć przez moment wydawało się, że kurs obrał kierunek na północ z celem na poziomie 1,0360, ale szybko sensowność ruchu zweryfikowały dane o inflacji CPI z USA. Dynamika cen w Stanach miała pokazać tendencję spadkową i być przyczyną łagodniejszej postawy Fed w temacie podwyżek stóp procentowych w kolejnych miesiącach. Nic takiego jednak nie miało miejsca, a CPI mimo że niższa niż w poprzednim badanym okresie, to jednak wykazała poziom wyższy, niż oczekiwali analitycy. Szybko znalazło to przełożenie w oczekiwaniach co do wysokości stóp w USA na ten rok, skoro mowa już o docelowym 4% to szybko inwestorzy doszli do wniosku, że ruch wzrostowy na “edku” nie ma przełożenia fundamentalnego. Doszło więc do kontry sprzedających wspólną walutę i powrót w okolice parytetu. W tym momencie wydaje się on poziomem równowagi, a kurs będzie odbijał w jedną bądź drugą stronę w zależności od słów i przede wszystkim czynów bankierów centralnych. Już w przyszłym tygodniu posiedzenie Fed i to wydarzenie będzie zapewne zaczątkiem większego trendu na EUR/USD.
Na parze EUR/PLN zdecydowanie mniejsza zmienność niż w ostatnich tygodniach. Złoty miał mocny czas przy akompaniamencie wzrostów na głównej parze walutowej świata. Kurs dotarł do poziomu 4,6845 zł, szybko jednak doszło do zmiany trendu spadkowego na wzrostowy, a wszystko wraz z powrotem siły “zielonego” na szerokim rynku. Póki co kurs porusza się w ramach kanału wzrostowego, ale nie można mówić o jakiejś większej wyprzedaży polskiej waluty. Szczególnie jeśli spojrzymy na inne waluty EM, to widzimy podobne ruchy. Nie pomaga perspektywa planowanej pauzy w podwyżkach stóp procentowych w Polsce. Mimo że np. nowa członkini gremium widzi dalsze podwyżki, to jednak układ w Radzie przemawia na korzyść faktycznego braku ruchu na kolejnym posiedzeniu. Oczywiście to znak, że RPP kompletnie nie ma pomysłu na walkę z inflacją, która wynosi już 16%. Perspektywa braku dalszych podwyżek stóp to oczywiście solidny balast dla złotego i tak naprawdę ciężko będzie o większe odreagowanie w najbliższym czasie. Aktualnie poziom oporu to 4,7320, wsparciem z kolei będzie dolne ograniczenie kanału wzrostowego.
Nadal nie widać ulgi dla kredytobiorców frankowych. CHF/PLN nadal oscyluje wokół bardzo wysokich poziomów, a granica 5,00 jest ciągle tą, która spędza sen z powiek frankowiczów. Frank szwajcarski na szerokim rynku pozostaje mocny, a to “zasługa” SNB, który zaskoczył rynki podwyżką stóp procentowych, aż o 50 pkt bazowych. Efekt jest taki, że inwestorzy są teraz bardzo ostrożni, w obawie, że bank centralny Szwajcarii może kontynuować swój ruch. W obecnym czasie właśnie takie niespodziewane ruchy dają największy efekt i o tym doskonale wie SNB, który w teorii nie ma aż takiego problemu z inflacją jak reszta, ale postanowił działać zapobiegawczo i za to szacunek. Oczywiście nie można powiedzieć, że prezesowi Jordanowi też taki układ pasuje pod znakiem mocnej własnej waluty, szczególnie w gospodarce opartej na eksporcie nie jest to efekt zbytnio pożądany. Zapewne SNB próbuje interweniować na rynkach, by osłabić CHF, ale póki co idzie to dość topornie, wystarczy spojrzeć na zachowanie EUR/CHF, gdzie pogoń za powrotem do parytetu jest ciężka. Poziom wsparcia dla CHF/PLN będzie wyznaczać linia trendu wzrostowego.
Cały czas na rynkach trwa dyskusja o tym, kiedy szczyt inflacji. W tym temacie właśnie zwraca się uwagę na notowania surowców, w tym ropy naftowej. Patrząc na notowania ropy WTI widać, że mamy do czynienia z tendencją spadkową, a kurs ma problem z powrotem powyżej poziomu 90 USD za baryłkę. Z jednej strony to wina mocnego dolara, który powoduje, że presja spadkowa na ceny surowców narasta, z drugiej ciągłe głosy o możliwej recesji na świecie powodują, że pojawia się myślenie, skoro kryzys to popyt będzie spadał również na ropę naftową. Spadki cen czarnego złota powinny znaleźć odzwierciedlenie w inflacji, choć mnogość czynników (od których zależy ostatnio) powoduje, że jednak ma to miejsce w niewielkim stopniu. Dobrze to obrazuje sytuacja ze wskaźnikiem CPI z USA. Analitycy oczekiwali spadku cen w badanym okresie właśnie dlatego, że cena ropy naftowej w tym okresie spadła. Wcale się tak nie stało, bo inne składowe wzrosły bardziej i w efekcie spadek cen czarnego złota dał niewielki wpływ. Technicznie doszło do przełamania wsparcia, jakim była linia trendu wzrostowego, więc w teorii powinno dojść teraz do większego spadku nawet w okolice ostatnich minimów, a więc 81,30. Gdyby kurs zawrócił, opór będzie stanowić linia trendu wzrostowego.
Nieudane testyAnaliza techniczna z dnia 03.06.2022
W zeszłym tygodniu pisałem o tym, że na wielu wykresach doszliśmy do przełomowych momentów. Mijający tydzień nie przyniósł jednak żadnych rozstrzygnięć. Wciąż pozostajemy pod presją technicznych oporów.
Rynki finansowe wciąż pozostają pod presją ropy naftowej. Co istotne, ten tydzień nie przyniósł w tej kwestii żadnych wiążących rozwiązań. Teoretycznie udało się wybić obszar wsparcia zarysowany w ostatnim czasie, jednak zabrakło potwierdzenia tych ruchów. Niezależnie, czy udawało się wyjść górą, czy dołem, za każdym razem wracaliśmy, w okolice 116 $ za baryłkę. Ma to swoje implikacje na szerokim rynku. Co prawda, już wcześniej bywaliśmy wyżej na wykresie, jednak teraz sytuacja jest o tyle trudniejsza, że ten stan trwa po prostu dłużej. Obecnie cena paliwa na stacjach doszła do 8 złotych, jednak patrząc na zachowanie hurtu, możemy spodziewać się kolejnych podwyżek. Z drugiej strony mamy Orlen, który chwali się rekordowymi marżami oraz wynikami. Nie można oprzeć się wrażeniu, że po cichu jest wprowadzany utajniony podatek, na który zrzucają się wszyscy kierowcy. Niezależnie jednak od krajowej polityki, ropa wciąż napędza globalną inflację i w najbliższym czasie to się raczej nie zmieni. Zwłaszcza, że w tym tygodniu został przyjęty kolejny pakiet sankcji przeciwko Rosji, wprost uderzający w czarne złoto.
Przełomu nie było również na głównej parze walutowej świata. Po tym, jak pod koniec ubiegłego tygodnia dotarliśmy do oporu przy 1,08 $, trend wzrostowy wyraźnie stracił impet. W perspektywie Europejczyków może martwić, że cała idea ruchu w górę wyłożyła się już na pierwszej przeszkodzie. Może to wskazywać na to, że rynek jednak nie wyczerpał swoich dążeń do parytetu i będzie jeszcze wracać do tego tematu. Z technicznego punktu widzenia, nawet jeśli uda się w przyszłym tygodniu przełamać ten opór, to wątpliwości pozostaną. Co istotne, w międzyczasie złamana została krótkoterminowa linia trendu wzrostowego i choć jej długość życia nie skłania, by przywiązywać do niej większą uwagę, to jednak jest to kolejny czynnik ciążący euro. Warto jednak pamiętać, że dolar wciąż pozostaje pod presją własnych ograniczeń, przez co rośnie ryzyko zmiany narracji przez FED. W ostatnich miesiącach funkcjonowaliśmy w rzeczywistości, która z każdą sesją stawała się coraz bardziej jastrzębia dla Amerykanów. Teraz nastąpiła zmiana i ten sentyment przeszedł raczej na Europę. Oczywiście nie oznacza to, że FED nagle zmieni politykę o 180 stopni, wciąż wypada wierzyć, że tak nie będzie, ale zasiane ziarno wątpliwości zbiera swoje żniwo.
Wraz z rosnącą niepewnością co do dalszych ruchów na eurodolarze, gaśnie entuzjazm wokół złotego. Jeszcze w maju dwukrotnie z dużym impetem testowaliśmy opór przy 4,715 zł, który okazał się ostatecznie nie do sforsowania. Gdy rynek zdał sobie z tego sprawę, przeszedł na naszą stronę i rozpoczął się rajd w dół. Ostatecznie udało się zejść 15 groszy niżej, jednak w zeszłym tygodniu machina ta zaczęła szwankować. Wsparcie przy 4,565 zł okazało się skuteczne, zresztą to nie pierwszy raz, jak w ostatnim półroczu ten poziom tworzy problemy. Z jednej i drugiej strony był on ciężki do sforsowania i tak jest też tym razem. Ponadto znajdujemy się w istotnym momencie, który może zakończyć trend spadkowy na tej parze. Wyjście ponad 4,60 zł będzie jasnym sygnałem do kupowania euro. Warto dodatkowo zauważyć, że od pewnego czasu znajdujemy się poniżej długiej średniej kroczącej, która za chwilę do spółki ze wsparciem przy 4,565 zł będzie tworzyć nam formację trójkąta. W takiej konfiguracji wybicie jednej lub drugiej linii powinno dać impuls do większego ruchu.
W równie ciekawym momencie znajdujemy się na wykresie względem dolara. Po tym, jak rosyjska inwazja na Ukrainę zatrzęsła naszą walutą, udało się ostatecznie opanować nerwy. Na dziennym wykresie widać, że okolice 4,25 zł, przy których obecnie się znajdujemy, już wcześniej były uznawane za istotne. Teraz też widać, że inwestorzy nie są specjalnie przekonani do scenariusza, by zejść niżej. Warto zauważyć, że długa średnia krocząca wciąż pozostaje pozytywnie nachylona, choć ostatnio kurs ją przeciął. Z technicznego punktu widzenia czas działa tu na korzyść dolara. Jeśli na początku przyszłego tygodnia nie zaobserwujemy dynamicznego zejścia na dół, scenariuszem bazowym stanie się obrona obecnych poziomów i poszukanie okazji do wyjścia górą. Istotne będzie przełamanie wsparcia przy 4,30 zł, które w najbliższym czasie będziemy testować. Jeśli zakończy się to sukcesem, droga ku 4,50 zł znów stanie otworem.
Optymizm nad Wisłą spadaWczorajsze dane jasno pokazują, że pomimo tego, jak dobrze Polska na razie sobie radzi, to perspektywy na przyszłość nie są wcale dobre. Optymizm spada, a to może się odbić na i tak fatalnych obecnie poziomach inwestycji.
Perspektywy w Polsce słabną
Wczorajsze dane z indeksów PMI pokazują, że entuzjazm w Polsce wyraźnie słabnie. Odczyt indeksu przemysłowego wyniósł 48,5 pkt. To zły wynik z dwóch powodów. Po pierwsze jest to aż 3,5 pkt poniżej oczekiwań. Po drugie i ważniejsze jest to też 2 pkt poniżej granicy 50 pkt. Dlaczego ta granica jest taka ważna? 50 pkt to wynik, przy którym istnieje równowaga pomiędzy odpowiedziami pozytywnymi i negatywnymi. Wynik poniżej pokazuje przewagę wskazań negatywnych. Większość menedżerów odpowiadających za zamówienia ma negatywny pogląd. Jest to silny ostrzegawczy sygnał o możliwym nadchodzeniu spowolnienia gospodarczego. Nie mówimy tutaj o recesji, ale o wolniejszym wzroście. To te dane odpowiadały za wczorajsze delikatne osłabienie złotego.
W strefie euro wciąż dobrze
Ten sam wskaźnik dla strefy euro w dalszym ciągu jest jednak na relatywnie wysokich poziomach. 54,6 pkt to wciąż spory zapas. Jest to więcej od oczekiwań, aczkolwiek analitycy oczekiwali większego spadku niż miał miejsce w rzeczywistości. Te dobre dane zostały jednak stonowane przez dane z rynku pracy. Stopa bezrobocia w strefie euro wbrew oczekiwaniom analityków nie spadła w maju i wciąż wynosi 6,8%. W rezultacie dane te nie miały większego wpływu na notowania euro względem dolara.
Kanada podnosi stopy procentowe
O godzinie 16:00 poznaliśmy decyzję Banku Kanady w sprawie stóp procentowych. Zgodnie z oczekiwaniami stopy procentowe wzrosły o 0,5% do poziomu 1,5%. Powód w dzisiejszych czasach nie jest żadnym zaskoczeniem. Kanada podobnie jak niemal każdy kraj wysoko rozwinięty obecnie boryka się z problemami wywoływanymi wysoką inflacją. Po tych danych, pomimo że decyzja była zgodna z oczekiwaniami na rynkach walutowych, pojawiło się sporo zamieszania. Z jednej strony widzieliśmy dużo skoków w górę i w dół na dolarze kanadyjskim względem dolara amerykańskiego. Z drugiej strony, co zaskoczyło wielu analityków, byliśmy świadkami przepływu kapitału za ocean. Inwestorzy uznali, że rosnące stopy procentowe w Kanadzie do 1,5% są prognostykiem wyższych wzrostów w USA. To właśnie to wydarzenie spowodowało, że inwestorzy zamykali inwestycje w strefie euro, by inwestować w Ameryce.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych,
16:00 – USA – zamówienia na dobra.
Wielkie testowanieNa wielu rynkach znajdujemy się obecnie w bardzo ważnych momentach, gdyż testujemy istotne poziomy. Cały czas jednym z kluczowych instrumentów pozostaje ropa, która ostatnio znowu niebezpiecznie podrożała. Ważą się losy dalszych ruchów na eurodolarze. Złoty pozostaje mocny, jednak powoli dochodzi do granicy możliwości.
Tabela. Maksima i minima głównych walut w PLN. Zakres: 23.05.2022 – 27.05.2022.
Para walutowa EUR/PLN CHF/PLN USD/PLN GBP/PLN
Minimum 4,5823 4,4441 4,2692 5,3443
Maksimum 4,6272 4,5293 4,3757 5,4809
OIL.WTI
Wykres kursu ropy WTI do dolara, interwał 1-dzienny
Analiza techniczna z dnia 27.05.2022
Rynek walutowy cały czas pozostaje pod presją działań banków centralnych, które wyraźnie rewidują swoje podejście do walki z inflacją. Dynamika cen w tym roku stała się kluczowym czynnikiem i nie da się ukryć, że jest tak między innymi ze względu na cenę ropy naftowej. Jeszcze w listopadzie zeszłego roku baryłka czarnego złota oscylowała przy poziomach 60 dolarów (dla amerykańskiej odmiany), potem jednak obserwowaliśmy mozolny rajd w górę, by wreszcie przekroczyć cenę 90 dolarów. Później wszystko się zmieniło za sprawą rosyjskiej agresji na Ukrainę i kontrakty poszybowały w górę. Po pierwsze rynek węglowodorów fundamentalnie nie lubi wojen, zwłaszcza gdy stroną w konflikcie jest jeden z największych graczy, a po drugie groźba nakładania kolejnych sankcji zrobiła swoje. Panika wyśrubowała kurs do poziomu 130 $, po czym zaczęto próbować szukać nowych punktów równowagi. Długi czas wyglądało na to, że cena za baryłkę będzie oscylować między 92$ a 115$. Ostatnie godziny przyniosły jednak tak dynamiczny atak na górne ograniczenie tego przedziału, że na inwestorów znów padł strach, jakie to może mieć przełożenie na inflację. Ostatecznie niedźwiedzie były w stanie wybronić ten opór, choć nie wiadomo na jak długo. Sam fakt, że powyżej poziomu 110$ bykom udało się wygenerować tak istotny ruch, może budzić niepokój.
Ocena zagrożeń inflacyjnych wpływa, w tym momencie praktycznie na każdą walutę świata. Nie inaczej jest z dwiema najważniejszymi, czyli euro i dolarem. W ostatnim czasie wydawało się, że dotarliśmy do punktu przegięcia. Był moment, w którym coraz więcej analityków szukało daty osiągnięcia parytetu, jednak w okolicach maja ruch ku niemu udało się powstrzymać. Zebrały się na to dwa solidne argumenty. Z jednej strony mieliśmy pewne wyczerpanie się paliwa dla dolara i retoryka FEDu prawdopodobnie została całkowicie zdyskontowana. Po drugie po wielu miesiącach totalnej bierności i wręcz karygodnego odwracania wzroku od problemu cen, coś nagle zaczęło się zmieniać w podejściu EBC. Ostatnie dwa tygodnie to festiwal przecieków, domysłów, rozważań na temat, kiedy stopy procentowe w Europie wyjdą z ujemnych poziomów. Ostatecznie udało się zawiązać lokalne minimum przy 1,035$ i chwilę później rozpocząć marsz w górę. I w ten sposób dochodzimy do ostatnich dni maja i pułapu 1,075$. Jest on o tyle istotny, że to pierwszy moment, w którym ten ruch może się zatrzymać – patrz wsparcie pod koniec kwietnia. Technicznie nie jest to opór nie do pokonania, jednak może być pierwszym pretekstem do zmiany sentymentu. Jeśli nie będziemy w stanie wyjść wyżej, temat parytetu może szybko powrócić na rynki.
Złoty w ostatnim czasie trochę napędzany słabością dolara złapał wiatr w żagle i choć euro pozostaje relatywnie mocne, to i tak przegrywa w starciu z PLN. Po tym, jak pod koniec kwietnia doszło do wystrzału w górę, kurs doszedł do pułapu 4,70 zł. Później mieliśmy gorący okres z podwyższoną zmiennością, ostatecznie jednak wraz z wyciszaniem wolatywności, złoty powoli nabierał coraz więcej mocy. Ostatecznie już pod koniec zeszłego tygodnia udało się przeciąć długoterminową średnią kroczącą, co dało impuls do akceleracji umocnienia. Ostatecznie udało się wyjść poniżej kwietniowej konsolidacji, co może być dobrym sygnałem dla naszej waluty. Może, jednak nie musi. Nie brakuje głosów, że fundamenty nie pozwolą nam zbyt nisko zejść na wykresie, przynajmniej do momentu zakończenia wojny za naszą wschodnią granicą. Technicznie jednak pokonanie poziomu 4,595 zł daje pretekst do kolejnej fali spadkowej. Nawet jeżeli początek przyszłego tygodnia przyniesie osłabienie złotego, nie zmieni to technicznego sentymentu, tak długo, jak długo nie uda się wyjść ponad 4,615 zł.
Coraz ciekawiej prezentuje się wykres względem franka szwajcarskiego. Widzimy na nim, że choć ruch odbywa się falowo, to jednak konsekwentnie schodzimy w dół. Co więcej, kolejne korekty są coraz płytsze, co pozwala sądzić, że ruch może jeszcze nabrać dynamiki. Z drugiej strony przedział, w którym się obecnie znajdujemy, jest technicznie mocno istotny, zwłaszcza jego dolne ograniczenie przy 4,45 zł. Na przełomie roku był to bardzo ważny opór, z którym frank długo nie mógł sobie poradzić. Ostatecznie była potrzebna wojna w Europie, by go pokonać, co może sugerować, że zejście poniżej jego też może wymagać wsparcia fundamentów. Z drugiej strony również przy próbie wyjścia górą z obecnego kanału pojawi się wiele istotnych poziomów do przezwyciężenia. Naturalnie w takiej sytuacji podświadomość podpowiada szukania jakiejś dłuższej konsolidacji, jednak doświadczenie sugeruje, że gdy i popyt i podaż są aż tak silne, to przegrany przeważnie widowiskowo kapituluje. Warto pamiętać, że lipiec i sierpień z reguły są spokojnymi miesiącami, więc jeśli coś ważnego miałoby się wydarzyć, nastąpi to w nadchodzących tygodniach.
Pragmatyzm wkracza na rynkiRozpoczyna się proces liczenia kosztów sankcji. Nietrudno się domyślić, że nie są to małe wartości. W rezultacie coraz więcej obserwatorów wskazuje, że mało który rząd będzie skłonny dla idei oddać władzę, obniżając komfort życia obywateli.
Rosyjski szantaż?
Wbrew pozorom to nie tylko Unia posiada narzędzia nacisku na Rosję. Działa to niestety też w drugą stronę. Analitycy banku Barcley’s szacują, że zakręcenie gazu przez Putina może spowodować 5% spadek PKB w strefie euro. Dlaczego jest to ważne dla rynków walutowych? Po pierwsze skoro mówimy o potencjalnych problemach gospodarczych strefy euro, może to opóźniać podwyżki stóp procentowych. Żaden bank centralny nie chce bowiem brać odpowiedzialności za recesję. W przypadku problemów gospodarczych w większości państw jednak szybko zacznie się szukanie winnych wewnątrz, a nie fikołki w rodzaju “putinflacji”. W rezultacie groźba zakręcenia gazu może mieć bardzo wymierny wpływ na politykę państw. Rządząca partia może nie chcieć zrezygnować z reelekcji, tylko dlatego by podjąć słuszne działania. Niewykluczone zatem, że pomysł sankcji na Rosję może wkrótce istotnie spowolnić.
Słabsze dane z Chin
Pandemia, która mocno niespodziewanie wróciła do korzeni, nie pozostała bez wpływu na dane makroekonomiczne. W kwietniu w ujęciu rocznym spadała zarówno produkcja przemysłowa, jak i sprzedaż detaliczna. Szczególnie ten drugi parametr mocno ucierpiał, bo aż 11,1%. Jest to jednak efekt bardzo twardej polityki lockdownów. Zaledwie 2,9% spadku w produkcji przemysłowej, biorąc pod uwagę region, w którym znajdowały się zakażenia, jest pewnym zaskoczeniem. Z drugiej strony chińska gospodarka wielokrotnie pokazywała, że potrafi się zorganizować i dowieźć cele niczym najsprawniejsze korporacje.
Inflacja jeszcze wyższa
W piątek poznaliśmy finalny odczyt inflacji za kwiecień. We wstępnych danych wynikiem było oszałamiające 12,3%. Analitycy sądzili, że rezultat ten zostanie utrzymany, nieśmiało licząc, że może nie jest aż tak źle. Ostatecznie ceny rosną jednak o 12,4%, co jest wynikiem o 0,1% wyższym niż wstępne szacunki. W piątek złoty tracił na wartości, aczkolwiek nie można tego łączyć tylko z tym odczytem. Była to zdecydowanie bardziej konsekwencja działań na rynkach globalnych. Polskiej walucie przeszkadza odpływ kapitału za ocean.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Polska – inflacja bazowa,
14:30 – USA – indeks NY Empire State.
Inflacja wzrasta w kolejnych państwachKolejne państwa pokazują wyższe od oczekiwanych wskaźniki inflacji. W Czechach ceny rosną najszybciej od pierwszej połowy lat 90., na Węgrzech od początku tego milenium.
Inflacja w Europie
Jeżeli komuś się wydawało, że w Polsce jest wyjątkowo źle pod kątem inflacji, to jest w błędzie. Dzisiejsze odczyty w Czechach i na Węgrzech pokazują, że ten problem nie dotyczy tylko nas. W Czechach ceny rosną o imponujące 14,2%. Na Węgrzech jest to “zaledwie” 9,5%. Należy jednak pamiętać, że Węgrzy, podobnie jak Polacy, wprowadzili u siebie programy obniżające inflację. Jest to zatem odłożenie części problemu na później. Co te dane oznaczają w praktyce? Szybciej od oczekiwań rosnąca inflacja pokazuje, że wzrost cen wcale nie jest pod kontrolą. Skoro nie jest pod kontrolą, to być może będą konieczne wyższe podwyżki stóp procentowych. To z pewnością nie cieszy kredytobiorców.
Rynek ucieka od franka
Pomimo wzrostu stóp procentowych, który powoduje, że bezpieczne aktywa dają lepiej zarobić, inwestorzy chętniej patrzą na ryzykowne aktywa. Dobrym dowodem są notowania euro względem franka. Na tej parze przeważnie dobrze widać to, co się dzieje na rynku. Im mniej bezpiecznie, tym chętniej inwestorzy chowają swoje środki we franku. Im z kolei większy apetyt na ryzyko, tym chętniej inwestorzy przenoszą się na euro. Teraz w sumie mają dodatkowy powód. Coraz więcej obligacji daje dobrze zarobić. Oczywiście obligacje Szwajcarii również poszły w górę, nie poszły jednak tak mocno, jak innych państw. To powoduje, że inwestorzy jeszcze chętniej uciekają od franka. Widać to wyraźnie po jego notowaniach względem złotego. W ciągu 10 dni franki staniały ponad 15 groszy.
Gwałtowna przecena ropy
Od kilku dni czarne złoto wyraźnie przekraczało poziomy 110 dolarów za baryłkę. Trafiło tam po zapowiedziach odcięcia większości Europy Zachodniej od importu ropy z Rosji. Wczoraj jednak widzieliśmy wyraźną korektę tych ruchów. Jeszcze rano baryłka kosztowała 113 dolarów. W nocy notowania zamykały się wynikami około 104 dolarów za baryłkę. Co było powodem przeceny? Powodów jest kilka. Z jednej strony ciągle mocny dolar powoduje, że cena ropy w walutach krajowych jest jeszcze wyższa. Z drugiej strony jest kwestia oczekiwań co do wskaźników makroekonomicznych, a przede wszystkim wzrostu PKB. Po trzecie mamy korektę, typowe zjawisko po silnych ruchach. W rezultacie przyjdzie nam chwilę odetchnąć podczas tankowania, aczkolwiek nie jest to przełomowa zmiana. Po prostu jest mniej źle.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Skutki odcięcia rosyjskiego gazuZłoty w relacji do dolara owszem mocno stracił, ale o niebo lepiej wygląda sytuacja na parze EUR/PLN. Oczywiście widzimy na wykresie mocny ruch w górę, który był konsekwencją decyzji Rosji o odcięciu gazu naszemu krajowi. Panika po ogłoszeniu tego faktu spowodowała panikę na złotym. EUR/PLN szybko podążył na północ, łamiąc po drodze kolejne opory, czy to na poziomie 4,68, czy 4,70. Tak jak wskazaliśmy w komentarzach ta wyprzedaż była zbyt ostra, a krajowa waluta wsparta fundamentem w postaci prowadzonej polityki monetarnej powinna wrócić do umocnienia. I rzeczywiście ten scenariusz się ziścił, a złoty w relacji do euro odrabia straty i wraz z końcem tygodnia praktycznie wymazał całe straty z feralnego dnia i ogłoszenia wspomnianej decyzji przez Rosję. Co dalej? Połączenie znów rekordowej inflacji z silnym wzrostem i do tego luzowaniem fiskalnym musi skutkować silną podwyżką stóp przez RPP. Spodziewamy się znów ruchu o 100 pkt bazowych, który będzie wsparciem dla naszej waluty. EUR/PLN ma przed sobą teraz wsparcie na poziomie 4,65 w postaci linii trendu wzrostowego, pokonanie tego poziomu mogłoby wygenerować zejście w okolice 4,60. Kluczowe będzie posiedzenie Fed i wspomnianego RPP.
Euro poniżej 4,70 złPomimo zakręconego kurka z gazem złoty odrabia straty. Japonia trwa w marazmie, a jen wyraźnie traci do dolara. Hiszpania pokazała 1,5% spadek inflacji.
Złoty odzyskuje wartość
Odcięcie Polski od rosyjskiego gazu było dużym szokiem dla rynków. Decyzja ta w ciągu raptem godziny spowodowała, że koszt euro skoczył w górę z 4,66 zł na 4,71 zł. Potem jeszcze trochę się kotłował, osiągając niemal 4,73 zł, ale względna stabilizacja znalazła się w okolicach 4,71 zł. Dzisiaj jednak widać korektę tego ruchu. Nie wynika to najprawdopodobniej z retoryki humorystycznych wpisów członków polskiego rządu piszących o historycznym sukcesie uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Inwestorzy wolą twarde dane niż dobry żart. Twarde dane pokazują, że Polska gospodarka jest w dobrej kondycji. Pokazują również, że w maju należy się spodziewać kolejnej podwyżki stóp procentowych. Biorąc to pod uwagę, okolice 4,70 za euro były poziomem bardzo atrakcyjnym do sprzedaży waluty PLN za euro. Stąd najprawdopodobniej dzisiejsze umocnienie.
Japonia dalej dryfuje
Kraj kwitnącej wiśni to w przypadku wielu wskaźników zadziwiające miejsce. Jest to region istniejący niemal w równoległej rzeczywistości. Mogłoby się wydawać, że utrzymywanie ujemnych stóp procentowych to proszenie się o problem ze wzrostem inflacji. Ta faktycznie ostatnio rośnie. W ciągu dwóch miesięcy osiągnęła 0,7%, tylko że obecnie wynosi 1,2%, co przy problemach, z którymi się mierzą główne gospodarki światowe, jest żadnym wynikiem. Również publikowane dzisiaj dane na temat produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej pokazują, że czas tam się niemal zatrzymał. Sprzedaż detaliczna w ciągu roku rośnie o zaledwie 0,9%. Z kolei produkcja spada o 1,7%. Ostatnimi czasy jen gwałtownie traci względem dolara, ale jest to znacznie bardziej efekt pozytywnych zmian za oceanem niż marazmu w Japonii.
W Hiszpanii inflacja spada
Analitycy spodziewali się, że wzrost cen w Hiszpanii będzie hamował. Prognozy mówiły o zejściu z poziomu 9,8% do 9%. To niemal 1% spadek. W praktyce okazało się, że ceny rosną o 8,3%, czyli aż 1,5% mniej w ciągu miesiąca. Warto jednak zwrócić uwagę, że inflacja bazowa w tym samym czasie wzrosła o 1%. Oznacza to, że wolniej rosną ceny żywności i paliw, a przyspieszają pozostałe składniki koszyka inflacyjnego. Biorąc pod uwagę, że kwiecień chociażby na rynku ropy był spokojniejszy od marca i przeciętne ceny surowca były znacznie niższe, dane te są mniejszą niespodzianką. Spadająca inflacja będzie wodą na młyn EBC, które broni się rękami i nogami, by nie podnosić stóp procentowych.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – PKB, wstępny odczyt,
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Na dolarze trend wzrostowyNa dolarze w przeciwieństwie do złotego widać wyraźny trend wzrostowy. Linie te można oczywiście rysować na różne sposoby, np. wrysowując, nie tylko jak powyżej formację równoległą, ale też rozszerzającą się poprzez łączenie ostatnich minimów. To, że mamy do czynienia ze wzrostami nie powinno szczególnie dziwić. Dolar ma dużo lepsze perspektywy fundamentalne niż euro. Mowa tutaj jednakowo o publikowanych ostatnio danych makroekonomicznych, perspektywach zdecydowanie szybszych niż w strefie euro podwyżek stóp procentowych, czy też po prostu mniejszego wpływu sankcji nakładanych na Rosję w związku z jej inwazją na Ukrainę. Jeżeli wyrysowany trend będzie kontynuowany, ważnym oporem technicznym dla dalszych wzrostów są okolice 4,40 zł. Jest to nie tylko ważna bariera psychologiczna, ale również maksima z 14 marca i najwyższy szczyt na tej parze walutowej w ostatnich latach z wyjątkiem głównego wybicia z początku wojny.
Powrót standardowych zmian na rynkuNiestandardowo wysokie zmiany na parze EURPLN, zarówno w wyrysowanym trendzie wzrostowym i spadkowym, są już za nami. Na USD w przeciwieństwie do PLN widać wyraźny trend wzrostowy. Podobnie sprawa wygląda z GBP. Na wykresie EURCHF można zaobserwować ciekawy ruch.
Po zmienności z pierwszych tygodni rosyjskiej agresji nie ma już śladu. Niestandardowo wysokie zmiany, zarówno w wyrysowanym trendzie wzrostowym i spadkowym, są już za nami. Ostatnie dni pozwoliły wyrysować boczny korytarz pomiędzy poziomami 4,6625 a 4,7261. Długo się nim jednak nie nacieszyliśmy, gdyż w czwartek, dokładnie miesiąc od rosyjskiej inwazji na Ukrainę, doszło do wybicia w górę. Biorąc pod uwagę, że mamy piątek, wątpliwe jest, byśmy już dzisiaj wracali w te okolice, mimo że na wykresie wyrysowuje się formacja, którą z pewną dozą tolerancji można by określić jako tzw. głowę i ramiona. Z drugiej strony trzeba mieć z tyłu głowy pewną okresowość tygodniową, typową zresztą dla tego typu konfliktów. Dotychczas pod koniec każdego tygodnia byliśmy świadkami wyprzedaży aktywów bardziej ryzykownych, nie wiedząc, co przyniesie weekend. Inwestorzy, bojąc się, że ewentualne negatywne sygnały są nie tylko bardziej prawdopodobne, ale co do zasady potencjalnie silniejsze niż pozytywne, nie chcieli trzymać otwartych pozycji. W czwartek mieliśmy ruch, który doskonale wpisywał się w tę narrację, dzisiaj jednak pojawiła się korekta, wyrysowująca wspomnianą formację. Czeka nas zatem interesujące zamknięcie tygodnia na głównej parze walutowej polskiego złotego. Z drugiej strony ostatnie dni obfitowały w ciekawe odczyty makroekonomiczne, a kolejny tydzień wydaje się potencjalnie ubogi. W rezultacie wydawać by się mogło, że najbliższe dni będą zależne od układów technicznych oraz oczywiście działań Rosji na Ukrainie.
Nadchodzi weekendNa rynkach znów spore zamieszanie. Konflikt na Wschodzie, mimo że od rosyjskiej agresji minął już ponad miesiąc, dalej rządzi rynkami. W tle nieśmiało otwarto giełdę w Moskwie.
Złoty niespodziewanie traci i odrabia straty
Wczoraj wieczorem doszło do niespodziewanego osłabienia polskiej waluty. W szczytowym momencie euro podskoczyło nawet do 4,79 zł. Dzisiaj od rana jesteśmy z kolei świadkami gwałtownego ruchu powrotnego. Przez moment euro zbliżało się nawet do 4,73 zł. Biorąc pod uwagę nadchodzący weekend, może się okazać, że to nie koniec emocji. Na pozostałych walutach efekty były podobne. Trzeba też pamiętać, że przed weekendem inwestorzy mogą wykazywać się większą awersją do ryzyka i mniej chętnie kupować ryzykowne aktywa, w tym złotego. To z kolei może spowodować, że zaraz zobaczymy kolejny silny ruch.
Dobre dane ze Stanów
Wczoraj poznaliśmy liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem. 187 tysięcy to bardzo niska wartość jak na ten wskaźnik. Jest to niski parametr, nawet biorąc pod uwagę standardową sytuację, w jakiej znajdowała się amerykańska gospodarka przed pandemią. Dobra kondycja amerykańskiego rynku pracy tym bardziej uwiarygadnia plan podwyżek stóp procentowych. Głównym powodem, dla którego Rezerwa Federalna mogłaby teraz wstrzymać podwyżki, jest ryzyko wypędzenia gospodarki w recesję. Przy tak dobrej kondycji rynku pracy i innych parametrach ryzyko to jest minimalne.
Rosyjska giełda otworzyła się
Dzisiejsze otwarcie głównego rosyjskiego parkietu po miesięcznej przerwie określić można mianem dość spokojnego. Oczywiście przeszło 12% spadku to nie jest nic dobrego, z drugiej strony, jak na to co się działo z rosyjskimi spółkami notowanymi na zagranicznych parkietach, operacja zamrożenia giełdy na miesiąc jest sukcesem. Pamiętać też trzeba, że inwestorzy są w Rosji w pewnej pułapce. Nawet jak sprzedadzą akcje, to co zrobią teraz z pieniędzmi? W rezultacie może się okazać, że to nie koniec spadków. Z drugiej strony nie zanosi się na razie na włączenie SWIFT w Rosji.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
FED nie zawiódłAmerykańska rezerwa kontynuuje passę przejrzystej komunikacji z rynkiem. Tak jak zapowiadali, podnieśli stopy procentowe o 0,25%. Rynek niemal nie reagował.
Amerykanie podnoszą stopy
W USA nie było niespodzianek. Zgodnie z oczekiwaniami stopy procentowe wzrosły o 0,25% i ich docelowy przedział to teraz 0,25-0,5%. Ten niestandardowy zapis wynika z tego, że Amerykanie posługują się przedziałem, gdzie chcą utrzymywać stawkę rynkową. Biorąc pod uwagę inflację na poziomie 7,9%, problemy ze wzrostem cen za oceanem są znacznie większe niż obecnie w Polsce. Rynek pomimo podwyżki stóp sprzedawał dolara. Wynikało to z faktu, że wzrost o 0,25% był już od dawna w cenach. Inwestorzy liczyli za to na coś więcej na konferencji prasowej po samej decyzji. Przeliczyli się, więc byliśmy świadkami powrotu na wyższe poziomy euro względem dolara.
Kiedy podwyżki w Europie?
Teoretycznie na razie planowane przez EBC są tylko ograniczenia skupu aktywów. Na podwyżki przyjdzie nam jeszcze poczekać. Widać na rynku jednak pierwsze oznaki przygotowywania się inwestorów pod te decyzje. Pewnym wskaźnikiem nadchodzących zmian jest rentowność 10-letnich obligacji skarbowych państw strefy euro. Oczekiwania wzrostu stóp procentowych powodują, że inwestorzy oczekują wyższych premii za przetrzymywanie tych papierów. Obligacje niemieckie, które w styczniu tego roku pierwszy raz od dawna zaczęły generować zyski, obecnie atakują już 0,4% rocznie. To najwięcej ile można na nich zarobić od 2018 roku.
Kryptowaluty podejrzanie stabilnie
Gdy pojawiły się informacje o odcinaniu Rosji od systemu SWIFT, od razu entuzjaści cyfrowych pieniędzy przewidywali gwałtowny wzrost popytu na bitcoina. Początkowo widzieliśmy jednak spadki, potem odbicie w górę i w szczycie byliśmy świadkami wzrostu z okolic 39 tysięcy dolarów do 45 tysięcy. Obecnie jednak cena regularnie wraca do wspomnianych 39 tysięcy dolarów. Mamy co prawda odbicie do 41 tysięcy obecnie, aczkolwiek nie widać tego gwałtownego wzrostu wartości. Długookresowo kryptowalutom mogą szkodzić również rosnące stopy procentowe. Bitcoin nie płaci odsetek, co przy odpowiednim wzroście stóp może zacząć być pewnym problemem.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
12:00 – Turcja – decyzja w sprawie stóp procentowych,
13:00 – Wielka Brytania – decyzja w sprawie stóp procentowych,
13:30 – USA wnioski o zasiłek dla bezrobotnych.
Azjatyccy przyjaciele RosjiTwarda reakcja Europy spowodowała istotne problemy w Rosji. Jak się jednak okazuje przy odpowiednich rabatach, Rosja jest w stanie znaleźć odbiorców swoich surowców w Azji. Pytanie, ile będzie ją to kosztowało.
Złoty coraz mocniejszy
Kolejne dni pozwalają polskiej walucie odrobić coraz więcej poniesionych ostatnio strat. Dzisiaj po raz kolejny euro miało momenty, kiedy kosztowało poniżej poziomu 4,70 zł. Powodem jest uspokajanie się sytuacji. Nie można jej oczywiście mylić z uspokojeniem. Na Wschodzie dalej trwa wojna, również sankcje są realnym tematem. Po prostu nie jest aż tak źle jak jeszcze tydzień temu. W rezultacie inwestorzy starają się jeszcze na całym tym zamieszaniu zarobić. Do tego najwyraźniej dobrym miejscem był polski złoty. Wyraźną poprawę widać również na giełdach. WIG zbliża się właśnie do najwyższych poziomów od początku inwazji.
Indie uratują Rosję?
Na arenie międzynarodowej widać wyraźne zbliżenie pomiędzy Indiami a Rosją. Hindusi na razie starają się utrzymać neutralność w sprawie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wstrzymali się nawet od głosu w sprawie potępienia Rosji na forum ONZ. Obecnie kraj ten rozważa poważnie zakupy rosyjskiej ropy. Byłaby to duża pomoc dla reżimu Putina, który w ostatnich dniach ma olbrzymie problemy ze sprzedażą swojego surowca. Dzieje się to pomimo stosowania dodatkowych rabatów sięgających 20 dolarów na baryłce. W wypowiedzi indyjskiego ministra ropy i gazu oczywiście pojawia się informacja o możliwych zakupach ze wspomnianym dyskontem.
Dane z Chin znów w górę
Poznaliśmy wczoraj wzrosty produkcji przemysłowej oraz sprzedaży detalicznej z Chin. Na razie jest to jeszcze poziom osiągalny w innych państwach, ale widać już wyraźną poprawę. Produkcja przemysłowa rośnie o 7,5% przy oczekiwaniach na poziomie 4%, za to sprzedaż detaliczna wzrosła o 6,7% przy spodziewanym wzroście o 3%. Chiny są jednak w tej komfortowej sytuacji, że najprawdopodobniej jako jedno z niewielu państw wyjdą wzmocnione gospodarczo na inwazji Rosji na Ukrainę.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
19:00 – USA – decyzja FOMC w sprawie stóp procentowych.
Euro poniżej 4,75 złDzielna postawa Ukraińców w wojnie obronnej, zmuszająca Rosjan do szukania rozwiązań dyplomatycznych, powoduje coraz większe uspokojenie na rynkach. Beneficjentem jest polski złoty, który znacząco stracił na rosyjskiej inwazji.
Euro najtańsze od 2 marca
Spokojniejszy niż oczekiwano, weekend przyniósł nam poranne umocnienia złotego. W piątek rynki zamykały się, wyceniając euro na 4,78 zł, dzisiaj jesteśmy już 4 grosze niżej i nie wykluczone, że to nie ostatnie słowo. Ciekawiej jest na dolarze, który od rana spadł z okolic 4,39 zł na 4,32 zł. Tutaj powodem jest odreagowanie na głównej parze walutowej. Jeszcze w piątek dolar wyraźnie zyskiwał, gdy inwestorzy chcieli schować swoje środki bezpiecznie na weekend. Dzisiaj od rana mamy korektę i kapitał wraca na naszą stronę oceanu. W dalszej perspektywie można oczekiwać lepszej passy dolara, biorąc pod uwagę bardzo prawdopodobną podwyżkę stóp procentowych na najbliższym posiedzeniu FED.
Ropa znów wraca na niższe poziomy
Dzisiaj od rana czarne złoto ponownie stara się ustabilizować poniżej granicy 110 dolarów za baryłkę. Wraz z opuszczeniem przez ropę okolic 130 dolarów i korektą kursu dolara widać też wyraźny spadek cen paliw w hurcie. To z kolei powinno się wkrótce przełożyć na spadek cen na stacjach paliw. Z drugiej strony nie wiadomo, jak uda się ustabilizować rynek. Jeżeli nie powiedzie się przywrócenie eksportu ropy z Wenezueli i Iranu, w dłuższym okresie możemy znów oglądać wzrosty. Jest to możliwe, gdyż świat obecnie stoi na rozdrożu, zastanawiając się, od których dyktatorów jeszcze można ropę importować, a od których już nie.
Czy giełdę w ogóle trzeba otwierać?
Patrząc na sytuację, w której znajduje się obecnie rosyjska giełda, wiele osób zastanawia się, jak długo to może potrwać. Pytanie jest zdecydowanie słuszne, tym bardziej że pierwotne kilka dni rozciąga się obecnie na trzeci pełny tydzień. Wiadomo, otwarcie giełdy w tej chwili pozwoli ludziom zrealizować w panice sprzedaż akcji. Pytanie, czy przetrzymanie zamkniętego rynku przez kolejne dni spowoduje, że ludzie nagle postanowią kupować akcje, zamiast je sprzedawać? Zdaniem części analityków Rosjanie chcą wyczekać porozumienie pokojowe, by ograniczyć skalę spadków. Z drugiej strony przy tak drogich surowcach otwarcie tej giełdy będzie dobrym momentem dla władz i zaprzyjaźnionego kapitału, by zwiększyć kontrolę nad rosyjską gospodarką.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Ceny paliw tematem numer 1Polska debata publiczna jest coraz mocniej zdominowana przez koszty napełniania baków naszych aut. Ceny poszybowały niesamowicie w górę przez rzadkie połączenie drogiego dolara oraz drogiej ropy. Nie bez winy są jednak marże.
Ropa naftowa kolejny dzień w dół
Czwartkowe spadki nie były tak silne jak środowe, ale dzisiaj nad ranem baryłka ropy naftowej wyceniana była na 110 dolarów. W mediach pojawiło się nagle wielu specjalistów, którzy w ciągu raptem kilku godzin z wirusologów stali się specjalistami rynku paliw. Sama obserwacja, że ceny na stacjach benzynowych są mocno podejrzane, jest jak najbardziej prawidłowa. Niestety spora część argumentacji jest mocno naciągana. Owszem ropa naftowa kosztuje mniej więcej tyle, co 10 lat temu, a litr paliwa/ropy jest wyraźnie droższy. Kalkulacja ta nie uwzględnia jeszcze jednego bardzo ważnego czynnika – kursu dolara, w którym ta baryłka jest wyceniana. 10 lat temu dolar kosztował około 3,10 zł. Dzisiaj przy cenie 4,38. W rezultacie ta sama baryłka w złotych jest dzisiaj o 40% droższa, niż była wtedy.
Chwila uspokojenia na złotym
Polska waluta zaliczyła kolejny relatywnie spokojny dzień. Relatywnie spokojny, biorąc pod uwagę to, co dzieje się w trakcie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Mieliśmy wczoraj wyskok w ciągu dnia, ale złoty zakończył go na relatywnie zbliżonych poziomach, co zaczynał. Dość spokojnie było na pozostałych walutach. Jedynym wyjątkiem był dolar, gdzie trochę zamieszania spowodowało oczekiwanie na konferencję EBC, jednakże rynki wyraźnie nie były zachwycone efektem i dolar zyskiwał względem euro do końca dnia.
EBC dalej ostrożnie
Jeżeli ktoś nie lubi być zaskakiwany powinien zdecydowanie zainteresować się działaniami Europejskiego Banku Centralnego. Wczoraj mimo przeciętnej inflacji w strefie euro na poziomie 5,8% nie podniesiono (ujemnych obecnie) stóp procentowych. Pojawiła się co prawda informacja o redukcji programu skupu aktywów, aczkolwiek rozciąganie wygaszania tego programu w czasie na tyle miesięcy jest mocno zastanawiające. W tle oczywiście mamy lęk przed doprowadzeniem Włochów do bankructwa. Trzeba pamiętać, że państwo, które ma obecnie rekordowe zadłużenie względem PKB ma poważne szanse nie dać sobie rady po podwyżkach stóp. Inwestorzy to widzą i wycofują się z włoskich obligacji. W ciągu trzech miesięcy rentowność włoskich obligacji, a zatem procent, którego oczekują inwestorzy za pożyczenie pieniędzy, wzrósł z 1% na 2% rocznie.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Drugi dzień siły złotegoOd wtorku rozpoczęła się dobra passa złotego. Powoduje ją wyraźna poprawa nastrojów na rynkach oraz podwyżka stóp procentowych dokonana przez Radę Polityki Pieniężnej.
Rada podnosi stopy
Wczoraj Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe o 0,75% do poziomu 3,5%. Decyzja ta była jednym z najpopularniejszych scenariuszy analizowanych na rynkach, stąd jej wpływ nie jest tak duży, jak potencjalnie mogło się wydawać. Nie zmienia to faktu, że złoty po tej decyzji dostał wiatru w żagle. Należy oczywiście pamiętać, że na całym rynku trwa poprawa nastrojów, a ta decyzja po prostu zwiększa jej efekt. W rezultacie pomimo tego, że jeszcze w poniedziałek testowano granicę 5 zł za euro, dzisiaj jest to poziom 4,82 zł. Podwyżka stóp procentowych to jednak przede wszystkim walka z wysoką inflacją, która patrząc na obecne ceny paliw, może dalej rosnąć. Z drugiej strony to również poważny problem dla budżetów domowych mających kredyt złotowy do spłacenia. Są to bowiem kolejne wzrosty rat, od poziomów sprzed podwyżek stóp procentowych raty mogły iść już o ponad 50% w górę.
Uspokojenie na rynkach
Od poniedziałku widać wyraźny powrót inwestorów na bardziej ryzykowne rynki. Mamy zatem korektę tego, co wydarzyło się w ostatnich dniach. Widać to szczególnie dobrze przynajmniej po przeszło 2% przecenie franka względem euro. Odbicie widać również na EURUSD, gdzie kapitał wraca powoli do Europy. Jest jednak jeden ważny rynek, na którym tej korekty nie widać. To rynek ropy naftowej, która wczoraj biła kolejne rekordy. Powodem braku odbicia jest to, że sankcje eksportowe nakładane na Rosję nie pozwolą szybko ustabilizować tego rynku. Wczorajszy poziom 133 dolarów za baryłkę może nie być końcem problemów.
Rubel wraca na rynki
Dzisiaj wraca handel rosyjskim rublem w Moskwie. Waluta ta i tak była wyceniana w trakcie wojny, stąd jej notowania nie są szczególną niespodzianką. Straciła na wartości około 40% w trakcie inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Giełda jest jeszcze kolejny dzień wyłączona i to jest obecnie głównym punktem zainteresowania rynków. Nie wiadomo, jak duża przecena będzie miała miejsce na otwarciu. Pewnym punktem odniesienia są rosyjskie spółki notowane w Londynie. Zobaczymy zatem, jak bardzo notowania uratowało zamknięcie giełdy.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na konferencję Adama Glapińskiego o 15:00.
Euro już nie po 5 złJeżeli ktoś planował zagraniczny wyjazd na Dzień Kobiet, to dobrze, jeżeli kupił walutę wcześniej. Kolejny dzień przyniósł nam atak na niespodziewany poziom 5 zł za euro. Niby było wiadomo, że w tym tempie w końcu może to się wydarzyć, ale wiele osób uważało, że nie stanie się to tak szybko.
Co po weekendzie?
Wiadomością dnia na rynkach walutowych w Polsce z pewnością były próby przebijania poziomu 5 zł za 1 euro. Powodem był oczywiście strach przed brakiem porozumienia na Wschodzie i dalszą eskalacją konfliktu. Dzisiaj od rana widzimy silną korektę dodatkowo napędzaną informacjami o możliwej wysokiej podwyżce stóp procentowych. Nie przeszkadza też poprawa sentymentów na szerokim rynku. Wyraźnie widać, że kapitał zaczyna opuszczać bezpieczne przystanie i chociaż częściowo szukać zysku. W rezultacie dzisiaj euro potaniało już o imponujące 10 groszy, a biorąc pod uwagę nadchodzące posiedzenie RPP, nie wiadomo, jak skończy się dzień. Na uwagę zasługuje też dalsze umocnienie się euro względem franka. Pokazuje to wspomniany wzrost apetytu na ryzyko.
Czekając na RPP
Dzisiaj mamy posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Pytanie nie brzmi obecnie, czy podniesione zostaną stopy procentowe, tylko o ile. Część asekuracyjnych specjalistów uważa, że dzisiejszy wzrost wyniesie 0,50%. Patrząc jednak na wzrost WIBOR-u 3M, możliwe są wyższe wzrosty, sam WIBOR poszedł w górę od ostatniej decyzji niemal 0,75% i wynosi 3,81%. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę koszty interwencji na rynku walutowym, wielu analityków rozważa wyższe podwyżki stóp procentowych. Mówi się nawet o wartościach 1-1,25%. Pozwoliłoby to szybciej dusić inflację, która w dobie gwałtownego osłabienia złotego jest jeszcze większym problemem. Jeżeli faktycznie dojdzie do podwyżki o zaledwie 0,5%, należy spodziewać się, że rynki mogą odebrać to jako sygnał do osłabienia polskiej waluty.
Ropa nie tanieje
Pomimo ogólnej poprawy na rynkach inwestorzy w dalszym ciągu nie widzą perspektyw na napływ taniej ropy naftowej. W rezultacie pomimo wczorajszej dużej 10-dolarowej przeceny po odbiciu od 130 dolarów za baryłkę dzisiaj znów widzimy podejście do 127 dolarów. Mowa oczywiście o surowcu kwotowanym w Europie. Ropa amerykańska w dalszym ciągu kosztuje kilka dolarów mniej. Obecnie jest to poziom 123 dolarów. Otwarte jest wciąż pytanie, czy jest taki scenariusz porozumienia pokojowego, w którym Rosja utrzyma możliwość eksportu surowca do Europy.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na posiedzenie RPP, nie ma ono jednak zwyczajowo podanej godziny.
NBP versus rynekNa rynkach trwa paniczna ucieczka do bezpiecznych przystani. Jedną z głównych jej ofiar pozostaje nasz złoty. Od tygodnia NBP prowadzi nierówną walkę o choćby spowolnienie załamania na naszej walucie. I niestety tę walkę przegrywa.
W tym tygodniu nie ma najmniejszego sensu analizować poszczególnych wykresów na złotym. Każdy z nich praktycznie wygląda dokładnie tak samo. Do 24 lutego mamy coś, co w perspektywie czasu i późniejszych ruchów wygląda jak konsolidacja, by później rozpocząć rajd bez trzymanki. Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, złoty dynamicznie traci, wychodząc na wieloletnie maksima, a w przypadku szwajcarskiego franka nawet na historyczne szczyty. Obecna sytuacja zmusiła nawet nasz bank centralny do redefinicji swojego podejścia do oceny siły złotego i po raz pierwszy od początku kadencji bieżącej RPP, zdecydowali się na interwencje walutowe, mające na celu obronę wartości PLN. Niestety okazało się, że taka obrona jest znacznie trudniejsza od sztucznego osłabiania waluty, w którym do tej pory Rada się specjalizowała. Kolejne interwencje przynoszą ulgę na coraz krótszą chwilę, a prawdopodobnie kosztują coraz więcej.
W takich warunkach analiza techniczna ewidentnie schodzi na dalszy plan. Większość poziomów do gry stało się bezwartościowe już w pierwszych godzinach konfliktu i tak naprawdę pozostaje nam odliczanie, kiedy ostatni raz kursy były tak wysoko. W najlepszej sytuacji znajdujemy się wobec funta, który obecnie kosztuje 5,86 zł, co oznacza że jest najdroższy od 2016 roku. Od początku konfliktu szterling podrożał już o ponad 40 groszy, bez problemu wyłamując zeszłoroczny szczyt przy 5,60 zł. Gorzej wygląda sytuacja na euro, którego kurs dzisiaj sięgnął 4,85 zł, co oznacza, że był najwyższy od kryzysu subprime na przełomie 2008/09 roku. Wtedy dotarł do poziomu 4,925 zł i naprawdę ciężko o optymizm, by stwierdzić, że ten rekord jest niezagrożony. To, że jeszcze nie został pokonany wynika tylko i wyłącznie ze względnej słabości wspólnej waluty. Tezę tę potwierdza sytuacja na dolarze, który bez większych oporów pobił szczyty z 2008 roku. Dzisiaj udało się przebić poziom 4,40 zł, co oznacza, że amerykańska waluta jest najdroższa od pęknięcia bańki internetowej w 2001 roku. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja na franku, który pobił w ostatnich dniach wszystkie historyczne rekordy i tak drogi nie był nigdy wcześniej. Dzisiaj przebił poziom 4,80 zł, czyli jest już ponad pół złotego wyżej niż przed rosyjską inwazją.
Złoty coraz słabszyPolska waluta bardzo źle znosi kryzys na Wschodzie. Nie ma się jednak co rozczulać, bo naprawdę nie mamy w tej sytuacji najgorzej. Czekając na weekend, można się dzisiaj spodziewać zwiększonej zmienności.
Euro po 4,85 zł!
Dzisiejszy poranek pokazuje nam, że inwestorzy przygotowują się na weekend. Zaufanie do strony rosyjskiej na rynkach jest adekwatne do wiarygodności ich kuriozalnej narracji o operacji walki z nazizmem na Ukrainie rządzonej przez potomka ukraińskich Żydów. Rezultatem absolutnej niewiarygodności wschodniego agresora jest kalkulowanie najczarniejszych scenariuszy przez inwestorów. Gdy przygotowują się na najgorsze, zamykają ryzykowne pozycje inwestycyjne. Taką niestety jest polski złoty. To właśnie dlatego dzisiaj nad ranem widzieliśmy euro po 4,85 zł, a franka szwajcarskiego po 4,80 zł.
Amerykański rynek pracy znów pozytywnie zaskakuje
Wczorajsze dane pokazujące liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych pokazują kolejną poprawę. W tym tygodniu wniosków padło zaledwie 215 tysięcy, co oznacza, że wchodzimy w niskie regiony dla poziomów przed pandemią. Bezrobocie i tak jest bardzo niskie, ale przy tych liczbach są szanse na dalsze spadki. Jest to kolejny argument obok agresji Rosji i rosnących najprawdopodobniej w niedalekiej przyszłości stóp procentowych za umacnianiem dolara. Nie dziwi zatem, że amerykańska waluta gwałtownie zyskuje względem euro.
Odwrót również od liry
Turecka lira przeżywa ostatnio trudne chwile. Co prawda, dla tureckiej waluty najgorszy był początek walk na Ukrainie i od tego czasu jeszcze nie przekroczyła tych minimów. W przeciwieństwie do polskiego złotego, który obsuwa się w miarę stabilnie niemal dzień po dniu. Turcja ma jednak dodatkowo problemy wewnętrzne. Wczoraj poznaliśmy ponad 50% odczyt inflacji. Tak, ceny rosną o 54,4% w skali roku. Wydaje się to apokalipsą? Ceny producentów rosną o 105% w skali roku. Tak koszty produkcji się podwoiły. Łatwo przewidzieć, co stanie się z cenami, jak producencie nie będą w stanie schodzić z marży dalej.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – sytuacja na rynku pracy.
Białoruś dołącza do walkJeżeli dotychczas nie działo się wystarczająco dużo, to wczorajszy dzień zdecydowanie podbił stawkę. Dołączenie armii białoruskiej do walki i rzucenie dodatkowych rosyjskich oddziałów spowodowało panikę na rynku.
Huśtawka na złotym
Wczorajszy paragraf o względnej stabilizacji polskiej waluty dzisiaj jest absolutnie nieaktualny. Wczorajszy dzień pokazał nam poranne zejście ceny euro do 4,68 zł, następnie wzrost do 4,81 zł, ponowny spadek do 4,68 zł i powrót w okolice 4,75 zł. Brzmi to, jak bardzo aktywny miesiąc, a stało się to w ciągu 24h. Dla lepszego oddania skali w 2021 roku dwa miesiące miały większą różnicę maksymalnego i minimalnego kursu euro niż wczorajszy dzień. W tym samym czasie doszło jednak do wyraźnego umocnienia zarówno franka, jak i dolara względem euro, co skutkuje tym, że obie te waluty ustanowiły wczoraj kolejne historyczne maksima. Np. dolar amerykański był najdroższy od ponad 20 lat.
Ropa przekracza 110 dolarów
Wczorajszy komentarz stracił na aktualności bardzo szybko. Pisaliśmy wówczas o przebiciu przez ropę naftową poziomu 100 dolarów za baryłkę. Dzisiaj piszemy o przekroczeniu 110 dolarów, a przez chwilę widzieliśmy cenę 113 dolarów. Ostatni raz tak drogi surowiec oglądaliśmy w 2014 roku. Powodem wzrostów jest strach przed intensyfikacją działań wojennych Rosji i jej sojusznika na terenie Ukrainy. Rynku nie stabilizują nawet zapowiedzi o potencjalnym uwolnieniu ryzyk. Rosja odpowiadająca za produkcję co 8 baryłki ropy na świecie po odcięciu od eksportu byłaby bardzo dużym problemem dla tego rynku. Wpuszczenie na niego Iranu nie rozwiąże problemu, ale gwałtownie osłabi jego skalę. Spotkanie OPEC już dzisiaj.
Indeksy PMI bez niespodzianek.
Poznaliśmy wczoraj wyniki indeksów PMI dla najważniejszych gospodarek. Polski wynik 54,7 pkt w subindeksie przemysłowym, był relatywnie słaby, ale zgodny z oczekiwaniami. Biorąc pod uwagę sytuację na Wschodzie, kolejny miesiąc może nie utrzymać tego poziomu optymizmu. Strefa euro pokazała wynik 58,2 pkt, czyli o 0,2 pkt niżej od oczekiwań. Słabiej od oczekiwań wypadły również Stany Zjednoczone, które uzyskały wynik 57,3 pkt. To również o 0,2 pkt poniżej oczekiwań. O tym, jak nieprecyzyjny jest ten wskaźnik, najlepiej świadczy fakt, że badający niemal dokładnie to samo raport ISM dla przemysłu okazał się o 0,6 pkt lepszy od oczekiwań. W przypadku tych badań należy brać pod uwagę raczej zmiany długotrwałych trendów, czy silne odchylenia. Drobne różnice są ignorowane przez inwestorów, nie tylko w trakcie wojny.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych o godzinie 14:15 raport ADP na temat zatrudnienia w USA.
Rosja nie odpuszczaPomimo niezrealizowania celów inwazji Rosja wyraźnie nie uznaje możliwości zrobienia kroku wstecz. Powoduje to coraz większe niepokoje na rynkach. Najmocniej oczywiście cierpi rubel, ale na złotym też jest nieciekawie.
Nieciekawa stabilizacja złotego
Poniedziałek na tle ostatnich dni można uznać za względnie stabilny. Zmienność na EURPLN, będącej głównym punktem odniesienia dla polskiej waluty była mniejsza niż 1%. Ostatni raz tak małe skoki wartości na tej parze walutowej widzieliśmy we wtorek w zeszłym tygodniu. Należy jednak pamiętać, że w ciągu tego tygodnia w wyniku niepokojów wywołanych rosyjską inwazją na Ukrainę euro podrożało o imponujące 15 groszy. Problem w tym, że z głównych walut to właśnie euro zyskało najmniej względem złotego. W znacznie gorszej sytuacji są kredytobiorcy frankowi, gdyż dzisiaj po raz kolejny od początku konfliktu obserwujemy najsilniejszego franka względem euro od 2015 roku. To właśnie dlatego również frank jest najdroższy od tego czasu. Przy czym w 2015 był tak drogi tylko jednego dnia. Teraz niestety jest to względnie stabilna cena.
Ropa przekracza 100 dolarów
Pomimo planów uruchomienia rezerw strategicznych na rynku cena głównego surowca energetycznego świata przebiła dzisiaj po raz kolejny 100 dolarów. Nad ranem odbijała się kilkukrotnie od tego poziomu, po czym tuż przed 10:00 doszło do wybicia w górę. Na ceny ropy największy wpływ mają wątpliwości co do przyszłości dostaw z Rosji. Unia ma alternatywne źródła pozyskiwania surowca, ale będą się one wiązać z dodatkowymi kosztami. Trzeba pamiętać, że o ile wyłączanie czy dołączanie do rynku Iranu powodowało bardzo duże zmiany to Rosja ma około 2,5 raza większą produkcję niż Iran. Nie może zatem dziwić, że potencjalny brak około ⅛ światowej produkcji budzi tak silne emocje.
Rosja chroni rynki przed spadkami
Na Wschodzie wymyślono bardzo prostą metodę zapobiegania spadkom na giełdzie. Ceny nie spadną, jeżeli nie otworzy się giełdy. Problem w tym, że jeżeli w tym tygodniu nie uda się ustabilizować sytuacji, a działania Rosji idą w dokładnie przeciwnym kierunku, to otwarcie rynków będzie jeszcze bardziej bolesne. Jest też szansa, że Rosjanie zakładają, że do końca tygodnia i tak się ta operacja musi zakończyć w jedną lub drugą stronę. Wtedy liczą na to, że nastroje się uspokoją przed poniedziałkowym otwarciem. Biorąc pod uwagę wyceny rosyjskich spółek notowanych w Londynie, jest duża szansa na odbicie w górę. Głównie dlatego, że po spadku o 90% nie bardzo mają gdzie dalej spadać.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów
Co przyniesie nowy tydzień?Weekend przyniósł kontynuację działań bojowych. Nie oznacza to wcale, że Rosji udało się zrealizować jej cele militarne. Pojawiają się jednak coraz bardziej problematyczne dla tego kraju formy nacisku, czyli sankcje.
Poranek na rynkach
Walki na Wschodzie powodują w dalszym ciągu silny wzrost ryzyk. W piątkowy wieczór inwestorzy nie wycofywali się z rynków bliskich inwazji rosyjskiej. W rezultacie dzisiejsze otwarcie notowań było niemiłą niespodzianką. Euro, które zamknęło notowania piątkowe w okolicach 4,64 zł, dzisiaj na otwarciu kosztowało już ponad 4,70 zł. Jeszcze większa niespodzianka czekała na dolarze. Ten podskoczył z 4,12 zł na 4,21 zł. Winną tak dużej zmiany jest zmienność na głównej parze walutowej. Również niemal 10 groszy widzieliśmy na franku szwajcarskim, gdzie ponownie dotarliśmy w okolice 4,55 zł. Od rana traciła również polska giełda, ale dość szybko wyszła na prostą.
Rosyjskie rynki w panice
Jawna agresja na szczęście nie uchodzi płazem. W weekend coraz więcej państw poinformowało o odcinaniu Rosji od systemu SWIFT. W rezultacie dzisiaj, by ograniczyć panikę, zarówno notowania waluty, jak i giełdę otwarto z opóźnieniem. Czy to pomogło? Rubel na otwarciu spadł o 1 grosz. Patrząc na to, co się działo ze złotym, nie brzmi to źle. Problem w tym, że spadł o ten grosz, z okolic 5 groszy na okolice 4 groszy. Mamy zatem 20% przecenę. Giełda w dalszym ciągu się nie otworzyła, ale sama przecena rubla względem dolara powinna spowodować dramatyczne obsunięcie.
Surowce znów w górę
Weekendowe wydarzenia spowodowały, że inwestorzy znów wystraszyli się, co stanie się na rynku surowcowym. Ropa naftowa, która jeszcze w piątek zamykała dzień z notowaniami poniżej 95 dolarów, dzisiaj nad ranem odbiła się od granicy 100 dolarów za baryłkę. Mowa o ropie notowanej w Londynie, bo ta interesuje nas w tej części świata znacznie bardziej. Ropa amerykańska jest delikatnie tańsza. Nie zmienia to faktu, że i tak dzisiaj odbijała się od poziomu 99 dolarów za baryłkę.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.