Sprzedaż rośnieTo, że przed świętami sprzedaż rośnie może wydawać się strasznym banałem. Wskaźnik sprzedaży detalicznej to jednak znacznie szerszy parametr niż bożonarodzeniowe prezenty, a jego wzrost pokazuje po prostu lepszą kondycję gospodarki.
Sprzedaż detaliczna w Polsce
Wczoraj poznaliśmy dane na temat sprzedaży detalicznej w Polsce. Analitycy oczekiwali imponującego wzrostu o 16,8%, co w sytuacji wysokiej inflacji i zalewania kraju programami socjalnymi nadal jest wysokim wynikiem. Rezultat na poziomie 21,2% zaskoczył jednak większość. Należy pamiętać, że rok temu był to spadek o 5,3%, co powoduje, że po uśrednieniu nadal jest to przyzwoity wynik, ale już bez rewelacji. Rynki przyjęły to dość spokojnie. Patrząc w kalendarz, wielu inwestorów może już nie być zainteresowanych zmianą pozycji walutowych.
Funt zyskuje mimo danych
Indeks sprzedaży detalicznej wg CBI pokazał wczoraj zaledwie 8 pkt. To wynik wyraźnie poniżej oczekiwań wynoszących 24 pkt. Z drugiej strony grudzień zeszłego roku był wyjątkowo nie najgorszy. Ówczesny spadek o 3 pkt, w porównaniu z 25 punktami spadku w listopadzie 2020 i 50 punktami spadku w styczniu 2021 wyglądał wyjątkowo dobrze. Nie może zatem dziwić, że odwołując się do tak dobrego miesiąca rezultat jest wyraźnie słabszy niż chociażby miesiąc temu. Funt pomimo tego kontynuuje umacnianie się względem głównych walut. Brytyjska waluta najprawdopodobniej nie pokaże w tym roku już kolejnych maksimów, ale zakończy go na wyraźnie lepszym poziomie niż zaczęła.
Czesi kończą żarty?
Obecnie stopy procentowe u naszych południowych sąsiadów znajdują się już na poziomie 2,75%, czyli 1% powyżej polskich. Kraj ten jednak ma znacznie większą determinację, by wygrać z inflacją niż Polska. Na dzisiejszym posiedzeniu planowana jest podwyżka o imponujące 0,75%. Po tej podwyżce stopy procentowe wyniosłyby 3,5%. Ostatni raz tak wysoką wartość widziano w Pradze tuż po kryzysie z 2008 roku. Nie oznacza to jednak końca podwyżek. Inflacja w Czechach wynosi na razie 6% i nie jest tak dramatyczna jak u nas. Pokazuje to, że takie podejście działa.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – Produkt Krajowy Brutto,
14:30 – Czechy – decyzja w sprawie stóp procentowych.
GBP
Na wykresie GBP ciekawieCiekawie wygląda sytuacja na funcie. Z jednej strony ostatnie ruchy nie wyglądają na olbrzymie, z drugiej jest to raczej efekt skali. Brytyjska waluta w ostatnim czasie zaliczyła rajd od 5,37 zł do 5,62 zł i z powrotem, co trzeba przyznać, nie za często się zdarza. Od momentu zarysowania dołka 8 grudnia, szterling jednak sukcesywnie zyskuje wobec złotego. Sama wczorajsza decyzja spowodowała ruch o 3 grosze do góry. Bank Anglii postanowił wczoraj zaskoczyć inwestorów decyzją o podniesieniu głównej stopy procentowej o 15 p.b., do poziomu 0,25%. Ma to fundamentalne znaczenie, ponieważ Brytyjczycy są pierwszym dużym bankiem centralnym, który postanowił wykonać taki ruch. Warto tu przypomnieć, że pierwsze przecieki, iż Bailey i spółka rozważają to posunięcie, pojawiły się już w wakacje. Od tego czasu BoE zrobił dużo, by przekonać rynki, że to nie do końca prawda. Ostatecznie strach przed inflacją okazał się silniejszy niż przed kolejnymi lockdownami. Jeżeli ta retoryka zostanie w następnych tygodniach podtrzymana, możemy być świadkami całkiem solidnego rajdu na funcie.
Mocny spradek na funcie Dużo się również dzieje wokół brytyjskiej waluty. Funt mocno stracił po ostatnim posiedzeniu banku centralnego Wielkiej Brytanii. BoE wstrzymał się z decyzją odnośnie podwyżki stóp procentowych, co mocno rozczarowało inwestorów. Niemniej jednak ostatnie wskazania inflacji CPI na Wyspach rozbudziły znów oczekiwania, że na grudniowym posiedzeniu niespodzianki już nie będzie, a Bank Anglii zdecyduje się na rozpoczęcie zacieśniania monetarnego. Analitycy oczekują raczej ruchu na stopach procentowych, ale niewykluczone jest też ograniczenie skupu aktywów. Funt więc w najbliższych dniach, aż do posiedzenia BoE, powinien być atrakcyjny do zakupu, co w zderzeniu ze słabością złotego powinno wskazywać na to, że powinniśmy szukać dużo wyższych poziomów na parze GBP/PLN. Dzisiaj kurs osiągnął już poziom 5,5760, ale nie wykluczone, że jeśli sytuacja na całym szerokim rynku nie ulegnie zmianie, możemy być świadkami dalszego szukania maksimów. Zagrożenia? Na pewno ciągle nierozwiązany konflikt z UE, czy to o tereny łowieckie, czy kwestię Irlandii, a także brak działań w polityce monetarnej na kolejnym posiedzeniu.
Funt najdroższy od ponad 5 latZłotówka wciąż jest w odwrocie z powodu ucieczki kapitału ze strefy euro. Zyskuje nie tylko dolar, któremu dane pozwalają osiągać kolejne szczyty. Na fali wzrostu oczekiwań podwyżek stóp w górę idzie funt i notuje istotne rekordy.
Lepsze dane pchają dolara
Ostatnimi dniami niemal codziennie widzimy nowe szczyty dolara. Wczorajsze zawdzięczamy najprawdopodobniej dobrym danym makroekonomicznym. Sprzedaż detaliczna rośnie o 1,7% wobec oczekiwanych 1,4%. Z kolei produkcja przemysłowa wzrosła o 1,6% wobec oczekiwanych 0,7%. Efektem tych danych jest dalsze umacnianie się dolara. Za jedno euro płaci się już tylko dolara i trzynaście centów. Dolar drożeje również względem złotego. Jego cena osiągnęła dzisiaj już 4,12 zł.
Wzrost cen na Wyspach
Rano poznaliśmy wskaźnik inflacji w Wielkiej Brytanii. Jak niemal wszystkie odczyty w tym miesiącu również ten przekroczył oczekiwania analityków. Ceny rosną o 4,2% w ujęciu rocznym, co jest wzrostem o ponad procent w skali miesiąca. Analitycy przyjmują to jednak za dobrą wiadomość, widząc przestrzeń do podwyżek stóp procentowych na Wyspach. To właśnie te oczekiwania powodują, że funt zyskuje na wartości. Wzrosty są na tyle silne, że jesteśmy obecnie świadkami kolejnych maksimów funta względem euro od początku brexitu. Funt jest również najdroższy względem złotego osiągając 5,53 czyli najwyższy poziom od ponad 5 lat.
Węgrzy podnoszą stopy procentowe
Bank Węgier kontynuuje politykę stabilnych, aczkolwiek wolnych, wzrostów stóp procentowych. Na wczorajszym posiedzeniu podniesiono stopy zgodnie z oczekiwaniami o 0,3%. Wartość ta może wydawać się relatywnie nieduża, ale trzeba pamiętać, że Węgrzy konsekwentnie podnoszą stawki. Obecnie wynosi ona 2,1% i jest o 0,85% wyższa niż w Polsce. Ruch ten został doceniony przez rynki, a forint zyskiwał po publikacji. Najwyraźniej część inwestorów obstawiała niższy wzrost stóp na tym posiedzeniu. Poprzednim razem stopy rosły o 0,15%, aczkolwiek przyspieszenie inflacji z pewnością powoduje większą presję na wzrost stóp.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – Kanada – inflacja konsumencka,
14:30 – USA – pozwolenia na budowę domów.
Problemy GBPZły czas krajowej waluty widoczny jest również na parze GBP/PLN, która dociera do poziomu 5,43. O słabości złotego powiedzieliśmy już niemal wszystko warto w tym miejscu powiedzieć także o problemach brytyjskiej waluty. Funt nie jest w ostatnich dniach zbyt pożądany przez inwestorów i jest to kwestia rozczarowującego posiedzenia Banku Anglii, który mimo zapowiedzi nie podniósł stóp procentowych. Rozkład głosów 7-2 na korzyść utrzymania stóp powoduje, że na ten moment trudno oczekiwać jakiegoś ruchu na kolejnym posiedzeniu. Do tego dochodzą ponowne kłopoty brexitowe i znów ostra wymiana zdań z UE w kwestii Irlandii. Jak zakończy się ten wątek nie wiemy, niemniej jednak niepewność, która może towarzyszyć temu będzie skłaniała inwestorów do wyprzedaży brytyjskiej waluty. Nie znaczy to oczywiście, że GBP w relacji do złotego może się osłabić, bo jednak w dużo większych tarapatach jest obecnie polska waluta. Trend wzrostowy, który widzimy na GBP/PLN może wywindować kurs w okolice 5,45, a nawet 5,50.
Największe rozczarowanie tygodnia Brytyjski funt jest chyba największym rozczarowaniem ostatniego tygodnia. Jak po EBC absolutnie nikt się nie spodziewał racjonalnych działań, tak BoE w pewnym momencie rozpaliła mocno oczekiwania co do normalizacji polityki pieniężnej. Głośne deklaracje o świadomości, że inflacja na Wyspach może przekroczyć 5%, zostały odebrane jako zapowiedź nawet podniesienia stóp procentowych. Nic takiego nie miało jednak miejsca, a za tym scenariuszem opowiedziało się zaledwie dwóch członków MPC. Na kanwie tych wydarzeń funt najpierw dynamicznie się umocnił, wybijając się chwilowo ponad obecnie obowiązujący kanał spadkowy. Potem jednak równie spektakularnie został przeceniony po ogłoszeniu decyzji BoE. Obecnie funt kieruje się w okolice 5,34 zł, gdzie czeka na niego wydaje się istotne wsparcie. Patrząc na sytuację geopolityczną (spór z Francją) oraz pandemiczną, ciężko liczyć w tych okolicach na jakieś gwałtowne odbicie. Na pewną korektę i przynajmniej chwilową konsolidację można jednak już oczekiwać.
Czy Bank Anglii zaskoczy?Wielka Brytania także czeka na przyszłotygodniowe posiedzenie banku centralnego. Różnica jest jednak taka, że w tym wypadku nie można wykluczyć, że Brytyjczycy już teraz podejmą kluczowe decyzje i rozpoczną proces zacieśniania polityki pieniężnej. Oczekiwania tego ruchu wyraźnie widać na wykresach, również tym powiązanym ze złotym. Kurs GBPPLN przez większość września znajdował się w wąskim kanale wzrostowym o dość stromym nachyleniu. Co istotne, jego wyłamanie wcale nie zakończyło się zmianą trendu. Dość szybko zareagowało wsparcie przy 5,33 zł, które zapoczątkowało kolejną falę w górę. Obecnie jesteśmy już 13 groszy wyżej i wciąż tkwimy powyżej linii trendu. Co ciekawe, ta ma podobny kąt nachylenia, co wrześniowy kanał, sugeruje to, że i zasięgi w obu przypadkach mogą być podobne. Oczywiście wiele zależy od Banku Anglii, który jak wiemy, lubi ostatnio zaskoczyć i mocno namieszać w sytuacji na funcie.
Pobrexitowa rzeczywistość W naszym zestawieniu chciałem jeszcze zwrócić uwagę na parę GBP/PLN. Funt już od jakiegoś czasu podąża w pewnym stopniu własną ścieżką, chociaż oczywiście nie ignoruje ważnych wydarzeń, jak choćby działania władz monetarnych. Jednak w przeciwieństwie do innych par powiązanych ze złotym (które wtedy wyznaczały lokalne albo roczne maksima) kurs funta na koniec września podążał na południe, docierając poniżej 5,34 zł. Nie robiło to na nikim szczególnego wrażenia, gdyż miesiąc wcześniej był on nawet 10 groszy niżej. Odreagował jednak te spadki w imponujący sposób, aby następnie otrzymać cios ze strony RPP. Mimo wszystko jeszcze silnej zareagował na niezapomniane wystąpienie prezesa NBP, ocierając się tym samym o 5,44 zł, czyli najwyższych poziomów od przełomu marca i kwietnia. Rynek w tym momencie się opamiętał i skierował kurs w okolice 5,40 zł, do których to (z pewnymi wahaniami) przyspawał się w tym tygodniu, tworząc krótkotrwałą konsolidację. Krótkotrwałą, ponieważ w trakcie dzisiejszej sesji próbuje ją wybić górą, kierując się na 5,41 zł, a po ich pokonaniu otworzy się droga w kierunku ostatnich szczytów. Patrząc na pozostałe pary, wydaje się to mało prawdopodobnym scenariuszem, ale w przypadku GBP nie warto niczego wykluczać. Witalność funta jest czymś coraz bardziej niezwykłym w kontekście problemów, z którymi musi się w ostatnim czasie mierzyć pobrexitowa wyspiarska gospodarka.
Zderzenie polityk monetarnych Warto również spojrzeć na główną parę walutową świata. Tutaj dominuje silny trend spadkowy, który spycha EUR/USD coraz to niżej. Głównym argumentem, jaki się tutaj pojawia, jest zderzenie polityk monetarnych. Fed jest blisko decyzji o zacieśnianiu monetarnym, podczas gdy EBC jeszcze tego tematu nie ma nawet na tapecie. W kontekście decyzji Fed kluczowe wydają się dzisiejsze dane makro, które mogą “przyklepać” ogłoszenie taperingu na listopadowym posiedzeniu. Mowa o danych z rynku pracy, które poznamy o 14.30. Z całego pakietu najważniejsze zdają się statystyki odnośnie odtworzonych miejsc pracy po pandemii. Analitycy oczekują poziomu 0,5 mln. Jeśli przynajmniej taki wynik zostanie opublikowany, to dolar powinien zyskać nowe paliwo do wzrostów. Przypomnijmy, że miesiąc wcześniej właśnie ta liczba mocno rozczarowała inwestorów, co przesunęło w czasie oczekiwania odnośnie ogłoszenia redukcji QE. Fed jest delikatnie mówiąc pod ścianą, bo inflacja w USA mocno rośnie, a rosnące ceny surowców powodują, że presja na dalszy wzrost cen absolutnie nie spada. Czy bank centralny dostanie dzisiaj kolejny argument za zacieśnieniem monetarnym? Okaże się już niebawem. Dobre dane mogą spowodować osunięcie się kursu EUR/USD poniżej 1,15.
Dynamicznie na GBPPLNSpore ruchy obserwujemy też na notowaniach GBP/PLN. Kurs skoczył dzisiaj w górę o prawie 10 groszy. Podobnie jak na innych głównych parach walutowych powiązanych z PLN jest to pokłosie słabości złotego. Jeśli chodzi bowiem o brytyjską walutę, to na szerokim rynku nie charakteryzuje się ona jakimś większym trendem. Inwestorzy czekają na możliwą sygnalizację zacieśniania monetarnego na Wyspach. W tym kontekście warto obserwować choćby dane o inflacji, które się pojawią, bo ostatnie wskaźniki wyprzedzające sugerują dużą presję inflacyjną, co oczywiście nie jest zjawiskiem obcym na całym świecie. Taki wyższy wskaźnik CPI może być powodem, dla którego BoE zdecyduje się na podwyżkę stóp. Co ciekawe, Bank Anglii niekoniecznie może rozpocząć zacieśnianie monetarne od ograniczenia QE, co sugerował prezes BoE w swoich wypowiedziach. Scenariusz bazowy na ten moment to jednak wait&see i bardzo prawdopodobne poczekanie na pierwsze ruchy Fed. Kurs GBP/PLN testuje aktualnie opór w postaci ostatniego maksimum, jego pokonanie może skierować tą parę na poziomy nawet 5,50.
GBP/USD Klasyczny trójkątNa funcie mieliśmy piękne, klasyczne wybicie dołem z trójkąta w trendzie spadkowym. Wybicie była agresywne i dynamiczne co podkreśla znaczenie formacji. Aktualnie rynek wyczerpał lokalnie dynamikę i będzie próbował odbijać. Jednak dopóki rynek znajduje się poniżej trojkąta obowiązują tylko shorty. Zasięg wybicia z trójkąta sugeruje prawdopodobny ruch w okolice 1.3250-1.3300. Chcąc podłączyć się do ruchu spadkowego będę otwierał shorty w okolicach 1.3550 na zniesieniu fibo 0.382 ostatniej fali spadkowej. RR=5.
Zanegowanie scenariusza spadkowego nastąpi w przypadku powrotu ceny powyżej 1,3670.
Brytyjczycy dążą do normalizacjiFunt po letnim przesileniu w Banku Anglii próbuje na nowo zdefiniować samego siebie. Wydaje się, że wolta Andrew Baileya, która tak mocno namieszała, okazała się, w przeciwieństwie do inflacji, przejściowa. Warto pamiętać, że Brytyjczycy od samego początku byli w gronie faworytów w wyścigu do normalizacji polityki pieniężnej. Później jednak ich bank centralny zrobił wiele, by zasiać niepewność wśród inwestorów, co nawet mu się udało. Ostatnie odczyty pokazały jednak, że faktycznie Wyspiarze będą pierwszymi z największych, których czeka podwyżka stóp procentowych. Na rynku obecnym scenariuszem bazowym są dwa takie ruchy już w przyszłym roku i choć wciąż nie dostaliśmy oficjalnego potwierdzenia, to rynek wie swoje i przeważnie wie lepiej. Funt od momentu, gdy wrócił do retoryki podwyżek kosztu pieniądza, najpierw zarysował dołek, by zaraz rozkręcić trend w górę. Obecnie znajdujemy się w całkiem stabilnym kanale wzrostowym, przez który szterling podrożał już o 16 groszy. Do szczytu z połowy sierpnia wciąż brakuje blisko 5 groszy, jednak jeśli tempo zostanie utrzymane, powinniśmy tam dotrzeć gdzieś na przełomie miesiąca.
Funk nieźle sobie radzi na szerokim rynkuCiekawie wygląda sytuacja na brytyjskim funcie. Zwłaszcza że tu mamy do czynienia z pewnym odwróceniem oczekiwań inwestorów względem koszyka walut gospodarek wschodzących. Funt na samym początku fali podnoszenia stóp procentowych był wymieniany jako „pierwszy największy” gotowy na ten ruch. Później jednak Bank Anglii zrobił naprawdę dużo, by ten pogląd zrewidować. Co ciekawe na Wyspach w przeciwieństwie do reszty świata głównym argumentem za normalizacją polityki pieniężnej była zdrowa gospodarka, a nie rosnąca inflacja. Ostatecznie ten czynnik okazał się niewystarczający, dlatego później funt zaczął tracić na wartości na szerokim rynku. Sytuacja zmieniła się ostatnio, gdy okazało się, że wirus inflacji dotarł również do Londynu. Obecnie inwestorzy nie mają wątpliwości, że Brytyjczycy zaczną zaciskać pasa jeszcze w tym roku, tak by w przyszłym móc rozpocząć cykl podwyżek stóp. To nastawienie mocno wspiera funta, który w dwa tygodnie podrożał o prawie 15 groszy. Co więcej, swoją siłę pokazuje nie tylko wobec pokiereszowanego złotego, ale również całkiem nieźle sobie radzi na szerokim rynku.
Analiza GBPJPYGBPJPY od czerwca porusza się w trendzie spadkowym. Cena zatrzymała się na wsparciu z okolic 149.3 gdzie uformowało nam się podwójne dno.
Schodząc na wykres 4 godzinny widoczna jest respektowana spadkowa linia tendencji. 10 września była pierwsza próba wybicia tej linii, ale niedźwiedzie finalnie znowu sprowadziły cenę w dół.
W chwili obecnej kupujący ponownie ją testują.
Jeżeli uda się pokonać ten opór to kolejnym przystankiem może być poziom 156.
👍 Podoba się? POLUB ANALIZĘ
✏️ Masz jakieś pytanie ? Komentuj
❤️ Wsparcie. Działamy non-profit i za nasze analizy nie pobieramy opłat jeżeli uważasz, że warto wesprzeć nasz wysiłek możesz jeszcze bardziej zmotywować lajkiem na sm
➡ Zarabiamy na rynku. Nie robimy płatnych szkoleń oraz nie prowadzimy płatnych grup. Naszą wiedzę udostępniamy za darmo.
➡ Na krypto tradujemy od 2012 roku.
➡ Zawarta treść w analizie nie jest sponsorowana.
Inwestycje w instrumenty rynku OTC, w tym kontrakty na różnice kursowe ( CFD ), ze względu na wykorzystywanie mechanizmu dźwigni finansowej wiążą się z możliwością poniesienia strat przekraczających wartość depozytu. Osiągnięcie zysku na transakcjach na instrumentach OTC, w tym kontraktach na różnice kursowe ( CFD ) bez wystawienia się na ryzyko poniesienia straty, nie jest możliwe, dlatego kontrakty na różnice kursowe ( CFD ) mogą nie być odpowiednie dla wszystkich inwestorów.
Dobrze znana miara będzie rządzić w tym tygodniuTydzień pod znakiem publikacji inflacji CPI z USA i Wielkiej Brytanii. EUR/USD już na wsparciu. Krajowa waluta w stabilizacji po ubiegłotygodniowej wyprzedaży. Winny nasz bank centralny, który nie myśli o zmianie obecnie prowadzonej luźnej polityki monetarnej.
Co z tymi cenami
Poprzedni tydzień był dość ubogi pod kątem prezentowanych danych zza oceanu. Inaczej powinno być teraz, gdzie na pierwszy plan wysuwa się jutrzejszy odczyt inflacji CPI za sierpień. Analitycy oczekują, że wzrost cen konsumenckich nieco wyhamuje w Stanach i wyniesie 5,3% w relacji r/r. Patrząc, co się dzieje na świecie, nie można wykluczyć, że odczyt wyniesie nieco więcej i znów wznieci dyskusję o szybszym ogłoszeniu taperingu.
Dolar może złapać wiatr w żagle
Niedawno prezentowane dane z rynku pracy nieco przekreśliły decyzję Fed o rozpoczęciu redukcji QE już od września. Niemniej jednak jutrzejszy odczyt inflacji CPI jeśli faktycznie okaże się wyższy od prognoz, to może spowodować, że rynki znów zaczną rozgrywać scenariusz, w którym Fed na posiedzeniu w przyszłym tygodniu ogłosi początek wychodzenia z luźnej polityki monetarnej. Co za tym idzie mocniejszy może być dolar amerykański, a na giełdach całkiem możliwe, że zobaczymy wtedy spadki. Oczywiście należy mieć na uwadze, jak bardzo gołębi jest prezes Fed, więc ewentualny ruch aprecjacyjny na USD może trwać tylko do posiedzenia banku centralnego w przyszłym tygodniu. Wtedy może się okazać, że Powell szybko schłodzi rozgrzane głowy inwestorów i przekreśli szansę na zacieśnianie monetarne już teraz. Tymczasem główna para walutowa świata schodzi w dół i jest obecnie na wsparciu w okolicach 1,1775.
Ważny odczyt dla BoE
Podobnej maści dane jak z USA, a więc inflacja CPI, ukażą się z Wielkiej Brytanii. Miara ta oczywiście jest istotna pod kątem polityki monetarnej, która w przypadku Wyspiarzy opiera się od dobrych kilku miesięcy według scenariusza wait&see. BoE przez moment brzmiał nieco jastrzębio, ale wyhamowanie tempa wzrostu cen spowodowało, że przeszedł we wspomniany tryb. Inflacja CPI, jeśli przebije prognozy i pokaże, że również w tym zakątku świata mamy problem z rosnącą presją na wzrost cen, może być początkiem zmiany nastawienia Banku Anglii i decyzji odnośnie zacieśniania monetarnego. Taka sytuacja byłaby korzystna dla GBP.
Krajowa waluta słabsza
Jeśli chodzi o rodzimą gospodarkę, to również poznamy wskaźnik wzrostu cen, ale w formie bazowej. Jest to inflacja po wyeliminowaniu czynników takich jak ceny energii czy żywności. Wysoki jej wynik często jest informacją, że wzrost cen poza czynnikami podażowymi ma charakter również popytowy. Krajowa waluta nadal cierpi po posiedzeniu RPP, która rozwiała wszelkie nadzieje na to, że będziemy normalizować politykę pieniężną w naszym kraju dość szybko. Inwestorzy mogą więc zapomnieć o wyższych stopach zwrotu i tym samym decydują się na wycofywanie kapitału z naszych aktywów. Efekt jest taki, że EUR/PLN wzrósł o 4 grosze.
Złoty traciZłoty traci do głównych walut, ale wyjątek stanowi tutaj kurs GBP/PLN. Brytyjska waluta w ostatnich tygodniach zyskiwała, bo inwestorzy obserwując dane makro mocno wierzyli w to, że Bank Anglii wyprzedzi Fed i szybciej rozpocznie proces wychodzenia z luźnej polityki monetarnej. Wszystko jednak skomplikował odczyt inflacji CPI z Wysp, który pokazał, że presja na wzrost cen słabnie. Tym samym BoE zyskał potężny argument za tym by poczekać ze zmianami w polityce monetarnej i póki utrzymywać jej luźny charakter. Dla inwestorów to oczywiście rozczarowanie i stąd obserwowana słabość GBP. Na wykresie widzimy więc krótkoterminowy trend spadkowy, a kurs zmierza w kierunku wsparcia na poziomie 5,30.
Funt traci mimo dobrych danychJak pokazały dane z Wielkiej Brytanii inwestorzy nie zawsze reagują na oficjalne oczekiwania. W przypadku wczorajszych danych wyraźnie mieli swoje własne, bo pomimo dobrego odczytu sprzedawali brytyjską walutę.
Rynek pracy na Wyspach
Wczorajsze dane z brytyjskiego rynku pracy pokazują po raz kolejny, że czarne wizje związane z brexitem nie spełniają się. Bezrobocie wynosi 4,7%, czyli 0,1% poniżej oczekiwań, spada liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, a wzrost wynagrodzeń osiągnął 8,8%. Ta ostatnia informacja brzmi podejrzanie dobrze, co okazuje się prawdą. Jest to parametr liczony rok do roku, a w zeszłym roku w trakcie pandemii wynagrodzenia spadały. Średni wzrost wynagrodzeń z dwóch lat jest poniżej 4%. Rynki przyjęły te dane jednak z pewnym dystansem. Być może inwestorzy, patrząc na dane w tym roku, podchodzą już z pewnym dystansem do prognoz dla Wielkiej Brytanii.
Dane z USA
Pakiet danych zza oceanu trzeba zgodnie z godziną publikacji podzielić na dwie części. O godzinie 14:30 poznaliśmy sprzedaż detaliczną, która spada w ujęciu rocznym o 1,1% wobec oczekiwanego wyniku -0,2%. Jest to spójne z narracją pojawiającą się coraz częściej w mediach, że w zeszłym roku z powodu zamknięcie wielu punktów usługowych przenieśliśmy konsumpcję z usług na towary. W tej chwili również z powodu problemów z dostawami nie jesteśmy w stanie utrzymać tego tempa, stąd spadek. Drugie dane to rosnąca produkcja przemysłowa trzy kwadransy później. Wzrost w skali roku wynosi 0,9%, ale to nadal 0,4% powyżej oczekiwań. Odczyt ten spowodował umacnianie się dolara względem euro i znów znajdujemy się na tej parze blisko jej maksimów od listopada 2020 roku.
Handel w Japonii
W nocy poznaliśmy wynik bilansu handlowego dla Japonii. Nadwyżka handlowa jest wciąż duża, jednakże prognozy zarówno wzrostu eksportu, jak i importu były znacznie wyższe od publikowanych danych. Biorąc pod uwagę punkt odniesienia do danych covidowych i dużych spadków, nie mogą dziwić ani wysokie dwucyfrowe wzrosty, ani duża zmienność tych odczytów. Nieosiągnięcie oczekiwanych poziomów przełożyło się jednak negatywnie na notowania jena japońskiego, który tracił po publikacji.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych należy zwrócić uwagę na:
14:30 - USA - budowy domów,
20:00 - USA - protokół z posiedzenia FOMC.
Spadek GBPW trochę innych nastrojach pozostaje za to funt brytyjski. Na parze GBPPLN ostatni ruch spadkowy miał znacznie większy zakres niż w przypadku euro, czy dolara. Nie zmienia to jednak faktu, że został on już zakończony, a zakres trendu był wystarczająco niewielki, by nie zmieniać widoku w szerszej perspektywie. Można rzec, że w tym wypadku złoty walczył dzielnie, ale z równie marnym efektem. Na uwagę na pewno zasługuje za to szerokość korytarzy, w jakich poruszał się ostatnio kurs. Zarówno przy aprecjacji, jak i deprecjacji funta była ona niewielka, co może sugerować, że korelacja między tymi dwoma walutami, która już wcześniej była taka sobie, jeszcze bardziej w ostatnim czasie ucierpiała. Funt pozostaje walutą, która chyba w największym stopniu kroczy własnymi ścieżkami i jest najbardziej odporna na zmiany globalnego sentymentu, co nie oznacza, że jest zupełnie wolna od jego wpływu. Mogłoby się wydawać, że ściągnięcie wszystkich około brexitowych czynników ryzyka zakończy ten proces, okazuje się jednak, że funt cały czas pozostaje kapitanem własnego statku. Swoją rolę w tym odegrał także Bank Anglii, który zrobił naprawdę dużo, by Brytyjczyków nie można było przypisać do żadnego z frontów wojny o normalizację parametrów polityki pieniężnej.
Odreagowanie Przez moment wydawało się, że na pole position do wygrania wyścigu o rozpoczęcie procesu normalizacji w polityce monetarnej jest Bank Anglii. Jednak w ostatnich dniach za sprawą gorszych danych makro rozpoczęły się schody. Zawodziła sprzedaż detaliczna i odczyty PMI dla sektora przemysłu i usług. Do tego inflacja CPI na Wyspach nie straszy tak jak w innych krajach, czy to USA, czy nawet w Polsce. Cały obraz dla BoE jest więc taki, że póki co należy czekać i obserwować, co się wydarzy, szczególnie w związku z rozwojem wariantu Delta koronawirusa. Na wykresie GBP/PLN widać odreagowanie ostatnich wzrostów i odbicie od oporu na poziomie 5,40. Nie jest to jednak słabość funta, a raczej konsekwencja mocniejszego złotego w ostatnich dniach. Nie ma więc pewności, który z banków centralnych rozpocznie proces normalizacji w polityce, a tak naprawdę można wysnuć tezę, że nikomu się nie spieszy, a wyścig przypomina raczej batalię ślimaków. Czy to Fed, EBC czy BoE podtrzymują tezę, że z tanim pieniądzem żyje się lepiej.
Ceny rosną o 5%Po ostatnich danych wydawało się, że inflacja w Polsce została opanowana. Dzisiejszy odczyt pokazuje, jak bardzo byliśmy w błędzie, stawiając taką teorię. Wyższy wzrost cen umacnia jednak złotego i tworzy presję na RPP.
Rekordowa inflacja w Niemczech
Wczorajszy odczyt zmian cen za Odrą mocno zaskoczył analityków. Po tym, jak w maju i czerwcu mieliśmy wyniki po odpowiednio 2,5% i 2,3%, wielu z nich spodziewało się wyraźnego wzrostu. Niewielu jednak spodziewało się, że kolejny rezultat wyniesie 3,8%. Są to wprawdzie wstępne dane za lipiec. Mogą zatem jeszcze ulec zmianie, zanim za dwa tygodnie zostaną potwierdzone. Nie zmienia to faktu, że wzrost cen zaczyna wymykać się trochę spod kontroli. Problemem staje się też wspólna waluta. Wzrost stóp procentowych, biorąc pod uwagę kondycję gospodarczą południa kontynentu, jest niemal wykluczony. W rezultacie Niemcy będą musieli przetestować hipotezę o przejściowości inflacji.
Słabsze dane zza oceanu
Ostatni pakiet informacji mocno nie pomaga dolarowi. Po tym, jak wystąpienie szefa FED nie przyniosło dalszych powodów do umacniania się dolara, kolejny cios przyszedł ze strony danych makroekonomicznych. W tym wypadku okazało się, że PKB wcale nie rośnie tak szybko, jak sądzono, a wnioski o zasiłek dla bezrobotnych kolejny tydzień są wyższe niż miesiąc temu. W rezultacie panuje przekonanie na rynku, że raczej będziemy przybliżać kwestię podwyżek stóp procentowych, niż ją oddalać. Konsekwencją tego podejścia jest osłabienie dolara względem euro. Ma to też dobry wpływ na złotego. Kapitał płynący do Europy rozlał się również po naszym regionie i pozwolił umocnić się trochę również rodzimej walucie.
Inflacja jednak 5%
Analitycy spodziewali się, że ceny przyspieszą w lipcu. Podobnie jednak jak w przypadku Niemców, nie docenili oni skali wzrostów w Polsce. Wynik 5% to dokładnie dwukrotność celu inflacyjnego. Teoretycznie poziom ten powinien budzić wyraźną reakcję Rady Polityki Pieniężnej. To właśnie w nadziei na zmianę podejść inwestorzy kupują dzisiaj złotego. Od publikacji umocnił się on o około 1,5 grosza od rana i spadł poniżej 4,57 zł za jedno euro.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych należy zwrócić uwagę na:
14:30 - USA - wydatki Amerykanów,
14:30 - Kanada - PKB,
15:45 - USA - Chicago PMI,
16:00 - USA - Raport Uniwersytetu Michigan.
Funt znowu w góręBrytyjska waluta ma ostatnio bardzo dobrą passę. Czemu się zresztą dziwić? Brexit pomimo covidowego roku wcale nie jest taki straszny. Dane makroekonomiczne wyprzedzają oczekiwania. Kolejna fala pandemii wygląda na to, że zaczęła wygasać pomimo niewprowadzenia lockdownu.
Dobre dane dla funta
Wczorajszy dobry odczyt sprzedaży detalicznej wg CBI, czyli Konfederacji Brytyjskiego Przemysłu, to tylko jeden z dobrych sygnałów dla funta ostatnich dni. Drugim prawdopodobnie ważniejszym czynnikiem jest spadek nowych przypadków koronawirusa o około ⅓ w ciągu ostatniego tygodnia. Potwierdza to scenariusz, w którym lockdown nie będzie stosowany. W rezultacie brytyjska waluta jest najsilniejsza względem euro od marca tego roku i brakuje jej ułamka procenta by być najdroższą od wyjścia z Unii Europejskiej.
Węgrzy podnoszą stopy procentowe
Inflacja na Węgrzech od 3 miesięcy przekracza poziom 5%. Nie może zatem dziwić, że Węgierski Bank Centralny zaczął reagować. To już druga z rzędu podwyżka stóp procentowych. Pierwsza podniosła główną stawkę z 0,6% na 0,9%, wczorajsza podniosła o kolejne 0,3% do 1,2%. Z jakiegoś powodu Węgrzy wbrew popularnemu standardowi nie zmieniają stóp procentowych o 0,25% jak większość państw, ale upodobali sobie 0,3%. Węgierski forint po tej decyzji wyraźnie zyskiwał na wartości. Strategia Węgrów jest w przypadku polityki monetarnej wyraźnie odmienna od polskiej mimo podobieństwa charakteru rządzących formacji. Węgrzy znacznie bardziej postawili na obronę portfeli obywateli, walcząc z inflacją kosztem eksportu. Polska z kolei znacznie bardziej śrubuje wyniki makroekonomiczne kosztem portfeli swoich obywateli.
Zamówienia poniżej oczekiwań
Poznaliśmy wczoraj o godzinie 14:30 pakiet danych z USA na temat zamówień na dobra. Okazały się one nie rosnąć wcale tak szybko, jak oczekiwali tego analitycy. Wzrost 0,8% to nadal wzrost, ale rynek oczekiwał 2,1%. Negatywny wpływ tych danych trochę ostudził lepszy od oczekiwań indeks zaufania konsumentów opublikowany 1,5 godziny później. Nie zmieniło to jednak ogólnej tendencji i wczoraj inwestorzy wycofywali się raczej z dolara względem głównych walut w tym euro.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych należy zwrócić uwagę na:
14:30 - Kanada - inflacja konsumencka,
20:30 - USA - konferencja po decyzji FED.
Spadek na GBPPLNKurs GBP/PLN porusza się aktualnie w ramach wyrysowanego trendu spadkowego. Niemniej jesteśmy bliscy testowania jego górnego ograniczenia. I trzeba przyznać, że ta próba może się skończyć sukcesem, biorąc pod uwagę to, co się dzieje na Wyspach. Mianowicie chodzi o dobre odczyty makro w ostatnich tygodniach, które mogą pomóc w decyzji Bankowi Anglii o podwyższeniu stóp procentowych. Analitycy dość powszechnie uważają, że to właśnie ten bank centralny wyprzedzi Fed, EBC w odchodzeniu od luźnej polityki monetarnej. Brytyjczycy dość suchą stopą przeszli proces brexitu, co pozwoliło dość szybko reagować na walkę z pandemią, co w biurokratycznej europejskiej machinie przychodzi dość ciężko. Nieco zamieszania w ostatnich dniach było z faktem wzrostu zakażeń w Wielkiej Brytanii, ale władze nie zdecydowały się wracać do restrykcji. Czas pokaże, czy była to zasadna decyzja, niemniej jednak powrót do normalności dla brytyjskiej gospodarki to kolejny duży plus i ważny argument dla BoE. W przypadku wzrostu wartości funta GBP/PLN natrafi na pierwszy opór na poziomie ostatniego maksimum w okolicach 5,39.
Mocne argumenty za funtemZ opisywanych par funt szterling najdłużej zastanawiał się nad ofensywą. Po dojściu kursu do wsparcia przy 5,23 zł otrzymaliśmy tygodniową konsolidację. Jednak w końcu GBP postanowił się z niej wyrwać, a gdy już to zrobił, to nic nie mogło go zatrzymać. Bieg na północ zakończył się dopiero po dotarciu do oporu przy 5,39 zł, czyli poziomu widzianego ostatnio na początku kwietnia. Gdyby udało się go pokonać, to możliwe jest podejście pod 5,44 zł. Zamiast tego otrzymaliśmy kilkugroszową korektę, która jednak szybko się skończyła i znów wróciliśmy na północną ścieżkę. Widać pewne objawy wypalenia dla kontynuacji wzrostów, ale za funtem wciąż stoją mocne argumenty. Dzięki dużemu (jak na europejskie warunki) wyszczepieniu społeczeństwa fala Delta ma wciąż ograniczony wpływ na brytyjską służbę zdrowia, więc maleją obawy o konieczność wprowadzania większych restrykcji. Kolejne odczyty makro potwierdzają dobrą kondycję wyspiarskiej gospodarki. Coraz mocniej w świadomości inwestorów zakorzenia się myśl, że Bank Anglii może być pierwszym z większych banków centralnych, który rozpocznie cykl zacieśniania polityki monetarnej. Gdzie zatem szukać nadziei dla złotego? W oczekiwaniu na zmianę rynkowego sentymentu i przejściu rynku na tryb risk on.