Dolar zyskuje dzięki inflacjiInflacja za oceanem zgodnie z oczekiwaniami bije kolejne najwyższe poziomy od dekad. W Polsce zanosi się, że Adam Glapiński kolejny sezon będzie rządził NBP. Rosja kupuje nowych przyjaciół.
Ceny za oceanem bez niespodzianek
Wczorajszy odczyt inflacji w USA był dokładnie zgodny z oczekiwaniami. Problem w tym, że oczekiwania wynosiły 8,5%, co jest kolejnym najwyższym poziomem od kilkudziesięciu lat. Ostatni moment, kiedy mieliśmy spadek, chociaż minimalny, w ujęciu miesięcznym tempa wzrostu cen był w sierpniu. Od tego czasu co miesiąc ceny rosną coraz szybciej. Na razie ciężko mówić o wpływie wzrostu stóp procentowych. Po pierwsze dlatego, że inflacja przekracza stopy procentowe o 8%. Po drugie dlatego, że ostatni wzrost stóp procentowych był wyraźnie niższy niż wzrost inflacji. W związku z tym realne stopy procentowe, czyli takie po uwzględnieniu inflacji, są bardziej ujemne niż miesiąc temu. Dolar początkowo tracił po tej decyzji, ale do końca dnia znów się umacniał. Względem euro amerykańska waluta jest już prawie najsilniejsza od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Przedłużenie kadencji prezesa NBP
Dzisiaj zbiera się sejmowa Komisja Finansów Publicznych. Głównym tematem jest opiniowanie wniosku prezydenta Andrzeja Dudy, który sugeruje, że Adam Glapiński jest odpowiednim kandydatem na drugą kadencję na fotelu prezesa NBP. Jako główną zaletę przedstawia prezydent działania prezesa NBP na początku pandemii. Oznacza to, że właśnie w kraju, który boryka się z największą od dziesięcioleci inflacją, jako zaletę wskazujemy nie tylko dopuszczenie do niej, ale wręcz współudział w jej wywołaniu. Obniżanie stóp procentowych, gdy już przed pandemią inflacja przekraczała cel inflacyjny, było dolewaniem przysłowiowej oliwy do ognia. Owszem ułatwiło to rządzącym przejście przez pandemię. Teraz wszyscy za to płacimy, a zarówno stopy procentowe, jak i inflacja, zdaniem specjalistów, jeszcze wyraźnie wzrosną.
Rosja ma nowych kolegów
O tym, że Moskwa nie będzie czekać z założonymi rękami na efekt sankcji, wszyscy wiedzieli. To, że nowe rynki zbytu znajdą się w Azji, też nie jest niespodzianką. Chiny bardzo szybko zapełniają lukę. Widać to w danych makroekonomicznych. Względem okresu od stycznia do marca. Eksport z Rosji do Chin wzrósł w ciągu roku względem pierwszego kwartału o 25,9%. Import z Rosji do Chin z kolei rośnie o imponujące 31%. Nie zapewni to zbilansowania Europy Zachodniej, aczkolwiek wraz z rozwojem infrastruktury te liczby mogą dalej rosnąć. Indie zresztą też chętniej zacieśniają współpracę z Rosjanami.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
16:00 – Kanada – decyzja w sprawie stóp procentowych.
Dollar
"Zielony" wraca do gry ?Podobny obraz do EUR/PLN rysuje się nam na wykresie USD/PLN, chociaż zasięg ruchów jest tu większy. Co prawda tutaj nie doświadczyliśmy historycznych maksimów, ale podejście do 4,60 zł i tak zapisze się na kartach historii. Po takiej przecenie złoty szybko przeszedł do kontrataku. Dolar próbował jeszcze łapać oddech, tworząc na chwilę korytarz boczny powyżej 4,30 zł, ale wybicie jego dolnego ograniczenia szybko sprowadziło kurs USD 10 groszy niżej. Oprócz techniki zagrała tu zapewne psychologia, bo od tego momentu nastąpiło odbicie z próbami zanegowania umocnienia złotego, których szczyty wyznaczyły linię obecnego spadkowego trendu. Jak na razie było to ich jedyne zadanie, ponieważ również w tym przypadku zarysowane wcześniej wsparcie przy 4,20 zł nie wytrzymało próby ostatniego tygodnia marca i nastąpił atak na 4,15 zł. Został on odparty, a szybka negacja z podejściem 5 groszy wyżej wyznaczyła najnowszą konsolidację. Wybicie górą będzie przyczynkiem do walki o wyjście powyżej linii trendu, której pokonanie może oznaczać powrót w okolice 4,30 zł. Jeżeli jednak PLN ponownie rozwinie skrzydła, to USD może poszukać wsparcia całkiem niedaleko, bo powyżej 4,11 zł. Wiele zależy jednak od zachowania „zielonego”na szerokim rynku, a ten wraz z nowym kwartałem pragnie wrócić do gry.
BTC zgodnie z analiza, ale bez konkretowBitcoin, Bitcoin, Bitcoin, ahhhh ten bitcoin, poki co mamy odwiedzona nasza strefe zielona na okolicy 37k, ktora wyznaczalem ojj z tydz czy 2 tyg temu, wiec byla tam ciekawa opcja na longa, jesi chodzi o obecna sytuacje, cena powinna sie utrzymac na drugiej wyzszej strefie zielonej a wiec okolica 41k. obecnie czekamy na wybicie trojkata rownoramiennego jak i naszej strefy zlotej, co juz jest walkowana od miesiaca? czy dwoch miesiecy? jakos tak. Tygodniowka wyglada fajnie, bo mamy przeciecie na MacD i to jest uwaga, pierwsze przeciecie bycze na MacD od lipca 2021 :), a mamy juz rowniez druga zielona tygodniowa swiecec od momentu spadku z 69k (mowimy o kolorach swiec na podstawie MacD). Cena powinna utrzymac 41k, ale rowniez mozliwy zjazd do dolnej granicy trojkata rownoramiennego, pierwsza tyg zielen dosc fajna dosc mocna, wiec jest to dosc mile dla oka i zwiasyuje ciekawa przyszlosc, natomiast, dopoki nie wybijemy wczesniejszej zlotej strefy i trojkata rownoramiennego, wszystko jest ciagle w grze, z jakims spadkiem delikatnym badz mocniejszym do okolic 37-38k wlacznie. Jest to zdrowe z macD, gdyz tygodniowe MacD, pamietajcie jest dosc elastyczne. Jesli bym rozgrywal cos na BTC to raczej bym sie powstrzymal, gdyz z pozycji zlotej badz trojkata, ciezka jest okreslic czy bedzie odbicie w dol czy przebicie i atak na okolice 46-48k. Wolumen troszke nam zmalal, co nie jest dosc optymistyczne, ale funding rate dosc byczy
ADA/USD wybija klinCardano, wychodiz nam z klina na tyg zgodnie z wczesniejsza analiza, strefa niebieska to istotna strefa dla wzrostow dla ADA, poziom zielony njlepszy moment na zakup, gdzie bym szukal kolejnego miejsca na zakup? no wlasnie po wybiciu niebieskiej strefy (gorny poziom) i otwarcie swieczki powyzej tego poziomu na interwale 1h,4h, 1d, z ewentualnym SL. (oczywiscie z glowa rozgrywamy). Cardano ma dosc wysokie zasiegi a najwyzszy dla calego bull runy jaki sie rozpoczal w przed ATH, mamy na okolice $4, gdzie znajduje sie fibo 1.618. MacD jak zapowiadalem przecielo sie na tyg :)
AAVE/USD czeka na ruch w goreAAVE, jak widzimy na wykresie w klinie znizkujacym, a wiec, cos co juz pokazywalem na wielu innych poprzednich setupach, ktore jak czas pokazal, byly trafne (ADA, XRP, CHZ, DOT) te tokeny znajdowaly sie w podobnym polozeniu jak obecnie AAVE. Kolor lawendowy daje nam zasiegi zas czerwone strefy, poziomy to mocne opory, jakie na nas beda czekac. Kolor zielony to najlepsza pozycja na zakup czy otwarcie pozycji long (1 i 2), ale co do longa z pozycji 2 tutaj zagralbym ostroznie, bo zjazd do pozycji 1 wynosi 45%, a to dosc duzo jakby puscic na dzwigni 10 :), wiec zabezpieczylbym pozycje stop losem, ktory pewnie zaktulizuje w trakcie ruchow. Obecnie jestesmy przy suficie klina i pod poziomem, wiec bym sie wstrzymal z jakas rozgrywka czy zakupem. zasieg calkowity okolice $1200 ale mowimy tu o duzym interwale czasowym, wiec zapewne zdobycie ATH z taka cena troche potrwa.
MACD jak widzimy mamy na tygodniowce przeciecie
RSI, moze zaliczyc poziom zielony co byloby dobre by zlapac wybicie wlasnie z ceny okolo 110-130 dolcow
lapanie longow, poziom 1, badz poziom 2 po wybiciu i retescie
Amerykanom jednak przeszkadza wzrost cenBardzo długo w USA starano się unikać tematu podnoszenia stóp procentowych, by nie umocnić dolara, jednak ostatecznie nie udało się tego uniknąć. Wygląda na to, że wchodzimy w prawdziwy cykl.
Dolar znów rośnie w siłę
Amerykańska waluta od kilku dni zyskuje na wartości. Powodem są przewidywania względem znacznie większego, niż dotychczas szacowano, wzrostu stóp procentowych. Mówi się o tym, że do końca półrocza USA podniesie stopy procentowe jeszcze dwa razy o 0,5%, a do końca roku jeszcze 4 razy po 0,25%, finalnie osiągając 2,25%. Dlaczego spodziewanych jest 6 podwyżek? Dlatego, że Federalny Komitet Otwartego Rynku spotyka się dwa razy na kwartał, a nie co miesiąc. To właśnie 6 spotkań pozostało do końca roku. Podejście to potwierdza wczorajsza wypowiedź szefa Rezerwy Federalnej Jerome Powella. Powiedział on, że poprze podwyżkę o 0,5% w maju oraz zapowiedział ostrzejszą walkę z inflacją.
Ropa znów szaleje
Jeżeli komuś się wydaje, że pożegnaliśmy rekordowe ceny paliw, to niestety jest mocno w błędzie. Od tygodnia ropa niespodziewanie opuściła okolice 100 dolarów za baryłkę i dzisiaj zameldowała się już tuż poniżej 120 dolarów. Reakcję widać na hurtowych cenach paliw. Hektolitr podrożał już prawie 600 zł, to oznacza prawdopodobnie około 60 groszy droższe paliwo. Jak widać, oprócz taniego paliwa pożegnaliśmy się również ze stabilnymi cenami. Powodem wzrostów jest oczywiście strach przed odcięciem Rosji i brak alternatyw. Konkretnie jest to brak innych dyktatorów, którzy objęci są sankcjami już teraz, którym można pozwolić eksportować surowiec, by odciąć kolejnego dyktatora.
Rusza wymiana hrywien w bankach
Temat nie dotyczy co prawda rynków. Rozwiązuje on natomiast palący problem, który wciąż ma wielu ukraińskich uchodźców. Hrywna mianowicie nie jest bardzo popularną walutą, stąd olbrzymie problemy z jej sprzedażą. Szczególnie po rozsądnym kursie. Szkoda, że rozwiązanie problemu trwało niemal miesiąc, ale dobrze, że w ogóle się pojawia. Od piątku na razie tylko PKO BP (ale niewykluczone, że dołączą również inne banki) ruszą ze skupem ukraińskiej hrywny. Nie znamy dokładnego kursu, ale podobno ma to być zaokrąglony kurs rynkowy. Biorąc pod uwagę, że stacjonarne kantory potrafiły mieć ponad ⅓ marży, jest bardzo wątpliwe, by to rozwiązanie nie było zdecydowanie lepsze. Ma też wadę w postaci limitu kwotowego. Jest to 10 000 hrywien, czyli w zależności od przyjętego kursu 1300-1500 zł na dorosłego. Pozwoli to zatem zaspokoić podstawowe potrzeby.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Inflacja jeszcze nie dwucyfrowaPomimo obaw części analityków okazało się, że inflacja w Polsce nie tylko nie jest dwucyfrowa, ale wręcz spada. Z drugiej strony nie znaczy to wcale, że nie stanie się to w kolejnych miesiącach.
Inflacja spowalnia w Polsce
Ceny rosną w Polsce obecnie o 8,5%. Z jednej strony to dobrze, bo rosły już 9,4%. Z drugiej strony analitycy oczekiwali wzrostu o 8,1%. Należy pamiętać, że są to dane za luty, zatem efekt rosyjskiej napaści na Ukrainę jest bardzo mało widoczny w obecnym wskaźniku. Widoczne za to będą zmiany podatkowe w ramach tarczy antyinflacyjnej. Zobaczymy, jak długo będzie ona obowiązywać, bo powrót do starych cen może być mocno bolesny. Z drugiej strony obecne problemy z cenami surowców będą widoczne dopiero w odczycie za marzec.
Ropa znów po 100 dolarów za baryłkę
Kolejny dzień i kolejne spadki cen ropy powodują, że ponownie wracamy w okolice 100 dolarów za baryłkę. Jesteśmy już zatem blisko poziomów sprzed inwazji rosyjskiej. Zmiany widać też w przypadku hurtowych cen paliw. Tylko wczoraj w hurcie cena diesla spadła o 22 grosze na litrze, 95-tka spadła z kolei o 17 groszy. Oznacza to, że powinniśmy się właśnie żegnać z ostatnią falą podwyżek na stacjach benzynowych. Patrząc na zachowanie cen na rynku, kuriozalnie brzmią ostatnie ogłoszenia prezesa Orlenu o obniżce cen. Czasy się zmieniają, ale za podwyżki cen paliw zawsze odpowiadają czynniki zewnętrzne, za to spadki to sukcesy rządu.
Inflacja nadal wzrasta
Wczoraj poznaliśmy dane na temat wzrostu cen w kolejnych krajach. W Szwecji ceny rosną już o 4,3% w skali roku. To o 0,6% więcej niż jeszcze miesiąc temu. Należy pamiętać, że Szwecja wciąż utrzymuje zerowe stopy procentowe. Od początku roku szwedzka korona była w wyraźnym odwrocie względem euro, stąd pomimo korekty w trakcie rosyjskiej inwazji, wracają oczekiwania podwyżek stóp procentowych. Drugi ważny odczyt to Rumunia, która pokazała wzrost cen o 8,5%. To mniej niż oczekiwania analityków, ale i tak więcej niż miesiąc temu. Dodatkowo poznaliśmy wzrost cen w Indiach. Tam dynamika zmian jest mniejsza, ale wzrost cen przyspieszył z 6% na 6,1%.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
NBP versus rynekNa rynkach trwa paniczna ucieczka do bezpiecznych przystani. Jedną z głównych jej ofiar pozostaje nasz złoty. Od tygodnia NBP prowadzi nierówną walkę o choćby spowolnienie załamania na naszej walucie. I niestety tę walkę przegrywa.
W tym tygodniu nie ma najmniejszego sensu analizować poszczególnych wykresów na złotym. Każdy z nich praktycznie wygląda dokładnie tak samo. Do 24 lutego mamy coś, co w perspektywie czasu i późniejszych ruchów wygląda jak konsolidacja, by później rozpocząć rajd bez trzymanki. Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, złoty dynamicznie traci, wychodząc na wieloletnie maksima, a w przypadku szwajcarskiego franka nawet na historyczne szczyty. Obecna sytuacja zmusiła nawet nasz bank centralny do redefinicji swojego podejścia do oceny siły złotego i po raz pierwszy od początku kadencji bieżącej RPP, zdecydowali się na interwencje walutowe, mające na celu obronę wartości PLN. Niestety okazało się, że taka obrona jest znacznie trudniejsza od sztucznego osłabiania waluty, w którym do tej pory Rada się specjalizowała. Kolejne interwencje przynoszą ulgę na coraz krótszą chwilę, a prawdopodobnie kosztują coraz więcej.
W takich warunkach analiza techniczna ewidentnie schodzi na dalszy plan. Większość poziomów do gry stało się bezwartościowe już w pierwszych godzinach konfliktu i tak naprawdę pozostaje nam odliczanie, kiedy ostatni raz kursy były tak wysoko. W najlepszej sytuacji znajdujemy się wobec funta, który obecnie kosztuje 5,86 zł, co oznacza że jest najdroższy od 2016 roku. Od początku konfliktu szterling podrożał już o ponad 40 groszy, bez problemu wyłamując zeszłoroczny szczyt przy 5,60 zł. Gorzej wygląda sytuacja na euro, którego kurs dzisiaj sięgnął 4,85 zł, co oznacza, że był najwyższy od kryzysu subprime na przełomie 2008/09 roku. Wtedy dotarł do poziomu 4,925 zł i naprawdę ciężko o optymizm, by stwierdzić, że ten rekord jest niezagrożony. To, że jeszcze nie został pokonany wynika tylko i wyłącznie ze względnej słabości wspólnej waluty. Tezę tę potwierdza sytuacja na dolarze, który bez większych oporów pobił szczyty z 2008 roku. Dzisiaj udało się przebić poziom 4,40 zł, co oznacza, że amerykańska waluta jest najdroższa od pęknięcia bańki internetowej w 2001 roku. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja na franku, który pobił w ostatnich dniach wszystkie historyczne rekordy i tak drogi nie był nigdy wcześniej. Dzisiaj przebił poziom 4,80 zł, czyli jest już ponad pół złotego wyżej niż przed rosyjską inwazją.
Kapitulacja PLN13 stycznia okazał się przełomowy dla pary USDPLN. Zarysowany wtedy dołek definitywnie zakończył trend spadkowy, który rozpoczął się w grudniu zeszłego roku. W tym czasie dolar potaniał o 17 groszy, dość swobodnie pokonując okrągły poziom 4 złotych. Zresztą jego pokonanie tylko jeszcze przyspieszyło spadki, doprowadzając kurs w okolice wsparcia zarysowanego na początku listopada ubiegłego roku. Co ciekawe, ówczesna reakcja rynków na ten poziom była wyjątkowo silna i wywindowała kurs aż w okolice 4,20 zł. To może dawać pewien ogląd tego, z czym właśnie teraz mamy do czynienia. Obecny trend trwa już dwa tygodnie i absolutnie nie widać żadnego zmęczenia materiału. Co więcej, wyraźnie widzimy, że ruch ten nabiera rozpędu i każda kolejna linia trendu jest coraz bardziej stroma. Oznacza to pełną kapitulację ze strony popytowej złotego, co jest o tyle istotne, że właśnie zbliżamy się do ważnego oporu. Ostatnia fala spadkowa zaczęła się właśnie przy 4,12 zł, czyli już praktycznie cały ten ruch został oddany. Przełamanie tej bariery otworzy drogę do dwuletnich szczytów 8 groszy wyżej.
Dolar przekracza 4,10 złKoniec tygodnia należy zdecydowanie do dolara. Większość sygnałów docierających do nas zza oceanu jest wyraźnie pozytywnych, co tylko wzmacnia wzrosty.
Dolar maszeruje dalej
Środowy komunikat po decyzji trafił na rynek po zamknięciu notowań zarówno w Azji jak i w Europie. W rezultacie cały czwartek rynki te “trawiły” zmiany. Powodowało to dalsze umocnienie dolara, gdyż perspektywy dla amerykańskiej waluty tylko się poprawiały. Amerykańska waluta jest obecnie najsilniejsza względem euro od półtora roku. Względem złotego trochę od ponad miesiąca, aczkolwiek tutaj jest to głównie zasługa słabości polskiego pieniądza z końca 2021 roku, a nie realnej siły amerykańskiego pieniądza. Nie zmienia to faktu, że w ciągu tygodnia dolar podrożał ponad 10 groszy.
Kolejne sygnały wspierające dolara
Czwartek to nie tylko wstrząsy wtórne po komunikacie. Poznaliśmy również pakiet danych makroekonomicznych zza oceanu. Liczba nowo zarejestrowanych bezrobotnych ustabilizowała się obecnie na 260 tysiącach tygodniowo. Nie jest to może tak dobry wynik jak jeszcze kilka tygodni temu, ale jest on, patrząc na historyczne poziomy tego wskaźnika, minimum solidny. Do tego doszedł lepszy od oczekiwań odczyt wzrostu PKB. W rezultacie nawet trochę słabsza od oczekiwań zmiana w zamówieniach nie była w stanie popsuć humoru inwestorów. Dolar otrzymał tym samym kolejny bodziec do wzrostów.
Funt atakuje 5,50 zł
Wczorajsze dane z Wielkiej Brytanii wsparły funta w kolejnej próbie przekroczenia psychologicznej bariery 5,50 zł. Sprzedaż detaliczna według CBI wzrosła wczoraj niespodziewanie do 28 pkt. Wzrost optymizmu jest też powiązany częściowo ze zmniejszeniem lockodownu na Wyspach. Jest to możliwe dzięki sukcesom programu szczepień, który pozwala mimo bardzo dużej liczby zachorowań, rozważać luzowanie ograniczeń w gospodarce.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – dochody i wydatki Amerykanów.
Aktywny koniec tygodniaMiniony tydzień dość niespodziewanie zakończył się bardzo ciekawym piątkiem. Dane zarówno z Wysp Brytyjskich, jak i zza oceanu namieszały trochę na walutach. Na rynku surowcowym widać kolejne wzrosty na ropie.
Słabsze dane z USA
Piątkowe dane z USA pokazują, że gospodarka wcale nie jest w tak dobrym stanie, jak sądzono. Poznaliśmy słabsze od oczekiwań zarówno odczyty sprzedaży detalicznej, jak i produkcji przemysłowej. Siłą rzeczy, jak to często bywa przy słabszej produkcji przemysłowej, również wykorzystanie mocy produkcyjnych nie spełniło oczekiwań inwestorów. Na dobicie pojawił się jeszcze Raport Uniwersytetu Michigan, który we wstępnych danych pokazał wynik 68,8 pkt, co było rezultatem słabszym, niż przewidywano. Pomimo tych danych dolar pod koniec tygodnia zyskiwał trochę na wartości. Była to raczej korekta osłabień, które miały miejsce w środę niż realna siła tej waluty.
Dobre dane z Wysp
W piątek zobaczyliśmy dwa ważne odczyty z Wielkiej Brytanii. Wzrost PKB wynosi obecnie 8% w ujęciu rocznym. Potencjalnie brzmi to jak niesamowity sukces. Warto jednak pamiętać, że rok temu mieliśmy nawet większą recesję. Nie jesteśmy jeszcze zatem nawet na poziomie z 2019 roku. Nie zmienia to faktu, że inwestorzy się cieszą, bo poprawa jest szybsza, niż oczekiwali. Produkcja przemysłowa również rośnie szybciej, niż przewidywano. Nie może zatem dziwić, że ostatnimi dniami funt jest na kolejnych najwyższych poziomach względem euro od opuszczenia struktur unijnych.
Ropa naftowa na kolejnych szczytach
Pomimo rekordowych zakażeń koronawirusem na świecie na rynkach nadal panuje optymizm. Widać to dobrze przynajmniej po walutach krajów rozwijających się, w tym Polski. Złoty od kilku tygodni, mimo sytuacji pandemicznej, zyskuje na wartości. Nie inaczej jest na rynku ropy naftowej. Surowiec kwotowany w Londynie przebił już zeszłoroczne szczyty. Amerykańska ropa nie jest jeszcze aż tak droga, ale niewiele jej brakuje do zeszłorocznych szczytów. Jest to bardzo słaba wiadomość dla osób, które liczyły na niskie ceny paliw.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Słaby zielony i mocny złoty Skoro dolar obrywa na szerokim rynku, to nie inaczej mogło być na parze USD/PLN. Tutaj połączyły się dwa faktory, czyli słabszy „zielony” i mocniejszy złoty. Kurs dolara jeszcze przed świętami sięgał 4,12 zł, by następnie dziarsko ruszyć na południe. Korytarz spadkowy rozszerzał się z każdym dniem, co mogło być wskazówką, że spadek będzie trwały i stabilny. Jednak zamieszanie, do którego doszło w tym tygodniu na eurodolarze, jeszcze mocniej zachwiało pozycją USD i udało się przyspieszyć przecenę, wybijając dołem linię trendu. Tym samym zejście poniżej 3,95 zł stało się faktem, wyznaczyło ono 2-miesięczne minima i daje nam najbliższy opór przed kontynuacją tego ruchu. Na razie kurs wrócił w ramy spadkowej tendencji, a jej zanegowanie musiałoby się wiązać z wyjściem powyżej 4 zł. Czy tak się stanie? Wiele zależy od tego, czy dolar pokona swoje osłabienie na szerokim rynku i wróci do aprecjacji. To może powstrzymać umocnienie złotego, przynajmniej na jakiś czas.
Dolar w odwrocie, złoty nadal w natarciuInwestorzy obstawiają w tej chwili wolniejsze zacieśnianie monetarne w USA, dlatego eurodolar wyrwał się z konsolidacji, która trwała już od kilku tygodni. Słabszy USD wspiera trwające od świąt umocnienie PLN. Początek roku zdecydowanie należy do polskiego złotego.
Zaczynamy od głównej pary walutowej świata, która potrafi swoim zachowaniem niejednokrotnie rezonować na szerokim rynku, a przynajmniej często miewa wpływ na zachowania walut rynków wschodzących, w tym złotego. Eurodolar mniej więcej od początku grudnia znalazł się w konsolidacji, która ograniczona była przedziałem ok. 1 centa. Czasem wahania na tej parze potrafiły być gwałtowne w trakcie nawet jednej sesji, ale ostatecznie nie udawało się naruszyć istotnych oporów czy wsparć. Widoczne było wyczekiwanie na impuls, który może wreszcie wyrwać kurs EUR/USD z tych okowów. Taki impuls czy też raczej impulsy nadeszły w tym tygodniu. Najpierw szef FED Jerome Powell w trakcie przesłuchania przed Kongresem w związku ze swoją nominacją na drugą kadencję wybrzmiał tak, jak oczekiwały tego rynki. Czyli podkreślił, że Rezerwa będzie walczyć z rozpędzającą się inflacją, ale równocześnie zamierza dbać o wzrost gospodarczy. Inwestorzy zinterpretowali to wystąpienie jako sygnał, że zacieśnienie monetarne będzie w USA stopniowe, a nie szokowe. Kiedy do tego doszedł najnowszy odczyt amerykańskiej dynamiki cen (7%), to nikt nie przejął się tym, że jest on najwyższy od 40 lat, a ważny stał się fakt, że był on zgodny z prognozami. W takim razie nie ma sensu szczególnie się nim przejmować. Tak początkowo odebrały to giełdy i rynek walutowy, na którym dolar gwałtownie zaczął tracić. Kurs EUR/USD wybił górą trend boczny i szybko skierował się na północ, docierając w pobliże 1,148 $, które w tej chwili należy przyjąć za najbliższy opór dla kontynuacji tego ruchu. Jego wybicie oznaczałoby atak na 1,15 $. Na razie jednak możemy zauważyć wytworzenie się bardzo wąskiej konsolidacji, która może być jedynie przystankiem, ale może też ona przynieść korektę osłabienia USD. W tym scenariuszu poważne wsparcie czeka dopiero w okolicy 1,138 $. Wiele może się jeszcze zmienić, im bliższa stanie się perspektywa posiedzenia FOMC (26 stycznia), tym emocje dotyczącego tego, co naprawdę zamierza zrobić władza monetarna, będą rosły.
Ceny za oceanem rosną najszybciej od niemal 40 latInflacja w USA wciąż przyspiesza. Pomimo tego, że 7% jest obiektywnie mniejszą wartością niż rodzime 8,6%, to jednak ze względu na stopy procentowe jest to realnie większy problem.
Inflacja w USA
Wczorajszy wzrost cen w USA okazał się zgodny z oczekiwaniami. Wynosi zatem 7%, co jest ponownie najwyższym wynikiem od początku lat 80 ubiegłego wieku. To niemal 40-letnie maksimum wzrostu cen. Stopy procentowe miały jednak wtedy wartość w okolicach 10% a nie 0% jak obecnie. W rezultacie przy tak wysokiej inflacji motywacja do oszczędzania jest niemal żadna, zatem wpadamy w dalszą spiralę inflacyjną, gdzie nikt nie chce trzymać środków. Co ciekawe, po wczorajszych danych inwestorom puściły nerwy i rozpoczęła się wyprzedaż dolara. Trzymanie nieoprocentowanej waluty, która traci na wartości 7% rocznie, widocznie nie przemawia do nich. Nawet zainwestowanie w 10-letnie obligacje redukuje tę stratę o niecałe 2%.
Beżowa Księga
Wczoraj opublikowano stenogramy z rozmów członków Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Jest to odpowiednik polskiej Rady Polityki Pieniężnej. Sam dokument nosi wdzięczną nazwę Beżowej Księgi. Informacje w niej zawarte potwierdziły problemy, które znamy. Problemy z łańcuchami dostaw i ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pracowników to tylko niektóre problemy. Potwierdzono silny wzrost popytu i wydatków, co przy 7% inflacji wydaje się banałem. Zwrócono również uwagę na potencjalne problemy branży usługowej wynikające z gwałtownie rosnącej liczby zachorowań na COVID w ostatnim czasie.
Ropa po 85 dolarów za baryłkę
Wzrost cen surowców energetycznych postępuje. Tutaj warto też zwrócić uwagę na osłabienie dolara. Jeżeli amerykańska waluta tanieje, to wzrost cen ropy (wyrażonej w dolarach) powoduje, że w innych walutach ta cena jest relatywnie stabilniejsza. Na same wzrosty wpływa jednak również raport o tygodniowej zmianie zapasów cen paliw. Wzrost ten powinien mieć niestety wpływ na dalsze wzrosty cen na świecie. Ropa naftowa wpływa bowiem na ceny wielu rzeczy, w tym chociażby logistyki.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:30 – USA – wnioski o zasiłek dla bezrobotnych,
14:30 – USA – inflacja producencka.
PLN sie broni Podobny obraz do EUR/PLN dostrzeżemy na USD/PLN. Tutaj również w połowie grudnia złoty otrzymał ostatni mocny cios, który doprowadził kurs dolara w pobliże 4,12 zł. Konsolidacja w tym przypadku miała trochę szersze, bo ok. 4-groszowe widełki, ale jej dolne ograniczenie poniżej 4,08 zł nie okazało się wystarczającym wsparciem, gdy wygłodniały złoty ruszył na polowanie. PLN w tym przypadku nie strzela ślepakami i tym samym zbliżyliśmy się do obrony 4,02 zł. Nie wydaje się to być jednak na tyle kluczowy poziom, który w korzystnym dla krajowej waluty układzie na długo zatrzymałby złotowe byki przed atakiem na okrągłe 4 zł. Może to wcale nie być odległa perspektywa. Trudno w tym miejscu nie oddać zasług NBP i RPP. PLN przystąpił do triumfalnego marszu na południe w momencie ogłoszenia przyspieszenia posiedzenia Rady. Ta nie zawiodła (chociaż osobiście liczyłem na mocniejszy ruch) i zgodnie z oczekiwaniami podniosła stopę referencyjną o 50 pkt bazowych. Nawet prezes Glapiński swoim niewątpliwie emocjonującym występem (efekt Glapińskiego zaznaczyłem na wykresie) ostatecznie nie był w stanie zanegować aprecjacji złotego. Pomijając projekcje inflacyjne NBP (które mimo wszystko obecnie starają się być bliższe rzeczywistości), to w ustach przewodniczącego Rady stwierdzenie, że będzie on rekomendował kolejną identyczną podwyżkę stóp na następnym posiedzeniu, brzmi prawie jak „jesteśmy w cyklu zacieśniania monetarnego i nie zawahamy się go użyć‟.
Nowy rok, nowy złotyOstatnie 12 miesięcy (mówiąc delikatnie) nie było łaskawe dla krajowej waluty. Otrzymała ona wiele ciosów, które wyprowadziły niektóre kursy na wieloletnie szczyty. Jednak tranzycja w nowy rok to potwierdzenie zmiany trendu, wyglądającego coraz korzystniej z perspektywy złotego.
Kurs euro po dotarciu w połowie grudnia w pobliże 4,64 zł zamknął się w ok. 3-groszowej konsolidacji. Nie trwała ona jednak długo, a zaraz po świętach złoty postanowił przystąpić do akcji, wybijając bez większych problemów wsparcie powyżej 4,61 zł. Obecnie okolice tego poziomu należy przyjąć za istotny opór, jeśli sytuacja na EUR/PLN uległaby zmianie. Na razie nic na to nie wskazuje, a umacniający się PLN gładko spycha kurs na południe. W tej chwili zrobił sobie przystanek przy 4,55 zł, które stało się kluczowym wsparciem. Jeśli rynek zinterpretuje najnowsze dane o inflacji (CPI w grudniu to już 8,6%) jako sygnał potwierdzający ścieżkę zacieśniania monetarnego w Polsce, to może być tylko zebranie sił przed nadchodzącym atakiem na 4,50 zł. Wreszcie działania NBP i RPP można uznać za przynajmniej wyglądające jako antyinflacyjne, co przekłada się również na pozycję złotego.
Jastrzębi FedObraz USD/PLN może nie jest symetryczny w stosunku do EUR/PLN, ale pewne podobieństwa istnieją. Początek osłabienia złotego po pierwszym tygodniu miesiąca, które doprowadziło kurs dolara do grudniowych szczytów w pobliżu 4,12 zł. Jednak „zielony” nie potrafił szczególnie skorzystać na szerokim rynku z coraz bardziej jastrzębiego Fedu (kurs EUR/USD jak zaczarowany wciąż wraca w pobliże 1,13 $), co wreszcie znalazło też przełożenie na parze ze złotym. Po osiągnięciu szczytów nastąpił mocny zwrot i kurs ruszył szybko na południe. Nie zatrzymało go wsparcie w okolicach 4,08 zł, a po niemrawej kontrze byków, niedźwiedzia łapa NBP wyznaczyła grudniowe minima powyżej 4,04 zł. To one stanowią teraz najbliższe wsparcie, którego wybicie może oznaczać próbę ataku na okrągłe 4 zł. Wiele w krótkim terminie zależy od działania RPP, ale warto brać pod uwagę, że marazm na głównej parze walutowej świata nie będzie trwał w nieskończoność, a jeśli na niej dojdzie do gwałtownych zmian, to złoty ruszy po prostu za resztą rynku.
Siła dolara Kolejny pokaz siły dolara amerykańskiego nie daje wyjścia inwestorom, którzy lokowali kapitał w waluty rynków wschodzących. Dominuje więc wyprzedaż i to nie tylko PLN, ale także innych walut EM, jak CZK czy HUF. Złoty w relacji do euro przebija maksimum z zeszłego roku i dobija dzisiaj do poziomu bliskiego 4,69, który był widziany ostatni raz ponad 10 lat temu podczas kryzysu finansowego. Nie można już wytykać złotemu problemów typu napiętej sytuacji na granicy z Białorusią, czy kolejnych konfliktów z UE. W tym momencie o słabości krajowej waluty decyduje przede wszystkim rynek zewnętrzny. Oczywiście nie można nie wspomnieć o fatalnej wiarygodności naszego banku centralnego. Winny jest przede wszystkim brak odpowiedniej komunikacji z rynkami odnośnie dalszych działań w polityce monetarnej. Do tego jeszcze rok temu prezes NBP przekonywał, że zbyt mocne ruchy na walutach powinny być wstrzymywane i w takim wypadku konieczne są interwencje. Teraz złoty silnie traci, a żadnych działań nie widać. Powód jest prosty i podobny jak przed rokiem, a więc wpłata zysku NBP do kasy państwa, której istotny element stanowi wycena rezerw walutowych. Już wiemy, że budżet zasili solidna kwota. Brawo Panie Prezesie, tylko czy tędy droga? Pamiętajmy, że słaba waluta to również czynnik proinflacyjny. Czy w kontekście wiarygodności na pewno chcemy pójść w ślady Turcji? Bądź co bądź jednak szef NBP zostanie zapewne uznany przez rząd za człowieka, który dba o finanse państwa i wspiera jego plany, a nagrodą będzie kolejna kadencja w fotelu prezesa rodzimego banku centralnego. EUR/PLN jest w silnym trendzie wzrostowym i poziom oporu należy szukać na ten moment na poziomie 4,70.
Dolar ciągnie w dół złotegoPo raz kolejny w ostatnich dniach złotówka wyraźnie traci na wartości po silnych umocnieniach dolara. Kapitał ucieka na drugą stronę oceanu, co uzasadnia obecne zmiany na walutach.
Dolar dalej rośnie
Wczorajsze dane z USA po raz kolejny potwierdziły, że sytuacja gospodarcza za oceanem staje się coraz lepsza. Opublikowany wskaźnik NY Empire State okazał się wyraźnie wyższy od oczekiwań. Był to trzeci najlepszy rezultat od dwóch lat. W efekcie byliśmy świadkami dalszego umacniania się amerykańskiej waluty szczególnie względem euro. Umocnienie wyniosło mniej więcej kolejnego centa, co powoduje, że jesteśmy na najniższym poziomie od lipca 2020 roku. Dolar zyskuje również względem złotego. Amerykańska waluta kosztuje już 4,10 zł. O skali zmienności najlepiej świadczy fakt, że jeszcze tydzień temu było to tuż ponad 3,95 zł.
Złoty znów w odwrocie
Umacnianie się dolara po raz kolejny powoduje wysysanie kapitału z Europy. W odwrocie jest również złotówka i to pomimo dobrych danych makroekonomicznych. Warto zwrócić uwagę, że z państw naszego regionu, które ostatnio opublikowały dane na temat PKB, tylko Polska zaskoczyła pozytywnie. Złotemu teoretycznie nie powinny przeszkadzać też ostateczne dane o inflacji. Finalny odczyt wbrew pesymistycznym oczekiwaniom nie został skorygowany w górę względem wstępnych danych i inflacja wciąż wynosi 6,8%. Pomimo tych danych złoty jest w wyraźnym odwrocie przez dane z USA. Euro kosztuje już 4,65 zł i patrząc na obecną sytuację, może to nie być koniec tego ruchu.
Korekta na kryptowalutach
W zeszłym tygodniu bitcoin kosztował 69 000 dolarów, po osiągnięciu szczytów rozpoczęła się przecena. Dzisiaj cena przez chwilę spadła poniżej 60 000. Podobnie sytuacja wygląda na całym rynku kryptowalut, który stracił proporcjonalnie na wycenie. Część analityków zwraca uwagę na powiązanie tego ruchu z poprawiającą się sytuacją dolara. Być może to właśnie perspektywa wzrostu stóp procentowych powoduje, że część kapitału ucieka z powrotem na tradycyjne rynki.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
14:00 – Węgry – decyzja w sprawie stóp procentowych,
15:15 – USA – produkcja przemysłowa.
Dolar odbił Inaczej wygląda sytuacja na dolarze. Ten wprawdzie wyłamał kanał wzrostowy, zarysowany w drugiej połowie października, oddając 40% zasięgu. Co gorsze, kolejny dołek został wyznaczony na jeszcze niższym poziomie, co można było już odbierać jako mocny sygnał prosprzedażowy. Ostatecznie jednak amerykańska waluta dynamicznie odbiła wychodząc na najwyższe poziomy od sierpnia. Warto pamiętać, że są one jednocześnie tegorocznym maksimum, a żeby znaleźć droższego ”zielonego” musimy cofnąć się aż do maja ubiegłego roku. Obecnie znajdujemy się niecałe 2 grosze od tego poziomu i niewykluczone, że w najbliższym czasie, będziemy świadkami kolejnego ataku na ten szczyt. W tym tygodniu Rezerwa Walutowa zrobiła dużo, by w dłuższej perspektywie osłabić waluty naszego regionu. Tutaj warto przypomnieć, że kolejne technicznie istotne poziomy znajdują się 20 groszy wyżej.
Frank zbliża się do 4,40Piątek nie zaskoczył inwestorów. Dane z Polski podobnie jak dane z USA potwierdzały obserwowane ostatnio na rynkach tendencje, stąd nie mieliśmy gwałtownych zmian kursów walut.
Piątkowa korekta dolara
Po tym, jak w czwartek działania EBC (a raczej ich brak) spowodowały gwałtowny wzrost euro względem dolara, przyszedł czas na korektę. Piątek przyniósł niemal 1,5 centa umocnienia amerykańskiej waluty. Działo się to przy przyzwoitych, aczkolwiek wcale nie wybitnych danych makroekonomicznych. Rosły wydatki Amerykanów, ale spadały dochody, co może znowu przypominać o ciążących na nich kredytach. Lepiej od oczekiwań wypadły też indeksy koniunktury. Ważniejszym wydarzeniem jest jednak zmiana oczekiwań inwestorów względem stóp procentowych. Nowa prognoza Goldman Sachs mówi obecnie o wzroście w lipcu 2022 roku zaraz po końcu zmniejszania programu skupu aktywów.
Stabilizacja złotego
1 listopada to dzień wolny nie tylko w Polsce. Fakt, że to święto obchodzone jest jeszcze na Węgrzech i na Słowacji nie wstrzymuje notowań. Był to jednak dość dobry dzień dla polskiej waluty, której udaje się wybić z trendu spadkowego względem euro. Stabilizacja w okolicach 4,62 zł jest czymś, co zdecydowanie bardziej sprzyja eksporterom niż osobom zainteresowanym kupnem walut. Należy jednak spojrzeć na pewien problem, który tworzy umacnianie się franka względem euro. W ciągu dwóch tygodni umocnił się on o niemal dwa centymy. Oznacza to, że nawet gdyby euro nie drożało w tym czasie frank i tak podrożałby o około 8 groszy. To właśnie ten ruch odpowiada za to, że nowy miesiąc kredytobiorcy frankowi rozpoczęli od niemiłej niespodzianki w postaci franka za 4,38 zł.
Zmiana czasu
W weekend mieliśmy zmianę czasu z letniego na zimowy. Niby rzecz oczywista, ale trzeba pamiętać, że nie cały świat zmienia godzinę w ten sam weekend. Polska zmienia ją razem z Unią Europejską, więc tutaj problemu nie ma. Amerykanie zmieniają jednak tydzień po nas. Oznacza to, że wszystkie dane makroekonomiczne publikowane będą w tym tygodniu godzinę wcześniej niż zwykle. Jest to i tak mała różnica względem pomysłu niezmieniania czasu z letniego na zimowy, gdyby zmiana miała nie dotyczyć wszystkich.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:
15:00 – USA – Raport ISM dla przemysłu.
Dolar skierował sie na południe Po wygaszeniu „efektu RPP” również kurs dolara skierował się na południe. Zszedł on w okolice 3,92 zł, widziane ostatnio miesiąc wcześniej i tym samym wyznaczając w krótkim terminie lokalne wsparcie. Jego pokonanie mogło oznaczać próbę ataku na 3,85 zł. Jednak do tego nie doszło, a wręcz przeciwnie nastąpił odwrót, który był momentami negowany słabością USD na szerokim rynku. Niestety pogorszenie sentymentu i przejście rynków w tryb risk off tym razem zaważyło i doszło do obrony 3,96 zł, które powinno stanowić obecnie najbliższy opór. Pokonanie tego poziomu będzie zwiastowało kolejne próby wybicia 4 zł. Mimo wszystko istnieje spora szansa, że także w tym przypadku krótkoterminowo może dojść do konsolidacji i zamknięcia się w korytarzu 3,90-3,95 zł. Mocniejszym impulsem do zmiany może być najbliższe posiedzenie FOMC, ale warto z tyłu głowy mieć już czynnik lokalnego ryzyka w postaci coraz bardziej niepokojącego rozwoju epidemii w Polsce.