CHF korzysta jako safehaven Frank kolejny raz korzysta na łatce waluty uznawanej za safehaven. Ma to kluczowe znaczenie przede wszystkim ze względu na potencjalny konflikt Rosji z Ukrainą. Po pierwsze nasz złoty jest na pierwszej pośredniej linii frontu, przez co jest wyjątkowo czuły na każde doniesienie medialne w tej sprawie. A tych w tym tygodniu nie brakowało i zdecydowanie przeważały negatywne informacje. Z drugiej strony beneficjentem odpływu kapitału z ryzykownych aktywów naszego regionu zawsze staje się frank i tak jest również obecnie. Co więcej, Szwajcarzy jako jedni z nielicznych nie mają problemów z inflacją (coraz mocniej pod tym względem przypominają Japonię i to nie jest komplement). Wydaje się, że wszystkie ostatnie sztormy omijają tę przystań, co zresztą widać na wykresach. Waluta Helwetów w krótkim czasie podrożała o 11 groszy, wracając do kanału, w którym się poruszała w grudniu.
Helvetia
Solidny trend na CHFFrank szwajcarski ostatnio nam się rozhulał. Koniec roku to całkiem spora formacja trójkąta, która w końcu została wybita dołem. Po późniejszym wręcz książkowym reteście ruszyli dynamicznie w dół i waluta helwetów, która jeszcze niedawno biła rekordy, nagle znalazła się nieopodal 4,30 zł. Był to najniższy poziom od końca października, a w międzyczasie przecież zahaczyliśmy o 4,50 zł. Od dołka z 10 stycznia frank jednak odrobił już ponad 6 groszy i wiele wskazuje na to, że dąży do powrotu w okolice przynajmniej dolnego ograniczenia formacji trójkąta z końca ubiegłego roku. Jak na razie trend wydaje się co najmniej solidny, dlatego niewykluczone, że pociągniemy jeszcze wyżej. Szwajcarom znów pomagają globalne czynniki oraz łatka bezpiecznej przystani. Dodatkowo nie są oni naznaczeni piętnem inflacji, co z drugiej strony w końcu uświadomi inwestorom, że to wybrzeże, choć teoretycznie zaciszne, to absolutnie mało owocne.
Cicha interwencjaNa parze CHF/PLN ponownie zbiegły się nam dwie historie. Z jednej strony mocniejszy złoty, który starał się kierować kurs franka na południe, ale nie wychodziło mu to tak dobrze, jak w przypadku poprzednich par. Stąd spadki sięgały kilku, a nie kilkunastu groszy. Jednak tydzień temu rynek odwrócił się od helweckiej waluty, która już od kilku miesięcy stopniowo zyskiwała, co było dobrze zauważalne np. na EUR/CHF. Skąd taka zmiana pozycji franka? Wydaje się, że portfele dużych inwestorów przez ostatnie miesiące stały się już tak wypchane frankiem, że z nowym rokiem przyszła pora na ich dywersyfikację. Nie można też wykluczyć, że takiej sytuacji miał już dość Szwajcarski Bank Narodowy, który po cichu dokonuje interwencji i w przeciwieństwie do niektórych innych banków centralnych po prostu się tym nie chwali. Niemniej gwałtowna przecena doprowadziła kurs do 4,32 zł (najniżej od końca października) i w tym miejscu należy szukać obecnie najbliższego wsparcia, a jego wybicie może oznaczać wędrówkę w stronę 4,25 zł. Po szybkim osłabieniu CHF najpierw otrzymaliśmy krótką konsolidację, która ostatecznie przerodziła się w korektę wcześniejszego spadku. Jednak dopiero wyjście powyżej 4,38 zł może być sygnałem do odwrócenia trendu.
PLN się umacnia Aprecjacyjny trend złotego jest też coraz wyraźniej dostrzegalny na CHF/PLN. Można wręcz stwierdzić, że w tym tygodniu doszło do jego przyspieszenia. Jeszcze w połowie grudnia kurs franka wyznaczył szczyt powyżej 4,46 zł, ale od tego momentu (choć z oporami) zaczął on wykazywać tendencję spadkową. Kiedy na koniec roku wreszcie udało się wybić wsparcie poniżej 4,42 zł, to jasnym stało się, że dla tej pary zarysowuje się ścieżka na południe. Dodatkowo w tym tygodniu frank zaczął sobie radzić gorzej na szerokim rynku, więc doszło do eskalacji i kurs CHF w ciągu jednego dnia znalazł się 4 grosze niżej. Jeżeli teraz uda się zejść poniżej 4,37 zł, będzie to kolejny wyraźny sygnał dla dalszego umocnienia PLN.
Kurs franka coraz wyższy Nikt nie chciałby być aktualnie w skórze kredytobiorców frankowych. Kurs CHF/PLN rośnie nieprzerwanie i jest blisko poziomu 4,50. Poza problemami polskiej waluty, która znajduje się w silnej przecenie wraz z koszykiem walut EM, dochodzi siła szwajcarskiej waluty również na szerokim rynku, szczególnie widoczna w relacji do euro. Kłopotów wspólnej walucie nie brakuje, a z ostatnich dni głównym stał się zdecydowany wzrost zachorowań na COVID-19 szczególnie w Niemczech, ale też np. w Austrii, gdzie ogłoszono lockdown i obowiązek szczepień od lutego przyszłego roku, by opanować niezwykle trudną sytuację. Do tego dochodzi hamujący wzrost gospodarczy w Europie, widmo kryzysu energetycznego i daleka perspektywa podwyżek stóp przez EBC. Kurs EUR/USD spycha więc notowania EUR/CHF poniżej poziomu 1,05, widzianego ostatni raz w 2015 roku. Teraz cała nadzieja tylko w banku SNB, który jak wiemy stara się temperować tak silne ruchy umacniające własną walutę.
Ciężkie czasy dla frankowiczów Ciężkie czasy nastały dla frankowiczów. Kurs helweckiej waluty po blisko dwutygodniowym rajdzie dotarł do poziomu 4,38 zł. Poziom ten wypada tuż poniżej szczytu pandemicznego z lutego zeszłego roku. Co więcej po krótkiej korekcie obecnie kurs CHFPLN wychodzi jeszcze wyżej. W tym momencie by szukać droższego franka musimy się cofnąć do stycznia 2015 roku i pamiętnego czarnego czwartku. Widać jednak reakcje obronne i całkiem możliwe, że trwający właśnie atak pozostanie nieskuteczny. W takim scenariuszu powinniśmy zawiązać konsolidację wokół poziomu 4,35 zł. Wybicie jej dołem może skutkować usunięciem się kursu nawet o 10 groszy.
Słabośc złotego sprzyja CHFFrank przez blisko miesiąc znajdował się w poziomej konsolidacji. Na początku października dwukrotnie próbował się z niej wyrwać, jednak nieskutecznie. Dopiero na koniec poprzedniego tygodnia ta sztuka mu się udała. Co ciekawe, znajdujemy się obecnie przy górnej granicy zasięgu wyznaczonej przez miarę opisywanej konsolidacji, co może stanowić naturalny pretekst do chociażby drobnej korekty. Frank nie jest ostatnio gwiazdą na globalnych rynkach i wygląda na to, że ostatnie wybicie jest raczej kwintesencją słabości złotego niż mocy szwajcarskiej waluty. Może to oznaczać, że to nie jest koniec ruchu, zwłaszcza jeśli RPP dotrzyma słowa o tym, że ostatnia podwyżka była jednorazowym ruchem. Na zdrowy rozsądek ciężko wierzyć w taki scenariusz, niestety nie jest on w ostatnim czasie wyznacznikiem rodzimej polityki pieniężnej. Dzisiaj poznaliśmy kolejny odczyt na temat inflacji w Polsce, która wynosi już 6,8%. Coraz wyraźniej zbliżamy się do standardów południowoamerykańskich, co w obecnych realiach absolutnie nie jest komplementem.
Nie ma nudyCóż to jest za szalona para. Mamy tu wszystko: spadki, wzrosty, nagłe zmiany trendów, okresy bez trendu, gdzie kurs po prostu płynie w prawo. A wszystko to w przedziale niebagatelnych 6 groszy. Odpowiednik filmuŚmierć w Wenecjina rynku forex. Obecnie kurs walczy o sforsowanie oporu poniżej 4,25 zł, choć też jakoś ciężko przeceniać ten poziom. W przeszłości był on wielokrotnie ignorowany, choć uczciwie trzeba przyznać, że swoje momenty również miał. W szerszej perspektywie teoretycznie wciąż pozostajemy w trendzie wzrostowym, który jednak powoli i po cichu umiera. Raczej ciężko sobie wyobrazić, by w jego miejscu udało się zawiązać duży i dynamiczny ruch spadkowy, przynajmniej nie jest to scenariusz na najbliższe tygodnie.
Powrót do bezpiecznej przystaniFrank długo czekał na swój moment. Nie skorzystał na przecenie złotego z połowy czerwca i przez dłuższy okres wyglądał w taki sposób, że można było powątpiewać, czy rynek wciąż wierzy w jego walory jako safe haven. Marsz na południe doprowadził nas poniżej 4,10 zł, ale ten poziom okazał się wystarczającym wsparciem. Kiedy mogło się wydawać, że oto sytuacja się odwróci, to w prezencie dostaliśmy konsolidację i znów można było załamać ręce nad kondycją CHF. To była jednak tylko cisza przed burzą, która ostatecznie przyniosła spektakularny wystrzał kursu franka na północ. W dwa dni znaleźliśmy się 10 groszy wyżej (!), wyznaczając tym samym 3-miesięczne maksima przy 4,20 zł. W tej chwili będzie to kluczowy opór, którego wybicie może otworzyć ścieżkę w kierunku przynajmniej 4,23 zł. Przy załączonym w pełni rynkowym trybie risk off i braku przekonania ze strony inwestorów co do dalszego pompowania dolara, przypomnieli oni sobie nagle o franku. Widać było to doskonale nie tylko na CHF/PLN, ale też np. na EUR/CHF, gdzie euro ugięło się bez pytań przed potężnymi Helwetami. Szwajcarska waluta powróciła jako bezpieczna przystań w pełnej glorii. Dlatego dla dalszych wydarzeń tak dużo będzie zależeć właśnie od rynkowego sentymentu. Jeżeli wróci apetyt na ryzyko, to szybko możemy znaleźć się na południowym szlaku, a wtedy na horyzoncie znów zamajaczy nam 4,10 zł.
Ciekawie na CHFW ciekawym momencie jesteśmy również na franku szwajcarskim. Po tym, jak maj upłynął na solidnej deprecjacji waluty Helwetów, w czerwcu obserwujemy klasyczne wyciszenie drgań. Na początku maja obserwowaliśmy atak na 4,20 zł, myśląc już powoli o tegorocznych maksimach przy 4,24 zł. Próba jednak się nie powiodła, co było jednym z powodów do odwrócenia trendu. Spadki dość szybko nabrały dynamiki, robiąc po drodze jedynie krótkie postoje intrasesyjne i sprowadzając kurs poniżej 4,06 zł. Był to najniższy poziom od września ubiegłego roku i wsparcie wtedy zarysowane, które jednocześnie było oporem we wrześniu 2019 roku (klasyka analizy technicznej, opór zmieniający się we wsparcie), było tak naprawdę ostatnią deską ratunku przed jeszcze mocniejszą przeceną franka. Technika jednak zadziałała i od tego czasu obserwuje się równie klasyczne wygaszanie impetu. Kolejne trendy mają już coraz mniejsze zasięgi i powoli zarysowują solidną formację trójkąta. Zgodnie ze sztuką wybicie jej powinno wykreować kolejny duży trend, który prawdopodobnie wyprowadzi nas co najmniej na tegoroczne ekstrema, choć patrząc na zasięg opisywanej formacji, potencjalny ruch może być znacznie większy.
Frank najspokojnieszy Z głównych walut najspokojniej prezentuje się CHF. Kurs franka tak wytrwale i w dużej mierze jednostajnie podąża na południe, że wręcz chciałoby się krzyknąć: nuda! Trudno tu mówić o jakimś chwilowym zastopowaniu, czy próbach choćby kreacji trendu bocznego. Jest to raczej dziarskie schodzenie w szwajcarską dolinę. Na razie najniższy punkt kanionu to (znowuż) wyznaczenie minimów 2021, znajdujących się poniżej 4,06 zł. W poszukiwaniu takich poziomów musielibyśmy cofnąć się aż do sierpnia zeszłego roku. W porównaniu do kursu euro czy dolara mamy więc jeszcze pokaźniejszą zniżkę. Czy sentyment jest aż tak dobry, że inwestorów wręcz parzy helwecka waluta? Fakt, że obecna korekta na parze CHF/PLN jest najmniej znacząca i w zasadzie nie wybiła górą wcześniejszego trendu, może wskazywać, że nawet przy zmianie ogólnorynkowych nastrojów zyski franka nie będą imponujące. Niemniej dopiero trwałe pokonanie okolic 4,11 zł mogłoby wskazywać na realną zmianę wydarzeń na tej parze.
Frankowicze nie mogą spać spokojniePóki co wykresem CHF/PLN nadal muszą interesować się kredytobiorcy frankowi. Czy kwestia tej grupy skończy się po wyroku Sądu Najwyższego, nadal nie wiemy. Analitycy prześcigają się sondowaniem możliwych scenariuszy. Ale pewności, czy ta kwestia zostanie rozwiązana na dobre, nadal nie ma. Druga sprawa to taka, czy będzie zainteresowanie wśród kredytobiorców frankowych, by swoje kredyty przewalutować na PLN. Nie zawsze taka opcja jest korzystna. Na wykresie CHF/PLN widzimy uformowanie się krótkoterminowego kanału spadkowego. Obecnie kurs próbuje wybić opór wynikający z górnego ograniczenia tego kanału. Biorąc pod uwagę, w jakim jesteśmy momencie na rynku, a więc przed wyrokiem SN, do tego z trudną sytuacją na rynku długu, to możemy być świadkami udanej próby. Bez wątpienia do dnia 25 marca może być ciekawie na wykresie właśnie tej pary. Poziom maksimum z ostatnich dni, a więc 4,15 wydaje się mocno zagrożony. Oczywiście nie tylko argumenty wewnętrzne mogą podbijać notowania CHF/PLN. Również trudna sytuacja jest na szerokim rynku. Jeśli rentowność amerykańskich obligacji się nie zatrzyma, to może dojść do wyprzedaży na rynku akcji. Taka panika oczywiście może się przełożyć na wzrost zainteresowania bezpiecznymi przystaniami jak właśnie CHF.
Gorsza passa CHFNie tylko złoty ma ostatnio gorszą passę. Co ciekawe, frank również nie radzi sobie najlepiej na szerokim rynku. Jest to o tyle zaskakujące, że bardzo długo szwajcarska waluta płynęła na fali globalnego sentymentu. To znaczy, że powinna zachodzić znaczna korelacja z dolarem, która ostatnio została mocno wyłamana. Dzieje się tak przede wszystkim ze względu na wzrost spreadu między długiem Amerykanów a Helwetów. Skoro oba są traktowane w podobnych kategoriach bezpieczeństwa, to kapitał naturalnie kieruje się tam, gdzie zarobi więcej. Dochodzi do dość specyficznego momentu, gdy dolar wysysa kapitał nie tylko z ryzykownych aktywów, ale również z innych safe haven. Oczywiście nie oznacza to, że frank radzi sobie gorzej niż złoty, na wykresie CHFPLN również kierujemy się wyraźnie w górę, jednak co lekko zaskakujące do tegorocznych szczytów jeszcze trochę brakuje. Niewykluczone jednak, że jeszcze w tym tygodniu ich poszukamy.
Czy SNB interweniuje na rynku walut?Ciekawie wygląda sytuacja na parze CHF/PLN. Jeszcze w połowie miesiąca pozycja helweckiej waluty zdawała się niezagrożona i kurs franka dotarł nawet powyżej 4,17 zł. Dosyć wąski zakres wahań nie zwiastował tego, co miało nastąpić. A jednak otrzymaliśmy stabilny, ale wyraźny ruch na południe, którego rozszerzający się korytarz mógł wskazywać, że dojdziemy nisko. Rzeczywiście tak się stało, a zejście poniżej 4,07 zł było osiągnięciem, z którym ostatnio mieliśmy do czynienia w sierpniu. Niestety nastąpił kres radości frankowiczów, a gorsze nastroje na rynkach musiały przełożyć się na osłabienie złotego, które ostatecznie wyciągnęło kurs z korytarza spadkowego. Mimo wszystko nie wygenerowało to mocniejszego ruchu na północ, ale za to na razie wykreował się wąski korytarz boczny i dopiero jego wybicie może być impulsem do kreacji trwalszego trendu. Nie należy jednak za scenariusz bazowy przyjmować wyraźnego umocnienia franka, a to dlatego, że nie widać jego szczególnej siły na szerokim rynku. Oczywiście zdecydowanie za wcześnie (o ile kiedykolwiek to nastąpi), aby ogłaszać koniec CHF jako safe haven, ale w tym momencie trudno dostrzec efekt bezpiecznej przystani w jego przypadku. Ciężko też w tej chwili o określenie wyraźnych przyczyn takiego zachowania rynku, ale za prawdopodobną można uznać jedną z nich. Mianowicie taką, że Szwajcarski Bank Narodowy po cichu (czyli tak jak powinno się to robić) przeprowadza na rynku interwencje, dzięki którym ich waluta nawet przy gorszym sentymencie nie poprawia szczególnie swojej pozycji, co mogłoby być dodatkowym ciężarem dla tamtejszej gospodarki.
Safe heaven Ucieczkę inwestorów w stronę safe heaven widać dobrze również na wykresie CHF/PLN. Na początku roku dobry sentyment sprowadził kurs franka w okolice 4,15 zł i od tego momentu możemy zobaczyć stabilny ok. dwugroszowy korytarz wzrostowy. CHF jako bezpieczne aktywo umacnia się na szerokim rynku i wspólnie z dolarem dyktuje obecnie warunki. Do tej pory można zauważyć więcej prób jego wybicia górą, co mogłoby skutkować szybszym marszem w kierunku ostatniego szczyty przy 4,245 zł. Jeśli jednak poprawią się nastroje inwestorów, to realnie mocnym wsparciem może być dopiero psychologiczne 4,15 zł, a kolejnym poniżej nawet 4,12 zł. Jest to scenariusz, w który na pewno chcieliby wierzyć frankowicze. Szwajcarzy w tym tygodniu opublikują inflację producencką i swój bilans handlowy.
Bez emocji Przeciwieństwem funta jest szwajcarski frank, który zupełnie już zapomniał, jak budzić emocje i dość swobodnie podąża za globalnymi trendami. A że te ostatnio też mają problem z wyrazistością, to nie może dziwić totalna flauta na wykresie CHF/PLN. Od ponad miesiąca kurs znajduje się w konsolidacji, która charakteryzuje się przede wszystkim tym, że zawiera w sobie okresy jeszcze węższych kanałów. Przez większość zeszłego tygodnia kurs oscylował między 4,102 zł a 4,127 zł. Wiele wskazuje na to, że obecna sytuacja utrzyma się na tej parze przynajmniej do końca roku.
Spory spadek na CHFPLNKurs CHF/PLN po odbiciu od lokalnego oporu na poziomie 4,15 notuje spory spadek. Początek tygodnia rozpoczęliśmy z wysokich poziomów, ale bardzo szybko doszło do kontry sprzedających bezpieczną walutę, jaką jest frank szwajcarski. Rynki niemal całkowicie zignorowały informację o tym, że administracja Trumpa wpisała na czarną listę 89 chińskich firm, które posądza się o finansowanie wojska Państwa Środka. Może to zwiastować znów napięte relacje obu mocarstw. Dlaczego więc frank szwajcarski nie jest pożądany przez inwestorów? Trzeba pamiętać, w jakim miejscu jesteśmy w polityce USA, a więc zmianie warty w Białym Domu. Jeszcze obecny prezydent może przypomnieć rynkom, jakie twarde stanowisko ma wobec Chin, ale co z tego, skoro już w styczniu stery przejmie Biden i może wszelkie decyzje cofnąć. Druga sprawa to spory pozytywny optymizm na rynkach, który wspiera informacja o szczepionkach i możliwym, w miarę szybkim powrocie do normalności. Inwestorzy nie bardzo przejmują się obecnymi statystykami koronawirusa, które choćby w USA są fatalne. W szerszym średnioterminowym ujęciu mamy więc umacnianie się aktywów ryzykownych i dzisiejsza chwilowa korekta jest czymś jak najbardziej zdrowym, i będzie sprzyjać kontynuacji dominującego trendu, a więc apetytu na ryzyko. CHF/PLN ma szansę więc zejść w okolice lokalnego wsparcia na poziomie 4,1110.
Risk on Frank szwajcarski również wymazał cały zeszłomiesięczny ruch, wracając do punktu wyjścia. Poszedł nawet krok dalej i właśnie podejmuje próbę zejścia jeszcze niżej. Po tym, jak na koniec października kurs CHF/PLN dotarł do poziomu 4,34 zł, rozpoczął rajd w dół, który z czasem nabierał coraz większej dynamiki. Ostatecznie kurs dotarł do poziomu 4,14 zł, gdzie przynajmniej na chwilę udało się zatrzymać spadki. Poniedziałek przynosi jednak próbę wyłamania tego wsparcia, jeśli nie zostanie ono zanegowane w najbliższych godzinach, otworzy się droga, by przetestować nawet poziom 4,05 zł. Dużo zależy od tego jak długo uda się utrzymać globalny sentyment risk on, a dzisiejsze doniesienia o szczepionce Moderny sugerują, że może to jeszcze trochę potrwać.
Odreagowanie na parze CHFPLNOdreagowanie widzimy również na parze CHF/PLN. Kurs testuje obecnie wsparcie na poziomie 4,30. Trzeba jednak pamiętać, że ryzyk na rynkach nie brakuje. Pomijając szalejącą drugą falę pandemii, w tym tygodniu na piedestał jednak wysuwa się bez wątpienia temat wyborów w USA. Zwycięstwo Bidena może przyczynić się do ucieczki kapitału do bezpiecznych przystani, jak właśnie frank szwajcarski. Przyczyny takich ruchów należy upatrywać w tym, że inwestorzy nie do końca wiedzą, czego można się spodziewać po nowym kandydacie i jakie będą jego pierwsze decyzje. Bez wątpienia czynnikiem ryzyka dla notowań złotego pozostaje sytuacja w naszym kraju. Fala protestów, która przechodzi przez Polskę, nie traci werwy, co może skutkować radykalnymi decyzjami naszego rządu. Od pewnego czasu mówi się też, że temat ten ma nieco przyćmić zmianę w konstytucji, dotyczącą limitu zadłużenia naszego kraju w wysokości 60% PKB. Jeśli faktycznie takie decyzje zapadną, to z pewnością zainteresują się nami agencje ratingowe i zetną nam oceny wiarygodności, co może przynieść jeszcze wyraźniejsze osłabienie złotego. W krótkim terminie więc kredytobiorcy mogą dostać chwilową ulgę, spłacając nieco niższe raty swoich kredytów, niemniej jednak w dłuższym terminie możemy być świadkami dalszego ich wzrostu z powodu osłabienia złotego w relacji do franka szwajcarskiego.
Dynamicznie także na franku Frank w ostatnim czasie znowu jest beneficjentem ucieczki kapitału do bezpiecznych przystani. Po konsolidacji przy 4,15 zł nie ma już śladu. Od tego czasu nie tylko udało się dotrzeć do ostatniego szczytu przy 4,25 zł, ale całkiem spokojnie go pokonać. Obecnie szwajcarska waluta trochę śladem euro konsoliduje się przy nowych szczytach, czekając na sygnał do kontynuacji trendu. Do tegorocznych szczytów cały czas brakuje 10 groszy, jednak dynamika ostatnich ruchów sugeruje, że to wcale nie jest taki potężny dystans. Taki zakres mają niektóre tygodniowe świeczki i w przypadku wyłamania obecnego oporu można spodziewać się podobnego ruchu.
Frank najdroższy od maja W przeciwieństwie do pozostałych walut frank już teraz pokonał wrześniowy szczyt i jest obecnie najdroższy od połowy maja. Jeszcze tydzień temu tkwił on w wąskiej konsolidacji około 10 groszy niżej. Teoretycznie możemy obserwować właśnie zarysowanie się formacji triple top, jednak patrząc szerzej na rynek, trudno być optymistą wobec złotego. Znacznie bardziej realnym scenariuszem wydaje się kontynuacja wzrostów. W takim przypadku kolejnym celem byłby poziom 4,35 zł, który przy odpowiednich warunkach może zostać osiągnięty jeszcze w tym tygodniu. Obecnie cały świat gra na osłabienie własnej waluty, w tym również nasz NBP i choć skuteczność naszego banku centralnego jest mocno wątpliwa, to jeszcze większe problemy z walką ze zbyt silną rodzimą walutą mają Szwajcarzy. Helwetom ewidentnie ciąży miano safehaven i nie za bardzo wiedzą jak sobie z nim poradzić. Choć trzeba przyznać uczciwe, że bardzo się starają. Skrajnie ujemne stopy procentowe, rachityczny wzrost gospodarczy jeszcze przed pandemią, a i z samym koronawirusem nie radzą sobie jakoś szczególnie dobrze. Rynek jednak ignoruje twarde argumenty i słucha instynktu, a ten podpowiada, by zadekować się w malowniczych krajobrazach Szwajcarii.
Czy dojdzie do porozumienia w sprawie brexitu? Również na parze złotowej powiązanej z CHF, póki co nie obserwujemy znaczących ruchów, a sytuacja nieco się uspokoiła po burzliwej końcówce września. Doszło, co prawda, do wybicia z formacji trójkąta, niemniej jednak warto poczekać na jego potwierdzenie w najbliższych dniach. Czynników ryzyka na rynkach nie brakuje, na czele z głównym, czyli rozwojem pandemii. Na ten moment inwestorzy lekceważą ten temat, ale jeśli kraje zaczną znów myśleć o powrocie lockdownu, co jest możliwe, to zobaczymy znów większe zainteresowanie aktywami bezpiecznymi, jak frank szwajcarski. Dla notowań CHF/PLN istotna może być też kwestia negocjacji brexitowych. Jeśli strony do 15 października się nie porozumieją, to z pewnością zrobi się nerwowo, a wtedy zobaczymy ruch na północ na tej parze. Pierwszym logicznym oporem w przypadku wzrostów powinien być poziom 4,20.
Sprzeczne informacje odnośnie zdrowia TrumpaPodobna sytuacja jak na EUR/PLN miała też miejsce na parze złotowej powiązanej z frankiem szwajcarskim. W ubiegłym tygodniu wszystko wróciło do normy i cały ruch wzrostowy został zanegowany. Od piątku na rynkach znów panuje większa nerwowość związana z pojawieniem się informacji o zakażeniu koronawirusem u prezydenta USA. Pojawiające się informacje są sprzeczne, od tych skrajnie złych, że stan zdrowia jest poważny i podawany jest tlen, do tych pozytywniejszych, że już dzisiaj Trump opuści szpital. Według administracji rządowej nie ma tematu przełożenia wyborów (co jest niezgodne z prawem), jak również nie ma mowy o większym zakłóceniu prowadzonej kampanii, która na tę chwilę jest wstrzymana. Nie oznacza to oczywiście, że prezydent USA wróci lada moment w wir walki o reelekcję. Poza tym wątkiem ryzyk na rynkach oczywiście nie brakuje. Przede wszystkim chodzi o kolejną falę wirusa, która dotarła do Europy i przyniosła sporą dynamikę wzrostu zakażeń, również i w naszym kraju. Inwestorzy boją się kolejnego lockdownu i zamykania gospodarki, na razie jednak wszystko odbywa się na poziomie analiz i rozmyślania. Jeśli jednak faktycznie tak się stanie, to znów zobaczymy panikę na rynkach i wzrost zainteresowania walutami bezpiecznymi, jak chociażby frank. Nie można zapominać o konflikcie zbrojnym Azerbejdżanu i Armenii, w co zamieszane są dwa ważne kraje na mapie geopolitycznej, a więc Turcja i Rosja.