TradingView
Smart-Sep
26 lut 2021 00:27

Akcje na kredyt. Dlaczego to nie wypali? S&P500 -50%? Edukacja

E-mini S&P 500 FuturesCME

Opis

Margin Debt czyli współczynnik określający ilość akcji zakupionych w danym okresie na kredyt
sygnalizował największe krachy czasów współczesnych. Zarówno bańce internetowej z 2000 roku,
jaki i bańce na rynku nieruchomości z lat 2007-2009 towarzyszyły podobne do obecnych warunki.
Ilość akcji finansowanych kredytem rosła, stopy procentowe były obniżane, nie groziła nam inflacja...

Kiedy na rynku panuje bessa, nie ważne jak długo ona trwa, ilość akcji zakupionych na kredyt znacznie maleje.
W czasach hossy kiedy nastroje inwestorów są mocno optymistycznie i spodziewają się oni kontynuacji obecnej kondycji rynku,
ilość akcji zakupionych na kredyt drastycznie rośnie.

Dziś inwestorzy prawdopodobnie żyją nadzieją na:
-utrzymanie niskich stóp procentowych w najbliższych latach
-szybkie zażegnanie pandemii dzięki szczepionkom
-gwałtowne przyspieszenie gospodarek po zażegnaniu pandemii

Czy ma to jakikolwiek sens?

Duży odsetek zwykłych zjadaczy chleba w Stanach Zjednoczonych, którzy wspierani w okresie
pandemii pakietami pomocowymi, inwestują je w nadziei na pomnożenie, korzystając z platform typu tego co mieszkał w lesie i zabierał bogatym a dawał biednym,
czy uczestnicząc w inicjatywach podobnych jak ostatnio na Gamestop, oddadzą zainwestowane środki na rzecz dużych graczy pozostając z niczym...

Wybiliśmy właśnie szczyty wszech czasów na wskaźnikach obrazujących ilość akcji zakupionych na kredyt.
Dotychczasowy szczyt ustanowiony został w maju 2018 roku.

Żyjemy w nieco innej rzeczywistości, niż ta która poprzedzała poprzednie załamania na rynku akcji,
wówczas Rządy nie pozwalały sobie na wszechobecny dodruk i pakiety stymulacyjne w skali jaka ma miejsce obecnie.
Pomimo wspomnianych czynników, akcje na kredyt to akcje na kredyt i mimo że wskaźnik może jeszcze oczywiście pokazywać coraz wyższe wartości,
to w dłuższym terminie to nie ma prawa się udać. Zakończenie obserwowanej przez nas hossy będzie gwałtowne.

Dlatego pytanie "Czy nastąpi krach?" byłoby sformułowane błędnie.
Prawidłowe sformułowanie pytania brzmi "Kiedy nastąpi krach?"


Komentarze
skyline-trader
Dzięki za publikację @Smart-Sep dodałem tag "Edukacja" gdyż to cenna wiedza moim zdaniem dla innych użytkowników platformy :)
MichalN
Może nie co na przekór wytknę słabość tej teorii. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy wydarzeniami z roku 2000 i przełomu 2007-2009r. wobec obecnej sytuacji.

Po pierwsze, szczyty wskaźnika margin debt z roku 2015 i 2018r. zwiastował wyłącznie wybicie nowego szczytu na S&P500 i kontynuację trendu wzrostowego po naturalnych korektach.

Po drugie, w latach 2000, 2007-2009 drastycznie zaostrzono politykę monetarną i ten wzrost kosztów pieniądza w końcu przebił bańkę narastającego długu.

Po trzecie, ilość środków płatniczych wobec roku 2000, 2007-2009r. dramatycznie się zwiększyła. Rezerwa Federalna w ciągu kilkunastu tygodni wykreowała z powietrza ~3 bln $, a więc ekwiwalent 1/7 zeszłorocznego PKB.
Smart-Sep
@MichalN, masz rację, ja jednak uważam, że w długim terminie to się wysypie. Podkreślam słowo długi termin.

Ale bardzo słusznie zwracasz uwagę na wykreowane 3 bln $, które obecne wskazania szczytu MD na poziomie równym temu z 2018 stawiają ten odczyt w zupełnie innym świetle.

Temat rzeka, liczę na rozhulanie się inflacji nie do opanowania, podwyżki stóp jedna po drugiej, które skłonią inwestorów do ucieczki z rynku akcji na bezpieczniejsze alternatywy.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że obecna władza w USA nie stawia kondycji giełdy na piedestale jak poprzednia.
MichalN
Również tak uważam. Mówi się o tym już bardzo głośno od co najmniej 3 lat a rynek tymczasem nadal rośnie. Co raz mniej będzie alternatyw a pętla dla przeciętnego zjadacza chleba będzie co raz ciaśniejsza. Nieruchomości (buduje się już w PL 300 tyś mieszkań rocznie, w Hiszpanii osiedla widma bez lokatorów), surowce (ceny raczej odstraszają niż zachęcają, choć pewnie to ich nie ostatnie słowo), papiery dłużne (ryzyko nieudolnego emitenta) itd... Uważam, że jednak nam bliżej do scenariusza z Turcji, Wenezueli czy Argentyny. Inflacja rzędu 50%, wzrost głównego (krajowego) indeksu o co najmniej 40% i ujemne PKB. W skrócie powtórka z polskiego parkietu z roku 1993. Może naiwnie wierzę, że inflacja to wzrost również przychodów i zysku spółek a to zwykle pociąga za sobą ich wycenę, spadek wartości pieniądza napędzi na pewno wzrosty na krajowym parkiecie. Ciekawe czasy przed nami.
Więcej